56. To Twoje Słowa Kochana.

Nigdy nie umiałam planować wspólnych wieczorów. Zawsze stawiałam na spontaniczność i wieczór, gdy przespałam się z Cathy jest zajebistym dowodem potwierdzającym, że spontaniczność jest najlepsza.

Oczywiście zajechałam dziś do sklepu kupić jakieś słodycze i alkohol, bo to była podstawa udanej nocki. Miałam też kilka gramów zioła, więc na pewno będzie ciekawie.

Nie planowałam dziś spać naprawdę długo. Miałam nadzieję, że będę się świetnie bawić z Victorią do rana i że nikt ani nic nie zepsuje nam tej nocy.

– Dobra Will daj jej już spokój. – powiedziałam z uśmiechem, gdy zobaczyłam blondyna i Victorię przed drzwiami jej pokoju.

– Dobra, ale nie krzycz na mnie. – zaczął, unosząc ręce w obronnym geście. – Jakbyś czegoś potrzebowała to wiesz, gdzie jestem. – dodał, uśmiechając się do Victorii, po czym poszedł do swojego pokoju.

Mimo tego, że Victoria była z nami bardzo krótko to już wpadła w oko Willowi. Po tym, jak Clara powiedziała mi ostatnio, że Will pokazuje jej pokój i że celowo dał jej ten obok swojego stwierdziłam, że trochę go poobserwuje. Bardzo szybko zauważyłam jak na nią patrzy i muszę przyznać, że gdyby ktoś patrzył na mnie tak samo, to byłabym w siódmym niebie.

– Więc jesteś gotowa na najlepszą noc w twoim życiu? – zapytałam, stając przed dziewczyną z dwoma butelkami najdroższego wina, jakie udało mi się znaleźć.

– Nie wiem czy mam się bać, czy cieszyć. – zaśmiała się Victoria.

– Oczywiście, że cieszyć. Mamy alkohol, zioło, kwaśne żelki. Przecież te trzy rzeczy to gwarancja zajebistych przeżyć.

– No dobra to się cieszę.

– No i świetnie, a teraz idziemy do mojego pokoju i zaczynamy zabawę.

Po chwili byłyśmy już w moim pokoju. Była dopiero dwudziesta, więc miałyśmy jeszcze sporo godzin przed sobą.

Victoria wyglądała naprawdę dobrze. Przy obiedzie mówiła, że nie czuje się najlepiej, ale chyba ta atmosfera, która się wtedy wytworzyła wpłynęła na nią. Od tamtej pory nie była taka nieobecna, co chwilę z kimś gadała i szczerze się uśmiechała. Cieszyło mnie to, bo po tym, co przeszła potrzebowała i uśmiechu, i ludzi którzy będą ją wspierać. Wierzyłam, że dzięki temu dojdzie do siebie.

– Na samym początku chciałabym, żebyś wyrzuciła z siebie wszystko, co leży ci na sercu. Wiem, że jest milion rzeczy, przez które chce ci się płakać, więc powiedz mi o nich. Uwierz, że trochę ci ulży, gdy wyrzucisz je z siebie. – powiedziałam, gdy zajęłyśmy miejsca na moim łóżku.

Victoria siedziała naprzeciw mnie, więc cały czas utrzymywałam z nią kontakt wzrokowy. Od razu po moich słowach w jej oczach pojawił się ból, a po kilku sekundach po jej policzkach zaczęły spływać łzy.

– Nawet nie wiem, co mam powiedzieć. – mruknęła dziewczyna łamiącym się tonem.

– Spokojnie nie śpiesz się. – zaczęłam, łapiąc ją za ręce. – Mamy dużo czasu, więc wiesz. – dodałam, posyłając jej uśmiech.

– Do mnie nadal nie dociera to, co się stało. Cały czas mam wrażenie, że to jest sen, z którego wkrótce się obudzę. Całe moje życie tak nagle się rozsypało. Nie rozumiem tego. Najpierw to porwanie później zabójstwo moich rodziców. Widziałam ich, ale było już za późno. Nie zdążyłam nawet się pożegnać. Za każdym razem jak kładę się spać, to boję się zasnąć, bo ciągle mam koszmary. Odkąd się znalazłam spałam może kilka godzin, nie licząc tej nocy, gdy do was przyszłam. Boję się zamknąć oczy. Boję się być sama. Boję się wszystkiego kurwa... – westchnęła Victoria, wybuchając płaczem.

