48. Zabijaj Tylko, Gdy Nie Masz Wyboru.
Nie wiedziałam, co jest między mną a Paulem. Od wczoraj nie rozmawialiśmy. Nie wiem, czy był na mnie zły, czy po prostu był zajęty, ale nie dawało mi to spokoju. Nie wracaliśmy razem do fabryki. Od razu po naszej rozmowie w domku wróciłam do fabryki z ochroną. Nie wiem, czy Paul został jeszcze na miejscu, czy wracał zaraz po mnie.
Z naszej ostatniej akcji wracaliśmy razem i w sumie miło spędziliśmy czas. Z tej wczorajszej wróciłam sama, a Paul do tej pory nie dał żadnego znaku życia. W ogóle nikt się do mnie nie odezwał od wczoraj. Wszyscy wiedzieli, co się stało, bo byli na bieżąco informowani. Nie wiem, czy wszyscy się obrazili, czy to ja po prostu wyolbrzymiałam.
Jeszcze, zanim w Burlington pojawili się faceci z zespołu śledczego ustaliliśmy, że pozwolimy im odejść, gdy będą chcieli się poddać, ale wiele się zmieniło. Oni zabili dziecko i mamę tego dziecka. Nie pozwolę odejść żadnemu z nich. Zabije każdego i nikt mnie nie powstrzyma. Nie interesuje mnie to, czy ktoś się na mnie obrazi. Przysięgłam sobie, że nie odpuszczę dopóki każdy z tych skurwysynów nie będzie martwy.
– Kurwa. – powiedziałam do samej siebie, gdy przypadkiem upuściłam kolejny kubek.
Od rana nie potrafiłam się skupić. Cały czas myślałam podczas wykonywania jakiejś czynności i przez to zbiłam już dwa kubki.
– Doliczę to do rachunku. – rzucił Paul, idąc w moją stronę z uśmiechem.
– Cholera nie mam pojęcia, skąd wezmę pieniądze, żeby za to zapłacić. – zaśmiałam się zbierać z podłogi części kubka.
Wiedziałam, że Paul nie przyszedł do mnie bez powodu. Szybko pozbierałam z podłogi części kubka, a następnie wyrzuciłam je do śmietnika. Gdy spojrzałam na faceta stojącego przede mną próbowałam wyczytać coś z jego twarzy, ale nie potrafiłam.
– Musimy pogadać Emma. – zaczął poważnym tonem. – Nie później, czy jutro. Musimy pogadać teraz. – dodał, patrząc mi prosto w oczy.
– Okej więc rozmawiajmy. – rzuciłam również na niego patrząc.
– Nie możesz się tak zachowywać.
– Tak, czyli jak?
– Dobrze wiesz jak.
– No właśnie nie wiem.
– Nie udawaj głupiej Emma.
– Nie udaje.
– Dlaczego go zabiłaś?
– A dlaczego miałam go nie zabijać?
– Nie przyszedłem tutaj bawić się z tobą w kotka i myszkę. Chcę wyjaśnić to, co stało się wczoraj. Mogłabyś współpracować. – powiedział po dłuższej chwili Paul.
Nie chciałam się z nim kłócić, ale obawiałam się, że niestety nasza rozmowa skończy się właśnie kłótnią.
– Nie rozumiem, co chcesz wyjaśniać. Zabiłam śmiecia, który pozbawił życia dwie niewinne osoby. Przypominam, że jedna z tych osób miała czternaście lat. Była dzieckiem, które miało przed sobą całe życie. – stwierdziłam, po czym ruszyłam w stronę salonu, a Paul oczywiście ruszył za mną.
– Ja to rozumiem, ale… – zaczął mężczyzna, gdy oboje znaleźliśmy się w salonie, ale szybko mu przerwałam.
– Nie ma żadnego, ale. Nie potrafisz zrozumieć co oni zrobili? – zapytałam podniesionym tonem.
– Spójrz też na to z innej strony. Pozbawiłaś dzieci ojca. Te dzieci były niewinne. Oni zabili dwie niewinne osoby, a ty skrzywdziłaś trójkę niewinnych dzieci. Tak wiem, że oni zabili, a ty tylko skrzywdziłaś, ale to niewiele zmienia. Te dzieci do końca swoich dni będą bez ojca. – odpowiedział Paul.
