5


   Po wielokrotnym wyklinaniu i uderzaniu w kierownicę, MinKi w końcu zamarła. Zupełnie nie wiedziała, co robić dalej.

   Czyżby to była pułapka na nią? Oczywiście. Czy mężczyzna wiedział, co zamierzała zrobić? Oczywiście.

   Była pewna, że jej nie poznał. I może nawet tak wcale nie było. Po prostu spodziewał się, że ktoś przyjdzie odebrać jego skarb. Ktoś z innego gangu. Albo od samego Parka.

    Pierścionek od początku był z V. Albo nawet został przechwycony przez mechaników, po czym ona została wrobiona i wzięła sobie jakiegoś durnego cukierka.

  Śmiechu warte.

  Ale ta porażka jej nie powstrzymywała. Przecież była uparta.

  Musiała się dorwać do pierścionka. Tego właściwego.

  Dlatego zawróciła z piskiem opon i wjechała w jakąś drogę. Sama nie wiedziała, gdzie dokładnie zajechała pod wpływem nerwów.

  Zbliżał się już wieczór. Robiło się powoli ciemno. A ona nie lubiła jazd nocą. Dlatego uznała, że przystanek bardzo dobrze jej zrobi.

  Podjechała pod najbliższy klub nocny. Weszła do środka i pierwszym co poczuła, to ostry zapach wódki. Zmarszczyła nos i zdała sobie sprawę, jak bardzo szemrane towarzystwo znajduje się w środku. Zawahała się przez chwilę, jednak zdała sobie sprawę, że na pewno nie są niebezpieczniejsi od osób, z którymi spędziła dzisiejsze popołudnie. Dlatego szła dalej w stronę baru.

  W klubie było ciemno, a ona obijała się o ludzi. Był dopiero wieczór, a parę osób już było wstawionych. Dziewczyna nienawidziła alkoholu i tego co robił z ludźmi. Unikała go i osób pod jego wpływem.

  Ale dzisiaj łamała wszystkie swoje zasady.
 
   Będąc już przy barze, rozejrzała się wokół. Barman uśmiechał się do niej zachęcająco, ale ona nie oddała uśmiechu. Nie miała nastroju i była zbyt roztargniona. W zasadzie była w kropce. Ładniej mówiąc w dupie.

  - Co podać? - Zapytał uśmiechający się barman. MinKi spojrzała na niego mimochodem i powiedziała pierwszy lepszy alkohol. I tak nie zamierzała go pić. Musiała zachować trzeźwość umysłu, a poza tym przyjechała autem. A jeden wypadek kosztował życiem. Do drugiego nie mogła dopuścić.

Dziewczyna siedziała na krzesełku i wpatrywała się niewidzącym wzrokiem w to, co było przed nią. W półkę z alkoholem.

  Co robić?

  Szanse na znalezienie pierścionka drastycznie malały. Będąc u mechanika mogła wiele zdziałać. A ona tak po prostu dała się wciągnąć w pułapkę. Musiała zapłacić za błąd. Szkoda tylko, że tak dużo kosztował.

  Nagle do krzesełek, które znajdowały obok tego jej, dosiadło się trzech mężczyzn. Byli przystojni i ubrani w dziwne kostiumy. Jakby na jakieś wyścigi, czy chuj wie co.

  - To co zawsze, panowie? - Zagadał barman z szerokim uśmiechem. On chyba nigdy nie znikał. Może go sobie nakleił albo coś. MinKi w całym swoim życiu się tyle nie uśmiechała. Nie żałowała. Świat był zły i nie było w nim żadnej radości.

  - Niestety, nie dzisiaj. Zaraz mamy wyścigi. - Wyszeptał ostatnie zdanie jeden z mężczyzn, nachylając się w stronę barmana. - Nie możemy prowadzić pod wpływem alkoholu. A zrezygnować też nie możemy. V na nas liczy.

  MinKi prawie spadła z krzesła. V. W takim razie oni też należeli do gangu. Niestety, dziewczyna nie mogła się im teraz przyjrzeć. Zobaczyliby tym samym jej zbytnie zainteresowanie i od razu przestaliby mówić. A ona potrzebowała informacji.

  Dlatego założyła trzęsącą się nogę na drugą i zamieszała rurkę w drinku. Była podekscytowana. Pierwszy raz w życiu los się do niej uśmiechnął.

  - To dzisiaj je organizujecie? Myślałem, że jutro. - Powiedział stropiony barman, udając, że się zamyśla.

Mężczyzna z szerokimi barami roześmiał się na jego słowa i odpowiedział:

  - Jutro to my mamy zupełnie inne zlecenie od szefuńcia. Chociaż nie wiem, czy zostanie zorganizowane, skoro dzisiaj tak pięknie się dorobił. Słyszałeś o jego włamie na jubilera?

