Rozdział 2:Przyłapani na gorącym uczynku
Dran P.O.V
Biegnę najszybciej jak mogę, modląc się, żeby nikt mnie nie zobaczył. Czemu nie chce żeby ktoś mnie ujżał? Ponieważ, grupa nie za bardzo mnie lubi. Uważają mnie za niepotrzebnego, bo pan kalmar nie chce im powiedzieć, że ma problemy zdrowotne. To przecież zniszczy jego reputację, czy coś.
Z resztą i tak muszę się spieszyć, za spóźnienie się najczęściej są tortury, szef nienawidzi spuźnialskich. Raz na torturach wyrwał mi język, przez tydzień się nie odzywałem, bo musiałem zrobić lek regeneracyjny! Akurat w tedy jak był potrzebny się skończył. Wszyscy mi wtedy dopiekli. Gdyby ktoś mnie zaczepił byłoby ze mną krucho.
Nagle nadepnołem na jakieś flaki i prawie wywaliłem się na ryj. Obżydlistwo, czemu to się tu wala?! To coś pewnie Horror'a, nie chce wnikać od kogo są te organy. Rozglądałem się po korytarzu, kurz, paprochy, krew no i oczywiście flaki. Ktoś tu mógłby czasem posprzątać.
W sensie, mamy sprzątaczki, a bardziej służki ale one wolą filtrować z gadającymi szkieletami. Czasem dochodzi do czegoś więcej niż tylko flirt, sam słyszałem, okropność. Dziwię się tym kobietą, jak mogą całować się z oprawcą? Jak wogóle całuje się szkieleta, nie ma przecież ust. Syndrom sztokcholmski jest bardzo ciekawy, nie powiem.
W końcu dotarłem do drzwi biura szefa, zapukałem w nie bez wahania, jednak odpowiedziała mi cisza. Westchnołem, zakpukałem jeszcze raz i nic.
Zirytowałem się, wszedłem do środka, a tam nie ma nikogo. Czemu nie ma go w biurze? Pewnie jest w swoim pokoju, mało osób wie gdzie jest, to pomieszczenie, w tym ogromnym kompleksie. Teraz byłby idealny wręcz moment, na szukanie informacji, często już przeszukiwałem jego biuro. Czemu tego nie robie? Jego zapiski są pochowane cholernie dobrze, z resztą ma kamery. Zamykam drzwi, kierując się w stronę pomieszczenia, w którym powinien być Nightmare.
Dziwi mnie, że nikogo jeszcze nie spotkałem. O tej godzinie powinny być tu tłumy ludzi, potworów i tak dalej. Rozglądam się po korytarzu na którym, o dziwo, w tej części budynku, panował ład. Przynajmniej tutaj nie ma aż takiego syfu, jak w innych częściach zamczysk.
Chociaż to pewnie jest spowodowane tym, że sprzątaczki najzwyczajniej w świecie boją się szefa, więc sprzątają to miejsce, jak nie wiem co.
Uśmiechnąłem się lekko pod nosem. Gdy nagle usłyszałem dość dziwne dźwięki, z pokoju kluski. Szybko mina mi zrzendła. Przyśpieszyłem prawie od razu, jakby instynktownie. Co się tam dzieje? Atakują nas czy jak? A może znowu spóźniłem się z lekiem?! Cholera, uspokuj się, bo panikujesz jakbyś biegł na ratunek kochance.
W pośpiechu złapałem za klamkę i otworzyłem drzwi.
-Szef--Zamarłem kiedy, zobaczyłem co się, tak naprawdę stało, moja twarz wykrzywiła się w obrzydzeniu. Scena którą zobaczyłem była następująca, chodzący kalmar uprawia sex, z jedną ze swoich, chyba, fanek. Coś mnie zakuło w środku.
Kurwa, to już chyba jego trzysetny raz w tym roku a jest Luty! Nie żebym to liczył, czy coś. Aż takim zjebem, nie jestem. Mimowolnie zapiekły mnie poliki, scena jak z jakiegoś hentaiu. Skąd wiem co to? Podpowiem, Soulet, sami w domu, komputer, przegrane wyzwanie.
-Pukać nie łaska?-Spytał wkurzony, szkielet patrząc na mnie, jakby miał mnie zabić na kilkanaście różnych sposobów. Nawet nie odsunoł się od kobiety, jak ze mną gadał, jakby nigdy nic kontynuował.- Wyjdź z tąd, jestem zajęty, nie widać?!-Warknoł, a jego macki poruszały się niespokojnie w powietrzu. To znak, że mam spierdalać, bo inaczej urwie mi łep.
Tylko pokiwałem głową, stawiając lek na stoliku, zerkając to na dziewczynę, to na szefa. Ona wyglądała na równie zamurowaną co ja, miała czarne włosy, różowe oczy i chyba bladą cere ale przez to, że kluska ją zasłania niezbyt ją widzę. Z kądś ją kojarze. Kurwa czemu ja na nią patrze? Oni, ugh! Nawet nie będę kończyć!
-Masz przyjść do mojego gabinetu za godzinę. A teraz wynoś się, to rozkaz!-Wypowiedział te słowa, a mi ciarki przeszły na plecach. Nie boje się go, aż tak, żeby się trząść. Dobra, boję się go, odrobine. Wychodzę w pośpiechu i zamykam drzwi z trzaskiem.
-Muszę umyć oczy.-Burknołem cicho, żeby mnie nie usłyszeli. Czemu on prawie codziennie pieprzy się, z jakąś zasraną fangirl. Ma tyle fanów i powodzenie. To oszust, kłamca, morderca, psychopata, zabija wszystkich, w tym te kobiety które chodzą z nim do łóżka, a potem daje je na pożarcie Horror'owi.
Ci któż chcą jego szczęścia, są mordowani jak muchy. Czemu oni go kochają? Eh, a to ja muszę sprzątać ich szczątki, bo czemu nie. Dajmy losową osobę z drużyny, a następnie każmy jej sprzątać ciała! Zajebisty plan!
Poczułem krew na swoich palcach, zamrugałem kilka razy. Popatrzyłem na swoje ręce i zasyczałem cicho, czując ból na swojej szyji. Cholera, znów się drapałem, za bardzo się przejmuje. Zacząłem iść do swojego pokoju. Muszę znaleźć jakąś wodę utlenioną i iść na śniadanie do tych idiotów. Jest dopiero ranek, a ja już pokłuciłem się z debilką, widziałem jak mój szef kogoś pieprzy oraz zraniłem się w szyję.
Zapowiada się ciekawy dzień.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top