– Spokojnie jestem tu. – mruknęłam a następnie przyciągnęłam ją do siebie i mocno przytuliłam.

Mimo tego, że nie byłam w jej skórze czułam jej ból. Gdy płakała wtulona we mnie mi samej chciało się płakać. W pewnym momencie łzy zaczęły spływać po moich policzkach, ale na szczęście nie wybuchłam płaczem. Nie chciałam, żeby to Victoria mnie pocieszała. Chciałam skupić się w stu procentach na niej. Ta noc miała, chociaż trochę jej pomóc, a nie mi.

– Dziękuję, za wszystko. – powiedziała po kilku minutach dziewczyna, odrywając się ode mnie.

– Za nic nie musisz dziękować. Gdybym była w takiej sytuacji, to też byś mi pomogła. – rzuciłam, posyłając jej uśmiech.

– Więc co teraz? – zapytała, ocierając ostatnie łzy.

– Teraz moja droga wino i ploteczki. – zaśmiałam się, a następnie wstałam i napełniłam szklanki do pełna.

Tak piłam wino ze szklanek, bo tak było mi wygodniej.

– To będzie ciężka noc. – powiedziała dziewczyna, biorąc w dłoń szklankę.

Przez kolejne dwie godziny popijałyśmy sobie wino i plotkowałyśmy. Tematów akurat miałyśmy bardzo dużo, bo Burlington to dość małe miasto i plotki rozchodzą się po nim w jeden dzień. Zaczęłyśmy od ludzi z naszej szkoły, a skończyłyśmy na jakiś babciach, których nawet nie znałyśmy. Przeszłyśmy przez wszystkie plotki, które przewijały się w Burlington od jakiś dwóch miesięcy. W pewnych momentach miałyśmy kilkuminutowe przerwy, bo przez śmiech nie potrafiłyśmy mówić.

Od dawna nie czułam się aż tak dobrze. Ostatnie dni były spokojne i było okej, ale nie było tak zajebiście jak teraz. Jak widać, nie tylko Victorii potrzebny był babski wieczór. Mi też sprawiał dużo frajdy, a minęły dopiero dwie godziny.

– I chuj jedna butelka się skończyła, a my jeszcze nie jesteśmy pijane. – rzuciłam, po czym sięgnęłam drugą butelkę, bo szklanki były już puste.

– Ja proponuję trochę zwolnić, bo jak nas tak nagle jebnie, to nie wytrzymamy do północy. – zaśmiała się Victoria, a ja od razu po jej słowach odłożyłam butelkę na szafkę.

Miała rację, piłyśmy dość szybko, a nie chciałam, żeby ta noc skończyła się przed północą.

– Mam ochotę się pohuśtać. – powiedziałam i zanim dziewczyna cokolwiek odpowiedziała wzięłam ją za rękę i ruszyłam w stronę wyjścia z pokoju.

Akurat był zachód słońca, a z tyłu domu było zajebiście go widać. Kochałam zachody, więc nie mogłam sobie odpuścić. Na dodatek niebo wyglądało dziś naprawdę pięknie.

– Wow. – odezwała się Victoria, gdy znalazłyśmy się przed domem.

– Tak pięknie chyba jeszcze nie było. – dodałam, nie mogąc oderwać wzroku od nieba.

Serio tak pięknego nieba i zachodu chyba jeszcze nie widziałam. Na dworze powoli robiło się ciemno, a różowo-czerwone niebo w połączeniu z zachodzącym słońcem sprawiało, że wszystko przed moimi oczami wyglądało jak z bajki.

Przez jakieś kilkanaście minut w ogóle się nie odzywałyśmy. Zajęłyśmy miejsca na huśtawce i po prostu patrzyłyśmy na zachód słońca.

– Palimy jointa? – zapytałam, zerkając kątem oka na Victorię.

– Jezu, ale klimat się zrobił. – zaczęła dziewczyna również na mnie, zerkając. – Siedzimy na huśtawce, obserwujemy piękny zachód słońca i nagle pytasz czy palimy. Kurwa, scena jak z książek na wattpadzie. – dodała dziewczyna, uśmiechając się.

