Rozdział 23:Gdzie są wszyscy?
Soulet P.O.V
Siedzę w kuchni Toriel i opłakuje moje biedne ciasto, którego nawet nie zdążyłam spróbować.
Odgłosy na dole ucichły co znaczy, że ludziki tam zabiły panią koze. Albo potwory, bo mogę być w jakimś zamiksowanym au!
Więc opłakuje moje cistko, bo nie zdążyłam je podnieść w ciągu 5 sekund więc jest skażone! A miałam taką ochotę na
tofi-cynamon, a tu nic!
Kurdie to okrutne, ale może ktoś coś upiekł w domu?
Co ja się pytam? Oczywiście, że coś upiekli!
Nawet jeśli nie upiekli to ja z nimi upieke!
Po tych długich godzinkach postanowiłam ruszyć swoje cztery litery i teleportować się do bazy.
No i niestety nikogo nie było! Czemu nikogo nie ma ja się pytam grzecznie i kulturalnie.
Rozglądnełam się dookoła, bo gdzie oni mogli pójść, a hm może użądzają imprezę bezemnie w jakimś au? Albo poszli na piknik bezemnie! A co jak poszli wszyscy na radki...co jak Laura poszła na radkę?!
O nie, nie ma mowy, idę do nich!
Nie wiem gdzie są.
To zawołam Ink'a! Gość wie wszystko i na pewno pomoże!
Biorę dużo powietrza w płuca, krzyknę najgłośniej jak potrafię, zobaczycie!
-INNNNNNNKKKK!- zaczęłam krzyczeć, żeby malarzyk mnie usłyszał.
Nie ma mowy, żeby tego nie usłyszał, mam zarąbiście głośny głos!
Teraz wystarczy poczekać chwilę i przyjdzie!
Nie przychodzi.
Nah, na pewno przyjdzie, trza tylko poczekać!
...
No dobra, chyba nie usłyszał, ale to nic! Mogę drugi raz i wtedy na pewno przyjdzie!
Zaczęłam krzyczeć co chwilę jego imię, tym razem prawie zdzierając gardziołko, żeby mnie usłyszał!
Nie przyszedł i tak.
Po co ja się staram?
Gdzie jest ten malarz do jasnej kurki? Zrobili sobie trójkąt z Alis i Error'em? Hm, w sumie to miałoby sens!
Szukanie go nie ma sensu.
Ale mam pomysł! Mogę do nich zadzwonić i spytać się gdzie są! To takie proste, czemu na to nie wpadłam!
Posiedzmy sobie tutaj.
Z tą myślą usiadłam na podłodzę i zaczęłam dźwonić do innych, bo gdzie oni są? To podejrzane!
Najpierw Laura, oczywiście.
Trzy sygnały, nic.
No tak, nie odbiera, bo nie chce przegrywać randki!
Nie lubi mnie za to.
Druga to Alex, ona na pewno odzwoni, na 100% a nawet więcej!
Znowu cisza, ta cisza jest nawet relaksująca?
Nie wiem, to dziwne.
Trzecia jest Kuro, bo zawsze odpowiadała na moje dźwonienie, w końcu nie chce być nie miła!
Znowu.
Kolejny raz nie odbierają! To nie fer, co niby robią ważniejszego odemnie?!
Tak, jakbyście pytali zaczęłam obdźwaniać wszystkich których znam, żeby coś mi powiedzieli, cokolwiek!
Nic.
Chce jeść.
Głodna jestem od tych zmartwień! Ale co ja mam niby zjeść? O! No tak, jest tam jakiś kawałek naleśników sprzed kilku dni!
Woleli dać na później niż dać mi zjeść od razu.
Nie mili ci moi współlokatorzy. Teraz tak myślę, że nie jestem aż tak głodna na te naleśniki, zjem je na ich oczach! Ha!
Będą źli.
Sama sobie robię krzywdę! Czemu zaczęłam myśleć o konsekwencjach? Konsekwencje są głupie!
Chce do brata, gdzie mój brat?
Braciszek jest zawsze na swoim miejscu! No tak! Dzieńki mózgu, jednak dobrze pracujesz!
Odrzucam telefon na kanapę i teleportuje się do pokoju brackiego, on na pewno pewno będzie!
Nie ma go.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top