49. Mieliśmy Robić Ciasto, Więc Robimy Ciasto.

Od rozmowy z Paulem, czyli od prawie dwóch godzin cały czas myślałam o jego słowach. Może miał rację mówiąc, że popełniłam błąd i że powinnam zabijać tylko w ostateczności. Brandon chciał zostawić to wszystko i wrócić do rodziny, ale ja w ogóle nie brałam tego pod uwagę. Wiedziałam o tym, ale miałam w to wyjebane. Chciałam, tylko żeby zapłacił za śmierć Allison i jej mamy. Nie obchodziło mnie nic innego.

Zapłacił za ich śmierć i z jednej strony mnie to cieszy, ale powoli zaczyna do mnie docierać, że serio skrzywdziłam trójkę niewinnych dzieci. W sumie jego żonę też skrzywdziłam. Ona i jej dzieci nie były niczemu winne. Moja żądza zemsty przysłoniła mi podejmowanie odpowiednich decyzji. Następnym razem, gdy przydarzy mi się podobna sytuacja będę musiała pamiętać o tym, że w tym wszystkim nie chodzi tylko o zaspokojenie moich potrzeb. Na szczęście Paul będzie ze mną i powiedział mi, że będzie trzymał rękę na pulsie.

– Siostra pewien idealny mężczyzna czeka na ciebie w swojej kuchni. – rzucił Bill, wyrywając mnie z natłoku myśli.

Od razu po słowach Billa przypomniałam sobie, że musiałam poważnie z nim pogadać.

– Ty jesteś totalnym kretynem kurwa. – zaczęłam, obracając się w jego stronę. – Ty powinieneś stawać po mojej stronie, a nie robić mi pod górkę. Nie znasz innego Paul'a tak? Ja pierdole po prostu brak mi słów. Jesteś dorosłym człowiekiem. Pomyśl czasem Bill. Wiem, że wymagam dużo, ale kurwa postaraj się, bo jak taka sytuacja się powtórzy, to źle się to dla ciebie skończy. – dodałam, choć dobrze wiedziałam, że to nic nie da.

– Jeśli taka sytuacja się powtórzy, to zachowam się dokładnie tak samo jak ostatnio. – zaśmiał się mój brat. – A teraz marsz do kuchni, bo Paul czeka.

– Okej tylko pamiętaj, że źle się to dla ciebie skończy. – burknęłam a następnie wyminęłam go i skierowałam się w stronę kuchni Paul'a.

– O nie tak bardzo się boję. – rzucił jeszcze Bill, zanim wyszłam z pomieszczenia, ale nic mu nie odpowiedziałam.

Naprawdę się na nim odegram. Niedługo zapłaci za tą pierwszą akcję, a jak ona się powtórzy, to zapłaci po raz drugi tylko za drugim razem wymyślę coś o wiele gorszego. Wiem, że powiedziałam mu, że źle skończy jak takie coś się powtórzy, ale i tak źle skończy już niedługo. Będzie śmiesznie, bo raczej niczego nie będzie się spodziewał.

– Bill powiedział, że mam do ciebie przyjść. – odezwałam się, gdy weszłam do kuchni Paul'a.

– Mieliśmy robić ciasto, więc robimy ciasto. – stwierdził mężczyzna, posyłając mi uśmiech.

– Ale zdajesz sobie sprawę z tego, że ja nie mam pojęcia jak się robi ciasto? – zapytałam, podchodząc bliżej niego.

– Tak, ale masz przed sobą mistrza kuchni, więc będzie dobrze. Raczej nie wysadzisz nas w powietrze, więc wiesz. – odpowiedział a następnie wręczył mi fartuch.

Akurat tak się złożyło, że ja miałam fartuch, na którym było ciało w bikini, a Paul miał fartuch, na którym było ciało jakiegoś kulturysty. Nie wiem, czy celowo wybrał takie fartuchy, ale było to dość śmieszne.

– Okej więc róbmy ciasto mistrzu. – rzuciłam, uśmiechając się.

– Więc od czego zaczynamy? – zapytał Paul, patrząc na szafkę, na której było mnóstwo rzeczy.