– Teraz twoje życie dosyć często będzie przypominać książki lub filmy. Odkąd zaginęłaś szukała cię cała mafia. Jak się odnalazłaś, to musiałaś zostać jedną z nas dla własnego bezpieczeństwa. – powiedziałam a następnie wyciągnęłam z paczki od papierosów jointa i go odpaliłam.

– Szczerze mówiąc zastanawia mnie jak wy sobie radzicie z tym wszystkim. Wiesz, odkąd pierwszy raz usłyszałam, że ty, Rose, Bill, Cathy, Dany i później Dylan trzymacie się z ludźmi z mafii zaczęłam zastanawiać się jak reaguje na to wasza psychika.

– Na początku było w chuj ciężko, bo to wszystko było nowe. Wiesz, sceny z książek czy filmów nagle stają się rzeczywistością. Z czasem człowiek się do tego przyzwyczaja i dochodzi do takiego momentu, że nie rusza go zabicie drugiej osoby. Najprościej mówiąc psychika w moim przypadku jest jednocześnie silna i słaba, bo na przykład potrafię kogoś zabić i mnie to w ogóle nie rusza, a potrafię popłakać się, gdy widzę, że ktoś od nas jest na mnie zły.

– Ja pierdole, jakie to wszystko jest pojebane. – rzuciła po dłuższej chwili Victoria, biorąc ode mnie jointa.

– Wiesz, jeśli chcesz, to jest też druga opcja. Możemy kupić ci mieszkanie na drugim końcu świata, dać trochę pieniędzy i możesz zniknąć. – powiedziałam a dziewczyna od razu po moich słowach się uśmiechnęła.

– Nie chciałabyś, żeby tak się stało prawda? – zapytała a następnie wzięła bucha i spojrzała mi prosto w oczy.

– Jasne, że nie, nie chciałabym, żebyś po tym wszystkim była sama. Tutaj mimo tego, że nie będziesz miała normalnego życia masz nas, a tam nie miałabyś nikogo. Tutaj każdy rozumie to, przez co przeszłaś, a tam nikt, by nie rozumiał. Oczywiście pewnie poznałabyś ludzi i tak dalej, ale wiesz, o co mi chodzi. – odpowiedziałam również, patrząc jej w oczy.

– Jesteś taka kochana. – mruknęła dziewczyna, przytulając mnie.

– Oj tam przesadzasz. – zaśmiałam się oddając uścisk.

Przez następne prawie dwie godziny siedziałyśmy za domem i rozmawiałyśmy. Oczywiście oprócz samych rozmów robiłyśmy też inne rzeczy. Grałyśmy w kosza przez jakieś piętnaście minut. Na szczęście mieliśmy lampy za domem, więc nie grałyśmy w całkowitej ciemności. Po tym, gdy zioło wymieszało się z alkoholem zaczęłyśmy tańczyć do losowych piosenek i nawet śpiewałyśmy co musiało być straszne dla wszystkich, którzy nas słyszeli.

Chwilę po północy postanowiłyśmy wrócić do domu, bo obie musiałyśmy coś zjeść. W pokoju miałam pełno słodyczy, więc nie trzeba było niczego robić.

– Człowiek który wymyślił kwaśne żelki powinien rządzić światem. – rzuciłam, otwierając drugą paczkę moich ulubionych żelków.

– O kurwa aż tak je kochasz? – zapytała Victoria, patrząc na mnie z uśmiechem.

– Tak, to moja miłość odkąd pamiętam. Nigdy nie zrezygnuje z tego cudu. – odpowiedziałam również się uśmiechając.

Na serio nigdy nie zrezygnuje z kwaśnych żelków i nigdy mi się nie znudzą. Jem je od co najmniej dziesięciu lat i od dziesięciu lat smakują tak jak, wtedy gdy jadłam je po raz pierwszy.

– Więc akcja czy romantyk? – zapytałam poważnym głosem Victorię, gdy skończyłam jeść drugą paczkę żelków.

– Akcji mam dość po tym, co się ostatnio dzieje, a romantyki kocham od zawsze, więc wiesz. – odpowiedziała dziewczyna, a ja od razu po jej słowach włączyłam pierwszego romantyka, który mi się wyświetlił.

