Rozdział 3:Kiedy chcesz tylko wypić napar

Dran P.O.V
Teleportowałem się do kuchni, z zamiarem przygotowania sobie kawy. Boskiego napoju, który pozwala mi jakkolwiek normalnie funkcjonować. Przez cały tydzień nie spałem, bo robiłem te pieprzone leki. Tylko kawa mi pomagała. Nie potrzebuje jeść śniadania, jak ją wypije. Rozejrzałem się po kuchni i niestety, zauważyłem kilka kościstych łbów, westchnołem. Jak ja bym chciał proacować z ludźmi. Bez słowa, podeszłem do szafki.

-Więc Cross, opowiadaj jak ci idzię z tą babą o niebieskich włosach, jak tam się miewa?-Spytał nagle Horrror z lekko zaczepnym głosem. Jak zwykle, traktują mnie jak powietrze, chociaż w sumie to nawet dobrze. Nie lubię gadać z nieudacznikami. Otworzyłem szafkę, zabierając pojemnik z proszkiem, bez którego trudno mi przeżyć w tej robocie.

-Ona ma imię i co cię to obchodzi? Z resztą z kąd mam to wiedzieć.-Odpowiedział krzyżyk a po jego głosie slychyć, że się minimalnie zawstydził. Miłość, jestem bardzo ciekawy jak to się dalej potoczy. A tak naprawdę nie jestem w ogóle ciekawy. Nie rozumiem, co oni takiego w nich widzą. To tylko kobiety.

-Tak, tak. Kiedy z Elvirą pójdziesz na randkę, co? Bo jakoś się nie spieszysz.-Skomentował bodajże Killer, bądź Dust, mają cholernie podobne głosy. Odwracać się, żeby zobaczyć kto mówi też nie będę robić, nie mam ochoty. Nasypałem sobie w tym czasie kawy do ekspresu i czekałem na mój płyn mocy.

-Właśnie Crossy, może zapytasz jedną z jej przyjaciułeczek co lubi, jakie miejsce uwielbia i blabla, romantyczne sprawy?-Znów odezwał się Horror. Moja kawka powoli się parzy. Heh, może ten poranek będzie jednak udany.-Hej człowieczku, a ta twoja siostra się z nią przypadkiem nie zadaje?-Wszyscy momentalnie się na mnie spojrzeli, wręcz czułem jak wypalają mi dziurę w plecach.

Bum, mój humor ulotnił się, jak wcześniej moje chęci do życia.

-Ts, coś o niej mówiła ale nie sądze, żeby z kimkolwiek była blisko.-Mówię chłodnym tonem. Nie mam ochoty z nimi gadać, szczególnie na temat tej suki. Wziąłem do ręki już zaparzoną kawę. Wącham powoli jej zapach.

-Szkoda, byłoby lepiej gdyby miały dobre relacje, możnaby było ją przymusić do wygadania sekretów twojej nażeczonej.-Horror dopowiada. Szybko chłepce swój napar bogów, powiedziałem tylko jedno zdanie, a już mam dość tej rozmowy.

-Zamknij się, ona nie jest moją nażeczoną!-Wykrzykuje krzyż, ah miłość międzygatunkowa, ohyda. Kończę pić, patrzę szybko na godzinę. Za dwadzieścia minut mam być koło szefa. Czemu czas nie może płynąć wolniej, chociaż raz.

-Jeszcze! Haha!-słysze śmiechu całej ekipy, oprócz Cross'a. Wychodzę z kuchni, kierując się powolnym krokiem do gabinetu Night'a. Nie rozumiem ich, czemu pytają mnie o tą idiotkę, jakby nie mogli sami się jej zapytać.

Moją siostra należy do, jak to nazwała "teamu rozpierdolu", chociaż tylko ona ich tak nazywa, prawdziwa nazwa to "Stowarzyszenie Wolnych Ludzi", są oni neutralnie nastawieni, a w skład wchodzą same dziewczyny, no jest też jeden chłopczyk.

Tak zwana Alex jako dowodząca, Alis jako jej zastępczyni, Laura jako łącznik ze Star Sanses, Elvira jako łącznik z nami, Kuro jako, w sumie nie wiem i jest też trzynastoletni chłopczyk Billy. Chyba dobrze wymieniłem.

Tak, ta grupka nie zajmuje się niczym, po prostu jest i tyle. Nie zwracam na nich zbytniej uwagi, czasem pomagają nam, czasem im, nie mają żadnego celu. Większość szkieletów się w nich podkochuje, co jest co najmniej dziwne. Smutne, cholernie smutne.

Dochodzę do wielkich drewnianych drzwi. Patrze na nie i zaczynam w myślach, układać scenariusze, które mogą się stać. Może oderwie mi wszystkie kończynu za przerwanie mu, albo każe mi wypić jedeną z bardziej szkodliwych fiolek. To drugie jest o wiele gorsze od pierwszej opcji, uwierzcie mi.

Zapukałem powoli do drzwi. Oby nie był wkurwiony.

-Wejść-Odparł suchy jak pustynia głos mojego szefa. Głos Nightmare'a.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top