18
Była późna noc, oznaczona nadniebnymi gwiazdami. Błyszczały one na tysiąc sposobów, udając, że ta noc może jeszcze skończyć się szczęśliwie.
Jednak pełnia księżyca, której poświata oblewała twarz dziewczyny, przeczyła tejże tezie wystawionej przez gwiazdy. Ona nie oszukiwała młodej Minki. Mówiła dziewczynie prosto w twarz, jak źle to wszystko się skończy.
A dziewczyna nie mogła spać. Wciąż zmieniała pozycję, czuwała nieprzerwanie. Cholernie bała się, a jej serce biło zdecydowanie za szybko, tak samo jak krew w jej żyłach, która pulsowała o wiele bardziej niż u normalnego człowieka.
Jednak dziewczyna starała się udawać, że wszystko w porządku. Nawet jeśli wiedziała, że dźwięki, które wybrzmiewały w tym niebezpiecznym domu, nie były normalne.
Dziewczyna szybko zwlekła się z łóżka. Zaczęła rozglądać się wokół, poszukując czegokolwiek, co dałoby jej względne poczucie bezpieczeństwa.
W kącie pokoju znalazła lampę, która była naprawdę duża. Była rozkloszowana na górze oraz podparta na metalowej rurce. A dziewczyna bez wahania do niej podbiegła, od razu biorąc ją w ręce.
Wiedziała, że jej się przyda.
I tylko czekała. Oddech utknął jej w gardle, gdy usłyszała kroki na schodach. Podłoga trzeszczała, informując dziewczynę, jak mało czasu jej zostało.
Bo te kroki zbliżały się w jej stronę.
I to nie było żadne chore wyobrażenie dziewczyny. Ona naprawdę przeczuwała, że przebywanie w tym domu zakończy się w ten sposób. Zobaczyła to w oczach mężczyzny, jednak za późno odczytała jego zamiary. Ostatnią szansą na jakąkolwiek ucieczkę dostała właśnie teraz.
Dlatego mocno trzymała w rękach lampę, aż zobaczyła, jak klamka u jej drzwi się przekręca. Następnie przeszła przez nie ciemna postać, a MinKi od razu zamachnęła się urządzeniem w swoich rękach.
Postać opadła na kolana, charcząc. Ciemne włosy opadały Hyungsikowi na czoło, gdy ten próbował odzyskać oddech, którego na moment mu zabrakło. A dziewczyna zadała mu ostatnie kopnięcie, a następnie zaczęła zbiegać po trzeszczących schodach.
Wiedziała, że tak będzie. Wiedziała, w jaką cholerną pułapkę się wpakowała. Z takimi ludźmi się nie zadziera, oni przychodzą po ciebie w nocy, by cię zabić gołymi rękoma.
Gdy dziewczyna znalazła się w końcu na piętrze, długo rozglądała się za drzwiami. Nie zapamiętała dobrze rozmieszczenia tego pałacu tak dobrze jak Kima. Musiała polegać na swoim instynkcie, który jeszcze nigdy jej nie zawiódł.
Chyba.
Dziewczyna usłyszała huk na piętrze. Zdenerwowana dopadła pierwszych drzwi, które znalazły się w zasięgu jej wzroku.
Następnie znalazła się w kolejnym korytarzu, przeklinając głośno wielkość cholernego pałacu.
Musiała znaleźć się w jadalni. Tylko z niej wiedziała, jak uciec.
Dlatego dziewczyna biegła wokół, rozglądała się, wciąż nasłuchując. Kluczyła między korytarzami, a każde drzwi, przez które przechodziła, prowadziły ją do kolejnych pomieszczeń, które tylko ją gubiły.
Dobrze wiedziała, że Hyungsik ma nad nią przewagę. On wszystko wiedział o tym pałacu, w końcu należał do niego. To tylko kwestia minut, gdy w końcu podniesie się wzburzony z podłogi i ją znajdzie.
Minki się bała. Była cholernie przerażona.