– Skąd ja mam to wiedzieć? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie.

– Czekaj, czyli chcesz robić ciasto i nie wiesz od czego zacząć?

– No przecież to ty jesteś mistrzem kuchni, a nie ja.

– Kto powiedział, że ja jestem mistrzem?

– No kurwa ty.

– Nie przypominam sobie, żebym mówił coś takiego.

– Nie no ja kurwa zaraz zwariuje. – westchnęłam, siadając na krześle.

– Dobra, dobra spokojnie Emma. Weź głęboki wdech, a później wydech. – zaśmiał się Paul. – Chodź tu, pokaże ci, co i jak. – dodał a ja od razu wstałam i do niego podeszłam.

Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się, że robienie ciasta jest tak trudne. Gdy oglądałam jakieś programy w telewizji, w których robili torty lub ciasta to cały ten proces wydawał się łatwy. Zawsze chciałam tego spróbować, ale nie sama. Bałam się sama, bo nie miałam zielonego pojęcia jak się za to zabrać. Potrzebowałam do tego kogoś, takiego jak Paul. On potrafił być cierpliwy i nie wkurzał się, gdy coś psułam, a niestety kilka razy mi się to zdarzyło.

Oczywiście podczas robienia tego ciasta świetnie się bawiliśmy. Większość czasu śmialiśmy się z historii, które opowiadał Paul. Nie obyło się też bez zrobienia bałaganu. Niestety ten bałagan był naprawdę duży i wydawało mi się, że posprzątanie go zajmie nam więcej czasu niż zrobienie ciasta.

W całej kuchni była rozwalona mąka, jajka i inne rzeczy. My też byliśmy dość mocno pobrudzeni. Paul bez żadnego konkretnego powodu wywołał wojnę na składniki, z których robiliśmy ciasto. Zaczęło się od tego, że wysypał mi na głowę trochę mąki. Odwdzięczyłam się tym samym, a później w ruch poszły jajka. Tak rzucaliśmy się jajkami. Dwa jajka skończyły na mojej głowie, jedno na twarzy i kilka na reszcie ciała. Paul też trochę ich przyjął na siebie, ale i tak ja miałam gorzej, bo miałam je we włosach.

– Dobra teraz tylko do piekarnika i będziemy mogli jeść. – powiedział z dumą Paul, a następnie włożył ciasto do piekarnika.

– Ty sprzątasz, a ja idę wziąć prysznic. Nie mam pojęcia jak ja się doprowadzę do normalnego stanu. – stwierdziłam, zdejmując z siebie fartuch, który i tak na nic mi się nie przydał.

– Niech ci będzie. Jak ciasto się zrobi, a ja posprzątam i się ogarnę to wpadnę z nim do ciebie. – rzucił mężczyzna również, zdejmując fartuch.

Chwile później wyszłam z jego kuchni i skierowałam się do części budynku, w której mieszkałam. Od razu, gdy znalazłam się na miejscu poszłam do łazienki i zrzuciłam z siebie wszystkie brudne ubrania.

– To będzie ciężka sprawa. – powiedziałam do samej siebie, przeglądając się w lustrze.

Po ponad godzinie byłam już prawie ogarnięta. Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek miała taki problem z doprowadzeniem się do ładu. Musiałam myć włosy trzy razy, żeby wyglądały normalnie. Jebane trzy razy z rzędu musiałam myć włosy. Na dodatek zapomniałam wziąć ze sobą ubrań. Miałam nadzieję, że Paul'a u mnie nie będzie, gdy wyjdę z łazienki, mając na sobie tylko ręcznik. Chyba spaliłabym się ze wstydu, gdyby zobaczył mnie w samym ręczniku. Nawet nie wiem czemu.

– Okej to łatwe zadanie. Wychodzę i szybko się ubieram. – znowu powiedziałam do siebie, po czym wyszłam z łazienki, a moim oczom od razu ukazał się Paul, który stał dosłownie dwa metry od łazienki i robił coś w swoim telefonie.

Nie no to chyba kurwa jakiś żart.

~~~

Kocham i do następnego❤️❤️❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top