2

Zaciskam mocniej usta, w których trzymam trzy wkręty. Gdybym je upuścił, musiałbym poświęcić dość dużo czasu by znaleźć je na drewnianym podeście, który jest pokryty teraz trocinami. Kolejny wkręt przytrzymuję utkwiony w belce, a w drugiej ręce trzymam wkrętarkę.
-Tutaj jesteś!- krzyczy Ron z zewnątrz, prawie doprowadzając mnie do zawału.
Wkręty rozsypują się po podłodze; klnę pod nosem.
Czując chwilowy luz, włączyłem głośno mugolskie radio gdzie teraz puszali mocny rockowy kawałek.
Zszedłem z drabiny, a za ten czas Weasley przycisza urządzenie.
-Co budujesz?- spyta, witając się ze mną uściskiem.
-Oranżerię ogrodową -wyjaśniam i parskam śmiechem widząc zdezorientowaną minę przyjaciela- coś takiego jak większa szklarnia. Większości przypadku do jej budowy używa się metalu, ale ja wolę drewno.
-Będziesz sadzić warzywa?- marszczy czoło.
-Nie. Rośliny i kwiaty, które potrzebują dużo ciepła. O, tu- wskazuję palcem na środek podestu- będzie stolik z krzesłami. Jak będziesz wpadać, będziemy mogli w spokoju pograć w szachy- uśmiecham się szerzej, dumny z mojego pomysłu.
-Nie wiedziałem że znasz się na roślinach i kwiatach- zmarszczy brwi.
-Oh, to nic takiego. U Dursleyów latami zajmowałem się ogrodem i grządkami, więc już mam spore doświadczenie. To bardzo relaksuje, zwłaszcza po takiej pracy jak moja.
-Brzmi nieźle- mruczy i rozgląda się chwilę- tak a propos, gratulacje awansu. Hermiona mi powiedziała.
-Daj spokój- macham ręką- to nic wielkiego. Po prostu teraz jestem zwykłym aurorem a nie młodszym aurorem. Trochę więcej płacą i mam więcej swobody z decyzjami w terenie. Świętować będę, jak dostanę stanowisko głównego aurora albo szefa biura aurorów.
-Uuu widzę że masz coraz większe ambicje.
-A jak sklep? Zresztą czekaj. Idziemy do środka. Zaparze herbaty, mała przerwa dobrze mi zrobi- proponuję patrząc na zegarek i oceniając że pracuję na zewnątrz już trzy godziny.
Ron przytakuje z aprobatą i ruszya do środka, przez uchylone drzwi balkonowe. Gdy tylko wchodzi, rozkłada się na kanapie w salonie i bierze garść cukierków z miski na stole, na co prycham.
-Hermiona dalej upiera się przy odstawieniu cukru?- rzucam przez ramię, wchodząc do kuchni i włączam czajnik elektryczny.
-Daj spokój. Minęły dopiero trzy tygodnie a ja już mam dość. Muszę chować się po kontach żeby zjeść głupią czekoladę, wyobrażasz to sobie? Ostatnio nawet George się zlitował i do pracy przyniósł mi jakieś słodycze, bo stwierdził że jak ich nie jem, to zaczynam straszyć klientów. Pomyśleć że wszystko przez to bo Fleur powiedziała Hermionie, że to wpływa na procent zdrowego zajścia w ciążę w przyszłości! Kto takie bzdury wymyśla?- woła i po chwili wrzuca do ust dwa cukierki na raz.
-Planujecie dziecko?- dziwię się, siadając po chwili na przeciwko z dzbankiem herbaty oraz mleka i dwoma filiżankami- Hermiona mi nic nie mówiła...
-Bo tu chodzi bardziej o przyszłość- wywraca oczami- cytuję: 'kto wie co wydarzy się na naszym miesiącu miodowym'. Ślub dopiero za rok.
-Cóż, faktycznie zostało jeszcze trochę czasu. Gdybym was nie znał, powiedziałbym, że to brzmi, jak byście ze eee... współżyciem czekali do slubu- parskam śmiechem.
