6. Prawda Jest Taka, Że Lukuś Ma Małego.
Nie mogłam przestać o tym myśleć nawet na sekundę. Odkąd wróciliśmy do domu, czyli od jakiś trzech godzin cały czas zastanawiałam się, czy to wszystko dzieje się naprawdę. Trudno było mi w to uwierzyć. Zresztą nie tylko mi. Gdy wróciliśmy do domu powiedzieliśmy o tym reszcie i oni tak samo nie mogli w to uwierzyć.
Fakt, że gdzieś w Ameryce lub na świecie są moi prawdziwi rodzice, o których dopiero się dowiedziałam jest ciężki. Oni pewnie zastanawiają się, gdzie są teraz ich dzieci, jak żyją, czy są szczęśliwe.
Nie wiem, jak to zrobię, ale muszę ich odnaleźć. Problem tkwi w tym, że nie mam żadnego punktu zaczepienia. Gdy ja, Rose i Wendy wyszliśmy z domu Bill kazał nam poczekać na siebie w samochodzie. Później nam powiedział, że próbował dowiedzieć się czegoś o naszych biologicznych rodzicach, ale nasi fałszywi rodzice wiedzieli tyle samo, co my, czyli nic. Jakiś czas po tym, jak zostaliśmy im odebrani ślad po nich zaginął. Nie wiadomo czy wyjechali, czy zmienili imiona i nazwiska. Jedyne, co nasi fałszywi rodzice wiedzą to to, że tamci po prostu rozpłynęli się w powietrzu.
– Można? – zapytał Luke chwilę po tym, jak zapukał do drzwi mojego pokoju.
Wciąż nie mogłam przyzwyczaić się do tego, że chłopak nie wchodził do mnie jak do siebie.
– Jasne. – odpowiedziałam, podnosząc się z łóżka.
Nie przeszkadzało mi to, że Luke nauczył się kultury. Raczej trudno było mi się do tego przyzwyczaić.
– Jak się czujesz? – zapytał, zajmując miejsce obok mnie.
– Ogólnie dobrze tylko jestem jakaś zmieszana po tym wszystkim. – odpowiedziałam, zerkając na niego kątem oka.
– Nic dziwnego, pewnie, gdybym usłyszał coś takiego, to też bym był zmieszany.
– Pewnie tak.
Po moich słowach zapanowała między nami niezręczna cisza. Nienawidziłam tego i chciałam coś powiedzieć, zapytać o coś Luke'a ale w mojej głowie była kompletna pustka. Nie wiem, czemu akurat teraz. Nie potrafiłam wydusić z siebie żadnego słowa i czułam się z tym strasznie nieswojo.
– Jezu, jak dziwnie się czuje, gdy z kimś gadam i nagle zapada cisza. – powiedział Luke, a ja od razu odetchnęłam z ulgą.
– Wyjąłeś mi to z ust. – zaczęłam, uśmiechając się. – Najgorsze jest to, że zawsze chce się coś powiedzieć, ale w głowie jest pustka, a język odmawia posłuszeństwa. – dodałam.
– Prawdę mówiąc, mogłem powiedzieć coś od razu po tobie i, by nie było tej niezręcznej ciszy, ale specjalnie ją wywołałem, bo mówiłaś mi kiedyś, że jej nie lubisz. – zaśmiał się Luke, a ja opadłam na łóżko nie wierząc w to, co właśnie usłyszałam.
Nie wiem, co z nim jest nie tak. Najpierw kulturalnie puka do mojego pokoju i czeka, aż pozwolę mu wejść, a później specjalnie zaczyna mnie wkurwiać.
– Masz przejebane. – warknęłam a następnie złapałam poduszkę i z całej siły uderzyłam nią chłopaka prosto w głowę.
Wiedziałam, że to nie jest dobry pomysł, ale postanowiłam nie zwracać uwagi na konsekwencje.
– Sama tego chciałaś. – rzucił z uśmiechem Luke, a następnie wyrwał mi z rąk poduszkę i zaczął mnie nią uderzać.
Nie mam pojęcia, ile to trwało. Po pierwszym uderzeniu zwinęłam się w kulkę, zasłaniając twarz i czekałam, aż mu się to znudzi. Dopiero po kilkunastu ciosach Luke postanowił zrobić sobie przerwę.
– Już się zmęczyłeś? – zapytałam, podnosząc się do pozycji siedzącej.
Wiedziałam, że to pytanie wkurzy chłopaka jeszcze bardziej, ale jak mówiłam wcześniej. Postanowiłam nie zwracać uwagi na konsekwencje. Skoro on wkurzał mnie dla własnej przyjemności, to ja też miałam do tego prawo.