– Nie interesuje mnie to. Ich ojciec miał wybór. Mógł odpuścić, gdy miał na to czas. Zamiast tego zabił Allison i jej mamę, więc winny jest tylko i wyłącznie on. – burknęłam, odpalając papierosa.
– Jesteś winna tak samo jak on. Zachowałaś się tak samo chujowo jak on Emma i nie próbuj mi wmówić, że tak nie jest.
– O czym ty kurwa mówisz? Po raz kolejny powtarzam ci, że ten śmieć zabił dwie niewinne osoby. On i jego koledzy chcieli zgwałcić mnie i Cathy. Serio uważasz, że ktoś taki powinien żyć, bo ma dzieci? Za kilkanaście lat te dzieci dowiedzą się co odpierdalał ich ojciec i będą mi wdzięczne za to, że go zabiłam. Myślisz, że jakiekolwiek dziecko chciałoby mieć ojca, który jest mordercą i gwałcicielem? Od razu ci odpowiem. Żadne dziecko, by tego nie chciało. Zrobiłam coś dobrego i nie pierdol, że jest inaczej. Gdybym mogła cofnąć czas zrobiłabym to samo. Możesz myśleć o mnie, co chcesz, ale nie zmienię zdania w tej sprawie. Jak chcesz to wyrzuć mnie stąd, zerwij ze mną kontakt lub zrób coś innego. Nie zmienisz niczego Paul. Każdy z nich zginie. – powiedziałam chłodnym tonem cały czas na niego patrząc.
Przez dłuższą chwilę Paul analizował to, co powiedziałam. Ja w tym czasie spaliłam papierosa i poszłam do kuchni po sok. Gdy wróciłam do salonu Paul siedział na kanapie. Usiadłam obok niego, ale nawet na mnie nie spojrzał.
– Boję się o ciebie. – zaczął, patrząc przed siebie. – Jesteś młodą dziewczyną, która przeżyła już wystarczająco dużo. Każde kolejne zabójstwo może niszczyć cię jeszcze bardziej. Nie mówię, że tak będzie, ale to bardzo możliwy scenariusz. Naprawdę nie musisz tego robić Emma. Możesz się ich pozbyć na milion innych sposobów. Zabijanie to powinna być ostateczność. Gdy pojawia się inna opcja powinnaś skorzystać z niej. Wczoraj się pojawiła, ale ty wybrałaś inaczej. Nie cofniesz już czasu, ale następnym razem przypomnij sobie moje słowa. Zabijaj tylko, gdy nie masz wyboru. – dodał, przenosząc wzrok na mnie.
– Uwierz, że już nic nie jest w stanie mnie zniszczyć. Straciłam Jamesa, Neila, Danny'ego, Cody'ego i Victorię. Mój przyjaciel Tony chciał mnie zabić. Okazało się, że moi rodzice tak naprawdę nie są moimi rodzicami tylko mafiozami, którzy zabrali mnie, Billa i Rose moim biologicznym rodzicom. Chciałam się zabić nad jeziorem. Patrzyłam w oczy mojej siostrze, a chwilę później pociągnęłam za spust. Tamtego dnia coś się zmieniło. Mam wrażenie, że stałam się jakaś inna. Taka jakby martwa w środku. Nie zabiłam się, ale zabiłam coś w sobie. Strasznie mało czuje od tamtego dnia. Potrafię być smutna i tak dalej, ale serio naprawdę mało czuje. Zabijanie tych facetów w ogóle mnie nie rusza, bo nie zabijam niewinnych osób. Jeśli to, co robię teraz kiedykolwiek do mnie wróci, to się z tym zmierzę. Teraz najważniejsze dla mnie jest zabicie ich. Nie myślę o niczym innym. Liczy się tylko to. – powiedziałam, patrząc mężczyźnie prosto w oczy.
– Masz moje wsparcie Emma i nie chodzi mi tylko o zabicie tych facetów. Masz moje wsparcie we wszystkim. Tylko obiecaj mi, że będziesz pamiętać o tym, co dzisiaj ci powiedziałem. – rzucił lekko się uśmiechając.
– Obiecuję. – mruknęłam mocno się do niego przytulając. – I dziękuję za wszystko, co dla mnie robisz. – dodałam po chwili.
~~~
Kocham i do następnego❤️❤️❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top