9

   Szampan lał się strumieniami, szkło obijało się o siebie podczas wznoszenia toastów. Muzyka pohukiwała w tle, racząc gości swoim spokojem i dostojnością.

   Willa przyozdobiona była złotem i srebrem. Wszytko wydawało się drogie i piękne, a błyszczące kolumny wręcz błagały o przyjęcie je do najlepszej galerii sztuki. Zamiast tego pełniły rolę podpórki dla tych, którzy udawali zbytnie przejęcie rozmową i musieli wyrazić to gestem zainteresowania.

   Mężczyzna, zwany V, lawirował wokół ludzi i posyłał im swój najlepszy kwadratowy uśmiech. Co pewien czas sprawdzał na swym kosztownym zegarku godzinę i okręcał się wokół, szukając tych gości, których jeszcze nie zdążył uraczyć swoją osobą. Wyglądał przy tym jak prawdziwy gospodarz, a jego wszelka mimika raziła po oczach swoją naturalnością.

  Jednak MinKi za dobrze znała te miny i dobrze wiedziała, co chodziło mężczyźnie po głowie. Nie chciał tych ludzi u siebie w domu. Nie chciał robić za kochanego gospodarza i udawać, że szanuje swoich gości. Bo był złym człowiekiem, który dla rozrywki i wprawy wpakowałby im parę kulek w głowę.

  MinKi potarła ramiona. Pomimo tłoku i tłumu ludzi było jej zimno, jakby zatrzymała się na Antarktydzie. Pod wpływem stresu i ssania u dołu brzucha jej organizm nawalał.  Dobrze wiedziała, że jednym co mogło ją rozgrzać to adrenalina, która za  niedługo miała przejąć nad nią kontrolę.

  Dziewczyna powoli sączyła swój kieliszek szampana i wciąż rozglądała się wokół. Postanowiła dla odwagi pomóc sobie procentami. Ale tylko jednym kieliszkiem, by nie zmącił jej rozsądnego myślenia, które miało naprowadzić ją na upragniony cel.

  Na jej alfę i omegę, na jej najpiękniejszy sen, który po obudzeniu wcale się nie ulatnia. Na życie, które zostało jej podarowane pomimo jej wad i wielu błędów. To życie, które miało podążać w dobrą stronę, by i ona została lepszym człowiekiem.

  Jednak to wszystko zwalniało bieg. Jej życie już nie podążało, tylko po omacku toczyło się powoli, bojąc się, że w końcu się zakończy. Bo każdy najmniejszy ruch bądź gest, mógł spowodować klęskę, przegraną, wypadek zwany śmiercią. Spotkanie z czymś ciemnym i mrocznym na co nie była gotowa.

  Dlatego skupiała się na celu. Na celu, którym był miniaturowy pierścionek wysadzany diamentami. Biżuteria bajecznie droga i ukochana przez największe seoulskie gangi.

   Musiała ją odnaleźć, by jej życie dalej miało swój bieg, tor i metę, która miała się ukazać dopiero podczas jej starości. Po przekroczeniu jej mogła spotkać się z tym, co czekało na każdego człowieka. Ale jeszcze nie teraz.

                

                                 °°°

    MinKi skończyła swojego szampana i rozglądała się za dogodnym miejscem do odstawienia kieliszka. Zdążyła już zauważyć, że są trzy wyjścia, którymi mogłaby się skierować do pokoi, mogących skrywać pierścionek oraz to, że drzwi balkonowe są zamknięte, a nikt nawet nie stara się ich otworzyć. Jej oczom nie umknął również fakt, że tłum wciąż się zagęszczał, a V zostawał na dłużej przy pięknych kobietach. Jednak wciąż nie wiedziała, co byłoby dogodnym miejscem do odstawienia szkła, które było wręcz przyklejone do jej dłoni.

  I w tym momencie podszedł do niej lokaj z kieliszkami szampana, zachęcając, by wzięła sobie jeszcze jednego. Ta z szerokim uśmiechem odstawiła ciążące jej szkło i odetchnęła z ulgą. Po chwili przyszedł jej do głowy pewien pomysł, dzięki któremu mogłaby na spokojnie czmychnąć i mieć alibi na miejsce swojego pobytu. Dlatego jej uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej i wydawał się być do niej przyklejony. Może nawet pasujący, choć nigdy wcześniej się nie uśmiechała. Stąd poczuła nagły skurcz w policzkach, jednak nie przestawała. Pochyliła się lekko do przodu i powiedziała do lokaja, który wciąż czekał na jej kolejny ruch:

  - Może przejmę po panu obowiązki i teraz ja się pokręcę po gościach, niosąc tacę.