  MinKi nabrała powietrza do ust. O kurwa, kurwa, kurwa. Rozmowa robiła się coraz ciekawsza, a MinKi nie mogła uronić ani słowa. Pomimo tego, że kręciło jej się w głowie od tego wszystkiego. Czuła się jak pani detektyw. Miała ochotę wyjąć notesik i zacząć w nim zapisywać każde słowo. Jednak nie mogła, a jej niezawodna pamięć musiała wystarczyć.

- Słyszałem. Udało mu się?

  - Oczywiście, że tak. U jubilera znajdowała się tylko jakaś gorąca laska, która poleciała na niego, a on miał ją w garści. Nie sprawiała żadnych problemów. Zupełnie nieszkodliwa.

  MinKi zrobiła się cała czerwona. Całe życie pracowała na to, by nikt jej nie nazywał łatwą i taką co od razu na kogoś poleci. A tu proszę. Przez V wszystko się zmieniło. Miała ochotę go w tym momencie zabić. I tych gości też. Tak przy okazji.

  - Rozumiem, że kolejna nabrała się na uroki naszego Taesia. Ten gościu każdą poderwie. Już mu się kończą, chyba niedługo znowu będzie odnawiał znajomości, jak już nie będzie miał z kim spać. - Powiedział barman i zaśmiał się dźwięcznie. MinKi poczuła obrzydzenie do niego i do V. Casanova jebany.

  Patrząc na mężczyznę, od razu można było to wywnioskować. Jednak te słowa i tak poruszyły MinKi. Oczywiście, że się tego po nim spodziewała. Jednak...to było dziwne. Okazał się zwykłym babiarzem i badboyem. A w dodatku ona tak na niego reagowała. Jednak po tych słowach to się na pewno zmieni. Babiarz pieprzony. Niech sobie nie myśli.
 
  - Hah, najwidoczniej. - Powiedział niższy i zszedł z krzesła. - Na nas już czas. Czeka nas atrakcyjna i rozrywkowa noc. - Powiedział i przegryzł wargę.

  Następnie trzech mężczyzn opuściło klub, a wraz z nimi MinKi, która włóczyła się za gangsterami jak cień.

 

   Dziewczyna po raz kolejny tego dnia kogoś śledziła. Coraz bardziej pasowała do niej rola detektywa, a ona nie wiedziała, czy ma się z czego cieszyć. Przecież marzyła tylko o spokojnym życiu.

   MinKi podążała za mężczyznami. Oczywiście tak samo jak za V. Niezauważalnie i chowając się za paroma innymi autami. Musiała zachować ostrożność.

  Po raz kolejny tego dnia nie miała pojęcia, co zrobi, gdy znajdzie się już na miejscu. Przy pierwszej misji jej to nie obchodziło. I wtedy zawiodła. Teraz musiała się tym przejąć, aby zdobyć to, na czym jej tak bardzo zależało.

  Mężczyźni, których śledziła, wybierali się na wyścigi. Z pewnością nielegalne, o których nikt nie wiedział. Może być ciekawie, pomyślała i uśmiechnęła się. Przecież kochała szybką jazdę.

 
  Gdy mężczyźni skręcili w prawo, podążyła za nimi jak cień. Nagle zobaczyła, jak parkują samochód i  idą przed siebie.

  Zawahała się. Siedziała w aucie i nie wiedziała, co robić dalej. Jednak, gdy mężczyźni zaczęli znikać jej z oczu, szybko z niego wysiadła i pobiegła prosto za nimi.

   Szli przez pewien czas. Nagle zatrzymali się. A MinKi, trzymająca się za nimi, zrobiła to samo.

   Przed nią rozciągał się widok mnóstwa aut i świateł. Wiele osób stało w grupkach i głośno się śmiało. Skąpo ubrane kobiety przechodziły obok mężczyzn i szeptały im coś na ucho. Ci zaś byli ubrani w te same kostiumy, co kolesie, których MinKi śledziła. Prawdziwe wyścigi, pomyślała.

   Mężczyźni, za którymi szła, podeszli szybkim krokiem do innych facetów. Po dokładnym przyjrzeniu się im, MinKi doznała szoku. Arogant, przystojniak i wysoki, mechanicy, których miała dzisiaj nieprzyjemność widzieć.

  A niech to szlag. 

  Tylko gdzie był V? To na nim dziewczynie najbardziej zależało. W końcu to on osobiście ukradł pierścionek. I to on tak wywrócił jej życie do góry nogami. Musiała go znaleźć. W taki sposób, by to on nie znalazł jej.

