18. Lepsze

Pov. Taylor

Alex resztę dnia spędził z swoim ojcem i wujem. Ja za to miałam towarzystwo w jego siostrach. Pomimo niepokoju, które narastało w mojej piersi, miło spędziłam wieczór. Alexander obiecał mi, że wszystko mi wyjaśni. Trzymałam go za słowo.

Mary malowała mi właśnie paznokcie na piękny karmazynowy kolor, za to Veronica bawiła się moimi włosami, układając je w najróżniejsze fryzury. Potem role się odwracały. Jedna z nas układała włosy drugiej, a trzecia malowała paznokcie. Byłam pod wrażeniem jak bardzo były staranne w tym co robiły.

Siostry właśnie prowadziły zażartą dyskusję o dwóch aktorów ubiegających się o tę samą rolę w filmie, gdy do pokoju ktoś zapukał. Niemal od razu drzwi się otworzyły, a zza nich wyjrzał Alexander.

- Można prosić piękną panią? - zapytał, od razu mnie zauważając. Lekko się zarumieniłam, ale podeszłam do mężczyzny.

- Dobranoc, do zobaczenia jutro! - zawołała Mary.

- Branoc! - rzucił Alex przez ramię, zatrzaskując drzwi.

- Nie zjedz jej tylko! - usłyszałam przytłumiony głos Very.

Alex przewrócił oczami, ciągnąc mnie do naszego pokoju. Niestety w udawaniu pary jest kolejny, znaczący minus. Jeden pokój, jedno łóżko. Albo go zepchnę z materaca, udając że śpię albo samo przyniosę się na podłogę. Pierwszy opcja bardziej do mnie przemawia.

- Taylor. - głos Alexa przywrócił mnie na ziemię. Był bardziej oschły niż zwykle. - Będę pary razy musiał jechać do miasta. Jako szef muszę pilnować swoich ludzi. Ty będziesz musiała tu zostać, moje siostry będą w domu. Żebyś czuła się bezpiecznie zostawię w okolicy paru ludzi. - wyjaśnił ogólnie, szperając w swojej torbie.

- Okej, wszystko jasne. Ale co się dzieje? Chyba należą mi się jakieś wyjaśnienia. - założyłam ręce na klatkę piersiową domagając się odpowiedzi.

Przez cały dzień czekałam na to aż dowiem się wszystkiego. Ich celem mogłam być ja. Chciałabym wiedzieć jak się mogę bronić.

- Nie jest potrzebna ci ta wiedza. - warknął.

- Obiecałeś mi to wyjaśnić! - podniosłam głos, wyrzucając ręce w powietrze.

Jeżeli Alexander zamierza bawić się w mojego ojca, nie zamierzam udawać jego dziewczyny przed jego rodzicami. Nie chcę znów żyć w mgle. Dopiero teraz widzę jak wiele rzeczy mój ojciec chował przede mną, zapewne przed mamą również. Może gdyby wiedziała nie zabiliby by jej!

Alex westchnął sfrustrowany. Zacisnął mocno zęby, stając do mnie przodem. W dłoni miał pistolet, a w drugiej naboje.

- Rosyjska mafia atakuje nas. Nie znamy ich motywów. Na razie nic nie zrobili oprócz paru niegroźnych zamachów i obserwowaniu ciebie. Ich wspólnikiem jest jeden z naszych dawnych wrogów. Ich celem.... Możesz być ty. Nie wiem czemu to ty nim jesteś. - odezwał się zdenerwowany.

Sprawnie nabił na broń naboje i wyciągnął do mnie rękę. Zrobiłam wielkie oczy.

- Bierz to. - syknął.

- O boże... - szepnęłam do siebie. - Czy ty jesteś normalny! Nie mogę tego wziąć! - krzyknęłam przestraszona.

- Taylor, nie chcesz mnie denerwować. Weź to, do cholery! - wcisnął w moją dłoń broń, po czym ponownie odwrócił się do mnie plecami.

Przyglądałam się metalowi w mojej ręce. Broń była ciężka i niewygodna w trzymaniu. Nie wiem jak ktoś może z niej strzelać. Chociaż pierwszy raz trzymałam w dłoni inne niebezpieczne narzędzie niż kuchenny nóż, wiedziałam że nigdy tego nie użyję. Nie mogłabym... Nie zabiłabym człowieka.

