Przeszłość
(ustalmy iż jest tydzień później czyli najzajebistrzy dzień na świecie ✨sobota✨)
Pov. Muichiro
Szłem sobie spokojnie przez park, idąc w umówione miejsce. Miałem spotkać się tam z Rubinookim (Kurwa Mickiewicz wypierdalaj moje ciało - dop. autorka) starszym chłopakiem. Na horyzoncie zobaczyłem znajomą mi czuprynę. Zaraz potem uśmiech który rozjaśnił mi drogę. Pobiegłem i przytuliłem się do niego.
-Hejkaaaaa - Powiedziałem radośnie, a starszy odpowiedział mi tym samym- długo czekasz???
- Na ciebie mogę czekać nawet sto lat! - Cmokną mnie w czoło i poszliśmy gdzieś gdzie tylko Tan wie.
Chłopak ciągną mnie za rękę co chwila zerkając czy nie jest za szybki i czy nadążam. Biegliśmy przez krzaki, czasami przez jakąś drurzkę w lesie a innymi razy przez ładną łąkę... przypomniało mi się to jak pierwszy raz biegałem tak z Tanjiro... To akurat nie było przyjemne, ale to co teraz jest... jest wspaniałe. Przeszliśmy przez następne krzaczory aż doszliśmy do miejsca docelowego, było to małe jeziorko do którego. wpadał wodospad na może pół metra. Przy tym ładna huśtawka i przygotowane już na piknik miejsce.
-Tu... tu jest cudownie Tanjiro... - stałem i patrzałem ledwo mogłem wydusić coś z siebie... to było tak śliczne miejsce...
Kamado potrzedł do mnie od tyłu, przytulił i o ją w tali, składając małe pocałunki na mojej szyi. Z słodkich całusów przeszedł na malinki, moja szyia po około 3 minutach była prawie całą w mokrych śladach a Tan nie chciał przestawać. Odwróciłem się do niego.
-Tak chcesz się bawić?? - zapytałem z zadziornym uśmieszkiem i rzuciłem się na niego. Młuskałem jego malinowe usta przejmując nad nim dominację, nie mam zamiaru być malinkowanym przez niego... wolę malinkować go. Oderwałem się od niego na chwilę a potem znowu go całowałem, tym razem zdążył przeanalizować co się dzieje i moje starania zostały oddane. Lekko podgryzłem jego śliczniutkie (awee 👉👈- dop. autorka) ustaczka. Jękną mi w usta, postanowiłem że skończę to zamalinkuje go gorzej niż on mnie (o ile tak się da - dop. autorka)
Powoli zeszłem do poziomu jego obojczyków zaczynając tam swoje dzieła, starczyły mi mili mili metry żeby zacząć robić coraz to nowszy czerwony ślad.
Time skip (jestem okropna muahahha - dop. autorka)
(piknik)
Siedzieliśmy na wygodnym kocyku rozmawiając o wszystkim, popijając zimną zieloną herbatką (the Best, you can't change my mind - dop. autorka). Ja leżałem mu na udach a on bawił się moimi włoskami...
-Skąś kojarzę to miejsce... ale skąd???
-Nie wiem Mui-chan ale myślę, że osoba która przyprowadziła cię w podobne miejsce na pewno była cudowna...
-Yhmmm - przez resztę dnia tylko to mi chodziło po głowie... co to może być???
Time skip (again)
(spanko)
Wróciłem do apartamentu, zjadłem i się umyłem a zaraz po tym położyłem spać.
*~'°sen°'~*
-Muichiro ty gnoju!!! - Niski głos... kojarzę go... brzmi trochę dziecięco...
- Ale co ja zrobiłem!?
-Ojciec przez ciebie nie żyje to twoja wina! Z matką tak samo! To ty chciałeś dać mamie zioła! To jej by nigdy nie pomogło rozumiesz?? Oni przez ciebie nie żyją! To tylko i wyłącznie twoja wina! Zasługujesz na wywalenia na zbity pysk! Nienawidzę cię!
-c-co? - Mówiłem z łzami w oczach... żagle zobaczyłem siebie i kogoś bardzo podobnego do mnie stojących przy małym jeziorku... A raczej koło wodospadu, obok była uboga huśtaweczka z opony i linki
_________________
słów : 530
zrobiłam to mimo braku weny
nie ma za co
wiem jestem zajebista 💅💅💅
bajo jajooo<3333333333
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top