52. Wyprowadzę Was Stąd.
Trochę się obawiałam tego, że coś się stanie, bo nie byliśmy przygotowani na tę akcję. Niby zdążyliśmy przygotować jakiś plan, ale nie był on idealny, bo nie został przygotowany na spokojnie. Nikomu nie mówiłam o swoich obawach, bo nie chciałam, żeby ktokolwiek się martwił. Już i tak wszyscy mieli za dużo zmartwień.
Chwilę po tym, jak Bill nakrył mnie z Paulem dowiedzieliśmy się, że faceci z zespołu śledczego chcą zaatakować fabrykę o czwartej nad ranem. Mieliśmy prawie trzy godziny na przygotowanie planu. Paul od razu postawił całą fabrykę na nogi. Zresztą nie tylko fabrykę. Poinformował też o wszystkim swoich ludzi w mieście. Mieliśmy sporą przewagę liczebną, i to był nasz plus, ale te skurwysyny najpewniej miały dobrze przygotowany plan, który przewidział to, że będzie nas więcej.
Nie dzwoniłam do nikogo z ekipy z tą wiadomością. Paul też do nikogo nie zadzwonił, bo mu nie kazałam. Chciał to zrobić, ale nie mogłam mu na to pozwolić. To miała być moja walka, a nie ich. Pewnie i tak szybko dowiedzą, się co się dzieje, ale to nic nie zmieni, bo ich ochrona nie wypuści ich poza teren domu.
– Emma postaraj się zrozumieć to, co chcę ci przekazać i wysłuchaj mnie do końca, zanim cokolwiek powiesz. – zaczął poważnym tonem Paul. – Nie będziesz brała udziału w tej akcji. Wyjdziesz z Billem i jego hakerami, gdy to wszystko się zacznie. W piwnicy jest kilka tuneli, które prowadzą do innych budynków. Wy pójdziecie do tego, który jest najdalej od fabryki. Na miejscu będzie czekał na was samochód, którym pojedziecie do reszty ekipy. Nie chcę słyszeć żadnych sprzeciwów. Nie będziesz brała udziału w tej akcji i koniec. – dodał, patrząc mi prosto w oczy.
Nie rozumiałam, czemu powiedział mi o tym niecałą godzinę przed akcją. Pomagałam w planowaniu i dostałam kamizelkę. Ani razu nie wspomniał o tym, że nie będę brała udziału w tej akcji.
– Dlaczego mówisz mi o tym dopiero teraz? – zapytałam ze zdziwieniem.
– Bo musiałem to wszystko dobrze przemyśleć. Jest mała szansa, że przegramy tę walkę, ale no jednak jest i przez to nie będę ryzykował. To nie jest zwykłe zabójstwo jak w tym domku w lesie. To trudna akcja Emma. Nie wybaczyłbym sobie, gdyby podczas niej coś ci się stało. – odpowiedział szybko.
– Przecież jak odbijaliśmy Luke'a to było o wiele trudniej i też nie mieliśmy czasu na przygotowanie dobrego planu. Wygraliśmy dzięki przewadze i teraz będzie tak samo. Ja się stąd nie ruszę Paul. Zostaje i będę walczyła jak reszta. Ta walka to też moja walka, więc nie mogę uciec. – burknęłam, ale po wyrazie twarzy Paul'a dało się zauważyć, że w ogóle go nie przekonałam.
– Jak odbijaliśmy Luke'a, to nie walczyliśmy z zawodowcami tylko z amatorami. Poza tym uważam, że popełniłem błąd, dając wam zgodę na udział w tamtej akcji. Powinniście wtedy zostać w fabryce i czekać. Naraziłem wasze życia i nie zrobię tego po raz drugi. Pojedziesz z Billem i resztą do ekipy i tam zaczekacie, aż to wszystko się skończy.
– Jeśli Bill i jego hakerzy chcą, to mogą jechać. Ja tu zostaję i nic ani nikt mnie stąd nie usunie.
– Emma nie utrudniaj tego.
– Niczego nie utrudniam. Wiem, jakie mogą być konsekwencje i jestem na nie gotowa.
