11. No Powiesz Coś, Czy Nie?

Szczerze mówiąc nie chciałam tego robić, bo trochę się bałam, że wywiąże się z tego jakaś większa kłótnia, ale musiałam. Niby mogłabym załatwić to na osobności, ale to by nie miało takiego wydźwięku, a właśnie wydźwięk był ważny.

To co rozpoczął Luke przy wszystkich, gdy Cathy chciała ze mną porozmawiać ja musiałam zakończyć też przy wszystkich. Zabolała mnie ta sytuacja i nie miałam zamiaru trzymać jej w sobie.

Akurat wszyscy siedzieliśmy w salonie, bo musieliśmy dokończyć rozmowę o robocie od Paul'a. Susan i Laura mimo tego, że nie jechały na tę robotę, to i tak były z nami w salonie. Każdy z nas im ufał, więc nie mieliśmy żadnego problemu z rozmawianiem o takich sprawach przy nich.

Od początku rozmowy, czyli od jakiś piętnastu minut czekałam, aż będę mogła w końcu przejść do rzeczy. Stresowałam się i chciałam mieć to wszystko jak najszybciej za sobą.

– No dobra, czyli wszyscy wszystko wiedzą, ale i tak pewnie dzień przed robotą niektórym będę musiał przypominać, o której lecimy. – zaśmiał się Roy, nie spuszczając wzroku z Willa.

– Ale czemu patrzysz tylko na mnie? – zapytał od razu blondyn.

– Bo mówię o tobie. – odpowiedział Roy cały czas się śmiejąc.

– A spierdalaj. – rzucił Will, wstając ze swojego miejsca.

– Czekaj nie wychodź. – odezwałam się również, wstając, ale chwilę później usiadłam.

Nie wiem, czy jakoś dziwnie zabrzmiałam, czy co, ale w tym samym momencie wszyscy w salonie dziwnie się na mnie spojrzeli.

– Coś się stało? – zapytała Clara, nie spuszczając ze mnie wzroku.

– Chciałabym o czymś z wami pogadać. – odpowiedziałam niepewnie.

Stresowałam się coraz bardziej i nie potrafiłam tego ukryć. Pewnie wszyscy to widzieli, ale no trudno.

– Spokojnie, będzie dobrze. – mruknęła Cathy, zajmując miejsce obok mnie.

Fakt, że Cathy wiedziała, o czym miałam zamiar rozmawiać z resztą trochę mnie uspokajał. Mówiłam jej dziś rano, że wieczorem, gdy porozmawiamy o robocie będę musiała powiedzieć reszcie o tej sytuacji z Lukiem. Kilka razy w ciągu dnia pytała mnie, czy na pewno chce to zrobić, bo jeśli nie to ona może się tym zająć, ale przecież ta sprawa dotyczyła mnie, a nie jej.

– Co to miała być za akcja ostatnio w tym miejscu, gdy Cathy powiedziała, że chce ze mną porozmawiać na osobności. – zapytałam Luke'a nie spuszczając z niego wzroku.

– Nie rozumiem. – odpowiedział chłopak, patrząc na mnie ze zdziwieniem.

– Żartujesz sobie kurwa? – zapytała Cathy też na niego patrząc.

– Nie kurwa nie żartuję. – odpowiedział, przenosząc wzrok na dziewczynę.

– Spokojnie. – zaczęła Clara. – Emma powiedz o co dokładnie chodzi, bo większość z nas nie ma pojęcia.

– Chodzi o to, że przez Luke'a poczułam się jak największa dziwka. – zaczęłam, przenosząc wzrok na Clarę. – Gdy był u mnie w pokoju, to kłóciliśmy się dla żartu, biliśmy się poduszką, no i ogólnie takie najzwyklejsze przyjacielskie zabawy były. Cathy wtedy nam to przerwała, bo ciocia Cody'ego przyszła. Później chciała ze mną o tym pogadać, a Luke tutaj przy wszystkich zaczął zgrywać głupiego i dopytywać się o czym Cathy chce ze mną gadać. Jak Cathy powiedziała, że on powinien wiedzieć, o czym to pewnie większość z was pomyślała, że między nami do czegoś doszło. Susan od razu zapytała, czy jest coś, o czym nie wiecie. Nie mam pojęcia co miała znaczyć ta akcja, ale serio zaczęłam czuć się po niej okropnie. Luke mimo tego, że wiedział, że do niczego nie doszło to prowadził taką narrację, jakby chciał, żebyście wy myśleli, że do czegoś doszło. Do niczego między nami nie doszło i chciałabym dowiedzieć się tu i teraz, co to wszystko miało znaczyć. – dodałam znów, przenosząc wzrok na Luke'a.

