*03*
Zayn
- Co to ma znaczyć?! - wydarł się blondyn, wchodząc bez pukania do mojego gabinetu.
Siedziałem nad dokumentami, nanosząc ostatnie poprawki. Zaraz miało odbyć się spotkanie zarządu, mieliśmy omówić kwestie związane z jutrzejszą konferencją. Zamknąłem klapę laptopa i spojrzałem na chłopaka. Był zdenerwowany. Nigdy się tak nie zachowywał.
Podszedł do biurka, rzucając mi przed nos moją marynarkę i zapisaną kartkę. Spojrzałem na nią, po czym spojrzenie z powrotem przeniosłem na niego. Nie rozumiałem o co się wścieka.
- Taaak? - zapytałem wyczekująco, gdy wciąż stał gromiąc mnie wzrokiem.
- Po jaką cholerę byłeś u mnie w gabinecie?! Zniszczyłeś ważną umowę na przetarg z miejscową firmą!
- Niall... - westchnąłem, podnosząc się z fotela.
Okrążyłem biurko i znalazłem się przy chłopaku, opierając biodrami o blat. Blondyn patrzył mi prosto w oczy. Mógłbym utonąć w błękicie jego tęczówek. Za każdym razem wyglądają jak bezchmurne niebo, choć teraz bliżej im do zburzonego morza.
- Dlaczego się znów na mnie złościsz? Chodzi o ten świstek papieru? - wskazałem wymownie na kawałek kartki, którą trzymał w ręku.
- Nie zrobiłem jeszcze kopii, a ty pomazałeś go, pisząc durną wiadomość. - odparł z wyrzutem.
- Nigdy nie chcesz ze mną rozmawiać, wiec postanowiłem ci napisać. Czyli nie zgodzisz się na wspólną kawę? - uniosłem jedną brew ku górze.
- Nie ma mowy. - mruknął. - Jesteś okropny...
- A co do dokumentu, to się nie złość, obśliniłeś go... - westchnąłem, przecierając dłonią kark.
- C-co? - zdziwił się.
- Wczoraj zasnąłeś i gdy przyszedłem do ciebie tak słodko spałeś... Chciałem ci pomóc, ale ty nawet w tym znajdziesz pretekst do awantury... - przeszyłem go spojrzeniem i po chwili uśmiechnąłem widząc, jak blondyn zaczyna robić się czerwony.
Uwielbiałem patrzeć jak oblewa się rumieńcem. Był wtedy taki uroczy... Może jedynie jeśli nie krzyczał i nie wszczynał awantur.
- Widziałem, dziękuję... Ale to nie zmienia faktu, że cię zabiję. - wydusił z siebie. - Następnym razem jak coś będziesz chciał, to po prostu powiedz.
Odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę drzwi. Nic więcej nie powiedział. Schował dłonie do kieszeni spodni. Spojrzenie wbił w podłogę.
- Zaczekaj, Niall... - poprosiłem.
- Mam dużo pracy. - powiedział od razu, nawet się nie odwracając, po czym opuścił to pomieszczenie.
Westchnąłem i jeszcze przez chwilę wpatrywałem się w zamknięte drzwi. Wróciłem do swojej pracy. Usiadłem za biurkiem i przejrzałem dokumenty. Po godzinie wypełniłem jakieś papiery i mogłem pójść na zebranie.
Wszedłem do sali. Przy stole siedzieli już prawie wszyscy. Zauważyłem Nialla, który czytał jakieś dokumenty. Znudzony podpierał głowę na ręce. Obok niego siedziała młoda kobieta. Widziałem ją kilka razy, ale nie mam pamięci do nazwisk. Coś na C... Clinton? Cotton? Mniejsza z tym. Podszedłem tam. Nachyliłem się nad tą dziewczyną.
- Złociutka, zrobiłabyś coś dla mnie? - zapytałem szeptem.
Odwróciła swoją twarz w moją stronę. Jej usta wykrzywiły się w szerokim uśmiechu. Pokiwała ochoczo głową. Nikt nigdy nie mógł mi się oprzeć, no może z wyjątkiem Niall'a. Ten często miewał te swoje humorki.
- Zrobiłabyś mi kawy i usiadła tam naprzeciwko? - wskazałem brodą wolne miejsce przy stole.
Popatrzyła na mnie dziwnie. Odgarnęła z ucha kosmyk włosów. Już się bałem, że jednak się rozmyśli. Minęło kilka długich sekund. Zaczynała mnie irytować.
- Chciałbym na ciebie patrzeć przez całe zebranie. - dodałem, by zachęcić ją do podjęcia właściwej dla mnie decyzji. - Stąd miałbym najlepszy widok.
Jej uśmiech jeszcze bardziej się poszerzył. Podniosła się z miejsca i wyszła z pomieszczenia. Za chwilę mieliśmy zacząć zebranie. Zająłem miejsce tej kobiety. Wyprostowałem nogi pod stołem i westchnąłem.
- Niezły z ciebie kłamca. - powiedział blondyn, odkładając teczkę na blat.
Dopiero teraz na mnie spojrzał. Oparł się o oparcie fotela i przetarł dłonią oczy. Pewnie od rana siedział nad dokumentami i nad robotą papierkową.
