Mr. Katsuki & Mr. Nikiforov
One-shot z okazji jakże ważnego święta Bluemiss_96! <3
Także wspaniała dedyk dla ciebie kochana kaktusonatorko!
....................
W każdym związku przychodzi moment, w którym dwie połówki postanawiają zasmakować wspólnego życia. Zazwyczaj w tym okresie poznają się lepiej, obnażając swoje wady i przyzwyczajenia. Po pewnym czasie znają się jak łyse konie i już NIC nie jest tajemnicą. A przynajmniej tak uważał Katsuki Yuuri, 23 letni tajny agent.
Jednak po 6 miesiącach egzystowania pod jednym dachem z pewnym energicznym Rosjaninem, musiał zmienić swoje przekonania. Co prawda spodziewał się różnych niespodzianek, jednak to co ukrywał przed nim jego współpracownik oraz partner przerosło jego wszelkie wyobrażenia.
- VICTOR!!! CHODŹ TU NA MOMENT!
Głośny krzyk rozniósł się po wszystkich pokojach ich mieszkania, zmuszając jasnowłosego mężczyznę do ruszenia swoich (bardzo seksownych) czterech liter z łóżka. Po tonie głosu Azjaty wywnioskował, że nie może zwlekać. Teraz liczyły się sekundy.
Ostrożnie, ale odważnie wszedł do kuchni niczym na pole bitwy, na którym czekał już zwarty i gotowy przeciwnik w postaci miłości jego życia. Wróg - mogłoby się wydawać prosty, jednakże pozory mylą, o czym niejednokrotnie boleśnie się przekonał.
- Słucham Yuuriś - zaczął z niewinnym uśmieszkiem na ustach, jednak ten szybko zrzedł, po tym jak spostrzegł minę bruneta i to co stało obok niego. – O kurwa.
- Nie kurwa. Piekarnik – odpowiedział z przekąsem Katsuki - Był. A to czym się stał, raczej ciężko nazwać częścią aneksu kuchennego. Możesz mi powiedzieć co to jest? - udawana słodycz w głosie Yuuriego, przyprawiła Victora o niemiłe ciarki.
- No... Ten... No... - wyjąkał, drapiąc się nerwowo po szyi. – Jak ty to zrobiłeś w ogóle? – Spojrzał na niego podejrzliwie.
- Chciałem upiec ciasto, w końcu Yurio jutro do nas przychodzi – zaczął zdenerwowany Japończyk, krzyżując swoje ręce na piersi. – Gdy ustawiałem godzinę zatrzymałem się na moment na twojej dacie urodzin, ponieważ telefon zadzwonił. Wyszedłem do salonu, po skończonej rozmowie wróciłem i BAM! Przed moimi oczami stoi wyposażenie warte armii krajowej. Twoja kolej. Wyjaśnienia.
Victor wpatrywał się w niego przez moment zaskoczony, po czym zmarszczył swoje brwi i skierował swój wzrok na niemały kuchenny arsenał. Piekarnik zmienił się w najprawdziwszą, niewielką zbrojownię z bronią różnego rodzaju. Zaczynając od pistoletów o różnym kalibrze, pistoletów maszynowych i ręcznych karabinów – kończąc na broni białej, której dumnymi reprezentantami były różnej wielkości, kształcie i grubości noże.
- Jakieś 3 lata temu zamontowali mi to na czarną godzinę. – Podszedł bliżej do półeczki z pistoletami i zaczął gładzić jednego z nich po lufie. – Teraz już tak nie robią, ale czasy się zmieniają. Generalnie to nic do tego nie miałem i nawet cieszyłem się, że mam tyle zabawek w chałupie. Jednak później pojawił się tyci problem... - westchnął, a Katsuki spojrzał na niego wyczekująco. – Zapomniałem jak to coś uruchomić.
- Co.
- A potem, że to coś w ogóle istnieje.
- CO.
- No co, co! – krzyknął rozjuszony Nikiforov. – Każdemu może się zdarzyć!
- Czy ty naprawdę zapomniałeś o zapasie broni ukrytej w... PIEKARNIKU?! – zapytał, nie dowierzając Japończyk. W tym momencie zastanawiał się czy ma się śmiać, czy płakać.
- Tak, do cholery zapomniałem! – odkrzyknął niebieskooki. – Przypomniałem sobie o tym dopiero, gdy pierwszy raz coś piekłeś...
- To czemu mi o tym nie powiedziałeś? – spytał Katsuki, podnosząc jedną brew do góry. Rosjanin spojrzał na niego zmieszany i odwrócił swój wzrok. – Nie ufasz mi?
- Oczywiście, że ci ufam! – odpowiedział szybko.
- Victor mieszkamy razem pół roku, a ja dopiero teraz dowiaduje się o twojej prywatnej piekarnikowej zbrojowni! I ty mówisz, że mi ufasz?!
- Jakbym ci nie ufał, to bym ci miłości nie wyznawał, a co dopiero do domu wpuszczał! – odpowiedział stanowczo Nikiforov i skrzyżował swoje ręce na klatce piersiowej. – Ta broń należy do agencji i była przeznaczona na czarną godzinę. Nie widziałem potrzeby mówienia ci o tym, bo mnie samego mało interesowała.
- A o tym gdzie trzymasz swoje gacie, uświadomiłeś mnie już pierwszego dnia, wywalając szufladę z szafy – odpowiedział ironicznie Azjata. – Ale o kuchennych zapasach na trzecią wojnę światową to już niełaska...
- Nie przypominaj mi o tym – jęknął starszy.
- Tak czy inaczej nadal cię nie rozumiem – wrócił do poprzedniego tematu rozmowy. – Przecież nie wyrzuciłbym tej broni ani tym bardziej zabrał!
- Ja wiem! Zdziwiłbym się gdybyś umiał jej chociażby używać - prychnął lekceważąco Nikiforov.
Japończyk podniósł wysoko swoje brwi, wpatrując się w wykrzywioną w pewnym siebie grymasie twarz partnera. Trafił w jego czuły punkt. Po raz kolejny. Kiedy ten Rosjanin nauczy się, żeby nie podpuszczać i (prawie zawsze nieświadomie) wyzywać Katsukiego na małe pojedynki?
- Uważasz, że nie umiem? – zapytał Azjata cichym, niskim głosem, wpatrując się z pustką w oczach w Nikiforova.
- Jestem tego pewien – odpowiedział, niewzruszony zmieniającą się aurą Japończyka, niebieskooki.
Cisza, a po niej huk.
Tylko tyle dotarło do głowy zszokowanego Victora.
Zaraz za nim pojawił się nieco rozmazany obraz Yuuriego, który ze spokojem wpatrywał się w jego twarz, stanowczo trzymając broń wymierzoną w Rosjanina.
Kiedy do jego umysłu zaczęły docierać już wszystkie bodźce, pod wpływem instynktu odwrócił się powoli. Od razu zauważył rozbity zielony kubek, który - jak mogło się zdawać - został całkowicie zasłonięty przez jego ciało. Najwyraźniej bystrym, bursztynowym tęczówkom wystarczył skrawek wystającej zza mężczyzny porcelany, aby obrócić naczynie w ruinę.
- Nadal jesteś pewny, że nie umiem?
Słowa niczym pocisk z zabójczej maszyny przebiły dzielącą ich ciszę.
Nikiforov powróciwszy do siebie, zwrócił się do swojego partnera. Może z zewnątrz wydawał się niewzruszony, jednak w środku buzowała w nim adrenalina, a aura bruneta tylko ją podsycała. Niebezpieczna, drapieżna, nieobliczalna... Czego chcieć więcej?
Nie myśląc długo sam chwycił kilka broni z nabojami. Posyłał Yuuriemu jeszcze jedno wyzywające spojrzenie i wybiegł z pokoju, żegnając Japończyka serią wystrzałów, przez którą ten został zmuszony zrobić unik i wylądować na kuchennych kafelkach.
