*02*
Zayn
- Co tak sam siedzisz Zee? - zapytał Harry, odkładając telefon do kieszeni.
- Dziś znów się nie pokazał. - westchnąłem zaciągając papierosem. - To kolejna nudna noc.
- A ty znowu o tym. - zaśmiał się i przewrócił oczami. - Przestań o nim myśleć, weź się w garść. Pewnie coś kombinuje na drugim końcu miasta.
- Widziałem jego ludzi przy Maplestreet, wszystkich oprócz niego. Nie daje mi to spokoju.
- Rozmawialiście już o ,,tym''? - zapytał zeskakując z murku i po chwili znalazł się obok mnie.
Oparł się tak samo jak ja o maskę samochodu. Na chwilę zapanowała cisza. Kilka metrów dalej dwóch chłopaków z gangu kłóciło się o to, który przewiózł dziś więcej towaru. Gdy nie mogli rozwiązać tego konfliktu, Liam raz dwa zaprowadził spokój. Jak zawsze pilnował porządku. Gdyby nie on, panowałby tu niezły chaos. Zapanować nad tą liczną grupą to ciężka sprawa.
- On nie chce żadnych wyjaśnień. Pewnie tak mu na rękę, prowadzi teraz swój gang a ja swój. Jesteśmy wrogami. Każdej nocy tylko czeka, aby się mnie pozbyć. Tydzień temu wrócił do swojego nazwiska, nie chciał być panem Malikiem. - zaśmiałem się nerwowo. - Jak ja go nie znoszę...
- Jesteście komiczni. - stwierdził Styles. - Oboje wciąż się kochacie, a każdej nocy biegacie po całym mieście mierząc do siebie ze spluwy. Zakochani na zabój. - prychnął.
- Jakbym chciał porady psychologa to na pewno się zgłoszę. - uciąłem z niesmakiem.
Zaczyna mnie już denerwować. Nikt nie wie co się stało między mną i Horan'em. Wszystko zaczęło się nagle sypać, psuć między nami.
- Problem w tym, że ty byś go nie zabił. Co byś zrobił, gdybyś znalazł go w uliczce bez żadnego członka jego gangu, hm? Postrzelił? Zabił? Spójrz prawdzie w oczy Zayn, nawet teraz cię skręca, gdy nie pojawił się drugą noc z rzędu by cię zdenerwować.
- Obiecaliśmy coś sobie, kiedy jeszcze gang był w całości. Jeśli nie będziemy razem to z nikim innym. Powiedział, że mnie zabije gdyby tak się stało, oczekiwał ode mnie tego samego. To nie zabawa Harry, traktuję to na poważnie. Skoro on tego chce, to dotrzymam obietnicy.
- Chyba nigdy was nie zrozumiem. - machnął ręką wpatrując się w rozgwieżdżoną noc.
- Dzięki Harry. - powiedziałem po dłuższej chwili.
- Huh? - spojrzał na mnie zdziwiony. - Za co?
- Za wszystko, za to, że zostałeś ze mną pomimo iż Louis wybrał Niall'a.
- Mimo iż opowiadamy się po dwóch różnych stronach wcale nie jesteśmy wrogami. Louis wciąż jest moim chłopakiem i to raczej się nie zmieni.
- Wiem, dlatego chcę poprosić cię o przysługę... - zacząłem.
- Nie, nie, znów to samo. - wyrzucił ręce w górę i przeszedł kilka kroków naprzód.
- Harry...
- Nie posłużę się Lou tylko po to, abyś poznał plany Niall'a. Nie będę zmuszał Louis'a, aby szpiegował i donosił na swojego przyjaciela. Jak chcesz się dowiedzieć, to zrób to sam. Jego w to nie mieszaj. - powiedział dobitnie ostatnie zdanie i odszedł do chłopaków.
- Jasne, pójdę do Niall'a i zapytam: ,,Cześć kochanie, co planujesz na dzisiejszy wieczór? Chcesz mnie zastrzelić czy wysadzić w powietrze?'' - powiedziałem z ironią wyrzucając niedopałek, po czym zgniotłem go podeszwą buta.