-A ty i Ginny?
-Eee co?- dziwię się pytaniem, nigdy nie schodziliśmy z tym tematem na mnie i jego siostrę.
A

może to ja unikam zawsze tego tematu.
-No czy planujesz coś w końcu? Jakieś oświadczyny?
-Oh... OH. Nie. Znaczy, na razie nie- mieszam się odrobinę, drapiąc się po karku.- Znaczy bardzo chcę, ale wolę poczekać aż Ginny w pełni poczuje się lepiej.
-Znów ma te doły?- pyta nie pewnie.
-Ostatnio jest lepiej. Dziś wyszła z domu, to progres.
Merlinie, jak ja nienawidzę mieć tajemnic przed przyjaciółmi. Nikt oprócz mnie nie miał pojęcia o jej próbie samobójczej i rudowłosa błagała mnie, bym nikomu nie mówił. W ogóle nie lubiła gdy rozmawiałem na temat jej problemów z rodziną lub przyjaciółmi. Wolała wszystko trzymać w sekrecie. Dlatego nie mogę nawet odrobinę poskarżyć się na to że jestem przemęczony. A przynajmniej gdy ktoś pyta, nie zdradzam prawdziwego powodu mojego samopoczucia.
Przez chwilę przypominam sobie szare oczy Malfoya, czujnie obserwujące mnie, jakby miał moc prześwietlania człowieka na wskroś. Wzdrygam się.
-Ciesze się. Naprawdę nie sądziłem że wojna i śmierć Freda tak bardzo na nią wpłynie. Zawsze myślałem że jest dużo silniejsza ode mnie- wyznaje cicho, upijając herbaty.
Nie odpowiadam. Ostatnio coraz częściej milczę, bo brakuje mi słów.
Każdy inaczej sobie wyobrażał rzeczywistość po wojnie. Jednak nie wszystko się okazało tak łatwe. Nastał zbyt duży bałagan, potracono zbyt wiele i zginęło zbyt wielu ludzi.
To w porządku że czasami potrzebujemy więcej czasu. Staram się powtarzać sobie to codziennie.

🪄🪄🪄

Oranżerię ogrodową buduję całkowicie sam, czasami z pomocą magii. Jestem z niej tak bardzo dumny i nie mogę się doczekać sadzenia roślinek. Staram się ignorować zmęczenie i cieszyć się dziełem.
Gdy zaczynam pracować z pierwszymi sadzonkami, Ginny nie śmiało wsuwa głowę przez uchylone szklane drzwi, a gdy nie słyszy żadnych protestów, siada obok mnie po turecku i z ciekawością przyglądała się jak mieszam ziemię, wkładam je w doniczki, w następnie ostrożnie kładę w nich sadzonki.
-Chcesz mi pomóc?- proponuję, a jej oczy błyszczą.
Wieczorem gdy kładziemy się spać, rozumiem że Ginny potrzebuje zajęcia, by poradzić sobie z niechcianymi emocjami. Z nadzieją bijącą w piersi, że to pomoże jej w oderwaniu myśli, zapraszam ją do urządzenia oranżerii.
Następych dniach widząc jak się uśmiecha i zaczyna żartować jak za dawnych czasów, uderza we mnie tak wielka tęsknota i szczęście że ledwo mogę oddychać. Gdy jesteśmy umorusani ziemią, tańcząc do jednej z piosenek z radia, czuję że wszystko wreszcie idzie w dobrym kierunku.
Następne tygodnie okazują się być przepełnione spokojem i radością, jakie dawno nie gościły w okół nas. Staram się czerpać jak najwięcej z tych chwil i staram się sprawiać jak najwięcej uśmiechu na jej twarzy. Zatracam się w tym i nie czuję żadnych wyrzutów sumienia.

🪄🪄🪄

Jestem podekscytowany, gdy dostaję zaproszenie na bal ministralny z osobą towarzyszącą. Miało to być moje pierwsze od dawna oficjalne wyjście. Oprócz pojedynczych zdjęć w miejscach publicznych i kilku artykułów o mnie i Ginny, nigdy nie wyszliśmy razem oficjalnie. To jest duża rzecz dla nas obu.
