4

- Jasne. - Powiedział, choć nie ruszył się z miejsca ani na krok. Jeszcze długo jej się przyglądał, a MinKi poczuła, jak strach obezwładnia jej ciało. A co jeśli zaraz ją rozpozna? Nie mogła na to pozwolić, więc spuściła szybko głowę i wyminęła mężczyznę. Pociągnęła za klamkę drzwi do łazienki i już miała wchodzić, gdy nagle słowa zbira ją sparaliżowały.

  - Nie udawaj nikogo, proszę.

MinKi stała dłuższą chwilę i wpatrywała się w drzwi, które znajdowały się tuż pod jej nosem. Dosłownie i w przenośni. Dziewczynę sparaliżował strach, a ona nie miała pojęcia, co zrobić. Poznał ją.

  Czyżby wiedział, że całą drogę była za nim? Że go śledziła? Z pewnością. A teraz tu na nią czekał i zachowywał się nadzwyczaj spokojnie. Czy chciał ją zabić? Pewnie tak. W końcu stanowiła zagrożenie.

  W takim razie dlaczego nic jeszcze nie zrobił? Cały czas stał za nią i czekał na jej ruch. Czyżby przedłużał jej życie? Łaski bez, ona sobie poradzi. Albo i nie.

  MinKi była przerażona. Chciała się wymigać. Jednak jak miała to zrobić? Użyć najbardziej oklepanego tekstu "to nie ja"? Nie była taka głupia i wolała się nie zbłaźnić w ostatnich minutach życia. Jakiś honor musiała zachować, skoro jej mądrość poszła się jebać.

  Sama dała się zaprowadzić w pułapkę i jeszcze myślała, że oszuka gangstera. Weszła w jego gniazdko i chciała go okraść. MinKi w tym momencie zrobiło się żal samej siebie przez to, jak bardzo nie używała rozumu. "W następnym życiu to zrobię." - Pomyślała.

  W końcu po dłuższej chwili milczenia odwróciła się powoli i spojrzała na mężczyznę, który tak namolnie się w nią wpatrywał. Był tak przystojny, że to aż bolało. Ci przystojni zawsze są najgorsi. - Pomyślała, widząc jego odstające obojczyki i dłuższe włosy. Na oczy starała się nie zwracać uwagi. Zbyt zawróciłyby jej w głowie.

  - Nie wiem, o czym mówisz. - Powiedziała nagle. Przecież nie przyzna mu się, jak ostatnia ofiara losu. Jeszcze powie za dużo i faktycznie skończy z kulką w głowie.

  - Mówię o tym, żebyś nikogo nie udawała. - Powiedział mężczyzna i zrobił parę kroków w jej stronę. Znowu. Jakby nie mógł zostać, tam, gdzie był. Przynajmniej wtedy umiała zachować zimną krew.

  - Nikogo nie udaję. - Ciągnęła uparcie. Zawsze taka była. Uparta jak osioł. W chwili śmierci nie miała zamiaru się zmieniać dla jakiegoś buca.

  - Słyszałem, jak rozmawiasz z chłopakami. Wyglądasz na inteligentną, a robisz z siebie totalną idiotkę. Udajesz kogoś, kim nie jesteś. Nie rób z siebie żadnej aktorki. Ja zawsze wyczuję blef. - Powiedział nisko i uśmiechnął się arogancko. MinKi wmurowało w podłogę.

  To naprawdę było tak widoczne? Jak mógł się domyśleć? Zawsze tak dobrze grała. A on od tak ją rozgryzł. Ten mężczyzna był niebezpieczny. I nie chodziło o to, że należał do gangu. On miał w oczach jakiś pieprzony rentgen.

  Ale skoro chodziło mu o to, to znaczy, że jej nie poznał? Jeśli tak to miała niesłychane szczęście. Ale mimo wszystko musiała na niego uważać. I to bardzo.