Budzik zadzwonił o dziesiątej. Byłem już grubo spóźniony. Niall zapewne znów mnie opieprzy za to, że nie pojawiłem się w firmie na czas. Przetarłem zmęczony twarz i ziewnąłem. Podniosłem się z łóżka i ruszyłem pod prysznic. Szybka toaleta, śniadanie po drodze i już byłem w firmie. Winda zatrzymała się na najwyższym piętrze i zacząłem kierować się w stronę swojego biura. Zatrzymałem się jeszcze przy sekretarce. Wziąłem od niej dokumenty i zaszyłem w swoim gabinecie.
Chloe, moja sekretarka przyniosła mi kawy i powiadomiła, że dzisiejsza konferencja zostaje przeniesiona na czwartek. Dzięki temu miałem całe trzy dni, aby skończyć projekt. Odpaliłem laptopa i pierwsze co zrobiłem, to zajrzałem na pocztę. Tylko trzy maile. Szybko na nie odpowiedziałem i zabrałem za robotę. Do szesnastej wyrobiłem się ze wszystkim. Byłem bardzo ucieszony, nie musiałem zostawać po godzinach. Dziś planowałem z chłopkami wybrać się na piwo. Zacieśnianie więzi i poprawianie relacji wśród członków gangu było jak najbardziej na miejscu. Chciałem, aby zawsze byli lojalni jak Harry i Liam, którzy są dla mnie jak bracia.
Przez cały dzień nie spotkałem Niall'a, teraz już pana Horan'a. Zwykle robił sobie o tej porze przerwę i zachodził do pobliskiej kawiarni, dlatego też tam się udałem. Zdziwiłem się nie zastając go tam. Do firmy na pewno dotarł, ponieważ Chloe przyniosła mi kilka teczek do przejrzenia i złożenia drugiego podpisu. Czasem jakiś dokument wymagał podpisania przez dwóch dyrektorów. W tym przypadku mnie i blondyna.
Zamówiłem kawę i ciastko. Liczyłem, że jeszcze przyjdzie. Zawsze mógł się spóźnić, prawda? Następne pół godziny spędziłem w tej kawiarni nie ruszając się na krok. Dochodziła już dziewiętnasta. Planowałem wsiąść do samochodu stojącego na parkingu i pojechać do domu. O niczym innym nie marzyłem jak o długiej, gorącej kąpieli. W drodze na parking przypomniałem sobie o teczce z dokumentami i komórce, które zostawiłem u siebie w biurze. Bez telefonu to jak bez ręki, prawda?
Wszedłem do windy i po kilku sekundach byłem na właściwym piętrze. Sekretarka wyjrzała znad biurka. Była to drobna kobieta o jasnobrązowych włosach. Miała duże, piwne oczy. Zwykle siedziała do późna w firmie. Tak było i tym razem.
- Zapomniał pan czegoś? - zapytała Chloe.
- Tylko telefonu. - posłałem jej delikatny uśmiech.
Ruszyłem w stronę swojego biura, lecz w połowie drogi przypomniało mi się, że miałem o coś zapytać. Odwróciłem się na pięcie i podszedłem do biurka za którym siedziała kobieta.
- Jest może jeszcze pan Horan u siebie? - zapytałem.
- Powinien jeszcze być. Przysłali jakieś ważne papiery do podpisania i powiedział, że się tym zajmie. Od rana siedzi w gabinecie, nigdzie nie wychodził. - poinformowała mnie.
- Dziękuję. - uśmiechnąłem się po raz kolejny i ruszyłem do swojego gabinetu.
Teczka z dokumentami leżała na biurku, podobnie jak telefon. Zabrałem te rzeczy i wyszedłem z pomieszczenia, kierują się do gabinetu Niall'a. Chloe odprowadziła mnie spojrzeniem. Jej stanowisko pracy znajdowało się na środku korytarza. Zarówno ja jak i blondyn mieliśmy do niej tyle samo metrów do przejścia. Kiedyś było inaczej... Zapukałem teraz do drzwi i nie słysząc żadnej odpowiedzi wszedłem do środka.