Gin popada w pierwszej chwili w histerię że nie na w co się ubrać, by nie długo potem wyjść na zakupy z Hermioną.
Ja sam postanawiam z Ronem (który jest osobą towarzyszącą Hermiony) kupić odświętne szaty, bo te co oboje mieliśmy, były stare i nie odpowiednie.
W wieczór tuż przed balem, gdy widzę Ginny, czuję jak bym zakochał się ponownie.
Sukienka idealnie opina jej ciało, eksponując atuty. Idealny, nie przesądzony dekold kusił. Na odkrytej piersi zawiesiła złoty wisiorek w kształcie serca z rubinem w środku, który był w komplecie z długimi złotymi kolczykami, jaki otrzymała ode mnie na urodziny. Jej prawą dłoń zdobią trzy pierścionki, dobrane pod resztę ozdób. Całość dopełnia niezbyt mocny makijaż.
Jestem tak dumny, mogę pokazać wreszcie wszystkim jak piękna jest miłość mojego życia.
Gdy pojawiamy się na miejscu, Ginny ujmuje mnie pod ramię, uśmiecha się uprzejmie do mijających nas osób i rozgląda się do okoła, gdy nagle jej wzrok pada na Malfoya.
-Co on tu robi?- szepcze mi do ucha i czuje że jej nastój drametralnie się zmienia.
-Pracuje dla ministerstwa jak ja. Jest jednym z medyków- wyjaśniam, biorąc dla nas dwa kieliszki szampana od kelnera.
-Ale jest śmierciożercą.- syczy
-Byłym śmierciożercą- poprawiam ją- słuchaj Gin. Wiem że pewne sprawy są dla ciebie wciąż bardzo ciężkie. Nie mogę zmusić cię do niczego. Szanuję Malfoya, uratował mi życie w dworze i upewnia się że wrócę do domu w jednym kawałku. Dlatego proszę cię ze względu na to, byś mu odpuściła chociaż dzisiaj. Postaraj się skupić na dobrej zabawie i na mnie, w porządku?
Zagryza wargę przez chwilę zastanawiając się nad moimi słowami a w jej oczach czai się złość. W końcu kiwa głową, biorąc głęboki wdech.
-Myślę że mogę to zrobić.
W odpowiedzi posłam jej wdzięczny uśmiech i zanim ktokolwiek nas zatrzyma, oferuję jej dłoń.
-Zatańczymy?
Szybko wypija szampan, gdy ja zaledwie upijam łyk i odstawiam kieliszek na pobliski stolik. Po chwili wirujemy na parkiecie, a ja nie mogę oderwać wzroku od Ginny. Zdecydowanie dziś jest w centrum uwagi mojego świata, sprawiając przyjemne ciepło na moim sercu.
Gdy kończymy taniec, z daleka macha mi znajoma kobieta z akademii aurorskiej. Nie wiele się zastanawiając ruszam w jej kierunku.
-Sarah!- uśmiecham się szeroko i ucałuje ją w policzek.
-Witaj Harry, miło cię widzieć po tak długim czasie. A ta piękna kobieta u twojego boku to pewnie panna Weasley?
-Dokladnie tak. Ginny, poznaj moją byłą trenerkę z akademii Sarah Prince. To dzięki niej nie jestem już tym... kościstym chuderlakiem jak zwykła mnie nazywać - krzywię się mimowolnie na to określenie.
-Muszę zaprzeczyć, bo całą pracę odwaliłeś sam, ja tylko dawałam ci wskazówki i pokazałam dietę- puszcza mi oczko.
-Ginny! Harry! Tu jesteście- tuż obok pojawia się Hermiona w prostej niebieskiej sukience z rozcięciem, a zaraz za nią stoi Ron.