Przez dłuższą chwilę w salonie panowała cisza. Luke był trochę zmieszany, ale miałam to gdzieś. Chciałam wyjaśnień i nie miałam zamiaru kończyć tego dnia bez nich.

– Okej ja też chcę wyjaśnień, bo… – zaczął Roy, ale Dylan szybko mu przerwał.

– Chwilę po tej rozmowie w salonie zapytałem cię w kuchni, czy do czegoś doszło i powiedziałeś, że prawie tak. Co to kurwa miało być? – zapytał Dylan, wstając ze swojego miejsca.

– Spokojnie Dylan usiądź. – mruknęła Clara, stając przed nim.

– Niech to kurwa wyjaśni. – warknął ze złością chłopak.

– Wyjaśni, ale usiądź. – powiedziała spokojnym tonem dziewczyna, a Dylan chwilę później usiadł.

Luke cały czas milczał. Nie wiem, czy to była kolejna z jego gierek, czy po prostu nie wiedział, co powiedzieć, ale jego milczenie z każdą sekundą wkurwiało mnie coraz bardziej.

– No powiesz coś, czy nie? – zapytałam, przerywając tą okropną ciszę.

– Co mam ci powiedzieć? – odpowiedział pytaniem na pytanie brunet.

– Najlepsza byłaby prawda. – rzucił Bill, nie spuszczając wzroku z chłopaka.

Gdy tak patrzyłam na wszystkich po kolei, to miałam wrażenie, że wszyscy chłopacy chcieli zajebać Luke'owi. Dziewczyny natomiast patrzyły się na niego wzrokiem pełnym nienawiści.

– Nie mam pojęcia, czemu to zrobiłem. – zaczął Luke, patrząc mi prosto w oczy. – Wiem, że to było głupie, ale serio nie wiem, czemu to zrobiłem. Chyba chciałem, żeby wszyscy myśleli, że serio do czegoś między nami doszło, bo wtedy byłoby mi jakoś łatwiej wrócić do ciebie. Może wydawało mi się, że coś takiego sprawi, że oni zaczną gadać z tobą o tym, czy coś do mnie czujesz i jakoś tak naprowadzą twoje uczucia na mnie. Serio dokładnie sam nie wiem, co miałem na celu. Przepraszam. – dodał cały czas na mnie, patrząc.

Szczerze? Nie kupowałam tego. Nie wiem, czy Luke powiedział prawdę, czy nie. Wiem, tylko że z jakiegoś powodu nie kupowałam tego tłumaczenia.

– Kurwa dobrze wiesz, że na moich oczach zabili chłopaka, którego kochałam i że mimo dwóch miesięcy od jego śmierci nie jestem w jakimś mega dobrym stanie, a i tak postanowiłeś odjebać coś takiego. Nie kupuję tego twojego tłumaczenia. Nie jesteś jakimś dzieckiem, który nie wie, co robi. Jesteś dorosły i dobrze wiesz, co robisz, więc następnym razem, zanim coś zrobisz przemyśl to kilka razy. – powiedziałam ze łzami w oczach.

– Dobra koniec tego kurwa. Luke idziesz ze mną. Cathy, zajmij się Emmą. – powiedział Roy, a następnie wstał ze swojego miejsca, wziął Luke'a za rękę i zaczął prowadzić go w stronę wyjścia z domu.

– Chodźmy do ciebie. – mruknęła Cathy, a ja od razu po jej słowach wstałam i zaczęłam iść w stronę swojego pokoju.

Wiedziałam, że ta rozmowa może się tak skończyć, ale do samego końca miałam nadzieję, że tak nie będzie. Myślałam, że jakoś się dogadamy i będzie po wszystkim, ale oczywiście życie musiało napisać inny scenariusz.

~~~

Kocham i do następnego❤️❤️❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top