Rozdział 22:Dziwny świat według glutka

Muddy the goop P.O.V

Witajcie! Nazywam się Muddy i będę waszym przewodnikiem po tej książeczce od teraz!

Bo od teraz mam na imię Muddy.

Muddy.

Mułdy.

Moddł.

Twe!

Strasznie dziwne to, czemu nie mogę się nazywać Alex? Pamiętam, że jak jeszcze nic nie widziałem to imię mnie ekscytowało.

Chyba nie mogę wybierać imienia, szkoda.

To dziwne, że coś widzę i nie jestem przyczepiony do czegoś, wcześniej było inaczej, ale teraz jest lepiej! Mogę się taplać w czymś brązowym, wszystko jest takie ciekawe i fajne!

Tak czy inaczej, będę wam opisywać, może jak tu jest! Opowiem wam o kwiatkach i robaczkach i niebieskim niebie i trawce i-i-i!

-Słuchaj mała obrzydliwościo, jestem twoim twórcą więc się mnie słuchaj i teleportuj nas z powrotem.- Przestałem się turlać. Tata powiedział mając na sobie złą minkę, a raczej myślę, że złą.

Zmarszczone brewki to złość?

Hm, nie, to na pewno nie to, bo by na mnie krzyknął.

Tata strasznie się krzywi odkąd go pierwszy raz zobaczyłem, może zabsorbował coś nie dobrego? Jeśli tak to biednego tatę boli receptor trawienny, biedny tata.

Zaraz- nowe słowo! Nowe słowo!

-Tfu...twu...twuł...twórcą!- Ale zabawne słowo! Ciekawe co oznacza! -Twórca! Twórca!-

Zacząłem podskakiwać, a tata znowu się skrzwił! Boli go pewnie, muszę go rozweselić to przestanie!

Albo wyrwać bolący receptor siłą, to też opcja!

Tata wydał dziwny dźwięk przez usta, albo wypuścił powietrze i wyciągnął do mnie rękę, podnosząc z mojego baseniku do jego twarzy. Ale ja chciałem jeszcze się pokompać!

-Jak to możliwe, że taka mała kuleczka radości jest po części zrobiona z DNA pieprzonego lorda ciemności?- Zaczął Tata. -Nie ważne, masz nas teleportować z powrotem, z
p-o-w-r-o-t-e-m, rozumiesz?-

Nie rozumiem, co to teleportacja?

I jeszcze jedno pytanie, co to znaczy, że jestem zrobiony z DNA lorda czegośtam?

Mam drugiego tatusia? Jak mówiło się na drugiego tatusia?

Coś na M, M...mama?
Tak! Mama! Maaammmaaa!

-Ma...ma- Próbuję to powiedzieć, to poprawi tacie humor!

-Co?- Tata się zdziwił patrząc na mnie uważnie.

-Mama! Mama! Mama!- Mama! Mama! Mam mamę!

Tata warknął, zjerzył się a raczej spioł swoją maź. Ja też chce tak ją spiąć, ale tego nie potrafię, ow.

-To do niczego nie prowadzi, jesteś umysłowo podobny do ameby.- O! O! Ameba! To imię też jest dziwne! -On nie jest twoją mamą a ja nie jestem twoim tatą, zapamiętaj to.

Popatrzyłem na tatę, bo ma ładną twarz, taką białą! Czemu nie jest moim tatą? Jak nie jest moim tatą to kim jest? Hm.

-Cemu?-Przechyliłem głowę a raczej to co da się przechylić bez poruszaniem całego ciałka.

Tata milczał przez chwilę, zszokowałem go znowu! Jestem super dzieckiem!

-Jesteś trucizną zrobioną z moim umiejętności i magi Nightmare, a raczej miałeś być, więc nie powstałeś normalnie.- Tata mówił. -Co oznacza, że nie jesteśmy spokrewnieni.

Dziwne są te słowa, takie inne i barwne. Chciałbym umieć już mówić, ale moje gardziołko jest za słabe.
Muszę znaleźć rozwiązanie i to szybciutko, chce móc gadać z innymi i pogadać z mamą!

Rozglądnołem się dookoła.
Mam pomysł!

-Czemu się tak rozglądasz głupi-- Zniknąłem z rączek taty.

Ku nowemu ciałku!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top