Zanim zdążę się odezwać, Sarah proponuje mi taniec pod pretekstem rozmowy. Zgadzam się i przepraszam przyjaciół oraz moją dziewczynę, obiecując że zaraz wrócę. Policzki ginny są lekko czerwone,  nie protestuje, ale też unika mojego wzroku. Nieco mnie to niepokoi.
Kończy się na dwóch tańcach.
-Jest dla ciebie bardzo ważna- rzuca Prince gdy, poraz kolejny zerkam kontrolnie w stronę Ginny, która pije kolejny kieliszek szampana i pozwala zagadać się Hermionie.
-Jest wszystkim najważniejszym co mam w życiu- uśmiecham się.
-Cóż, miałeś duże szczęście. Podejrzewam że trudno byłoby ci znaleźć teraz kogoś ze szczerymi intencjami.
-Wciąż zdarza mi się dostać dość wyuzdane propozycje- parskam śmiechem, a Sarah do mnie dodołącza.
-Dbaj o nią- rzuca, gdy muzyka ucichnie i nastaje przerwa.
Ucałuje mnie w policzek na pożegnanie.
-Będę- przytakuje i po chwili stoje już sam.
Rozglądam się w poszukiwaniu Ginny, a natrafiam na zaciekawione szare spojrzenie Dracona. Chwilę patrzymy na siebie, jednak żaden z nas nie przełamuje się by podejść. W końcu podchodzę do Rona, który sączączy kieliszek wina.
-Poszły do łazienki poprawić makijaż- wyjaśnia, widząc moje pytające spojrzenie.
Ginny nie wraca przez następną godzinę, a ja staram się odpędzić od nagłej ilości gości.
-Jak zwykle w blasku fleszy- słyszę zaczemny ton za sobą w pewnym momencie.
Odwracam się i odchrząkuję.
-Draco- witam się z nim.
Nie umyka mi, jak znów bada mnie spojrzeniem, przez co czuje się niepewnie.
-Niezły garnitur- rzuca beztroskim tonem- Zaprosił bym cię do tańca, ale nie chciałbym być powodem czyjeś zazdrości.
Parskam śmiechem. Gdyby tylko wiedział o wcześniejszej rozmowie mojej i Ginny...
-Musiałaby wtedy dotyczyć połowy gości- odpowiadam, a na moje usta wkrada się mały uśmiech.
-Więc nic nie stoi na przeszkodzie- odwazjemnia uśmiech i podaje mi swoją dłoń.
Ułamek sekundy zajmuje mi podjęcie decyzji i pozwalam się zaprowadzić na parkiet.
Malfoy okazuje się bardzo dobrym tancerzem i nieco stresuje się że podeptam mu stopy, ale na szczęście nic takiego się nie dzieje. Jednak inna para wpada na nas z impetem i blondyn przytrzymuje mnie mocnej w pasie, posyłając im chłodne spojrzenie. Mimowolnie śmieje się na tą reakcję, co ściąga jego uwagę.
-Jesteś szczęśliwy.- stwierdza- i bardziej zrelaksowany ostatnio.
-Wziąłem sobie twoje rady do serca- mówię zaczepnie.
-Co za zaszczyt- odpowiada sarkastycznie i znów przyciąga mnie do siebie mocniej,   by uniknąć kolizji.
W pewnym momencie znów patrzymy sobie dość długo w oczy i nie potrafię tego zakończyć. Przechodzi mnie przyjemny dreszcz. Zauważam że jego szare oczy są naprawdę interesujące i piękne. Gdy dochodzi do mnie fakt tych myśli, odsuwam się gwałtownie. Czuję się nagle niekomfortowo. Malfoy marszczy brwi, ale nikt inny nie zauważa mojego zachowania, bo w tym samym momencie taniec się kończy.
Kulturalnie dziękuję i rozglądam się nerwowo. Powinienem znaleźć Ginny, co szybko robię. Gdy ją w końcu znajduję, jest na balkonie z nieznajomą czarownicą. Rozmawiają, a rudowłosa nie wydaje się być zbyt trzeźwa. Moje wyrzuty sumienia schodzą na dalszy plan. Jestem nieco rozczarowany, ale nie mówię tego na głos.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top