Rzadko oglądałam zwiastuny filmów. Częściej włączałam filmy, znając tylko gatunek. Lubiłam oglądać coś, o czym nie miałam zielonego pojęcia. Zwiastuny często zdradzają wszystko, co się wydarzy w filmie, a ja wolałam nie wiedzieć niczego.

– Will ma kogoś? – zapytała Victoria, gdy od kilkunastu minut między nami była cisza.

Dobra, ale tego się nie spodziewałam.

– A czemu pytasz? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie, posyłając dziewczynie uśmiech.

– Mimo tego, że nie znam cię długo to wiem, co oznacza ten uśmiech. Jestem po prostu ciekawa, nie myśl od razu, że na niego lecę. – odpowiedziała Victoria, próbując się nie zawstydzić, ale słabo jej to wyszło, bo zanim skończyła mówić była cała czerwona.

– Nie pomyślałam, że na niego lecisz. To twoje słowa kochana. – rzuciłam, zerkając na nią kątem oka.

– Ech, ja to zawsze coś zjebie. – zaśmiała się ukrywając twarz w dłoniach.

– Spokojnie, ta rozmowa zostanie między nami. – mruknęłam, puszczając jej oczko.

– Wierzę ci na słowo. W ogóle, gdy się położyłam, to wino dało o sobie znać i robi się mocno. – powiedziała dziewczyna, a ja od razu spojrzałam na nią z uśmiechem.

– Mam to samo, tylko nie... – zaczęłam, ale dostałam sms-a i przerwałam, żeby go odczytać.

Była prawie pierwsza w nocy, więc albo to CX8, albo Paul. Tylko ci dwaj potrafili do mnie pisać o tej godzinie. Ten pierwszy zawsze miał dobre wieści, a ten drugi zawsze miał złe.

– Wszystko okej? – zapytała Victoria, gdy przez dłuższy czas wpatrywałam się w treść sms-a.

– Tak tylko muszę na chwilę zejść do kogoś, kto jeszcze nie śpi. – odpowiedziałam z uśmiechem, a następnie szybko opuściłam pokój i zeszłam na dół.

Miałam nadzieję, że zastanę kogoś w salonie, bo nie chce czekać do rana, żeby podzielić się z resztą wiadomością, którą dostałam.

– Widzę, że już bomba jest. – rzucił Luke chwilę po tym, gdy weszłam do salonu.

– Sam jesteś? – zapytałam, nie spuszczając z niego wzroku.

– Ze mną, a, co jest? – zapytał Bill, wchodząc do salonu z kuchni.

– Wiadomość od Tony'ego. –
odpowiedziałam, podając mu telefon.

– Po co kłamałaś, że nie ma jej z wami? Myślałaś, że się nie dowiem? Jesteś martwa kurwo. Ty i wszyscy twoi przyjaciele niedługo zdechniecie. – powiedział Bill, a raczej odczytał treść sms-a od Tony'ego.

– Co robimy? – odezwałam się po chwili, patrząc raz na Luke'a raz na mojego brata.

– Ty wracaj do Victorii, a ja się wszystkim zajmę. Telefon zatrzymam na noc, bo może mi się przydać, a nie chce biegać co chwilę do twojego pokoju. Jakby działo się coś grubszego, to od razu dam ci znać. – odpowiedział Bill, patrząc mi prosto w oczy.

– Trzymam cię za słowo. – rzuciłam, po czym skierowałam się w stronę swojego pokoju.

Byłam lekko pijana, dlatego nie zamierzałam kłócić się z Billem o to, że chce w jakiś sposób mu pomóc. Po ostatniej mojej akcji stwierdziłam, że muszę się trochę ogarnąć i nie mogę zajmować się wszystkim. Poza tym miałam nockę z Victorią, i to teraz było najważniejsze.

– Jestem. – powiedziałam, wchodząc do pokoju, ale Victoria nic mi nie odpowiedziała.

Gdy podeszłam do łóżka, to zorientowałam się, że pod moją nieobecność dziewczyna zasnęła. Szczerze mówiąc też byłam zmęczona, więc wyłączyłam film, który cały czas leciał, a następnie położyłam się obok niej i nawet nie wiem, kiedy odpłynęłam.

~~~

Witam witam❤️ Mam nadzieję że rozdział się podobał❤️ Miłego weekendu aniołki❤️

Kocham i widzimy się w poniedziałek❤️❤️❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top