*07*
Zayn
Dwudziesta trzecia. O tej wyjechałem spod domu. Do wyścigu zostało jeszcze trochę czasu. Nie wiedziałem jaki mam wziąć samochód. Dawno się nie ścigałem. Ostatnim razem pokazałem się w miejscu wyścigów razem z Niallem. Jechaliśmy jednym samochodem. Obaj kochaliśmy prędkość, nie baliśmy się jej. To było nasze życie. Byliśmy wtedy szczęśliwy.
Ugh... O czym ja w ogóle rozmyślam? Zachowuję się jak stara baba, która wspomina czasy młodości. Wszystko przez tego farbowanego blondyna. To przez niego nie sypiałem w nocy i czuję okropną pustkę. Idiota. Jak ja go nie znoszę!
Wybrałem srebrne BMW M5 na te wyścigi. Było najlepsze spośród moich aut. Oczywiście w garażu Nialla znajdował się mój wóz numer jeden. Był to ukochany Nissan o barwie zachodzącego słońca. Cudo! Ale oczywiście po naszej kłótni, to pan Horan zabrał sobie moje maleństwo. Nie zabrał nic więcej, tylko samochód. Po ostatniej dość ostrej wymianie zdań jaką wtedy odbyliśmy nie pokazał się w domu. Po prostu wsiadł w samochód i odjechał. Nie zabrał ze sobą nawet ubrań. Nie ruszałem jego rzeczy od tamtego czasu. Wszystko leży po staremu. Ubrania w szafie, nawet bałagan w naszym gabinecie w domu pozostał bez zmian. Dokumenty leżały starannie ułożone na blacie, tak jak je zostawił.
Zatrzymałem się na czerwonym świetle. Znów mnie wzięło na wspominki. - skarciłem siebie. Musiałem się skupić. W przeciwnym wypadku to właśnie jedynie wspomnienia mi pozostaną. Gdy zmieniło się światło, ruszyłem z piskiem opon. Na miejscu byłem kilka minut później. Jak zwykle były to opuszczone magazyny. Słychać było muzykę dobiegającą z aut. Wszędzie skąpo ubrane dziewczyny, które lawirowały pośród sportowych wozów. Zaparkowałem i wysiadłem z BMW. Odnalazłem Chrisa, który ustalał wszelkie zasady i przyjmował zakłady.
- Jak jedziemy? - zapytałem na wstępie.
- Kogoż to moje piękne oczy widzą! Zayn Malik we własnej osobie! - wyszczerzył się w szerokim uśmiechu.
Chris był niskim, czarnowłosym facetem z ogromną ilością tatuaży. Jego prawe przedramię zdobiły imiona dziewczyn z którymi był. Gdy z którąś zrywał, tatuował sobie obok krzyżyk. Pomysłowe, nie powiem. Może sam sobie zrobię taki tatuaż? Ciekawe co na to Niall? Nie... to jednak głupie.
Wręczyłem plik banknotów i cierpliwie czekałem. Chris ustalał miejsce mety oraz zasady, które brzmiały: Brak zasad. Wszystko jest dozwolone. Wspaniale. Wygraną mam w kieszeni. Patrząc po konkurencji, są oni bez szans. Zostawię ich w tyle już na pierwszej prostej. Szeroki uśmiech pojawił mi się na twarzy. W myślach już planuję spotkanie z blondynem. Zastanawiałem się od czego zacząć naszą rozmowę. Chcę być na czysto, wszystko z nim wyjaśnić.
Mój uśmiech powoli słabnie, gdy obok mnie zatrzymuje się Nissan GT-R. Mój Nissan! Szyba opuszcza się w dół i widzę teraz uśmiechniętego Nialla. Sięgął po coś na siedzenie pasażera i po chwili rzucił Chrisowi pieniądze.
- To dokąd się ścigamy? - spytał spoglądając przed siebie.
- Wow! - woła zachwycony czarnowłosy mężczyzna. - Malik vs Malik! Co za spektakularny wyścig!
- Horan, jak już. - poprawił go od razu blondyn z grymasem na twarzy. - Nie będzie nic spektakularnego w oglądaniu jak ta banda sierot będzie się za mną wlekła. - wskazał kciukiem w tył, by po chwili wskazać i na mnie.
- Nie bądź taki pewny siebie, Niall. Zakosiłeś mój wóz. - mruknąłem niepocieszony.
Zaczynałem już się obawiać o dzisiejszy wyścig. Nissan potrafił nieźle wyciągnąć na prostej. Zobaczymy. Muszę wygrać za wszelką cenę.
- Jak za pierwszym razem, co Zee? - puścił mi oczko i powoli odjechał.
Zagotowałem się cały w środku. Niall Horan - nadęty dupek, egoista, idiota, bezmózg, wstrętny padalec. I mógłbym tak wymieniać w nieskończoność, gdyby nie Chris, który klepnął mnie w ramię.
- Pakuj swoje dupsko do maszyny i przygotuj się na ekscytującą jazdę.
- Na pewno taka będzie. - mruknąłem i zacząłem się oddalać.
Wsiadłem do swojego pojazdu i ustawiłem się na starcie. Pozostali uczestnicy również do nas dołączyli. Na przód wyszła jakaś młoda, półnaga dziewczyna. Może i zmotywowała by mnie do wygranej, gdyby była blondynem o imieniu Niall.
O czym ja w ogóle myślę?! Potrząsam głową w celu skupienia się na zadaniu. Chciał mieć wyścig? To będzie go miał. Niech nie myśli sobie, że wygra lub ja tak normalnie się poddam, tylko dlatego, że prowadzi mój najlepszy wóz. No może też nie dlatego, że wiele razy z nim przegrywałem. Ale to było kiedyś!
Brunetka upuściła czerwoną chustę i wszystkie samochody ruszyły. Nie oszczędzałem samochodu. Chciałem jak najszybciej wygryźć Nialla i znaleźć się na początku. Teraz to on prowadził, tylko o pół długości.
Trudność wyścigów polegała jednak na tym, że mieliśmy jechać otwartymi, głównymi drogami. Nikt z ekipy nie zablokował ruchu. Normalni ludzi, przechodnie, kierowcy staną się uczestnikami tego wyścigu. Tutaj sygnalizacja świetlna i znaki się nie liczą. Jedynie szybkość i adrenalina.
- Szykuj się Niall. - mówię to, gdy tylko się z nim zrównuję.
Wiem, że zrozumiał przekaz, ponieważ po chwili pokazał mi środkowy palec. Jaki on bezczelny! Gdzie się podział ten słodki, niebieskooki chłopiec?
&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top