  Ten spojrzał na nią podejrzliwie, jakby sądził, że szef specjalnie nasłał na niego jakąś swoją lalunię, po to by następnie wywalić go na zbity pysk za niewykonywanie obowiązków.

  - Ja tu jestem od tego, a pani niech mi się nie wtrąca. - Powiedział i odszedł od niej szybko, dreptając na swoich króciutkich nóżkach.

  MinKi przewróciła oczami i podbiegła szybko do kurdupla.

  - To może jednak wezmę kieliszek. - Warknęła i wzięła szampana, nie mając nawet na myśli tego, by znów zacząć się nim delektować.

  Odwróciła się szybko od tego śmierdzącego karalucha i wtopiła się w tłum, trzymając szkło pełne napoju przy piersi. Rozglądała się po ludziach i szukała swojego celu. Nagle wyhaczyła go i ruszyła się w jego stronę. Było to dosyć trudne, bo ludzie tworzyli istny labirynt, niczym ten z Harrego Pottera, gdzie diabelskie ściany wciąż zmieniały ułożenie i próbowały zgnieść chłopca. MinKi czuła się teraz jak młody czarodziej, chociaż ona nie miała na tyle cierpliwości. Gdyby mogła od razu rzuciłaby Kedavrę na tych, którzy stali jej na drodze.

  Może ona i V jednak nie różnili się tak bardzo od siebie.

  W końcu udało jej się wydostać i podeszła do długonogiego mechanika, który wydawał jej się najmilszy.

  Uśmiechnęła się do niego promiennie i przywitała się, lekko trzepocząc rzęsami. V był daleko, więc jej gra znów mogła być kontynuowana.

  - Cześć, jak się bawisz? - Zapytała, nie przestając się uśmiechać. Gdy wróci już do domu, pierwsze co zrobi to porządne rozmasowanie mięśni twarzy.

  - Całkiem fajnie, ale niezły tu ścisk. - Powiedział ten, a na jego lewym policzku MinKi dojrzała cień dołeczku.

  - Dziękuję, że ochroniłeś mnie przed tym nerwusem. Chyba nie jestem w jego typie. - Powiedziała i zaśmiała się figlarnie. Powstrzymała nadchodzące wymioty, przełykając ślinę.

  - Nie ma sprawy, Suga już tak ma. - Powiedział ten i przyłożył kieliszek do ust. Następnie szybko go cofnął i wystawił do przodu tak, by MinKi mogła się z nim zderzyć własnym alkoholem.

  Ta zrobiła to bez wahania, bo właśnie to było jej planem. Dziewczyna ułożyła swój kieliszek i stuknęła nim tak mocno, że napój poleciał wprost na marynarkę mężczyzny, zachlapując ją swoją konsystencją.

  - Ojć, niezdara ze mnie. - Powiedziała MinKi i przyłożyła rękę do ust. W głowie gratulowała samej sobie, widząc, jak poszczególne osoby zaczynają się na nich oglądać.

  Dziewczyna zaczęła ściągać marynarkę z mężczyzny, choć ten się ociągał. Jednak w końcu odzienie wylądowało w rękach MinKi, a ona uśmiechała się przepraszająco.

  - Pójdę, jakoś doprowadzić ją do stanu używalności, w końcu to moja wina. - Powiedziała, jednak szybko podwyższyła ton głosu, tak by wszyscy wokół słyszeli jej słowa. - NAJMOCNIEJ PRZEPRASZAM, PÓJDĘ JĄ WYCZYŚCIĆ PRZEZ SWOJĄ NIEZDARNOŚĆ. BAW SIĘ DALEJ, JA NIEDŁUGO WRÓCĘ, A MARYNARKA BĘDZIE JAK NOWA.

  Mężczyzna skrzywił się lekko i spojrzał na nią zaskoczony. Jego wzrok mówił: "i po co się tak drzesz, kobieto?", jednak na dziewczynie nie zrobiło to większego wrażenia. Miała swoją widownię i dogodne alibi. To jej wystarczało w stu procentach.

  Szybko wycofała się z sali, bojąc się, że mężczyzna zaraz ją zatrzyma. W końcu plama na jego marynarce nie należała do największych. Tak właściwie to tylko ktoś spostrzegawczy zauważyłby jej mały mankament. Ale przecież mężczyzna należał do bogaczy i brał udział w takim przyjęciu. Musiał wyglądać elegancko i mieć wszystko dopięte na ostatni guzik.

  Picuś glancuś.

                                    °°°

  MinKi rozejrzała się bacznie wokół siebie i spojrzała w tył. Pusto. Cisza i spokój, nie licząc muzyki, która nawet nie wpasowała się w gust dziewczyny. Na pewno nie była fanką klasyki, a jej tatuaż na udzie mówił sam za siebie.