Wiedziała, że ta noc przyniesie takie skutki. Wszystko szło za łatwo. A mężczyzna był zbyt miły, chciał odegrać rolę dobrego gospodarza. Był dobrym kłamcą tylko, że oczy go wydały. Bo jego spojrzenie było cholernie znajome, było lustrem, po którego drugiej stronie stała prawda.
MinKi wciąż przeszukiwała cały pałac w celu wydostania się z niego. W końcu, gdy znajdowała się w pomieszczeniu, które uchodziło za salon, poczuła chłód powietrza.
A wtedy poczuła się w niej nadzieja. Bo tam, gdzie jest wiatr, tam jest wolna droga.
Dlatego dziewczyna zmierzała w tamtą stronę jak lunatyczka z określonym celem, z którego nie potrafiła się obudzić.
W końcu poderwała się do biegu, by jak najszybciej wydostać się z tego pałacu.
Już czuła cały wiatr na swoim cielem. W powietrzu rozchodził się zapach wolności, która stała tuż za jednym zakrętem. A MinKi biegła w tamtą stronę z lekkim uśmiechem na twarzy.
Jednak nigdy nie poczuła wolności. Bo gdy skręciła w stronę wiatru, który prowadził ją, poczuła pięść na swojej twarzy, a następnie straciła przytomność.
°
MinKi obudziła się skulona. Jej kolana stykały się z łokciami, a głowa była luźno położona na chłodnej posadzce. Dziewczyna parokrotnie zamrugała powiekami, a następnie szybko podniosła się ze swojego miejsca, momentalnie łapiąc się za bolący nos.
Był złamany. To było pewne.
Jednak MinKi nie zmartwiła ta myśl. Jeszcze będzie miała czas, by go nastawić. Wtedy on zmieni swój kształt, a ona będzie nie będzie przypominała dawnej siebie. To tylko wychodziło na jej korzyść.
Jednak to, co ją zmartwiło, to kraty. Znajdowały się przed jej oczami, za nią oraz po jej bokach były marumrowe ściany. Dziewczyna znajdowała się w cholernej celi.
W lochach, które zawsze są pod zamkami.
MinKi momentalnie wstała na równe nogi i zaczęła ciągnąć za kraty. Poczuła ścisk w gardle na samą myśl, że nie ma ani grama pomocy ze strony nikogo. Że poczucie wolności opuściło ją bezpowrotnie.
A z jej piersi wyrwał się szloch. A wraz z nim atak paniki, który przejął całe jej ciało, gdy jej psychika zarejestrowała fakt, że już wszystko jest skreślone. Że cholerne szczęście już jej nie dopisze.
Dziewczyna przysiadła w kącie, krztusząc się łzami. Już dawno tak nie płakała, a teraz nie zostało jej nic poza tym. Miała ochotę rozerwać te kraty na strzępy, jednak logiczne było, że nie miała tyle siły.
Z racji tego po prostu siedziała i załamywała ręce. A jej szloch rozbrzmiewał w lochach, jak zawodzenie rozjuszonego ducha.
°
Po paru godzinach ktoś ją odwiedził. Gdy ta siedziała załamana i skulona bez żadnej iskierki nadziei. Pojawił się nagle, niezapowiedzianie. Z szerokim uśmiechem na ustach, jakby wygrał życie.
A przynajmniej jakby je komuś zabrał. Bo to, że MinKi wciąż egzystowała na tym świecie, nie oznaczało wcale, że czuła się żywa.
A Hyungsik wyglądał jak nowonarodzony. Nie przypominał kogoś, kto oberwał w nocy lampą. Oraz jak ktoś, kto następnie został potraktowany kopnięciem w brzuch.
Teraz prezentował się cholernie dobrze. Z rozpiętą do połowy koszulą w spodniach i rękami w kieszeniach. Popatrywał na MinKi z szerokim uśmiechem, gdy ta za wszelką cenę próbowała udawać, że go nie widzi.