- CZY CIEBIE POGRZAŁO?! – wrzasnął, powoli się podnosząc. – Mogłeś mnie zabić!!!
- Nie dałbyś się zabić! – odpowiedział beztrosko Rosjanin, ładując kolejny zabrany ze sobą pistolet.
Zapadła chwila ciszy, która niebezpiecznie się dłużyła. Niebieskooki zaczął się odrobinę niepokoić, więc prawie że bezgłośnie zbliżył się do rogu dzielącego go od kuchni. Cały czas przylepiony do ściany, wsłuchiwał się w bezgłos, który zapanował w ich mieszkaniu.
Kolejny krok z jego strony równał się z zupełną widocznością dla Yuuriego, a na to nie mógł sobie pozwolić, więc jedyne co zrobił to lekko wyjrzał.
Kuchnia wydawała się być w tym samym stanie co przedtem - czyli niezbyt ciekawym. Podziurawione kafelki, porozrzucana porcelana i tynk, który obsypał podłogę, nie dawały dobrego wrażenia. Jednak Rosjanin nie zwrócił na to większej uwagi. Najbardziej w tym momencie interesowało, go gdzie znajduje się pewien niebezpiecznie seksowny brunet, który jakby rozpłynął się w powietrzu.
Troska w połączeniu z wyrzutami sumienia oraz strachem o swojego partnera, pchnęła go do porzucenia tej małej gierki. Opuścił dłoń z bronią i jeszcze mocniej wychylił się, żeby tym razem objąć wzrokiem całą kuchnię.
Nie minęło kilka sekund, a w pomieszczeniu rozbrzmiała seria huków, wystrzałów i odgłosów zagłady wszystkiego, co pociski spotkały na swojej drodze.
Victorowi w ostatniej chwili udało się uniknąć tego szaleńczego, niemiłosiernego ataku z jak się później okazało, pistoletu maszynowego.
- I TO JA MOGŁEM CIĘ ZABIĆ TAK?! – krzyknął chowając się za szafą.
- Nie dałbyś się zabić! – odkrzyknął ironicznie brunet, wychylając się zza swojej kryjówki, którą okazał się narożnik. – Ej Vitya... Zanim dalej będziemy kontynuować tą strzelaninę, to odpowiedz mi na jedno, ważne pytanie...
- Zamieniam się słuch - rzekł Rosjanin, wycierając swoje czoło z drobnych kropelek potu.
- Co jak sąsiedzi usłyszą strzały i zadzwonią po policję?
- Mam wygłuszające ściany. Co najwyżej pomyślą, że robimy sobie powtórkę z nocy poślubnej.
- Nie no cudownie, kolejna rzecz o której nie wiedziałem - prychnął Yuuri. - I weź ty mi przypomnij, kiedy my się niby chajtnęliśmy?
- Nie pamiętasz tej pięknej ceremonii w Barcelonie? Ranisz...
- To były zaręczyny Victor.
- Ja się w tamtym momencie poczułem jak prawdziwy pan Katsuki! – powiedział nadąsanym głosem jasnowłosy.
- No to szybki jesteś... W sumie jak zawsze.
Japończyk zamiast spodziewanego odpyskowania, otrzymał kolejną serię pocisków, które tym razem obrały sobie za cel schnącą na blacie kuchennym zastawę. Oczywiście znajdowała się ona tuż za Yuurim, który został zmuszony do ponownego schowania się w swojej małej kryjówce.
- No ej! Lubiłem tą zastawę! – jęknął Japończyk.
- Wybacz, ale jestem za szybki, żeby zarejestrować w co strzelam – fuknął, obruszony Victor, po czym wymierzył swoją broń w stronę salonu. Kilka sekund później w zasłonach można było podziwiać liczne, nieduże dziurki. – Ja za to nie lubiłem tych zasłon.
- To po cholerę ja je kupowałem?! – krzyknął zirytowany brunet.
- Też się zastanawiałem. Ustaliliśmy, że jeszcze o nich porozmawiamy, a ty już następnego dnia ze świeżym zakupem – żachnął Rosjanin, z aprobatą oceniając efekty swojego zniszczenia. – Perfekcyjna gospodyni domowa się znalazła...
Brunet prychnął głośno na słowa swojego partnera i zaraz po tym wymierzył kolejny strzał, który zaowocował nową ofiarą małej sprzeczki (prawie)małżeńskiej.
- Ale tą wazę to już lubiłem – powiedział z wyrzutem Nikiforov, spoglądając na resztki porcelany.
- Ups? – odparł ironicznie Japończyk.
Dalej ukryty za otwartym narożnikiem, badał wzrokiem miejsce, w którym mógłby się znaleźć Victor. Kiedy ani jeden srebrny kosmyk nie wychylał się zza ściany, postanowił zmienić swoją pozycję na nieco bardziej korzystną.
Zaczesał swoje mokre od potu kosmyki włosów do tyłu i poprawił okulary, które przez wszystkie te ekscesy zdążyły ułożyć się na jego nosie pod naprawdę dziwnym kątem.
Powoli zaczął stawiać pierwsze kroki, wychodząc ze swojej bezpiecznej strefy i tym samym oddając się w całości na polu tymczasowego przeciwnika i jednocześnie życiowego sojusznika. W wolnym tempie przemieszczał się w stronę salonu, zachowując jak najwyższą czujność. Wybrał dłuższą drogę, jednak ta pozwalała mu przez większy okres czasu pozostać w bezpiecznym ukryciu.
A przynajmniej tak było w założeniu.
- Oooooo ktoś tu włączył swojego „erosa" – zachichotał starszy, a Yuuri momentalnie pobladł. – No tak po części, bo okularki nadal na miejscu.
Katsuki jak poparzony zwrócił się w stronę znajomego głosu, którego właściciel uśmiechał się triumfalnie.
- Zaraz jak ty-
Wystrzały skutecznie przerwały wypowiedź bruneta, zmuszając go do nagłej ewakuacji. Potykając się o własne nogi, jak najszybciej mógł, uciekał przed skrupulatnie goniącymi go pociskami. Swój szaleńczy bieg zakończył widowiskowym ślizgiem, który ostatecznie przyspieszył jego podróż za oparcie kanapy.
Oparł się o nią, ciężko oddychając i czując jak kropelki potu leją się z niego hektolitrami. Mimo że, nie był już w polu rażenia, Victor nie zaprzestał swojej czynności i atakował niewinną kanapę z każdej możliwej strony.
- Pociski marnujesz debilu! – wrzasnął między seriami Japończyk.
- Właśnie mi się skończyły... – jęknął, zrozpaczony niebieskooki.
- I co zamierzasz teraz zrobić? – zapytał, rozbawiony Yuuri. – Ja mam jeszcze dużo w zanadrzu.
- A ja mam dużo za obrazem! – zaświergotał wesoło Victor.
Katsuki zastygł na chwilę w miejscu, po czym powoli wychylił się, aby zobaczyć co wyprawia Rosjanin. Ten stał jakby nigdy nic i wyjmował ze schowka za obrazem kolejne magazynki, w między czasie nucąc wesoło pod nosem.
- O tym też dopiero teraz sobie przypomniałeś? – parsknął Japończyk.
- Nieeeee o tym pamiętałem! – odpowiedział, nie tracąc dobrego humoru jasnowłosy. – To nie jest schowek tylko na naboje wiesz?
- Aż się boję zapytać... Na co jeszcze?
- Na prezerwatywy! – krzyknął beztrosko.
Yuuri jakby zamarł, wpatrując się tępo w Nikiforova. Powoli przyswajał nowe informacje, a na jego twarz wbrew woli wkradł się grymas powstrzymywanego uśmiechu. Ostatecznie przegrał tą małą walkę z samym sobą i zaczął skręcać się w salwach śmiechu, ciężko łapiąc najmniejszy oddech.