  MinKi ruszyła w stronę kobiet, które stały w jednej grupce. Jedne miały w rękach pompony, a drugie tace z alkoholem. Śmiały się do siebie i rozmawiały o tym, jakich przystojniaków udało im się wyrwać, oblizując przy tym wargi.

  Dziwki.

  Podchodząc do kobiet, MinKi zawahała się. Co takiego miała im powiedzieć?

  - Em, gdzie znajdę takie tace? - Zapytała i odchrząknęła głośno. Boże, naprawdę musiała poprawić swoje tematy z ludźmi. Przynajmniej nie zaczęła mówić o pogodzie. To był jakiś plus.

  - W Ikei. - Odpowiedziała jedna z nich, a inne głośno się zaśmiały. Faktycznie zabawne. - Coś ty za jedna?
 
   - Porządna dziewczyna, a nie jakaś dziwka z ulicy. - Powiedziała, zanim zdążyła się ugryźć w język. Mogła jednak zacząć mówić o pogodzie.

  - Słucham?! Taeyong, podejdź tutaj! - Krzyknęła jedna z nich, a inne zaczęły wpatrywać się w MinKi, jakby miały jej zaraz oczy wydrapać. Dziewczyna zacisnęła pięści, gotowa do bójki. W końcu trenowała boks.

  Jednak, gdy zobaczyła zbliżającego się mężczyznę, który popatrywał na nią groźnie, postanowiła się wycofać. Nie to, że się bała. Po prostu mogli narobić za dużo zamieszania, a V od razu by ją odnalazł. No dobra. Bała się. Ale tylko trochę.

  Dlatego warknęła coś w stronę kobiet i zaczęła oddalać się szybkim krokiem od mężczyzny. Jednak ten ją dogonił.

  - Coś ty za jedna? - Zapytał i oblizał wargi. Kolejny. Jakby była jakąś najnowsze atrakcją, a oni jedną wielką rodziną.

  - Przyszłam obejrzeć wyścigi. - Powiedziała w jego stronę. Był przystojny. Jednak zbyt pewny siebie i tym u niej stracił na starcie. Miał czerwone włosy i widoczne kości policzkowe.

  - Nigdy wcześniej cię tu nie widziałem. - Powiedział i lekko przejechał po jej ręce. Ta szybko się odsunęła.

   - I więcej nie zobaczysz. Wal się. - Powiedziała i chciała odejść. Jednak ten unieszkodliwił jej to, łapiąc ją za ramię.

  - No, no, no, ale mi się trafiło ziółko. W końcu jakaś rozrywka. - Zagwizdał cicho pod nosem i patrzył na nią jak na najnowszą zabawkę. Świnia.

- Puszczaj albo ci złamię tę rękę. - Do jej uszu doszły słowa, które miała wypowiedzieć. Jednak nie zdążyła, bo ktoś ją uprzedził. Nie musiała się nawet odwracać, by wiedzieć, kto to był.

  A jednak ją znalazł.

- Oho, V. Nie wiedziałem, że ona jest twoja. - Powiedział Taeyong i puścił jej rękę. Ona szybko ją przetarła, a następnie zaczęła się oddalać, jak gdyby nigdy nic.

  - Hej, hej, czekaj. - Usłyszała za sobą.

  - Och, cześć. - Powiedziała i uśmiechnęła się szeroko. Aż ją policzki rozbolały. Naprawdę robiła to zbyt rzadko. I zbyt nieszczerze. Jak w tym przypadku.

  - Co tutaj robisz? - Zapytał, a jej nerwy puściły. Trzeci, kurwa.

  - Przyszłam wziąć udział w wyścigu, wiesz?! - Powiedziała głośno z ironią. Jednak po chwili jej oczy rozbłysły.

  Przecież to świetny pomysł.

  - Nie żartuj sobie ze mnie. - Powiedział V i patrzył na nią poważnie. On też miał na sobie ten kostium. Naprawdę dobrze na nim leżał, a on wyglądał w nim nad wyraz seksownie.

  - Nie żartuję. Naprawdę zamierzam to zrobić. - Powiedziała i uśmiechnęła się szeroko. Szybka jazda i odpuszczenie nerwów. Tylko to się dla niej teraz liczyło. No i dokopanie temu dupkowi.

  - Zamierzasz wziąć udział w wyścigu...przeciwko mnie? - Powiedział, a w jego głosie pobrzmiewała kpina. MinKi widziała, jak resztką sił próbował zamaskować uśmiech.

  - Ciebie i tych twoich przydupasów. - Powiedziała pewnie. Szansa wygrania z arogantem niezmiernie ją ucieszyła.

