28. Nie Wiesz, Jaka Jest Naprawdę.
Przez ostatnie dni było spokojnie, ale dobrze wiedziałam, że to cisza przed burzą. Ludzie z zespołu śledczego dali nam tydzień na zastanowienie się nad opcją współpracy. Dziś ten tydzień się kończył, więc najpewniej jutro rozpocznie się wojna między nimi a nami.
Nikt z nas nie miał zamiaru iść na współpracę. Od dawna wiedzieliśmy, że będziemy dostawać takie propozycje, jeśli wszystko wyjdzie i wiedzieliśmy też, że nie mają one żadnego sensu. Poza tym nikt z nas tak nagle, by się nie odwrócił od reszty. Dużo razem przeżyliśmy, i to związało nas już na zawsze.
– Jak tam? – zapytał Luke chwilę po tym, jak wszedł do kuchni.
Nie rozumiałam jak on mógł być tak wyluzowany przed tym wszystkim. Ja się strasznie stresowałam i od razu dało się to zauważyć. Nie wiem, czy on tak dobrze wszystko ukrywał, czy serio to wszystko go nie ruszało.
– Stres, stres, stres i na dodatek stres. – odpowiedziałam, posyłając mu uśmiech.
Nic innego we mnie nie było. Od tygodnia nie czułam niczego prócz stresu.
– To akurat wiem, widać to z kilometra. – zaśmiał się chłopak.
– Nie przeraża cię to wszystko? – zapytałam, patrząc mu prosto w oczy.
– Szczerze mówiąc chyba nie. – zaczął, opierając się o lodówkę. – Wiadomo mam to z tyłu głowy cały czas, ale raczej już się przyzwyczaiłem do tych akcji. Wiem, że każda jest inna i tak dalej, ale do każdej kolejnej podchodzę z większym luzem. Nie wiem, czy to kwestia przyzwyczajenia, czy jestem jakiś nienormalny. Mam świadomość tego, że ta akcja będzie naszą najtrudniejszą, ale to niewiele zmienia. Jestem spokojny i przygotowany na wszystko. – dodał, patrząc mi w oczy.
Było to dla mnie trochę dziwne, ale w sumie to rozumiałam. Luke i reszta są w tym wszystkim o wiele dłużej, niż ja może dlatego ja tak bardzo się stresuje, a go to nie rusza. Cathy, Rose, Bill i Dylan też są zestresowani natomiast reszta ekipy podobnie jak Luke podchodzi do tego spokojniej. To duży plus, bo gdybyśmy wszyscy się stresowali to nasze działania byłyby po prostu słabe i bardzo szybko coś byśmy zawalili.
– Chciałabym być tak spokojna jak ty. – mruknęłam smutnym tonem.
– Wszystko będzie dobrze Emma. Nikomu nic się nie stanie. Obiecuję ci to. – powiedział chłopak, a następnie podszedł do mnie i mocno mnie przytulił.
Chciałabym mu uwierzyć, ale to nie było takie proste. Już wiele razy miało być dobrze, a ostatecznie było gorzej.
– A o czym gadacie?! – krzyknął Will, wschodząc do kuchni, a ja od razu oderwałam się od Luke'a. – Przeszkodziłem w czymś? – zapytał blondyn, stając w miejscu.
– Nie no co ty. Rozmawialiśmy tylko o tym, co będzie. – odpowiedział szybko Luke.
– Będzie ostro, ale ostatecznie ten cudowny zespół śledczy dostanie wpierdol. Fakt, że po tym rozpoczniemy normalne życie w chuj mnie motywuje, więc sami wiecie. – rzucił Will, a następnie położył telefon na stół i zaczął szukać czegoś w lodówce.
– Tak w ogóle mamy jakiś konkretny plan działania, czy czekamy na ich ruch i dopiero wtedy zaczynamy myśleć? – zapytałam, bo niczego jeszcze nie omawialiśmy i byłam ciekawa.
– Czekamy na ich ruch. Poza tym Paul ma plan, który wprowadza od jakiegoś czasu, ale to już wiesz. – odpowiedział Luke.
– Dalej jestem… – zaczął Will, ale przerwał mu dzwonek jego telefonu.