- Czyli to tutaj chodziłeś po tym słynnym: "Zaczekaj moment, muszę coś przynieść", tak? - wysapał, ciężko tłumiąc w sobie chichot.
- I czego kwiczysz prosiaczku? – spytał ironicznie Victor, posyłając świeżo naładowany pocisk w mocno już zniszczoną kanapę. – Do walki agencie Katsuki!
- Ja ci dam prosiaczku, ty amebo! – krzyknął brunet, szybko wychylając się zza oparcia rzucił swojemu partnerowi nienawistne spojrzenie.
Zaraz po tym wykorzystał obniżoną czujność Nikiforova i chwycił w swoje silne ręce karabin. Jasnowłosy otworzył szeroko oczy, wpatrując się w niego z mieszanką strachu oraz zaskoczenia. Zostawienie Yuuriego sam na sam z piekarnikiem, to jednak nie był dobry pomysł.
Nie myśląc długo, Rosjanin zniknął za drzwiami łazienki, wsłuchując się w serię huków i odgłosów zagłady jego biednej ściany, która była właśnie maltretowana przez pewnego Japończyka.
Kiedy odgłosy ucichły, wychylił się na chwilę zza drzwi, żeby zweryfikować straty. Zachłysnął się powietrzem zmieszanym z pyłem, a oczy zaczęły go niemiło szczypać, gdy drobinki dostały się do delikatnych gałek. Mimo to Victorowi udało się dojrzeć dzieło Katsukiego. Jakże dokładne, doprecyzowane i staranne!
Na ścianie przed Rosjaninem dumnie prezentowały się duże inicjały „YK".
Praca wykonana na sześć z plusem, jednak Nikiforov dałby za nią jedynie dwa na szynach.
- No wiesz? – zapytał nadąsanym głosem. – Chyba się obrażę!
Yuuri posłał mu pytające spojrzenie, ale zaraz ponownie schował się za oparciem wyniszczonego mebla. Do jego uszu zaczęły dochodzić odgłosy wystrzałów niebieskookiego, które o dziwo nie były wymierzone w jego stronę.
- Od razu lepiej! – stwierdził z dumą Victor, przyglądając się swojej niewielkiej poprawce.
Brunet ponownie wychylił się zza swojego małego bunkra i spojrzał na dzieło rosyjskich dłoni i pistoletu. Do szeregu liter „YK" została dodana jeszcze jedna, jakże symboliczna, a ważna litera „N".
- Yuuri Katsuki Nikiforov – powiedział ciepło Rosjanin, czym jeszcze mocniej przyspieszył bicie serca swojego partnera. Yuuri mimowolnie uśmiechnął się rozczulony na ten gest, który dla niego znaczył naprawdę wiele. – Kiedy będę mógł cię tak przedstawiać?
- Jak przeżyjemy tą strzelaninę to porozmawiamy – roześmiał się Azjata, ponownie ukrywając się, aby naładować swoją broń.
- A kiedy zamierzamy ją skończyć? – zadał pytanie z przekąsem.
- Jak poczuję, że wygrałem! – odpowiedział pewny swego Japończyk, dalej zajęty pistoletem.
- A jak ja wygram? – spytał, rozbawiony Victor.
- Nie ma takiej opcji – odparł stanowczo Yuuri, trudząc się z magazynkiem, który jak na złość nie chciał wejść na miejsce.
- Pewny jesteś?
Cichy szept tuż obok ucha Katsukiego, o mało nie przyprawił go o atak serca.
Czas jakby się zatrzymał. Umysł młodszego z mężczyzn jednocześnie tak szybko analizował sytuację i tak powoli reagował... No bo w końcu „JAK?" . Jakim cudem Victorowi udało się tak szybko i bezszelestnie do niego przedostać? Otrząsając się z pierwszego szoku, zerwał się z miejsca i niczym spłoszona zwierzyna odskoczył od Rosjanina na kilka kroków. Dalej zdezorientowany, mierzył w niego bronią, ignorując drżenie, które zapanowało jego ciałem.
- K-kiedy ty – wyjąkał nie mogąc uwierzyć, że nie usłyszał jak Nikiforov się przemieszczał. Ten tylko uśmiechnął się do niego i ignorując zadane pytanie, podszedł bliżej bruneta.
- Czyli będziemy do siebie strzelać, aż do białego rana? – spytał, wymachując jakby od niechcenia bronią.
- Do białego rana – przytaknął Katsuki, który mierzył zbliżającego się do niego partnera wzrokiem.
- Wiesz... Chciałbym, żeby rano nigdy nie nadeszło – wyszeptał wibrującym, niskim głosem jasnowłosy. Głodnym spojrzeniem studiował sylwetkę bruneta, która z każdym krokiem stawała się coraz bardziej pociągająca.
- Mówisz? – padł kolejny szept, tym razem ze strony ciemnookiego, który z lekkim uśmiechem podniósł jedną brew do góry. Podczas gdy on dalej, dzielnie dzierżył swoją strzelbę, ta należąca do Nikiforova już dawno leżała na podziurawionej niczym ser kanapie.
- Mówię – przytaknął, podchodząc do bruneta już na tyle blisko, że jedynie milimetry dzieliły ich od zetknięcia się nosami.
Ich niespokojne oddechy mieszały się ze sobą, wargi niebezpiecznie drgały, a oczy kontynuowały ich małą bitwę. Nieprzeniknione lazurowe morze, które spowijały teraz gęste chmury burzowe, dalej toczyło walkę z bursztynem głębin morskich, który w słońcu potrafił świecić niczym najprawdziwsze złoto.
- Zdajesz sobie sprawę z tego jak seksownie wyglądasz? – szepnął Victor, pociągającym głosem, oblizując lubieżnie lekko spierzchnięte wargi.
Zaraz po tym musnął delikatnie, malinowe wargi bruneta, przyciągając go jeszcze bliżej siebie. Ich klatki piersiowe stykały się ze sobą, a serca biły tak mocno, że każdy z nich czuł bicie drugiego. Każde z serc odgrywało inną melodię, jednak ich znalazły wspólny rytm, który mogli teraz nie dość, że usłyszeć - to jeszcze poczuć.
- Nadal mam broń w dłoni... Nie boisz się? – zapytał cichym, wibrującym głosem Japończyk, przykładając spluwę do szyi Nikiforova i mrużąc lekko oczy.
Victor uśmiechnął półgębkiem i z drapieżnym błyskiem w oku, oplótł Yuuriego jeszcze szczelniej swoimi rękami.
- Nie – wyszeptał tuż przy ustach Yuuriego, aby zaraz złączyć je w głębszym pocałunku.
Gorące wargi ocierały się o siebie w szybkim tempie i akompaniamencie zduszonych westchnień, mruknięć oraz drobnych pojękiwań. Spragnione bliskości dłonie bez żadnych zahamowań badały spocone, rozpalone ciała, sięgając stref z gatunku czysto nieprzyzwoitych. Jednak w tym momencie, wszelkie bariery zostały zniszczone, pozostawiając dwójkę mężczyzn w czystym amoku. Napięcie, które budowało się między nimi od początku tego wieczoru, znalazło w końcu swoje ujście w nieco chaotycznym zbliżeniu i pozwoliło pożądaniu zawładnąć ich umysłami.
Wspomnienie o strzelaninie, nagle wyparowało z ich pamięci. Broń, którą tak dzielnie, do samego końca dzierżył Yuuri, teraz leżała na podłodze, niczym zwykły śmieć, a tuż obok niej okulary z niebieskimi oprawkami, które zostały strącone przez nos Rosjanina. Jednak to wszystko ich nie interesowało, byli zbyt zajęci tonięciem we własnych ramionach, aby te przedmioty miały jakąkolwiek wartość. Nawet jeśli mogły poskutkować ślepym Japończykiem i przestrzeloną rosyjską stopą.