  Usta V uformowały się w duże O. A następnie mężczyzna zaczął się śmiać i kręcić głową.

  - Jesteś niemożliwa. - Powiedział. Wciąż jej nie wierzył.

  - Gdzie mogę się przebrać? - Zapytała, nie mogąc znieść jego kpin. Jeszcze mu pokaże.

  - Nie mamy kostiumów dla pań. Co najwyżej takie. - Powiedział i wskazał na grupkę kobiet, z którymi się niedawno kłóciła. MinKi prychnęła na ten widok.

- Chodziło mi o to, żeby się ubrać, a nie rozebrać. - Warknęła przez zęby.

  - Ach, no tak. Na to drugie przyjdzie czas. - Powiedział V i puścił w jej stronę oczko. Tym razem to MinKi otworzyła szeroko usta, a następnie przewróciła oczami. Co za dupek.

  - Chyba śnisz. Gdzie są stroje dla tych, co biorą udział w wyścigu? - Powiedziała, zaciskając pięści. Jeszcze chwila, a da temu mafiozie w gębę.

   V pokręcił głową, ale mimo tego wskazał jej drzwi, które znajdowały się niedaleko.

  Gdy MinKi była już dalej od mężczyzny, do jej uszu doszło pytanie skierowane w jej stronę:

  - Jak smakował cukiereczek? - A następnie po tych słowach wystąpił wybuch śmiechu.

  Dziewczyna wewnętrznie oburzyła się i przeraziła.

  Robił sobie z niej jaja.
  
   Wiedział.
 
   - Był pyszny! - Odkrzyknęła wściekła i zatrzasnęła za sobą drzwi. A niech go szlag.

   Dziewczyna zaczęła rozglądać się po wnętrzu. Parę wieszaków i pustych butelek. Lustra, a na nich ozdobne lampeczki. Czyżby klimat na szybki numerek?

   MinKi podeszła do wieszaka i zobaczyła, że wiszą na nim same kostiumy dla mężczyzn.

  A więc V się z nim nie wyśmiewał.

  Tak właściwie to MinKi nigdy nie słyszała, żeby kobiety brały udział w takich rzeczach. Nawet nie wiedziała, czy tak było. Ale ona musiała spróbować.

   Gdy w końcu dziewczyna postanowiła, że będzie ścigać się w tym, co miała na sobie, znalazła kostium.

  Leżał na ziemi, najwidoczniej wyrzucony w pośpiechu. Dziewczyna szybko go podniosła i przetrzepała. Wyglądał całkiem nieźle. Był czerwono czarny i obcisły.

   MinKi upewniła się, że drzwi są zamknięte na klucz, a następnie zaczęła się przebierać. Wolała mieć pewność, że gdy tu wróci, to znajdzie swoje rzeczy. Dlatego zamiast chować je w garderobie, upchnęła je w damskiej toalecie, w której jeszcze poprawiła włosy. Całkiem nieźle wyglądała w blondzie i w kostiumie. Obie te rzeczy jej pasowały, a ona czuła się dzięki nim pewniejsza siebie. Było nieźle.

  Wyszła szybkim krokiem z toalety i skierowała się w stronę tłumu, stojącego przy autach. Rozpoczęcie wyścigu, było tuż tuż.

  Samochody były naprawdę piękne i porządne. Gdyby pracowała u jubilera całe dnie i noce do usranej śmierci, to i tak nie uzbierałaby choćby na karoserię.

   - Nie wierzę, że to zrobiłaś. - Usłyszała za sobą, a ona odwróciła się.  Za nią stał V, który mierzył ją wzrokiem z zszokowanym wyrazem twarzy.
 
  - Gdy się na coś uprę, to to się dzieje. - Powiedziała tylko i oblizała wargi na spojrzenie V. Nie chodziło tu o żaden podryw. Po prostu pod wpływem jego wzroku zaschło jej w gardle, a jej usta zrobiły się suche.

   - Zauważyłem. - Powiedział i uśmiechnął się arogancko. Przez głowę MinKi przeszła dziwna myśl, że mówi o pierścionku. - Ale powinnaś wiedzieć, że też tak mam. A właśnie uparłem się na wygraną. - Powiedział i wydął wargę.

   - To zupełnie jak ja.

   - Co powiesz na mały zakład? - Zapytał nagle, a MinKi przejął dreszcz.

  - Mów dalej. - Powiedziała. V na jej słowa uśmiechnął się szeroko i kontynuował:

  - Jeśli ja wygram, zrobisz, co ja chcę. Jeśli ty wygrasz, zrobię, co ty chcesz. - Powiedział, a MinKi rozpromieniła się.

  Pierścionek już był jej.

  - Zgoda.

  
 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top