W pomieszczeniu świeciła się tylko lampka. Blondyn siedział, a właściwie leżał przy biurku z twarzą przyciśniętą do blatu. Smacznie sobie spał. Podszedłem bliżej upewniając się, że na pewno zasnął. Kucnąłem obok niego i chwilę patrzyłem na jego spokojną twarz. Z kącika ust ciekła mu ślinka i wyglądał przeuroczo. Obślinił całą kartkę, która była ważnym dokumentem. Była, bo teraz raczej do niczego się już nie nadawała. Nie mogąc się powstrzymać, zrobiłem mu zdjęcie i schowałem telefon z powrotem do kieszeni. Może to dziecinne zachowanie, ale nie dbałem o to. Ostatni bardzo rzadko mam okazję podziwiać piękno mojego męża. Zwykle zaszywa się w swoim gabinecie i widuje ze mną tylko jeśli musi. Odgarnąłem mu grzywkę z czoła, która wpadała do jego oczu.
- Cholera, ale za tobą tęsknię. - westchnąłem.
Niall nawet się nie obudził. Zawsze zazdrościłem mu tego, że ma głęboki sen. Nawet granat by mu nie przeszkodził w drzemce. Wyprostowałem się i spojrzałem na te wszystkie dokumenty leżące na biurku. Było ich sporo. O wiele za dużo. Nie wiem dlaczego chłopak zawsze się upiera, aby zajmować się każdą ważniejszą sprawą. Ja zawsze zlecam to swoim podwładnym i tylko składam podpisy. Blondyn zawsze był dokładny w tym co robił. Chyba tylko dzięki niemu ta firma jakoś prosperuje.
Do jutra się z tym nie wyrobi. - pomyślałem. - Pewnie znów zostanie po godzinach. Teraz się nie dziwię czemu nie było go nocą na mieście. Był wykończony pracą tutaj.
Westchnąłem krótko i zacząłem przeglądać teczki z dokumentami. Posortowałem je na mniejsze kupki. Jeden folder został pod głową blondyna.
Ostrożnie odsunąłem jego fotel i wziąłem niebieskookiego na ręce. Był taki leciutki! Nie chciałem, aby się obudził. Powoli zacząłem kierować się w stronę małej, skórzanej kanapy stojącej pod ścianą.
- Mój mały chłopiec. - szepnąłem, całując go delikatnie w czoło.
Będąc w połowie drogi Niall zaczął się niespokojnie kręcić. Po chwili wtulił się we mnie. Gdyby teraz otworzył oczy, zapewne zrobiłby mi awanturę i posłał do stu diabłów. Istniała też możliwość, że by mnie za to od razu udusił. Na szczęście tak się nie stało. Dalej sobie smacznie spał. Odłożyłem go na kanapę i okryłem swoją marynarką.
Sam zasiadłem w fotelu i dłuższą chwilę zajęło mi zanim zorientowałem się w sytuacji. Laptop Niall'a był włączony, więc sprawdziłem jego pocztę. Szybko odpowiedziałem na oferty innych pomniejszych firm i ruszyłem z robotą papierkową. Siedziałem tu dwie godziny, a skończyłem dopiero wypełniać dokumentację z pierwszego kwartału. Byłem już grubo spóźniony na wyjście z chłopakami. Napisałem im, aby poszli sami, ponieważ zostałem w firmie. Nawet nie robili z tego powodu żadnych problemów. Teraz mogłem na spokojnie dokończyć resztę papierów.
Gdy odłożyłem ostatnią wypełnioną teczkę, wyłączyłem laptopa i odetchnąłem. Było już po dwudziestej trzeciej. Większość pracowników zdążyła opuścić firmę. Podniosłem się z fotela, rozprostowując zastane kości. Podszedłem do okna i spojrzałem na rozświetlone miasto. Londyn o tej porze wyglądał niezwykle. Stąd był piękny widok na okolicę. Napisałem na małej karteczce wiadomość do Niall'a i zostawiłem ją na biurku. Spojrzałem jeszcze raz na śpiącego blondyna i po cichu wyszedłem z biura. Nie potrafię go nienawidzić.
&&&&&&&&&&&&&&&&&&
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top