45. Zawsze Zaczyna Się Od Niewinnych Zabaw W Kuchni.
Nigdy bym nie pomyślała, że momentami w fabryce będę czuć się lepiej niż w domu. Gdy stwierdziłam, że zatrzymam się w niej na jakiś czas to wiedziałam, że najpewniej będę się nudzić, ale myliłam się.
Nie sądziłam, że ja i Paul zaczniemy się lepiej poznawać. Wczoraj po powrocie do fabryki Paul stwierdził, że robimy pizze. Myślałam, że jakąś zamówimy. W życiu bym nie pomyślała, że zrobimy własną. Fakt zajęło nam to trochę czasu i trochę bardzo się przy tym pobrudziliśmy, ale ostatecznie pizza wyszła idealna.
Nigdy nie miałam talentu do gotowania. Prawdę mówiąc, potrafiłam zepsuć nawet kisiel, gdy robiłam go z instrukcją. Jak się dowiedziałam, że będziemy robić własną pizzę to od razu głośno wybuchłam śmiechem. Nie wierzyłam, że nam się uda, ale Paul okazał się być zajebistym kucharzem. Oczywiście była też w tym moja zasługa, ale większość zrobił on. Gdybym miała sama robić tą pizze, to najpewniej cała fabryka poszłaby z dymem.
– Tylko na mnie nie krzycz. – usłyszałam znajomy głos, po czym od razu odwróciłam się w jego stronę.
Kilka metrów przede mną stał Will. Był bardzo szczęśliwy, więc najpewniej miał dla mnie dobre wieści. Dobrze go znałam i wiedziałam, że jak jest dość mocno uśmiechnięty, to ma do powiedzenia coś dobrego.
– Oho dawno nie widziałam u ciebie tego uśmiechu. – rzuciłam a następnie podeszłam do niego i się przywitałam.
– Czyli nie jesteś zła, że przyjechałem? – zapytał blondyn.
– Jasne, że nie. Dobrze wiedziałam, że i tak będziecie tu wpadać. Mam tylko nadzieję, że przyjechałeś z dobrą ochroną. – odpowiedziałam, posyłając mu uśmiech.
– Oczywiście, że tak. Nie chcę jeszcze umierać, więc wolę nie jeździć sam po mieście, gdy polują na nas ci faceci.
– I to się szanuje. A teraz powiedz mi jedną bardzo ważną rzecz.
– Zamieniam się w słuch.
– Czemu jesteś taki szczęśliwy?
– A co mam być smutny?
– Dobrze wiesz, że nie o to mi chodzi. – zaczęłam, patrząc mu w oczy. – Znam ten uśmiech Will. Pojawia się on, zawsze gdy dzieje się coś dobrego, więc jestem pewna, że stało się coś dobrego. Chcę wiedzieć co, więc mi powiedz. – dodałam, po czym skierowałam się na kanapę, a Will zrobił to samo.
Przez dłuższą chwilę chłopak milczał. Z jego twarzy powoli zaczął znikać uśmiech, czego na początku kompletnie nie rozumiałam. Dopiero po jakimś czasie doszło do mnie o co chodzi.
– Między tobą a Amy coś się dzieje, dlatego jesteś taki szczęśliwy prawda? – zapytałam lekko się uśmiechając.
– Tak, ale nie powinniśmy o tym gadać. Wiem, że to jest dla ciebie trudne i… – zaczął chłopak, ale musiałam mu przerwać.
– Daj spokój Will. Mówiłam ci, że naprawie z nią relacje, więc spokojnie. Cieszę się, że jesteś szczęśliwy i jeśli chcesz mi powiedzieć co tam między wami się dzieje, to ja z chęcią posłucham. – powiedziałam a Will od razu po moich słowach się uśmiechnął.