W pomieszczeniu zapanowała co najmniej gorąca atmosfera, a przejmujące ciepło i duchota zawładnęły ciałami znajdujących się w nim mężczyzn. Czy to przez podniecenie, które trawiło ich trzewia, czy języki, które walcząc o dominację uderzały się co chwila wywołując falę westchnień i niecenzuralnych dźwięków, a może przez małe dawki powietrza, które dodatkowo przepełniała masa pyłu i kurzu.
Tak czy inaczej było zdecydowanie gorąco.
Zdecydowanie ZA gorąco.
Zdecydowanie ZA gorąco na ubrania, które w tym momencie był niczym ta porcelana oraz zasłony...
Były celem, którego należało się po prostu pozbyć.
- Victor... - wyszeptał Yuuri prosto w usta swojego kochanka nietrzeźwym głosem.
Wzrok Japończyka był zamglony, wpatrzony tylko w jeden tak ukochany przez siebie punkt. Twarz Nikiforova, każdy jej skrawek był teraz taki piękny, idealny, wspaniały... Cudownie niedoskonały. Prawdziwy i tylko jego.
Po krótkiej przerwie dla zmęczonych ust, Katsuki przyległ do nabrzmiałych i zaczerwienionych warg, by ponownie spić z nich nachalny pocałunek. Nie czekając na reakcję starszego, wyszedł swoim językiem na przeciw temu rosyjskiemu i rozpoczął kolejną małą bitwę. Dłonie bruneta bezwstydnie błądziły po klatce piersiowej niebieskookiego, podczas gdy jego dłonie zachłannie badały mięśnie pleców Japończyka, wdzierając się pod materiał koszulki.
Kiedy Victor powoli pozbywał się zbędnej, górnej części garderoby Yuuriego, ten nie bawiąc się w spokojne czułości chwycił za guzik koszuli Nikiforova. Jednak nie miał w planach rozpięcia go... To przecież tyle trwa. Jednym, sprawnym ruchem dłoni zerwał wszystkie guziki, które stanęły mu na drodze, obnażając kuszący tors.
Oblizał lubieżnie wargi na widok jasnej skóry, która aż prosiła się o kilka nowych śladów jego autorstwa. Zapominając już o wcześniejszym zapędzie przejechał powoli dłońmi po klatce piersiowej, badając każdy jej skrawek i jednocześnie zsuwając z ramion porwany, zabrudzony materiał.
Rosjanin spojrzał na dzieło Yuuriego ze zdziwieniem, po czym parsknął dźwięcznym śmiechem.
- No wiesz? To była moja ulubiona koszula!
- Nie kłam... Masz jeszcze 10 takich samych w szafie - burknął ciemnooki.
Victor zachichotał cicho, po czym przyciągnął go do mocnego uścisku. Powoli gładził skórę Yuuriego, oddając się temu zajęciu w pełni. Tak miękka, powabna, jedyna w swoim rodzaju. Jego. O smaku, który jedynie on był godzien kosztować, tak jak teraz muskając swoimi wargami szyję młodszego.
Zachłanne? Oczywiście. Czy właściwe? Co może być niewłaściwego w chwili zaborczości nad ukochaną osobą.
W końcu koszulka Yuuriego znalazła swoje należyte miejsce obok koszuli Nikiforova, a raczej tego co z niej pozostało. Victor przeszedł z pocałunkami nieco niżej. Zjechał swoimi rękami do wewnętrznej części ud Japończyka, który jak na zawołanie podskoczył, oplatając swoimi nogami jego biodra.
Trzymając w swoich ramionach Katsukiego, przywarł swoimi wargami do jego warg, łącząc je w kolejnym namiętnym pocałunku. Trochę na ślepo zaczął nieść młodszego w obranym kierunku, nie szczędząc sobie w między czasie czułości. Obijali się o ściany i meble, niejednokrotnie dobijając to co przetrwało ich strzelaninę, jednak ich usta i dłonie wzajemnie odciągały uwagę od kolejnych strat materialnych.
Przecież to wszystko można odkupić, prawda?
Victor w akompaniamencie coraz głośniejszych jęków Katsukiego, dotarł z nim na rękach do kuchni. Zrzucając kolejne rzeczy z kuchennego blatu, usadowił na nim zamroczonego od podniecenia Japończyka.
Niebieskie tęczówki, omiotły swoim pożądliwym spojrzeniem całego siedzącego przed nim bruneta. Przez nikłe światło, skóra Yuuriego błyszczała od kropelek potu oraz śladów śliny Nikiforova. Na torsie i szyi widniały już pierwsze skutki dzisiejszej zabawy, a twarz przyozdabiał znacznej wielkości rumieniec. Połyskujące bursztyny z zamroczeniem oraz oczekiwaniem wpatrywały się w Rosjanina, natomiast czerwone, nabrzmiałe i kusząco rozchylone wargi, aż prosiły się o lekkie podgryzienie.
Gdyby można było zatrzymać czas to Victor wybrałby właśnie ten moment. Nigdy nie mógł się napatrzeć na cudowną postać ukochanego Japończyka w czystym amoku. Jednak wygłodniały wzrok Yuuriego tylko pogłębiał jego przekonanie, że jeżeli teraz nie wykona jakiegoś ruchu, to ta bestia rzuci się na niego.
Pocałował Katsukiego w czoło, skrupulatnie schodząc z muśnięciami coraz niżej, zatrzymując się dłużej jedynie na ustach. Następna przyszła szyja, a po niej tors przy którym miał już większe pole do popisu. Jego wargi nie omijały żadnego skrawka skóry, dając każdemu liźnięciu czy zwykłemu muśnięciu tyle samo uwagi i dokładności. Japończyk nie chcąc pozostać dłużnym, składał co jakiś czas drobny pocałunek na czubku głowy Nikiforova oraz bezustannie gładził jego plecy dłońmi, raz po raz lekko je drapiąc, wywołując tym samym lekkie dreszcze oraz gęsią skórkę u starszego.
Gdy usta Rosjanina natrafiły na podbrzusze młodszego, nie czekając na żaden znak oderwał się od niego na kilka centymetrów i rozpiął spodnie ciemnookiego, ściągając je razem z bokserkami. Dolna część garderoby wylądowała na zakurzonej i brudnej podłodze, a Victor z zadowoleniem spojrzał na uniesioną męskość bruneta.
Sam Yuuri, mimo że nie pierwszy raz był przy jasnowłosym rozebrany do rosołu, odwrócił swój wzrok, starając się ukryć oznaki zawstydzenia. Niebieskooki musnął delikatnie wargi, nadal uciekającego spojrzeniem Katsukiego, po czym bez żadnej zapowiedzi wziął jego penisa do ust. Yuuri sapnął zaskoczony, wplatając swoje palce w srebrne kosmyki włosów. Fala rozkoszy, przeszyła jego ciało, gdy język Victora zaczął pieścić główkę członka, a jego ręka poruszać się na nim rytmicznie.
Po kolejnym głośnym westchnięciu czy następnej uciętej przez zachłyśniecie powietrzem próbie wymówienia imienia niebieskookiego, zadowolony Nikiforov zaprzestał swoich ruchów dłonią. Zastąpił ją swoim językiem, którym przejeżdżał po męskości młodszego od góry do dołu. Brunet nie umiał już utrzymywać swoich jęków, kiedy gorący język Victora doprowadzał go do istnego szaleństwa. Jednak uczucie szaleńczego podniecenia miało dopiero nadejść, a pojawiło się w momencie ponownego ujęcia penisa Japończyka do ust. Tym razem dużo głębiej. Jasnowłosy zaczął powoli poruszać głową, rytmicznie wyjmując i wkładając członka ukochanego, który był już na skraju spełnienia.
Katsuki mimowolnie zacisnął jeszcze mocniej palce na srebrnych włosach i zaczął poruszać swoją dłonią, nadając partnerowi swój własny rytm, któremu on w żaden sposób się nie sprzeciwiał, a w zupełności oddawał.