– Dzwoni jakaś Amy. – rzucił Luke, patrząc na wyświetlacz jego telefonu.
– Amy? – zapytałam a Will od razu wziął telefon, odrzucił połączenie i spojrzał na mnie.
– To ta z klubu w Nowym Jorku? – zapytał po chwili Luke.
– Ta z mojej starej klasy? – zapytałam, patrząc na Willa.
Przez dłuższy czas chłopak w ogóle się nie odzywał. Nie wiem, czy myślał nad jakimś sensownym wytłumaczeniem, czy próbował na szybko wymyślić jakieś kłamstwo, ale nie podobało mi się to.
– Tak to ta Amy z klubu i z twojej klasy. – odpowiedział w końcu chłopak.
– Luke mógłbyś zostawić nas samych? – zapytałam cały czas, patrząc na Willa.
– Tak, tylko nie zrób mu krzywdy. Jakby co, to krzycz bracie. – odpowiedział z uśmiechem Luke, klepiąc Willa po plecach, a następnie wyszedł z kuchni.
Nie miałam pojęcia o co chodzi z Willem i Amy, ale miałam nadzieję, że się dowiem. Nie chodzi o to, że wtrącam się w czyjeś życie tylko ciekawi mnie, czemu Will ma kontakt z dziewczyną, która obrażała mnie, nie znając prawdy o mnie i robiła wiele innych chujowych rzeczy.
– Więc o co chodzi? – zapytałam poważnym tonem.
– Okej powiem ci wszystko. – zaczął Will, opierając się o blat obok mnie. – Zacząłem z nią pisać dwa dni po powrocie z Nowego Jorku. Spodobała mi się w klubie, więc stwierdziłem, że się do niej odezwę. Od razu złapaliśmy wspólny język, no i piszemy, i czasem rozmawiamy.
– Will nie znasz jej. Nie wiesz, jaka jest naprawdę. – powiedziałam po chwili, obracając się w jego stronę.
Na serio Will jej nie znał. Na pewno nie tak dobrze jak ja. W końcu ja chodziłam z nią do jednej klasy przez wiele lat, a Will pisze z nią od jakiś trzech tygodni. Mało prawdopodobne jest to, żeby wiedział lepiej ode mnie, jaka ona jest.
– Wiem, znasz ją dłużej, bo chodziłyście razem do klasy, ale oprócz tej rozmowy w klubie nigdy z nią nie gadałaś. Nie masz pojęcia, jaka ona jest i nie gadaj, że jest inaczej. – rzucił chłopak, patrząc mi w oczy.
– Pokazać ci, jakie wiadomości od niej dostawałam? Chcesz zobaczyć jak wyzywała mnie od najgorszych i pisała, że długo nie pożyje? – zapytałam podniesionym tonem.
– Emma spokojnie.
– Pytam, czy chcesz to zobaczyć?
– Widziałem co pisała. Pokazywała mi to i żałuję tego wszystkiego. Obiecała, że cię przeprosi.
– W dupie mam jej przeprosiny. – zaczęłam ze złością. – Ona i reszta tej zjebanej klasy zawsze miała do mnie jakiś problem. Myślisz, że nie miałam przyjaciół w Nowym Jorku, bo byłam zajęta tylko i wyłącznie nauką? To jebana bajka. Chciałam mieć przyjaciół, ale nikt z klasy nie chciał się ze mną przyjaźnić. Nie wiem czemu. Nigdy się tego nie dowiedziałam. Byłam normalną dziewczyną, a oni wszyscy mnie skreślili. Były tylko śmiechy i olewanie mnie na każdym kroku. Nawet jak pytałam o jebaną pracę domową, to nie dostawałam odpowiedzi. Cieszyłam się, że przeprowadzam się do Burlington, bo to był dla mnie nowy start. Nowe miasto, nowi ludzie, nowe wszystko. Cieszyłam się z tego, że już nie będę musiała chodzić do szkoły z tymi kretynami, którzy najpewniej dla zabawy robili wszystko, żebym czuła się jak śmieć. – dodałam ze łzami w oczach, a następnie jak najszybciej ruszyłam w stronę swojego pokoju.
~~~
Kocham i do następnego❤️❤️❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top