  Dziewczyna uchyliła drzwi do pierwszego pokoju, który obiecała sobie sprawdzić.

  Sypialnia V.

   Dziewczyna szybko weszła do pomieszczenia i przymknęła delikatnie za sobą drzwi. Zaczęła się rozglądać wokół i zauważyła mnóstwo szaf. Szybko je dopadła, jednak poza ubraniami nic w nich nie było. Oczywiście sprawdziła każdą kieszeń, a widząc niektóre rachunki, zaczęła tego powoli żałować.

  Po chwili dziewczyna wtoczyła się pod łóżko, jednak poza stertą kurzu nic nie przykuło jej uwagi. MinKi podniosła się i uchyliła szafeczkę od komody. Znalazła świerszczyki.

  Następnie dziewczyna zaczęła ostukiwać ściany wokół, a później podłogę. Nic. Żadnego ukrytego sejfu bądź poluzowanej deseczki.

  To nie tu, przemknęło przez głowę dziewczyny, a ona od razu się wycofała z pokoju. Zostawiła go w stanie nienaruszonym, jednak nie można było tego powiedzieć o jej zdaniu o V.

   Bo teraz w jej głowie poza gościem, który może mieć każdą i który szczególnie to wykorzystuje, stał się jeszcze zboczeńcem i napaleńcem.

                                  °°°

    Po sprawdzeniu jeszcze pięciu kolejnych pokoi MinKi myślała, że opadnie z sił. Po głosach, które słyszała z końca korytarza, wiedziała, że zabawa wciąż trwa i nikt jej nie szuka. Całe szczęście.

   Pomimo zmęczenie wciąż parła przed siebie. Była uparta jak osioł i przez to wypracowała swój charakter. Także nie miała na co narzekać.

    MinKi ruszyła przed siebie i zerkała w każdą stronę. Gdzie taki pojeb mógłby ukryć pierścionek?

    W końcu, gdy dziewczyna natrafiła ramieniem na kolejne drzwi, chcąc je otworzyć, te stawiły opór. MinKi rozejrzała się dokładnie wokół, a następnie spojrzała w dół, a na jej wargach wykwitł blady uśmiech.

   Malutki, biały dywanik.

  Dziewczyna kucnęła i wsunęła pod niego rękę. Po chwili przez jej dłoń przeszedł dreszcz, gdy spotkała się z chłodem metalu.

  Mam cię.

   Dziewczyna podniosła się z klęczek, a przed oczami miała, trzymany w dwóch palcach, malutki złoty kluczyk. MinKi powoli wsunęła go w dziurkę od zamka, a następnie przekręciła.

  Zamek puścił, tak jak nerwy MinKi.

   Jej noga zaczęła lekko podskakiwać przez co dziewczyna musiała się podeprzeć o framugę. Po chwili weszła do środka i zamknęła za sobą drzwi. Następnie oparła się o nie i westchnęła głęboko, zamykając oczy.

  Uspokajając się nieco, dziewczyna otworzyła je i rozejrzała się po wnętrzu. Po chwili oddech znów ugrzęzł jej w gardle.

  To był pokój trofeów. Znajdowało się w nim wiele medali, dyplomów, listów gratulacyjnych oraz kaset z kobietami. MinKi oderwała się od drzwi i zaczęła się wszystkiemu przyglądać. Były tam nawet bardzo rzadkie dzieła malarskie, zapewne skradzione, czy biżuteria.

  Biżuteria.

  Tu musiał być pierścionek. W pokoju, który ukazywał osiągnięcia mężczyzny, tak bardzo zapatrzonego w siebie. Wewnętrznego narcyza chcącego pokazać, jaki jest dobry w swoim fachu. To był pokój jego przeistoczenia w złodzieja, a następnie działania w swoim fachu. Ten mężczyzna chciał pokazać wszystkim jaki jest dobry. A na potwierdzenie swych słów miał taki skarbiec, którego z pewnością szukał cały świat.

    Był sroką podbierającą cudze skarby, lisem, który przechytrzył wszystkich wokół swoim urokiem i nieodpartym wdziękiem. A to miejsce było jego gniazdem, jego schronieniem.

  A MinKi stała pośrodku niego oniemiała. Dlaczego takie miejsce nie miało żadnego szyfru? Dlaczego było zamknięte na jeden mały kluczyk, schowany pod dywanikiem? V nie był głupim człowiekiem, a jej coś tu bardzo nie grało.

   Dziewczyna spojrzała na jedyny sejf na ścianie i przekręciła głowę. Szyfr cyfrowy, który musiała złamać. Tylko nie miała pojęcia jak.