- Victor..! - wyjęczał po raz kolejny tego wieczoru Yuuri. - Victor... Ja zaraz... Ja nie wytrzymam...!
Mimo próśb Rosjanin nie zatrzymał się, a wręcz wzmocnił ruchy, co spotkało się z kolejnym tsunami gorących jęków.
W końcu Katsuki napinając każdy mięsień i dociskając głowę niebieskookiego do swojego krocza, doszedł w jego ustach z głośnym westchnieniem, przeplatanym z nieskładnie wypowiedzianym imieniem Rosjanina.
Nikiforov wyjął ostrożnie męskość Yuuriego, oswobadzając się z silnie zaciśniętych na jego włosach palców. Już w trakcie orgazmu młodszego nie miał innego wyboru jak połknąć nasienie, jednak w żaden sposób mu to nie przeszkadzało. Teraz oblizując kąciki ust z resztek spermy, spoglądał na efekt swoich działań, który był jak najbardziej satysfakcjonujący. Zdyszany, czerwony, skołowany Japończyk nadal odzyskujący równy oddech, wpatrywał się w jego niebieskie tęczówki zamglonym spojrzeniem.
Victor uśmiechnął się półgębkiem i wstał aby zrównać swój wzrok z tym Katsukiego. Młodszy wykorzystując tą sytuację, przyciągnął zaskoczonego Rosjanina do mocnego uścisku.
- Co my wyprawiamy w ogóle... - wychrypiał rozbawionym głosem, wciskając swoją głowę w zagłębienie szyi jasnowłosego.
- Naukowcy, nazwaliby to stosunkiem płciowym, tudzież kopulacją - odparł pewnie, choć z nutką ironii Nikiforov, a jego partner prychnął cicho.
- To jakieś istne szaleństwo... - ciągnął dalej swoją wypowiedź Azjata. - Najpierw robimy sobie prywatną strzelaninę, a teraz zabawiamy się w rozwalonej kuchni...
- Nie podoba ci się? - zapytał Rosjanin, po czym przegryzł płatek ucha bruneta.
- Tego nie powiedziałem - odpowiedział seksownie Yuuri, spoglądając w zburzone, niebieskie tęczówki. Uśmiechnął się zadziornie, następnie odepchnął od siebie rozochoconego Victora i zgrabnie zeskoczył z blatu.
Uważnie stawiając każdy krok na podłodze, którą przyozdabiały odłamki szkła i porcelany, położył swoje dłonie na klatce piersiowej starszego. Powoli popychał go do tyłu, aż pośladki lekko zdezorientowanego jasnowłosego spotkały się z krawędzią niedużego stołu w kuchni.
Przycisnął go jeszcze mocniej do stolika, ocierając swoją męskość o wypukłość w spodniach Nikiforova oraz łącząc ich wargi w kolejnym tej nocy pocałunku. Rosjanin jęknął głośno w usta partnera, gdy krocze bruneta coraz mocniej stykało się z jego boleśnie dużym wzwodem. Pchany jednocześnie przez dłonie, biodra oraz napierające coraz mocniej i zachłanniej usta wsunął się na stół.
Yuuri obserwując to z satysfakcją, usiadł na udach niebieskookiego, który od razu objął go ramionami, dbając o to aby ten się nie ześlizgnął. Katsuki zmierzył swoim wzrokiem twarz Victora, który był w podobnym stanie jak on – rozpalony do granic możliwości, podniecony i zdyszany, mimo że właściwa akcja nawet się nie zaczęła. Ciemnooki nie odrywając swojego spojrzenia od błękitnych tęczówek, musnął swoimi ustami, usta Rosjanina. Jego mały gest, co jakiś czas przeplatany z drobnymi podgryzieniami zaczerwienionych warg, z czasem stał się bardziej nachalny i pożądliwy.
Ponowne budowanie nastroju oraz napięcia między nimi irytowało niecierpliwego Japończyka. Kiedy zęby starszego mężczyzny mocniej zacisnęły się jego brodawce, wyrywając z jego gardła głośny jęk, a dłonie gładzące jego plecy tak uparcie nie chciały wykonać ruchu na który on tak czekał, postanowił sam przejąć inicjatywę. Chwycił dłoń Nikiforova i samemu nakierował ją między swoje pośladki. Chciał go tu, teraz, zaraz.
- Chyba już wystarczy nie sądzisz? - wychrypiał tuż przy uchu kochanka, wywołując w Victorze przyjemny dreszcz, który przeszedł wzdłuż jego kręgosłupa.
Nie oponował. Nie śmiał się nie zgodzić, a nawet nie chciał. Pozostała tylko jedna mała przeszkoda, której Japończyk zdawał się nie zauważyć, może zapomniał o niej na ten jeden, gorący moment... Jednak Rosjaninowi problem nie umknął. Zawsze starał się zadbać o komfort swojego kochanka podczas zbliżeń, a ta sytuacja - mimo że nietypowa i znacząco różniąca się od ich wcześniejszych stosunków - nie zmieniała postaci rzeczy.
- Yuuri... - zaczął szeptem, odsuwając od siebie zniecierpliwionego Katsukiego. – Daj mi moment, muszę wziąć coś do nawilżenia.
Odpowiedział mu tylko markotny jęk i co najmniej niezadowolone spojrzenie, mimo tego posłusznie rozluźnił również swój uścisk, dając partnerowi większą swobodę ruchu.
Victor posłał mu jeszcze jeden ciepły uśmiech, po czym schylił się do jednej z podziurawionych szuflad by zaraz triumfalnie wyciągnąć z niej krem nawilżający. Rosjanin przywitał go ze zwycięskim błyskiem w oku, a Yuuri nieco zdziwionym spojrzeniem.
- Już myślałem, że będziesz szedł do sypialni – wydukał, przyglądając się starszemu mężczyźnie, który skrupulatnie rozsmarowywał i ogrzewał maź w swoich palcach.
- Przezorny, zawsze ubezpieczony. – Wyszczerzył się jasnowłosy. – Prezerwatywę też mam! – dodał, posyłając zawadiackie spojrzenie.
- Zza obrazu prawda? – zapytał słabo Japończyk, a Nikiforov energicznie pokiwał głową. – Czasami naprawdę...
- Doprowadzam cię do czystego obłędu, w którym chcesz jednocześnie krzyczeć i wyklinać moje imię? A nie, to zawsze...
- Czasami naprawdę jestem przerażony twoją głupotą – westchnął Yuuri i z lekkim uśmiechem, położył swoje czoło, na czole Rosjanina.
Niby obelga, jednak wypowiedziana w ten sposób potrafiła być najcudowniejszym komplementem, mówiącym wprost: kocham twoje wady. Dlatego też przyspieszone bicie serca niebieskookiego i mimowolny, ciepły uśmiech na jego twarzy nie był czymś nadzwyczajnym, a raczej oczywistym. Czymś pięknym i szczerym w swojej postaci.
Pozostając w tych romantycznych nastrojach, powrócili do tego co zajmowało ich myśli, czyny i słowa przez większą część tej nocy. Jeden pocałunek, drugi, trzeci, tysięczny, milionowy... Skrupulatnie dodawane, bez jakiegokolwiek ładu czy składu sumowane.
Victor gładził czule plecy Yuuriego, jednocześnie powoli napierając palcem na jego wrażliwy odbyt. Brunet wbrew własnej woli, spinał się lekko pod wpływem dotyku w tak delikatnym miejscu, lecz w odwróceniu swojej uwagi od tego uczucia pomagały mu usta Victora, które z wielkim zaangażowaniem muskały oraz podgryzały jego już mocno zmaltretowane wargi, pozwalając rozluźnić się i znaleźć odrobinę oparcia.