  Dziewczyna uznała, że nie ma co robić zaskoczonej miny. Już i tak ją rozgryzł. Dlatego założyła ręce na piersiach i przekrzywiła głowę. W końcu mogła być sobą.

  - Idę tylko do łazienki za potrzebą, a moje auto się zepsuło. Także nie wchodź z buciorami w moje życie i nie wyzywaj mnie od idiotek, palancie. - Po powiedzeniu tych słów poczuła, jak kamień spada z jej serca. W końcu mogła powiedzieć, co myśli. Jednak z takimi ludźmi się nie zadziera. Ale ona zawsze musiała być inna.

  - Od razu lepiej. Wiedziałem, że w środku siedzi prawdziwa lwica. - Powiedział i roześmiał się. MinKi spodobał się jego śmiech. Był taki niski i przyjemny dla ucha. - Z takimi ludźmi mogę rozmawiać. Jestem V. - Wyciągnął w jej stronę dłoń z uśmiechem. Czyżby liczył, że powie mu swoje imię?

  Jeszcze czego. Przecież, napadając na jubilera, mógł wszystko sprawdzić. Imiona pracowników i ich nazwiska. Więc czy błędem byłoby powiedzenie swojego imienia? Z pewnością.

  - V? Masz jednoliterowe imię? - Zapytała, zmieniając temat.

  - To moja ksywka. Nie dzielę się swoim imieniem. - Powiedział i uśmiechnął się arogancko. - A ty to? - Zapytał i puścił jej oczko. Tani chwyt.

  - Nie dzielę się swoim imieniem. - Powiedziała MinKi i weszła do łazienki. Nie zdążyła zobaczyć, jak V się w nią wpatruje i jego towarzyszącego przy tym uśmiechu.

 
   Dziewczyna stała przed lustrem w łazience i przyglądała się swojemu odbiciu. Sama siebie by nie poznała, a co dopiero ten jełop. Miała sytuację pod kontrolą. Chyba.

  Rozejrzała się wokół, gotowa w każdej chwili porwać pierścionek i uciec. Jednak nigdzie nie mogła go znaleźć. Musiał być, w którejś z toreb albo przy mężczyźnie.

  MinKi jeszcze chwilę stała i patrzyła w lustro. Było całe brudne, więc ledwo co w nim widziała. Faceci musieli sobie załatwić jakąś sprzątaczkę. A może już jedną mieli, tylko ją zabili. MinKi wolała nie drążyć tematu i szybko odbiła się od umywalki, zmierzając do drzwi.

   Plan był prosty. Zabierze pierścionek i wyjdzie. Co jej mogło przeszkodzić?

  Mężczyzna

  Ledwo wyszła z łazienki, a od razu spotkała się z jego wzrokiem. Facet był dosyć nachalny. Kobieta wychodzi z toalety, a on ją od razu napastuje. Bądź co bądź, tylko na nią patrzył, ale jej i tak wystarczyło, by rzucać oskarżeniami.

  I tu wcale nie chodziło o to, że jego wzrok dziwnie na nią działał, a jej kolana się trzęsły. Wcale.

   MinKi spojrzała na leżące torby i oblizała wargi. Musiała się dorwać do pierścionka.

  - Co teraz zrobisz, mała? - Zapytał mężczyzna i podrapał się po nosie. Miał na nim malutki pieprzyk. MinKi zdziwiła się, że w takim mężczyźni mogło być coś uroczego. Jednak ten pieprzyk był.

   Zajebię pierścionek i ucieknę.

  - Sprawdzę, co z moim autem. - Odpowiedziała, ale nie ruszyła się z miejsca.
  
   - To może najpierw ja je sprawdzę. - Powiedział mężczyzna i wyszedł z pomieszczenia z chytrym uśmiechem.

  MinKi wytrzeszczyła oczy. Jak to się stało, że nagle zostawił ją samą z tymi torbami? Czy on był jakimś pieprzonym dobroczyńcom?