  Dziewczyna jeszcze raz spojrzała wokół siebie. W tym pokoju musiała się kryć odpowiedź. Na każde jej pytanie. O szyfrze, o pierścionku, o osobowości V.

   Zaczęła w opetańczym tempie przerzucać koperty i listy. Jakiś znak, musiała znaleźć jakiś znak, który wskazałby jej układ cyfr. Na pewno nie byłby to maraton czy pierwszy napad z bronią. To musiało być coś głębszego, co ukazywało wewnętrzną stronę mężczyzny.

   Dziewczyna podejrzewała, że na wpisanie kodu ma trzy szanse, ewentualnie dwie. Złapała w dłonie kopertę, świadczącą o roku ukradnięcia z galerii sztuki wystawnego obrazu, który zapoczątkował działalność V i wpisała kolejno cyfra po cyfrze. Następnie przełknęła głośno ślinę i złączyła ze sobą trzęsące się kolana.

  Błąd.

  MinKi przeklęła i powróciła do poszukiwań. Wokół latały kartki, choć dziewczyna miała nie ukazywać żadnych śladów swojej obecności. Wszystko było poprzewracane do góry nogami, a MinKi czuła, że już dłużej nie wytrzyma. Dat było zbyt wiele, było zbyt wiele związków. To mogło być cokolwiek. Nawet durne 1, 2, 3, 4.

Dziewczyna usiadła na podłodze i schowała głowę w ramionach. To koniec. Było po niej. Jej jedyna szansa, która była na wyciągnięcie ręki, wciąż od niej ulatywała jak polny motyl, który droczy się z tobą, wciąż podlatując. I choć nie da ci się złapać, a ty jesteś zbyt urzeczony jego pięknem, by przestać, nadal próbujesz, bo przecież on jest tak piękny, jest tak blisko. Dziewczyna poczuła pierwszy raz w życiu, jak wszystko się sypie. I nie było to wtedy, gdy wtargnęła z dnia na dzień do gangsterskiego świata zupełnie zmieniając swoje życie. Bo wtedy nie czuła się wyobcowana. Czuła, że pasuje to do niej, bo zawsze była inna, specyficzna.

  Dopiero teraz poczuła, jak wszystko się sypie. Bo pomimo uczucia, że może odnalazłaby się w takim światku, miała również wiedzę. A ona wskazywała jej, że nadeszła klęska, bo zaraz którykolwiek z gangów obróci się przeciwko niej i powierzy jej kulkę w łeb. Czy to gang V, znajdujący ją w świątyni ich bossa, czy HyungSika, który utracił przez nią swój najdrogocenniejszy skarb.

  I MinKi pierwszy raz w życiu poczuła, że mogłaby zapłakać. Nad swoim ojcem, który stracił przez nią życie. Nad swoją obietnicą, że od tej pory będzie bezpieczna i że stanie się dobrym człowiekiem. Nad życiem, które ulatywało jej przez palce. Nad szczęściem, którego nigdy nie miała.

  Ale wraz z pojawieniem się pierwszej łzy, do przejrzystych oczu dziewczyny doszedł błysk. Ta szybko je przetarła i przeczołgała się w stronę blasku.

   Podniosła ramkę ze zdjęciem ukazującą małego chłopca i jego matkę. Kobieta miała szeroki uśmiech i jasne włosy. Była piękną kobietą o nienagannej urodzie. Chłopczyk był jej zupełnym przeciwieństwem, jednak jego ułożenie ust ukazywało, że jest jej synem. Ten sam uśmiech ukazujący proste zęby, które było zadziwiająco piękne jak na małe dziecko. Nawet ten sam błysk w oczach, do których dochodził cień uśmiechu. To wszytko zlewało się całość. A najbardziej rysy twarzy chłopca i jego piękne oczy. I MinKi już wiedziała.

  Mały V przytulał się na zdjęciu ze swoją mamą. A MinKi ze łzami w oczach wyjęła zdjęcie z ramki i przewróciła je na drugą stronę, wiedząc, co się szykuje.

  Na odwrocie zdjęcia była data śmierci kobiety.

  W piersi dziewczyny wezbrał się szloch. Zaczęła płakać i nie mogła przestać. Jednak musiała, bo istniało zbyt duże prawdopodobieństwo, że ktoś ją znajdzie.

  Dziewczyna podniosła się z ziemi i oparła się o najbliższą ścianę. Jej nogi odmawiały posłuszeństwa, system nerwowy wysiadał, a ręce trzęsły się, jakby miały długi kontakt z prądem elektrycznym.

  Ale pomimo tego dziewczyna nachyliła się i wpisała cyfra po cyfrze.

  A zamek puścił i sejf został otwarty.

 

 
  

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top