Konfident
Dochodzi nowe przezwisko. Konfident. Ci gnębiciele nawet nie wiedzą co to znaczy, ale okej, niech tak się o mnie wypowiadają.
Nie wytrzymuję psychicznie. Po szkole ubieram rolki i jadę się spotkać z Mariuszem. Nie obchodzi mnie to, że wczoraj paliłam, czuję, że muszę to zrobić, muszę z nim porozmawiać, podziękować za wszystko.
Widzę, że rozmawia z Dianą- największą gnębicielką z mojej klasy. Ona odwraca się do mnie, a potem całuje się z Mario. To na mnie nie działa, nie rusza mnie to w żadnym wypadku. Ja chcę tylko mu podziękować i kupić skręta, następnie się pożegnać, zajarać, a chwilę później popełnić samobójstwo.
Kłócą się. Mariusz każe jej od niego odejść, odpycha ją, gdy mnie zauważa i podchodzi do mojej osoby.
Rozmawiamy, kupuję papierosa, dziękuję za wszystko co zrobił i ze łzami w oczach mówię mu, że już się nie spotkamy, że mam już dość życia.
Wypytuje mnie, co się dzieje, próbuje żartować, ale ja nie mogę. Straciłam poczucie humoru i bezpieczeństwo. Chcę odjechać, ale on chwyta mnie za rękę i patrzymy sobie w oczy. Jego oczy są lekko przećpane, moje zaczerwienione od wcześniejszego płaczu. Nic nie mówimy, po prostu stoimy. Lekko wyszarpuję moją rękę i odjeżdżam.
Odpalam papierosa i jadę. Nawet dzisiaj nie słucham muzyki. Jest mi gorzej niż zazwyczaj.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top