Bez większej zapowiedzi Nikiforov zagłębił swój palec we wnętrzu Japończyka i od razu zaczął nim poruszać. Ciemnooki sapnął cicho, mocniej wszczepiając się w klatkę piersiową partnera i kładąc swoją brodę na jego ramieniu. Victor złożył kilka drobnych pocałunków na czerwonej czy to od pokaźnego rumieńca, czy równie spektakularnych śladów po rosyjskich ustach, szyi bruneta, starając się zapewnić mu jak największy komfort.
Gdy Katsuki zdawał się być już spokojniejszy, a z jego ust zamiast początkowych cichych stęknięć, zaczęły wydobywać się drobne jęknięcia, dodał kolejny palec. Tym razem ciemnooki nie spiął się tak mocno, jedynie jego oddech stał się szybszy, a paznokcie mocniej wbiły się w jasną skórę na plecach Victora. Obserwując z satysfakcją zachowanie młodszego, Rosjanin nie zaprzestawał ruchów palcami, chcąc jak najlepiej mógł przygotować go do penetracji.
Kiedy we wnętrzu bruneta pojawił się trzeci palec, urwany, pełen zaskoczenia jęk rozległ się po pokoju, a mięśnie Azjaty zaczęły mocniej drżeć. Nikiforov zaczął kojąco szeptać do ucha Yuuriego krótkie, słodkie i proste wyznania miłości, które potrafiły często zdziałać cuda, niczym najprawdziwsze zaklęcia... A na pewno umiały dobrze działać na ciemnookiego, który pod ich wpływem spokojniej oddawał się ruchom Victora, odpowiadając na nie coraz głośniejszymi jękami, urwanymi szeptami czy kolejnymi śladami na łopatkach jasnowłosego.
Każdy gest Katsukiego, witany był z wielką aprobatą i zadowolonymi mruknięciami starszego z mężczyzn, który wzmocnił ruchy swoich palców. Ponownie, tak niezmordowanie powtarzane imię Nikiforova, opuściło usta Azjaty, wypełniając panującą między nimi ciszę melodią, której niebieskooki mógłby słuchać godzinami. Pieczołowicie i dokładnie rozciągał wnętrze młodszego, a gdy poczuł jak biodra Yuuriego same wychodzą mu naprzeciw, z pełną satysfakcją uznał, że nie ma sensu dłużej tego przeciągać.
Ostrożnie wyjął swoje palce, wywołując u bruneta kolejną falę dreszczy i drobnych stęknięć. Lekko otumaniony Japończyk omiótł swoim spojrzeniem Nikiforova, a ten czując na sobie te głodne i zniecierpliwione bursztyny, bez ociągania założył prezerwatywę. Ułożył swoje dłonie na biodrach Yuuriego i zaraz ponownie złączył ich wargi, powoli gładząc miękką skórę ciemnookiego. Rozpalony do granic możliwości Katsuki nie mógł już dłużej czekać i dobrze wiedział, że jego kochanek również. Dlatego uniósł swoje biodra i z drobną pomocą Victora złączył ich ciała w jedno.
Z ich ust wydobyły się ciche jęki i krótkie stęknięcia, gdy cała męskość Rosjanina znalazła się w Yuurim. Brunet, dając sobie moment na przyzwyczajenie do większego rozmiaru, oddał się dotykowi swojego partnera. Drobne muśniecie spierzchniętych warg, delikatne liźnięcie w mniej, lub bardzie oczywistym miejscu, ciepłe dłonie bezustannie badające każdy zakątek jego ciała. Za wszystko był mu ogromnie wdzięczny. Za to, że tak dba o jego komfort, za to, że nawet w takich momentach skupia się tylko i wyłącznie na nim, swoje potrzeby odkładając na drugi plan. Dzięki Rosjaninowi czuł się kochany, potrzebny i spełniony, dlatego chciał wykorzystać każdy możliwy moment ich wspólnego życia, aby chociaż w małym stopniu odwdzięczyć się za to wszystko i dać swojemu ukochanemu tyle ile on daje jemu, a nawet więcej.
Japończyk odczuwając już coraz mniejszy dyskomfort zaczął się powoli poruszać, stopniowo podnosić i opadać w rytm swoich cichych stęknięć i drobnych szeptów Nikiforova. Bo przecież Yuuri był teraz taki cudowny, wspaniały, idealny, pociągający, niesamowity... Wszystkie te myśli, ubrał w słowa, które w formie już nie szeptów, a głośnych wyznań, wpadały do ucha zawstydzonego Azjaty. Bo jak można mówić cicho o jego Katsukim Yuurim?
Ruchy bruneta wraz ze wzrostem pożądania wzmacniały się i przyspieszały, aż w końcu stosunek stał się na tyle intensywny, że do nawoływań, głośnych jęków oraz licznych westchnień, doszło skrzypienie stolika, który zapomniane w tej sytuacji, również odczuwało to co działo się na nim.
Jednak groźba zniszczenia jeszcze jednej części aneksu kuchennego, nie przeszkodziła w kolejnym, cudownym, głośnym i zamroczonym „Vitya!", ukradkiem wyjąkanym przez Japończyka oraz nieodłącznej odpowiedzi na to zawołanie w postaci przepełnionego uwielbieniem, troską i miłością „Yuuri!".
Obaj byli już na skraju i oboje to czuli. Rozpalony do granic możliwości Katsuki, nawet na moment nie zmniejszył narzuconego samemu sobie tępa. Zmęczenie tłumione było odczuwaną przyjemnością, a lekkie dyszenie z wysiłku zdominowała cała gama niecenzuralnych jęków oraz krzyków, połączona z coraz głośniejszymi i liczniejszymi westchnieniami niebieskookiego.
- Victor... Vitya... - jęczał już mocno zachrypiałym głosem Yuuri. – J-ja... Ja już za chwilę...
- Ja... Też...- wydusił z siebie, zaciskając mocno wargi, aby żadem zdradziecko głośny jęk nie mógł się z nich wydostać. – Yuuri... Kocham cię... Tak bardzo cię kocham...
Ciemnooki nie odpowiedział w słowach. Po prostu nie był w stanie. Wyznanie Nikiforova wlało do jego i tak rozgorączkowanego ciała, kolejną dawkę ciepła. Mocniej docisnął swoją głowę do zagłębienia szyi Victora, by jeszcze bardziej pogłębić swoje ruchy biodrami. Już nie powstrzymywał swojego głosu, z jego ust strumieniami wylewały się głośne jęki oraz co najmniej niewyraźnie wypowiedziane imię Rosjanina.
Ostatkami sił wykonał jeszcze kilka mocnych pchnięć, po czym spiął wszystkie swoje mięśnie i wyginając swoje ciało w łuk, oddał się obezwładniającej przyjemności. Zaraz w jego ślady poszedł Nikiforov, również dochodząc i pozwalając, aby wszystkie duszone w sobie reakcje, znalazły swoje ujście w jednym, głośnym, przeciągłym jęku.
Zmęczony brunet objął starszego mężczyznę i ciężko dysząc, wtulił się w jego ramię. Victor uniósł delikatnie biodra Katsukiego, wysuwając się z jego wnętrza, co wywołało ponowne drżenie dolnych partii ciała Yuuriego. Zaraz po tym odwzajemnił uścisk Japończyka. Przycisnął drobne ciało do siebie i razem z nim położył się na stole. Na moment zapanowała cisza, mącona jedynie przez ich oddechy, które powoli się uspokajały.
- Ja też cię kocham – wyszeptał Katsuki, podnosząc swoją głowę, aby złożyć na ustach jasnowłosego drobny pocałunek. Uśmiechnął się ciepło gdy słowa, które tak bardzo chciał powiedzieć, w końcu dotarły do uszu jego ukochanego.
