Rozdział 5:Ubijanie osłów, czyli jak się nie śmiać
Soulet P.O.V
Zamknełam za sobą portal nie czekając na jego odpowiedź. Zaczęłam się śmiać jak opentana z mojej własnej głupoty, po co ja się pytałam brackiego o pomoc? On przecież nikogo nigdy nie miał od żłobka! Aż chciałoby się powiedzieć "XD", co nie?
-Soul, czy ty ubijasz jakieś osły?!- Wparowała do mojego pokoju Lily, ja zaczęłam się jeszcze bardziej chichrać.-A, przepraszam, ty tylko się śmiejesz.-Wytarłam symboliczną łzę śmiechu.
-Czy ja ci brzmie jak ubijany właśnie osioł?-Popatrzyłam na nią rozbawiona, Lil tylko wzruszyła ramionami. Hah, z nią to mam urwanie głowy, ale czas na inną kwestię, głodna jestem.-Co mamy dzisiaj na śniadanie i kto je robi?-Mam nadzieję, że nie robi tego Kuro, jest dobra w znajdywaniu dobrych przepisów w książkach kucharskich, ale spaliła nam pierwszą bazę, przez nieudolne podgrzanie wody. Nie pytajcie jak.
-Wiesz, Alex gdzieś poszła więc obstawiam, że Alis zrobi coś jadalnego.-Yay, przynajmniej nie będzie aż tak źle. Chociaż, Alex robi pyszne naleśniczki! Alis robi za to wspaniałe kakałko!
-To nie stójmy jak słup soli! Do kuchni!-Wybiegłam z pokoju, dziewczyna za mną. Już czuję zapach czegoś smacznego, ślinka mi cieknie! Wparowuje do kuchni, siadam grzecznie na swoje miejsce i patrzę na talerze z goframi oraz kubkami z... kakałem! Zerknełam do kuchni, nom moja Brah się nie myliła, Ali robi goferki.
Zaczełam szamać moją porcję rękami, sztućce są dla franerów, była pyszna! Jadłam z apetytem aż w końcu skończyła mi się porcja! Zrobiłam minę jak pikachu, jak to możliwe!
Popatrzyłam na dania moich towarzyszy. Mój wzrok padł na talerzyk młodego, który pił kakałko a jego goferki były nietknięte. Uśmiechnełam się złowieszczo.
-Hej Billy, mogę wziąść trochę gofrów? Bardzo cię proszę.-Popatrzyłam na niego prosząco. Maluszek skończył pić.
-Oczywiście proszę pani, tylko nie dużo, dobrze?-Odpowiedział, jak zwykle dość nieśmiale, aww takie osóbki są urocze! Wzięłam jego dwa goferki, wkładając je do mojej jamy ustnej. Pyszotka!
No, młody nie obrazi się jak zjem jeszcze kilka, w końcu jestem od niego większa, potrzebuję energii!
Sięgnęłam po jedzonko i nagle dostałam w łapkę chochlą! Popatrzyłam na właściciela przedmiotu, okazało się, że sprawcą była Lily.
-Nie podkradaj innym jedzenia, zjadłaś już dużo.-Zrobiłam oczy zbitego szczeniaka, to nie fer! Potrzebuje energii! Dlaczego Brah?!
-Hej! Ludziska, mam super wiadomość!-Weszła do pokoju Vira, szybko na nią spojrzałam, ciekawe jaki news. Jeśli to o promocji na czekoladę w żabce to zapierdalam z ną tam!
-Huh, jakie wiadomości?-Kuro popatrzyła na nią spod książki o Harrym Kostku, nawet nie zjadła śniadania! Podłość!
Billy i Lily patrzyli na Elvirę, zaciakawione maluchy. Alis w tym czasie usiadła cicho i bez zaciekawienia tematem, jak to ona, na swoim miejscu. Napiłam się kakałka w którym pływały tycie pianeczki, ona wie co kocham!
-Dreaura się spełnia, strażnik zaprosił Laurę na randkę!- Powiedziała z entuzjazmem czekoladocholiczka, a ja wyplułam aż moje kakao.
Lil zrobiła typowe lenny, a Bill uśmiechnął się tak samo jak Kuro.
Jak?! Gdzie?! Kiedy?! Dlaczego tylko ja się nie cieszę z tej wiadomości! Wszyscy mają szczęśliwe banany na mordkach, a ja mam ochotę mordować osły! Wszyscy oprócz Alis, ona prawie zawsze ma Frisk face. Fanka hiszpańskich telenoweli na mnie popatrzyła z lekkim współczuciem, potrafi czytać w myślach więc no. Co mam robić?! Gadaj babo!
-Są w Havanatale, zrobili piknik na wzgórzu, nie wiem co masz robić, ale nie rób nic radykalnego.-Mówisz jak Fresh, Elvisie. Muszę odbić mojego kochanka! Radykalne sposoby są wręcz wymagane!
-MUSZĘ WALCZYĆ O MOJEGO MAŁEGO KSIĘCIA! KU WOLNOSCI! KU PROMOCJI NA PIANKI! REWOLUCJA!-Wstałam z krzesła jak poparzona. Teleportowałam się, zanim którakolwiek lub którykolwiek coś powiedział, nad górkę. Już ich widzę, mają piknik na klifie, czas się wepchać na chama!
Nadchodzę Dreamy!
// //
Lily Nisuko join the game.
Okaruto737
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top