- Chciałem po prostu nacieszyć się twoją bliskością. - wytłumaczyłem, posyłając mu delikatny uśmiech.
- To korzystaj, bo więcej taka okazja może się nie zdarzyć. - powiedział oschle.
Dwóch biznesmenów w garniturach weszło do sali i usiedli oni na fotelach. To już wszyscy. Byliśmy już w komplecie. Zaczęliśmy od omawiania najistotniejszych spraw. Gdy z jedną z nich zeszło się ponad godzinę, wiedziałem, że nie wyjdę stąd aż do końca dnia.
- Co panowie na to? - zwrócił się w naszą stronę łysiejący mężczyzna z resztkami siwych włosów na głowie.
- To bardzo ciekawa oferta. - zaczął blondyn. - Ale z drugiej strony dopatrzyłem się małych niedociągnięć. - kontynuował.
Spojrzałem na osoby naprzeciwko siebie. Siedziała tam ta kobieta z którą zamieniłem się miejscami. Uśmiechała się do mnie szeroko i puszczała oczko. Jaka szkoda skarbie, że kręcą mnie tylko blondynki i to w męskiej wersji. - pomyślałem. Zacząłem się już strasznie nudzić. Niall wymieniał swoje poglądy z przedsiębiorcami, a ja tylko kiwałem głową popierając go.
Po następnych pięciu minutach moja ręka zawędrowała na kolano blondyna. Przez chwilę spiął się i urwał swoją wypowiedź. Spojrzał na mnie mrużąc oczy. Wyglądał jak napuszony kociak.
- Wszystko w porządku panie Horan? - zapytał pan Johnson, kierując wzrok na chłopaka.
- Tak, przepraszam. - odchrząknął. - O czym to ja... Ach tak, więc wracając do sprawy tej spółki uważam, że jest bardzo interesująca... - kontynuował, nerwowo bawiąc się ołówkiem.
Moja dłoń zaczęła sunąć coraz wyżej. Delikatnie głaskałem wnętrze uda Niall'a, widząc jak coraz bardziej się czerwieni. On był taki słodki! Znów zaciął się przy swojej wypowiedzi. Widziałem jak luzuje sobie krawat i spojrzenie wbija w kartkę przed sobą. Moja dłoń w końcu zatrzymała się na kroczu chłopaka. Byłem ciekaw ile wytrzyma... Blondyn ścisnął swoją dłoń tak, że złamał ołówek. Ten odgłos przebił się przez rozmowę dwóch facetów.
Wszyscy w sali na niego spojrzeli. Sam też skierowałem wzrok na twarz chłopaka. W środku aż się dusiłem ze śmiechu. Zapanowała grobowa cisza. Było to bardzo krępujące, ale nie dla mnie.
- Wszystko w porządku Niall? - zapytałem z udawaną troską, lecz tak naprawdę miałem ochotę wybuchnąć śmiechem.
- Zróbmy krótką przerwę. - zarządził, zamykając folder z dokumentami.
Wszyscy zaczęli wychodzić z sali. Po chwili zostaliśmy sami. Gdy tylko drzwi zostały zamknięte, Niall zerwał się z fotela jak poparzony.
- Co ty do jasnej cholery wyprawiasz Malik?! - wydarł się, odchodząc kilka kroków dalej.
- Nudzę się... - powiedziałem szczerze, przybierając niewinny wyraz twarzy.
- Czy do ciebie nie dociera, że z nami koniec?! Przestań się tak zachowywać. Już nic dla mnie nie znaczysz!
- Kochanie... Twoje ciało mówi zupełnie co innego. - zaśmiałem się, widząc wybrzuszenie w jego spodniach. - Chętnie pomogę ci z tym problemem... - zamruczałem, podnosząc z fotela.
Zacząłem do niego podchodzić, a ten się odsuwał. I moglibyśmy się tak ganiać naokoło stołu, jak małe dzieci, ale nie było na to czasu. Zaraz biznesmeni i przedsiębiorcy ponownie przyjdą i zasiądą na swoich fotelach. Nie chcę siedzieć na tym durnym spotkaniu...
- Porozmawiajmy, proszę cię Niall. - powiedziałem, opierając dłonie o blat stołu.
Blondyn znajdował się po drugiej stronie, naprzeciwko mnie. Obserwował mnie czujnym wzrokiem, gotów przede mną uciec. Ale nie zamierzałem go ganiać. O ile mnie wysłucha, rzecz jasna.
- Co ci tak zależy Malik? - prychnął.
- Kurwa, Niall. - westchnąłem. Zaczynał mnie coraz bardziej irytować. - To tylko kawa! Chwilę tylko porozmawiamy i wyjaśnimy wszystko.
- Zgodzę się, ale pod jednym warunkiem... I wtedy zakończymy to raz na zawsze.
- Tak? - zapytałem, uśmiechając się jak szaleniec.
- Poprosisz swoją ,,złociutką'', aby zamieniła się z tobą na miejsca. Nie mogę pracować, gdy mnie molestujesz. - powiedział poważnie, a mi uśmiech zaczął schodzić z twarzy.
1:0 dla ciebie, Ni.- pomyślałem zagryzając dolną wargę.
&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top