Ucieszony Victor odwzajemnił gest Yuuriego i delikatnie przeczesał ciemne, mokre od potu kosmyki włosów, napawając się widokiem błyszczących, bursztynowych tęczówek. Nagle Japończyk podniósł się i usiadł okrakiem na biodrach narzeczonego. Omiótł swoim badawczym spojrzeniem twarz, szyję oraz brzuch zaskoczonego Nikiforova, po czym przyozdobił swoją twarz zadziornym uśmieszkiem.
- Pięknie cię urządziłem – parsknął, z zadowoleniem przyglądając się skórze Rosjanina. Przejechał dłonią po jego szyi, sunąc nią dalej w stronę podbrzusza. Lekko muskając swoimi palcami czerwone ślady, które na niej zostawił, uśmiechnął się zawadiacko. – Pytanie czy wystarczająco... Jak uważasz?
Jasnowłosy podniósł do siadu, aby zrównać swoje spojrzenie z oczami bruneta. Nie tracąc z nim kontaktu wzrokowego nawet na jedną krótką sekundę, położył swoje czoło na czole Katsukiego i cicho westchnął.
- Przy tobie nigdy nie wystarczy – odpowiedział pociągająco, po czym lekko przegryzł dolną wargę Yuuriego.
- Czyli postanowione – rzekł lekko rozbawiony Japończyk i odpowiadając na zaczepkę ukochanego, mocno przywarł do jego ust, pozwalając aby silne ramiona ponownie go objęły.
***
Sposobów na pobudkę jest dużo. Jedne są z gatunków tych przyjemniejszych, jak na przykład powrót do rzeczywistości rodem z baśni, z pomocą drobnego pocałunku ukochanej osoby. Ranek rozpoczynający się od zapachu świeżej kawy oraz pyszności, które ktoś bliski przygotowuje dla nas w kuchni, również wydaje się być miłym scenariuszem... Nawet zwykłe obudzenie się, po odpowiedniej dawce snu z leniwym ziewnięciem na ustach, potrafi być naprawdę satysfakcjonujące. Są jednak pobudki, które najchętniej wymazałoby się z historii istnienia całej ludzkości. Poczynając od znienawidzonych budzików, które prześladują nas każdego dnia, po dzwonek telefonu, alarmujący o spóźnieniu się na spotkanie lub do pracy. Jednak ta pora ma już swój urok, czasem łagodny, a niestety znacznie częściej przyprawiają o stan przed zawałowy.
Jednak istnieje jeszcze jeden typ porannych niesnasek, w którym obudzony dostaje prawdziwego ataku serca. A przynajmniej Yuuri był wręcz przekonany, że zaraz zejdzie na palpitację, gdy ze snu wyrwał go dzwonek do drzwi.
- CHOLERA!!!
Przerażony wydostał się z uścisku nadal śpiącego Victora i jak poparzony rozejrzał się po pokoju. Przez chwilę ogarniał swoim zdenerwowanym wzrokiem salon w którym się znajdowali, aż w jego umyśle pojawiła się szybka rekonstrukcja zdarzeń z minionej nocy, która dobitnie tłumaczyła wszechogarniający bałagan, chłód oraz nagiego Rosjanin, który nadal jakby nigdy nic, drzemał na kanapie pod nim.
Donośny dźwięk dzwonka do drzwi po raz kolejny rozniósł się po mieszkaniu, a Japończyk jak najszybciej mógł zszedł z bioder Nikiforova. Wystarczyło zwykłe rozprostowanie kości, a przez jego ciało przeszedł pierwszy spazm bólu, który niemiło przypomniał mu ich ostatnie nocne wariacje. Mimo tego przegryzł mocno, dolną wargę i chwiejnie, ale uważnie zaczął stawiać pierwsze kroki.
W końcu udało mu się doczłapać do porwanej i przydużej koszuli swojego partnera oraz zabrudzonych okularów, które mimo że były w kiepskim stanie, nadal spełniały swoją funkcję. W akompaniamencie walenia w drewno i głośnego dzwonka do drzwi, założył skąpy, ale na tą chwilę wystarczający strój. Spojrzał jeszcze przelotnie na Victora, a ten nadal nie wzruszony, nawet na moment nie uchylił swoich powiek, dalej przebywając w krainie snów. Japończyk westchnął cicho, po czym tłumiąc swoje ciche stęknięcia, ruszył w stronę drzwi.
Ze zdziwieniem zarejestrował je w futrynie, gdyż spodziewał się ich kompletnej dewastacji, przez pewnego nastolatka, który sprawił im tą zapowiedzianą co prawda, jednak nadal nieodpowiednią na ten moment wizytę.
Z lekkim ociąganiem przekręcił klucz w zamku i pozwolił aby młoda, blond bestia zobaczyły mały skrawek ich ostatniej nocy, a konkretnie to co kryło się w postaci Yuuriego.
- KATSUDON!!! Ile można otwierać drzwi do cholery?! Przecież byliśmy – rzucił z wyrzutem Rosjanin, jednak po ujrzeniu stanu Katsukiego natychmiastowo zamilkł i pobladł. Przez chwilę tępo badał go wzrokiem, po czym drżącym głosem zaczął mówić dalej. - Na święte pirozhki mego dziadzi i koty wszelkiego zasranego świata co ci jest pacanie?
Japończyk podniósł pytająco swoją brew, po czym zerknął w lustro obok niego. Momentalnie zrozumiał reakcję Yurio, z niemałym przerażeniem rejestrując stan w którym się znajdował. Podkrążone oczy z wyraźnymi, szarymi sińcami, przetłuszczone, potargane włosy, skóra pooznaczana czerwonymi i wchodzącymi w bordo śladami oraz brudna i porwana koszula Nikiforova. To bynajmniej nie dawało wrażenia dobrze prosperującego w życiu Japończyka, a raczej świeżo co okradzionego, bezdomnego menela spod marketu.
- O mój Boże... - wydukał z niedowierzaniem, spoglądając na swoje odbicie.
- Możesz mi powiedzieć... Co tu się do kurwy nędzy działo? – zapytał gniewnie Plisetsky, dalej badając spojrzeniem sylwetkę ciemnookiego.
- Jakby to ująć... - zaczął niepewnie Katsuki, który uciekł swoim wzrokiem na najbliższą ścianę i nerwowo drapiąc się po szyi.
- To nie są tematy dla dzieci Yurio! – zaświergotał nagle Victor, przyprawiając swojego partnera o kolejny dzisiejszego poranka zawał serca. Rzucił młodszemu rodakowi rozradowane, przywitalne spojrzenie i przytulił się do pleców bruneta.
Plisetsky wpatrywał się tępo we dwójkę mężczyzn, aż jego twarz zrobiła się momentalnie czerwona. Jednak ciężko było stwierdzić czy to wina zawstydzenia, czy może ogarniającej go furii.
- Jesteście obrzydliwi – wysyczał blondyn, marszcząc brwi. – Przylatuje specjalnie na nasze spotkanie, a wy sobie urządzacie jakieś ORGIE!!! I po chuja ja kasę na bilety wydaję, jak o mnie później nie pamiętacie kurwie?! Pomyśleć, że chciałem wam kogoś przedstawić – warczał pod nosem, atakując dwójkę mężczyzn nienawistnym wzorkiem.
- Zaraz, zaraz... PRZEDSTAWIĆ? – Nikiforov zaakcentował ostatnie słowo i przymrużył swoje oczy.
- Tak przedstawić – przytaknął ironicznie zielonooki. - Ale już tego nie zrobię, ponieważ postanowiliście mnie olać i zrobić sobie noc godową – fuknął, ignorując przeszywające spojrzenie rodaka. – A tak poza tym, to czemu stoisz przylepiony do prosiaka?
- Ja to robię dla twojego dobra Yuriooo~ – odpowiedział z uśmiechem Victor.
- W sensie? - dopytał zdegustowany.
- Jestem nagi! – wykrzyknął beztrosko jasnowłosy, a Japończyk spalił mimowolnego buraka.
