Rozdział 6:Jakieś miziu miziu bezemnie?

Soulet P.O.V
Zaczęłam do nich biec, a potem legitnie schowałam się w krzaczku. Zaczęłam nasłuchiwać o czym rozmawiają oraz patrzyłam jak się przytulają, czemu to ja się z nimi nie przytulam? Dreamy jest taki cieplutki, potulny i malusi, jak baranek albo króliczek. Pachnie kominkiem i ma taką maciupką laseczke z gwiazdeczką...Skup się żołnierzu!

-Bardzo tu ładnie, dziękuję, że mnie tu zaprosiłeś.-Mówi z uśmiechem na ustach moja przyjaciółka oraz rywalka w jednym. Jestem od niej starsza, o jakiś rok, mam do niego większe prawo! Znaczy, nie wiem ile ma lat, ale wygląda na 13 latke.

-Cieszę się, że ci się podoba, zawsze kiedy tu jestem myślę o tobie.-Odpowiada owieczka, z lekkimi wypiekami na policzkach. Aż mnie coś ukuło, jest zbyt idealny, nic dziwnego, że ona też go lubi. Lau też się zarumieniła, kto by się nie zarumienił od takiego tekstu!
No, może mój bracki, ale mówiłam ten tekst jak pokazywałam mu wysypisko śmieci. Miał bezcenną minkę.-Mówiłaś, że chciałaś mi coś powiedzieć, więc pomyślałem, że spotkamy się tutaj.-W tym momęcie zaczęła się niebezpiecznie do niego zbliżać, na co szkielet zarumienił się mocniej na złoto.

-Chodzi o to, że ja, cię k--Nie wytszymałam i wpakowałam się pomiędzy nich obejmując za karki. Patrzyli na mnie ze zdziwieniem, zmieszaniem a nawet trochę ze złością.

Ona jest manipulatorką! Muszę się wtrącić!

-Heeej, jak tam mija wam żyćko, robicie piknik? Buddy old pals! Mogę się przyłączyć? Super!-Nie czekam na odpowiedź, bo po co? Siadam pomiedzy nimi, koło księciunia. Jest zajedwabiście! Za dużo spędzam czasu z Freshem.

Nastała niezręczna cisza, trzeba jakoś przełamać pierwsze lody. Otworzyłam buzię, ale szkieleciczek mnie wyprzedził.

-Z kąd się tu wzięłaś Soulet, nie powinnaś teraz jeść?-dziewczyna po mojej prawej, popatrzyła na mnie wzrokiem "właśnie". Szybko, wymyśl jakąś wymówkę!

-Eee, poszłam się przejść po śniadaniu a, że trafiłam i was zobaczyłam, to podeszłam.-Patrzę na nich czy to kupili. Dream wyglądał na przekonanego, on nawet nie podejrzewa, że kłamie! Aww. Laura nie jest tego do końca pewna, widać to po jej minie. Wie, chyba, że lubię się opychać, a potem leżę nieprzytomna do obiadu, cholera. Za dobrze mnie zna! Już chciała, coś powiedzieć.

-Czy tylko ja się nie najadłam? Pójdźmy gdzieś!-Wstałam szybko, nie mam ochoty na zbędne pitu pitu! Jeszcze się zapomnę i powiem prawdę!-Pójdźmy do Gryllbys, chodźcie bo wszystko wykupią!-Biorę ich pod pachy i biegnę do baru.

Nie są zbyt ciężcy, jakbym się uparła to bym ich poniosła jedną ręką. Lecz, nie zrobię tego, gdyż, ponieważ nie chce mi się i byliby za blisko siebie.

-A nie możemy pójść sami? Wiem, że potrzebujesz ćwiczeń, ale my nie jesteśmy ciężarkami.-Laura patrzyła na mnie z miną tutejszej Frisk. Heh, nie lubi być niesiona?

-Nope, nie ma mowy! Tak będzie szybciej!-Biegnę szybciej. "Ćwiczenia", o błagam, jestem wysportowana jak nikt inny! No, może mam trochę tłuszczu, ale jak każdy człowiek i potwór! To, że ona nie tyje jest spowodowane tym, że jest wampirem,o.

-Nie złoście się, proszę, cieszmy się tym dniem.-Odparł szkielet patrząc na nas, z lekkim smutkiem. O, on czuję tą mgiełkę obok nas, jak ona była, auta, nie, ałba? Na pewno jakoś to się nazywa, nie jest to ważne!

-Nie jestem zła, jest ok.-Dziewczyna się uśmiechnęła uroczo. Hej, ja chciałam to powiedzieć! Dreamy na nią popatrzył i lekko się uśmiechnął. Ugh!

Przycisnełam ich do siebie mocniej i stanęła przed barem. Wyważyłam drzwi z buta.

-Najmocniejsze wisky, proszę!-Chlanie czas zacząć!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top