Nagle jednak ręka mężczyzny opuściła kieszeń czarnych spodni. A następnie wyrzuciła zawiniątko, które znajdowało się w niej, tuż pod nogi siedzącej dziewczyny.
A ona nawet nie musiała na to patrzeć. Dobrze wiedziała, czym to coś było. Jednak i tak jej oczy podążyły ku dołowi, a następnie zmysł jej wzroku zarejestrował konkretny przedmiot, o którym MinKi tak zawzięcie myślała.
I rzecz jasna był to pierścionek. Największa zmora dziewczyny, która naprawdę zaczęła nienawidzić tego typu biżuterii.
Nic nigdy nie narobiło jej tylu problemów, co malutki kawałek metalu.
- Twoja historyjka naprawdę ruszyła moim skamieniałym sercem. Jednak ja nie należę do osób, które zachwycają się podróbkami. - Powiedział Hyungsik, a MinKi w końcu przeniosła na niego wzrok.
- Co wy wszyscy takiego widzicie w tym pierścionku, co? - Zapytała w końcu, głośno przełykając ślinę. Jej struny głosowe były osłabione od zbyt histerycznego płaczu.
- Nie udawaj, że nie wiesz. To oczywiste, to, że jest największym skarbem w całej Korei, kochana. - Powiedział Park, opierając się o kraty. Arogancki uśmiech wciąż nie opuszczał jego ust.
- To nadal nic mi nie mówi. - Warknęła MinKi, zrywając się na równe nogi, przez co zakręciło jej się w głowie. - Nie potrafię zrozumieć faktu, że dorośli mężczyźni uganiają się za zwykłym kawałkiem metalu. Pierścionków jest pełno. A jeszcze więcej jest ładniejszych od tego gówna. - W tym momencie splunęła na przedmiot, który znajdował się u jej stóp. - Co takiego jest w tym pierścionku, co?
A mina Hyungsika nieznacznie stwardniała. Jego rysy twarzy zaostrzyły się, tym samym przypominając kogoś dziewczynie.
I było to cholernie znajome. Jednak wciąż na tyle nierzeczywiste i nierealne, że nawet nie miało dostępu do głowy MinKi.
- Nie twoja jebana sprawa. - Warknął tylko, a następnie odwrócił się napięcie. Jednak MinKi nie pozwoliła mu tak łatwo odejść.
- Właśnie, że moja. To przez to cholerstwo straciłam mnóstwo nerwów i zdrowia. To przez nie moje życie zaczęło przypominać kurewską klatkę, w której się obecnie znajduję. Chcę wiedzieć, jaki jest tego powód. Muszę się dowiedzieć, dlaczego narażałam życie i tak je tracąc. - Powiedziała MinKi, patrząc prosto w oczy swojemu wrogowi i zbliżając się do krat. - Proszę, powiedz mi.
- Jesteś cholerną kłamczuchą, MinKi. - Powiedział Hyungsik, kręcąc głową z politowaniem. - Przecież dobrze wiesz, że mnie nie oszukasz.
- Skąd znasz moje imię? - Wyszeptała zaskoczona dziewczyna, odsuwając się z przestrachem od krat. Już zupełnie zapomniała o tym, że ich tematem rozmowy był pierścionek. Liczył się jeden, aktualnie najważniejszy, fakt.
To, że MinKi nie podawała gangsterowi swojego imienia.
A Park patrzył na nią nieodgadnionym spojrzeniem. Wciąż kręcił głową, jakby nie mógł uwierzyć, że ta mała istota nadal próbuje go przechytrzyć.
- Dostałaś nagłej amnezji? Jeśli tak, to dam ci podpowiedź. Poszukaj prawdy o swoim ojcu. Wtedy dowiesz się też, jakim człowiekiem jest on sam oraz ten twój cały Taehyung. - Powiedział, patrząc dziewczynie głęboko w oczy.
Jakby rzucając jej wyzwanie, którego ta musiała się podjąć.
Trochę minęło, co?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top