   Szybko otrząsnęła się z zamyślenia i doskoczyła do toreb. W mgnieniu oka je przejrzała i znalazła w nich same śmierdzące skarpetki.

  Co za chujnia. - Pomyślała wściekła.

  Już miała ochotę się wycofać i dopaść gangstera, przeszukując jego kieszenie. Już chciała rozwalić w pomieszczeniu, w którym się znajdowała, by odreagować.

  Ale nagle coś przykuło jej uwagę. Małe, ozdobne pudełeczko. Idealne na przechowanie pierścionka.

  MinKi szybko je wzięła i schowała do kieszeni. To poszło za prosto, za łatwo. Ale to nieważne. Miała pierścionek. Jedną część planu załatwiona. Drugą była ucieczka.

  Dziewczyna wyszła z pomieszczenia chwiejnym krokiem. Bała się, ale musiała zachować zimną krew. Jak zawsze.

   W środku jej auta nie było. Najwidoczniej przystojny mechanik o dużych oczach wymieniał jej koło tam, gdzie stał samochód. Może to i lepiej. Nie miała ochoty dłużej zostać w tym miejscu. Zwłaszcza z arogantem, który na nią spoglądał. Pod wpływem jego spojrzenia robiła się coraz bardziej nerwowa.

  Kiwnęła głową wyższemu i wyszła szybko. Na podwórku było duszno, a ona poczuła, jak chce jej się wymiotować.

  Tylko spokojnie. - Pomyślała.
 
  Musiała zachować spokój. Tylko on ją mógł uratować. Po drugiej stronie ulicy stał mechanik i V. Obaj rozmawiali o czymś i uśmiechali się znacząco. Jakby mówili o jakimś sekrecie, o którym tylko oni wiedzieli. Może tak było.

  MinKi przeszła szybko przez ulicę. Nawet nie zwróciła uwagi na to, że jakiś gościu zaczął na nią ostro trąbić, gdy weszła prawie pod jego koła. Miała to gdzieś. Chciała zniknąć z tego miejsca z pierścionkiem w kieszeni.

  Gdy dziewczyna znalazła się obok mężczyzn, przyjrzała się im. Już nawet nie miała ochoty posyłać im żadnego uśmiechu. Bo po co?

  - Dziękuję. - Zwróciła się do mechanika i spojrzała na oponę. Wyglądała zwyczajnie. Miała nadzieję, że mężczyzna nie wczepił tam żadnego nadajnika.

  Jak skręci za blok, tak by nie mogli jej zauważyć, to to sprawdzi.

  - Przyjemność po mojej stronie. - Powiedział i uśmiechnął się szeroko. Nastrój z pierwszego spotkania prysnął i przestał ją mierzyć tym spojrzeniem. Jednak V ani trochę.

  Do cholery, dlaczego on wyglądał,  jakby dobrze wiedział, co zrobiła?

  - Do zobaczenia. - Szepnął w jej stronę, gdy mechanik odszedł po tym, jak mu zapłaciła odpowiednią sumę. Zadrżała od jego słów i tonu jakim to powiedział. Był on niski, zmysłowy...i wiedzący, że na pewno do spotkania dojdzie.

 
  MinKi wyjechała stamtąd z sercem w gardle. Bała się i to cholernie. Przecież wszystko poszło zdecydowanie za prosto. Jaki normalny gangster robi sobie tyle roboty, kradnąc pierścionek, a następnie zostawiając go z tą, której go ukradł? Przecież to chore.

  Dziewczyna na tę myśl od razu zatrzymała samochód. Dobrze, że miała pasy, bo inaczej poleciałaby prosto na szybę przed sobą od zbyt ostrego zahamowania.

   To jest nieprawdopodobne.

  MinKi drżącymi rękami wyjęła pudełeczko. Następnie przełknęła głośno ślinę i otworzyła pokrywkę. Na widok przed sobą prawie krzyknęła.

  W środku był cukrowy pierścionek.

 
 
 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top