– Między nami jest naprawdę fajnie. – zaczął, opierając się o kanapę. – Nie sądziłem, że po tym, co stało się Victorii pozwolę sobie na miłość, ale nie potrafiłem się jej oprzeć. Mówiłem ci, że od razu złapaliśmy wspólny język i tak dalej, ale to jeszcze nie było to, co jest teraz. Fakt od razu mi się spodobała, ale i tak nie potrafiłam obdarzyć jej jakimikolwiek uczuciami. Bałem się tego, że znowu się zakocham, a chwile później stanie się to, co stało się nad jeziorem. Uczucia do niej były schowane za tym strachem. Cały czas tam były i dopiero wczoraj to zrozumiałem. Sporo o tym myślałem przez ostatnie dni i ostatecznie doszedłem do wniosku, że nie mogę zamykać się na miłość. Muszę dać szansę sobie i jej. Boję się i Amy też się boi, ale przecież chcemy tego i nie powinniśmy udawać, że jest inaczej. Przecież jesteśmy dorosłymi ludźmi. Wiadomo, że będzie ciężko, ale raczej spróbujemy. Musimy o tym pogadać na żywo, bo przez internet to nie to samo. Obiecałem jej, że spotkamy się, gdy to wszystko się skończy. – dodał Will, a ja od razu po tym mocno go przytuliłam.
– Jestem z ciebie taka dumna. – mruknęłam, ściskając go z całych sił.
Serio byłam z niego dumna. Doskonale wiedziałam, jak trudne musiało dla niego być pokonanie tego strachu. On stracił Victorię, a ja Cody'ego. Byliśmy w tym razem. We mnie też był ten strach. Prawdę mówiąc, jest do teraz, ale to szczegół. Najważniejsze, że Will go pokonał.
– Też cię kocham, ale puść mnie, bo zaraz się uduszę. – zaśmiał się, a ja chwilę później się od niego oderwałam.
– Mam nadzieję, że wam wyjdzie. – powiedziałam z uśmiechem, patrząc mu w oczy.
– Kochana jesteś. – mruknął chłopak, posyłając mi uśmiech.
– Wiem, wiem. W ogóle jak tam reszta ekipy? Wytrzymują w domu czy nie? – zapytałam z zaciekawieniem.
– To trochę skomplikowane. – zaczął Will, wyciągając z kieszeni spodni paczkę papierosów. – Z jednej strony wszyscy bardzo się martwimy o ciebie i chcielibyśmy pomóc, a z drugiej ufamy ci i wiemy, co robisz, więc nie możemy się wtrącać. – dodał a następnie odpalił papierosa.
– Mam nadzieję, że nikt mnie nie zabije po tym wszystkim. – rzuciłam również, odpalając papierosa.
– Nie no spokojnie. Nikt nie chce cię zabić, ale na pewno nie ominie cię mocna rozmowa. Clara powtarza kilka razy dziennie, że ostro sobie z tobą pogada jak wrócisz.
Akurat tego się spodziewałam i psychicznie byłam na to przygotowana.
– Chwilę przed moim powrotem powiem Dylanowi, żeby dobrze się nią zajął to nie będzie taka agresywna jak już będziemy gadać. – stwierdziłam, próbując powstrzymać śmiech.
– A ty jak się tu czujesz? Nie nudzi ci się? – zapytał Will.
– Czuję się zajebiście i, szczerze mówiąc, nie nudzi mi się. Robię to, co mam do zrobienia, a jak już mam czas wolny, to spędzam z Paulem. Wczoraj zrobiliśmy pizze i muszę ci powiedzieć, że wyszła nam pyszna. Niestety nie zostawiłam ci ani jednego kawałka, bo nie wiedziałam, że wpadniesz. – odpowiedziałam a Will od razu po moich słowach spojrzał na mnie tym swoim dwuznacznym uśmiechem.
– Czyli ty i Paul? – zapytał chwile później.
– Nie kretynie. Robiliśmy tylko pizze kurwa. Robienie pizzy nie oznacza, że coś między nami jest. – odpowiedziałam, ale dobrze wiedziałam, że Will i tak nie odpuści.
– Nie denerwuj się tak. Ja tylko zadałem pytanie, ale skoro nie chcesz zdradzać szczegółów to nie. – zaśmiał się chłopak.
– Nie ma żadnych szczegółów. Robiliśmy tylko pizze. – warknęłam, próbując brzmieć groźnie.
– Zawsze zaczyna się od niewinnych zabaw w kuchni. – stwierdził blondyn cały czas się śmiejąc.
~~~
Kocham i do następnego❤️❤️❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top