– Kochanie ja jeszcze dobrze się nie rozgrzałem. – zaśmiał się biorąc zamach, a następnie chciał uderzyć mnie poduszką, ale ja zablokowałam uderzenie, przez co poduszka pękła, a puch z jej wnętrza postanowił zacząć latać po całym pokoju.
Nie wiem, czy gorsze było to, że to była jedyna wygodna poduszka, jaką miałam, czy to, że cały pokój nadawał się tylko i wyłącznie do posprzątania.
– Ty sprzątasz. – rzuciłam a Luke od razu po moich słowach wybuch śmiechem.
– Może jeszcze mam ci kolację do łóżka przynieść? – zapytał cały czas się śmiejąc.
– Nie, ale za śniadanie się nie obrażę. – zaczęłam, nie spuszczając z niego wzroku. – Tylko postaraj się być kreatywny i jak już będziesz je robił to mnie zaskocz.
– Spoko, zrobię ci jutro tosty bez sera i zimną kawę. – powiedział, pokazując mi środkowy palec.
– Spoko to będziesz stał pod drzwiami, bo nie wpuszczę cię do pokoju.
– Myślisz, że potrzebuję twojej zgody, żeby tu wchodzić.
– Kiedyś nie potrzebowałeś, ale ostatnio zacząłeś pukać i pytać, czy możesz wejść, więc tak, myślę, że potrzebujesz.
– Pytam z grzeczności. Gdybym wszedł bez pytania, a ty byś chwile wcześniej wyszła spod prysznica i byłabyś bez ubrań to raczej nie byłabyś zadowolona.
– Czy odkąd się znamy był w twoim życiu jakiś dzień, w którym nie myślałeś o mnie bez ubrań? – zapytałam, nie zdając sobie sprawy jak głupio musiało to zabrzmieć.
Oczywiście Luke nie odpowiedział od razu tylko musiał się zastanowić. Dobrze wiedział, że mnie to wkurwia, ale miał w to wyjebane.
– A w twoim życiu był dzień, w którym nie myślałaś o mnie bez ubrań? – odpowiedział pytaniem na pytanie.
Chciałam wybuchnąć śmiechem, ale postanowiłam się powstrzymać.
– Tak, może gdybyś miał większego, to byłoby inaczej. – rzuciłam, uśmiechając się w jego stronę.
Luke zamilkł, ale widziałam, że mocno się wkurzył. Przez dłuższy czas mierzył mnie od góry do dołu, zastanawiając się co ma zrobić.
– Jakoś nigdy nie narzekałaś. – powiedział również się uśmiechając.
– Gdybym po swoim pierwszym razie powiedziała, że było chujowo, bo masz małego to przecież byś się załamał. – zaczęłam poważnym tonem. – Dla was facetów usłyszenie czegoś takiego to najgorsze co może być.
– Gadaj sobie co chcesz, i tak oboje wiemy, jaka jest prawda. – rzucił wciąż się uśmiechając.
– Prawda jest taka, że Lukuś ma małego. – zaśmiałam się nie spuszczając z niego wzroku.
– Nie no ja chciałem być miły, ale chyba nie warto. – powiedział brunet, a następnie ruszył w moją stronę i zanim zdążyłam cokolwiek zrobić on już siedział na mnie okrakiem i trzymał moje ręce.
Jebany szybki jest.
– O rany jestem taka przestraszona, co ja teraz zrobię. – zaczęłam się śmiać nawet nie próbując się uwolnić.
– Ty powinnaś teraz przepraszać, a nie się śmiać.
– Jeszcze jakieś życzenia.
– Nie mam życzeń, jeśli czegoś chce, to to biorę.
– Chcesz mnie, a nie możesz mnie wziąć.
– Jak już chcesz, żebym ci uwierzył to postaraj się być bardziej przekonująca. – powiedział, zbliżając swoją twarz do mojej.
– Chcesz mnie, a nie możesz mnie wziąć. – powtórzyłam tym samym tonem.
– Emma ktoś do ciebie… – zaczęła Cathy, wchodząc do pokoju, ale gdy tylko zobaczyła co się dzieje od razu się cofnęła.
– Chodź tu kurwa, niczego nie robimy! – krzyknęłam po chwili a Luke od razu ze mnie zszedł i oboje wstaliśmy.
Nie wiem, co Cathy sobie pomyślała, ale jestem pewna, że mi nie odpuści.
– Dobra już się nie tłumacz. Ostra zabawa musiała być, skoro resztki poduszki są w całym pokoju. – rzuciła moja przyjaciółka, gdy po raz drugi weszła do pokoju.
– Zamknij się i mów o co chodzi. – warknęłam, patrząc na nią.
– Jakaś kobieta do ciebie. Twierdzi, że znała Cody'ego i że to ważne. – powiedziała Cathy poważnym tonem.
~~~
Kocham i do następnego❤️❤️❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top