Rozdział 12:"Trudne sprawy"
Kuro P.O.V
Czytam ostatni rozdział książki o Harrym Kostku. To niesamowite, z jaką łatwością została ona napisana, jest ciekawa i przyciąga nawet, najwybrednejszego czytelnika.
Szkoda jednak, że książka tak szybko musi się skończyć. Musiałabym uzbierać na następną ze swoich pieniędzy, to znaczy, że muszę zarobić.
Tylko jak?
Odkładam książkę starannie na półkę i patrzę na zegarek. Okazuje się, że już jest ranek, co oznacza, że znowu czytałam całą noc. Wzdycham, to tak często się zdarza.
Wtem, poczułam jak z moich włosów wychodzi włóchata kuleczka, to Bulgotek, mój najlepszy przyjaciel.
Nie mówcie nikomu, to oni myślą, a szczególnie dziewczyny, że są moimi najlepszymi przyjaciółmi.
Stworząko zabulgotało cicho, o dziwo rozumiem każdy jego bulgot.
-Tak trochę zarwałam nocy, przepraszam.-Odparłam patrząc na niego. Ten zabulgotał wyraźnie oburzony i schował się w moje włosy.
Martwi się o mnie, że tak zarywam noce, warto mieć takiego przyjaciela, jak on.
Nagle słyszę z salonu dziwne dźwięki, szybko otwieram drzwi pokoju i rozglądam się, co się stało.
Mam akurat wyjście z pokoju koło salonu, przez co słyszę, prawie każdą imprezę w domu.
To co zobaczyłam, lekko mnie rozbawiło.
Na podłodze leżą dziewczyny i Dream, opatuleni kocykami jak kokony, z termimertami w ustach i z zimnym okładem na głowie.
Wokół nich biega brązowowłosy chłopczyk, z takimi samymi oczami, w ogrodniczkach oraz krótką koszulką, który nakleja na nich plastry z Kubusiem Puchatkiem. Jest to pięcioletni chłopczyk Billy, poczciwy dzieciak.
Pierwszą osobę, którą była przede mną i zdążyłam rozpoznać pod kocem, była brązowowłosa dziewczyna o niebieskich końcówkach z włosami spiętymi w kitkę, o niebieskich oczach i przykrytej białym, jak śnieg, kocykiem. To Elvira, bardzo miła dziewczyna.
Następnie ujrzałam czarnowłosą, czerwono-różowo oką i rogatą kobietę, okrytą szczelnie szarym puchatym kocem, oraz zimnym okładek na głowę. To Alis, nasza tutejsza Frisk.
Potem zobaczyłam dziewczynę pokrytą plastrami kolorowymi jak tęcza, o czarnych włosach i różowych oczach owinięta kocem w kocięta. To Alex, nasza mama grupy, która śpiewała jakąś serenade.
Przez co zdenerwowała Laure, wampirke, posiadającą blond włosy, spięte w kucyk i niebieskie oczy, przykrytą, swoją drogą, bardzo puchatym kocem.
Oraz Lily, niebiesko krutkowłosą dziewczyne, posiadającą brązowy koc i obładowaną poduszkami z nadrukami księżniczek.
Zrobiłam krok do przodu i usłyszałam głośne.
-Gnieciesz mi żebra!-To była czarnoskóra dziewczyna, o imieniu Soulet, była obładowana okładami lodowym o kolorowych naklejkach.
-Wybacz!-Rzuciłam szybko, zająkniętym głosem. W którymś momęcie podbiegł do mnie chłopczyk.
-Wszystkich zaraziłem swoim rysunkiem! Ja nie chciałem, niech pani mi pomoże, proszę!-Wykrzyczał, też zająknięty. Miał małe łezki w oczach i cicho chlipał.
-Uspokuj się, proszę. Jaki rysunek?-Odparłam, patrząc na niego. Ten szybko pobiegł do kanapy, zabrał kartkę papieru i do mnie podbiegł pokazując mi ją.
-To, to!-Popatrzyła na rysunek, po chwili poczułam pieczenie na policzkach, kiedy zobaczyłam na rysunku siebie wtuloną w Lust'a i Fresh'a.-O nie! Pani też?!-Co?
Zanim zdążyłam coś powiedzieć zostałam zalepiona plastrami, grubym kocem w zadrukiem kości i położona na podłodze. Usłyszałam szelest w moich włosach, z których wy dostał się Bulgotek.
-Panie kuleczko, opatrze cię!-Powiedział Billy, na co stworek zabólgotał wystraszony i zaczął uciekać.
Czemu ten dzień, jest taki trudny na samym starcie?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top