ROZDZIAŁ I

POZA MNĄ W MOJEJ GŁOWIE żyje jeszcze druga osoba. Nie wiem, jak inaczej to opisać. Po dwudziestu latach zupełnie normalnego (choć może ciutkę pechowego) życia, tak po prostu z dnia na dzień mój umysł przestał należeć tylko do mnie. Zamieszkał w nim On.

Nie znam Jego imienia. Wiem, jak wygląda, bo wielokrotnie pojawia się w moich snach — pociągła twarz, ciemne włosy, oczy i zarost; okulary w srebrnych oprawkach; zawsze ubrany w koszulę i dżinsy. W pewien pokręcony sposób jest moim ideałem mężczyzny. Czasem zastanawiam się, czy moja wyobraźnia nie stworzyła go, żeby ukoić tę cholerną samotność, która wypala moje serce każdego dnia, odkąd zmarł mój ojciec.

Ale nie, nie wydaje mi się, że to tylko moja wyobraźnia. Gdyby to była wyobraźnia, rozmawialibyśmy o tym, co lubię. O książkach, deszczowych popołudniach, kawie z mlekiem i kruchych ciasteczkach. Tymczasem my wcale nie rozmawiamy. Jedyne, co On mówi to: "Uwolnij mnie." Czasem prosi, czasem rozkazuje, czasem szepcze to tonem, jakby składał słodką obietnicę. Czasem przez jego głos przesiąka desperacja tak bolesna, że moje dłonie drżą, a do oczu napływają łzy.

— Nie wiem jak — szepczę wtedy, mocno zaciskając powieki. — Powiedz mi jak? Powiedz mi, kim jesteś?

Ale on nigdy nie odpowiada. "Uwolnij mnie," powtarza, a ja czuję jego ból tak wyraźnie, jakby należał do mnie.

Racjonalna część mnie jest przekonana, że to szaleństwo. Dotknęła mnie jakaś cholerna schizofrenia albo coś jeszcze gorszego, ale nie mogę się zmusić do pójścia do psychiatry. Po tym wszystkim, co przeżyłam, nie chcę dodatkowo trafić do wariatkowa, choć może to ułatwiłoby mi codzienne życie, bo nie musiałabym już się martwić pracą, utrzymaniem i w ogóle... życiem. Trud przetrwania zostałby zdjęty z moich barków.

Ta mniej racjonalna część mnie wierzy, że to nie jest takie proste. Jego twarz, Jego głos, Jego emocje są zbyt realne, żeby mogły być tylko wytworem mojej wyobraźni. Czuję, że musi być w tym coś więcej.

Dlatego nikomu o tym nie mówię i z każdym dniem coraz bardziej tracę kontakt z rzeczywistością.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top