- Nie wierzę w ciebie... - wydukał po chwili Plisetsky, ze zrezygnowaniem i niedowierzaniem wpatrując się w starszego Rosjanina.
- Też nie wierzę w Boga – odpowiedział mu z udawaną powagą niebieskooki, a Yuuri nie mogąc się powstrzymać, parsknął śmiechem.
- Nie dzwońcie do mnie więcej... - odparł słabo, już bordowy ze złości i zażenowania zielonooki. Zaraz po tym odwrócił się od dwójki starszych mężczyzn i zaczął kierować do windy. – Więcej się nie zobaczymy kurwie.
- Czekaj!!! Przepraszamy Yurio! – krzyknął Katsuki w próbie zatrzymania blondyna. Nastolatek posłusznie, jednak z lekkim ociąganiem odwrócił się w ich stronę, obrzucając Japończyka wyczekującym spojrzeniem. - W pewnym sensie to co się stało, to moja wina, chociaż Victor też się mocno do tego przyczynił... - Szturchnął jasnowłosego w żebra, a ten tylko mruknął coś na kształt potwierdzenia, graniczącego z syknięciem z bólu. – Na jak długo zostajesz?
Plisetsky mierzył go przez chwilę intensywnym spojrzeniem, po czym ponownie się od nich odwrócił.
- Zostaję do soboty. Jutro o 15 przy fontannie w parku. Spróbujcie, nie przyjść buraki, a obiecuję zemstę stulecia... I nie myślcie sobie, że wam wybaczyłem! – fuknął lekceważąco, stawiając pierwsze kroki w stronę windy.
- Do zobaczenia Yurio! Na pewno będziemy! – odpowiedział ciepło Katsuki, a blondyn nie odwracając się, machnął ręką w geście pożegnania.
Od razu po zniknięciu młodego Rosjanina z pola widzenia, Yuuri najszybciej jak tylko mógł zamknął drzwi wejściowe. Zaraz po tym wyrwał się z uścisku ukochanego i odwrócił się by zmierzyć go wzrokiem.
- O Buddo, ty naprawdę jesteś nagi – powiedział słabo, spoglądając na nieznikający uśmiech Nikiforova – Załóż coś na siebie. Błagam.
Victor, dając za wygraną i nie rzucając kolejną zaczepną wypowiedzią, ruszył za Japończykiem do salonu. Tam znalazł swoje czarne slipy, które ku uciesze bruneta ponownie znalazły się na należytym miejscu.
- Tak właściwie to czemu tutaj jest tak zimno? – zapytał Yuuri, czując jak kolejny, nieprzyjemny dreszcz przechodzi mu po plecach. Jego wzrok padł na zasłony, które co chwila powiewały, mimo że z tego co pamiętał żadne okno nie było otwierane... A przynajmniej otwierane w normalny sposób.
- Victor? - zagadnął niewinnie, dalej spoglądając na zasłony.
- Hmm?
- Masz wygłuszające ściany, prawda?
- No mam.
- A masz kuloodporne szyby?
- ...
- Victor.
- ...
- VICTOR.
- Nie...
- VICTOR!
- Ojeju no... - wyjąkał i ponownie rzucił się na plecy Japończyka. – Nazwijmy to chwilą zapomnienia.
- To nie była chwila, a cała noc – westchnął Katsuki. – Rozwoliliśmy cały salon, kuchnie i korytarz.
- Ale było warto nie? – wymruczał jasnowłosy, kładąc swój policzek na ramieniu młodszego. – Moment w którym zapadł się pod nami stół nadal mnie bawi, mimo że był co najmniej bolesny...
- Był bolesny i żenujący... - odpowiedział skrępowany Yuuri. – Tyłek mnie nadal boli.
- O nie... Pocałuje kuku i będzie lepiej! – stwierdził z udawaną troską Victor i zaczął nachylać się w stronę pośladków Japończyka.
Jednak jego plany zostały pokrzyżowane przez samego posiadacza bolącej szynki, który zirytowany trzepnął go prosto w głowę.
- Nie przeginaj – upomniał go karcącym głosem, a Nikiforov niewinnie się do niego uśmiechnął.
Powracając do swojej poprzedniej pozycji, przycisnął swój nos do zagłębienia szyi Japończyka i zaczął powoli kołysać ich ciała na boki. Mimo że poprzedniego wieczoru alkohol nawet przez myśl mu nie przeszedł, to i tak pamiętał go jak przez mgłę. Dopiero z czasem przypominał sobie o tych mniej istotnych i tych ciekawszych wydarzeniach. A rozwalenie stołu kuchennego z pewnością zaliczało się do trzeciej grupy – widowiskowych.
- Ta noc... Nie zapomnę jej do końca życia – parsknął cicho, a Yuuri oparł swoją głowę o tą jego.
- Ja też... - westchnął Katsuki. - To było tak absurdalne, że nadal nie mogę uwierzyć, że byłem tego częścią... To jak scenariusz z jakiegoś filmu.
- Co ty pornosy planujesz? – roześmiał się Rosjanin, a brunet cmoknął z dezaprobatą.
- Film z dużą ilością akcji, zabijania, strzelanin - plus to co działo się u nas ostatniej nocy i by się sprzedało – stwierdził beznamiętnie ciemnooki.
- Oglądałbym... - wymruczał, lekko zachrypniętym głosem Victor. – Ale tylko z tobą w roli głównej – dokończył i pocałował Japończyka w szyję.
– Marny byłby ze mnie aktor – roześmiał się Katsuki, zdejmując z siebie Rosjanina. - Idę wziąć prysznic, jak będziesz miał w czym to zrób kawę, bo trzeba będzie zacząć sprzątać
- A nie mogę iść z tobą? – zapytał z nadzieją, tęsknie spoglądając na oddalającą się sylwetkę partnera.
- NIE!
Nikiforov westchnął cicho i rozejrzał się po salonie. Wszechogarniający chaos, kurz, pył oraz dziury i ślady po pociskach znajdujące się w dosłownie każdej rzeczy na którą spojrzał, nie napawały go optymizmem. Noc przyniosła duże żniwo, a ono z kolei niosło za sobą masę wydatków oraz porządków, którym muszą teraz stawić czoła.
Na moment odsuwając od siebie te niemiłe myśli o masie roboty, która ich czeka podszedł do kanapy. Tuż obok niej leżał pistolet, którego wziął do ręki, besztając w duchu ich nieostrożność za zostawianie tak niebezpiecznej, odbezpieczonej broni na podłodze. Jednak mimo tych wszystkich strat, bolących mięśni i tony ryzyka, którą niewątpliwie była przepełniona ostatnia noc, nie mógł pozbyć się uśmiechu ze swojej twarzy.
To zdecydowanie była niezapomniana noc.
-------****-------
Dedyki~
Bluemiss_96 Z założenia miało być urodzinkowe, ale wyszły wyjazdy, kłótnie rodzinne przez, które miałam SPIERDOLONY humor, co z kolei poskutkowało brakiem weny i wypruciem ze mnie energii życiowych;; No i doszła jeszcze jedna rzecz, ale o tym później... hyhy Tak czy inaczej gdybyś nie zwerbowała mojej osóbki do tego shocika, to najprawdopodobniej nigdy bym czegoś takiego nie napisała, więc jedyne co mi pozostało to podziękować za tone zabawy przy pisaniu tego one-shota oraz manie nadzieji, że sprostałam twoim oczekiwaniom >.<
asami-chi za bycie świadkiem mojej pracy od praktycznie samego jej początku oraz dużo wsparcia <3
xErerixVictuurix za twoje ciągłe strojenie żartów z mojego kuriozalnego spóźnienia, które wkurwiało mnie tak mocno, że aż się brałam za pisanie. Fuck you and love you kurwiu -,-
Mam nadzieję, że shot wam się podobał i miło spędziliście przy nim czas. <3
~Rendy
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top