Paul już chciał coś powiedzieć, ale przerwały mu wystrzały z broni. Nie miałam pojęcia, czy dochodziły one sprzed fabryki, czy z jej wnętrza. Szybko włożyłam na siebie kamizelkę kuloodporną i wyciągnęłam broń ze spodni.
– Chodź za mną. – rzucił mężczyzna, po czym również wyciągnął ze swoich spodni broń, a następnie ruszył w stronę wyjścia z części, w której mieszkałam, a ja zrobiłam to od razu po nim.
Zaraz po wyjściu natrafiliśmy na kilku ludzi, którzy nam powiedzieli, że to faceci z zespołu już zaatakowali. Na szczęście każdy od jakiegoś czasu był już na swojej pozycji, więc raczej nikt nie był zaskoczony, że atak nastąpił szybciej.
Nie wiedziałam dokąd prowadzi mnie Paul, ale szłam za nim, bo nie chciałam sama biegać po całej fabryce. Do piwnic, którymi miałam uciec z Billem i hakerami prowadziła winda, która była kilka metrów za głównym wejściem do fabryki. Raczej nie szliśmy tam, bo to by było zbyt ryzykowne.
Strzały nie ustawały nawet na sekundę. Wręcz przeciwnie, z każdą sekundą słyszałam ich coraz więcej.
– Emma, Paul! – usłyszałam a następnie obróciłam się w stronę znajomego mi głosu.
– Szybko za mną! – krzyknął Paul, a Bill i jego hakerzy od razu do nas dołączyli i zaczęliśmy iść dalej.
W pewnym momencie wszystkie strzały, ustały. Nie miałam pojęcia co się dzieje. W tym samym momencie zatrzymaliśmy się i zaczęliśmy rozglądać się dookoła.
Po chwili telefon Paul'a zaczął dzwonić. Od razu go odebrał, więc to najpewniej był jeden z jego ludzi. Raczej, by nie odebrał, gdyby w takim momencie dzwonił ktoś inny.
– Chcieli odwrócić naszą uwagę. Trzech strzelało, a reszta próbowała wejść do… – zaczął Paul, ale nie dokończył, bo przerwał mu głośny wybuch, po którym zatrząsł się cały budynek, a my padliśmy na ziemię.
– Jesteście cali? – zapytałam po jakimś czasie, podnosząc się z ziemi.
Od razu po wybuchu wysiadł prąd i włączyło się zasilanie awaryjne. Na szczęście w części, w której byliśmy nie stało się nic poważnego. Każdy szybko podniósł się z ziemi, a następnie szybko weszliśmy do pomieszczenia, które wskazał nam Paul.
– Każdy ma broń? – zapytał Paul, a Bill i jego hakerzy od razu pokazali mu, że mają.
– Wybuch dobiegał z parteru, więc pewnie nie dojdziemy do piwnicy. – rzucił Bill.
– Co robimy? – zapytałam, patrząc na Paul'a.
– Wy tu zostajecie, a ja idę do moich ludzi. Nie zostawię ich samych. – odpowiedział a następnie ruszył w stronę wyjścia z pomieszczenia.
– Ja też idę. – stwierdziłam i od razu ruszyłam za nim.
– Jeśli chcecie to zostańcie. Ja nie mogę puścić Emmy samej. – rzucił Bill, patrząc na swoich kolegów.
Kilka chwil później wszyscy byliśmy na korytarzu. Zdziwiło mnie to, że Paul bez żadnego gadania pozwolił nam iść. Myślałam, że będzie się awanturował, bo kilka minut temu miał całkiem inne zdanie.
– Na parterze w okolicach windy i schodów do piwnicy było sporo ludzi, więc idziemy tam. Nawet jeśli wybuch dochodził stamtąd, to i tak faceci z zespołu nie weszli tamtędy. Nie poradziliby sobie z tyloma osobami. Po drodze weźmiemy ze sobą kilku ludzi. Wyprowadzę was stąd. – powiedział Paul zaraz po wyjściu z pomieszczenia.
~~~
Kocham i do następnego❤️❤️❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top