Po kolejnej chwili Alex podszedł do mnie i wyjął z moich drżących rąk pistolet. Objął lekko moje zdrętwiałe ciało.

- Taylor, to nie jest zabawa. Nie zmuszam cię abyś strzeliła do kogoś. To jest tylko do obrony własnej. Nie wybaczyłbym sobie gdyby tobie się coś stało. Okej? - jego łagodny głos zaskoczył mnie, tak samo jak czułe muśnięcia na ramieniu.

- Okej. - szepnęłam wypłukana z jakichkolwiek emocji.

- Miało być dzisiaj miło, a wyszło jak zawsze. - wymamrotał pod nosem.

Do głowy przyszedł mi absurdalny pomysł, który nie mógł być prawda. Mimo to przez kilka minut, gdy staliśmy w takiej pozie, nie mogłam się go pozbyć. Postanowiłam zapytać.

- Czy dzisiejszy spacer to była randka?

Uważnie obserwowałam reakcje Alexa. Jego drobne ruchy, jak zaborcze gesty lub szybsze mruganie były oznaką zdenerwowania. O boże...

- Tak. Przynajmniej z mojej perspektywy. Ty nie musisz uważać tego.... Za randkę. - oznajmił skrępowany oddalając się.

Nie wiem co mnie pchnęło by złapać jego rękę, która powoli zsuwała się z mojego ramienia. Splotłam razem nasze palce, a Alexander przymknął oczy.

- Dziękuję. - szepnęłam.

- Zrobię wszystko, abyś się we mnie zakochała. - westchnął ciężko, nadal mając zamknięte oczy.

- Czemu?

- Co czemu? - zapytał niewierzącym głosem.

- Czemu się mną interesujesz? Czemu mnie porwałeś? Czemu zabierasz mnie na randki? Czemu poznałam twoją rodzinę. Czemu ja? - pytałam w kółko, chcąc znać odpowiedzi na nie wszystkie.

Alex odsunął się o krok, a nasze dłonie mimowolnie się rozplotły. Ciepło jego ciała zniknęło, pozostawiając chłód.

- Gdy cię zobaczyłem, wyglądałaś jak pieprzony anioł, Taylor. Nie wiem co to było, ale .... Zapragnąłem cię mieć. A potem wszystko potoczyło się lawiną. Porwałem cię, ty się mnie bałaś, twój ojciec popełnił samobójstwo, a ruscy nas atakują. Po prostu to się stało Taylor, nie mam na to wyjaśnienia. Jesteś moim światełkiem w tym mroku, nawet gdy mnie nienawidzisz. Nawet gdy cały mój świat się wali. Nawet wtedy gdy jestem wykończony po całym dniu. I nawet kiedy coś nam zagraża. Staram się, naprawdę. Ale czasami... - przerwał, zawieszając głos.

Nagle przede mną zobaczyłam kompletnie inną postać. Nową twarz mojego dotychczas porywacza. Szef włoskiej mafii powiedział, że zależy mu na mnie. Nawet jeżeli było to trochę na okrętkę. Lekko się uśmiechnęłam.

Pierwszy raz chłopak starał się o mnie. Przyprawiało mnie to o motyle w brzuchu, które pojawiały się już parę razy w jego towarzystwie. Co prawda capo nie był moim wymarzonym chłopakiem, ale ujdzie.

- To działa, Alex. - powirdziałam cicho, zabierając z walizki piżamę i zamykając się w łazience.

Przemyłam twarz zimną wodą, by ciepło z mojej twarzy odeszło. Dosłownie wyglądałam jak pomidor! Jeszcze nigdy żaden mężczyzna nie wprawił mnie w taki stan. Byłam bliska zaczęcia chichotania jak napalona nastolatka.

Kładąc się do łóżko, czułam jak materac ugina się pod ciężarem nacisku. Alex jednak nie spał tej nocy obok mnie. Odgarnął włosy z mojej twarzy, całując rumiany polik. Gdy światło zgasło, odwróciłam się w jego stronę, obserwując jak ścieli fotel w rogu, a następnie kładzie się.

Uśmiechnęłam się tak szeroko jak jeszcze nigdy. Najgorszy dzień nagle stał się jednym z lepszych.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top