16

  MinKi obudziło słońce przezierające się przez niezasunięte zasłony. Jego promienie widniały na zaspanej twarzy dziewczyny, trafiając prosto w jej powieki, które po chwili uchyliły się leniwie. A pierwszym, co ujrzały, było puste miejsce obok niej.

   Dziewczyna podparła się na łokciu i rozejrzała po pokoju. Miejsce na łóżku obok niej ziało pustką, tak samo jak całe pomieszczenie. MinKi zakryła się szczelnie kołdrą, zdając sobie sprawę z tego, że była naga.

  Nie miała pojęcia, gdzie był TaeHyung. I naprawdę bała się o tym myśleć, bo fakt, że mógł ją zostawić po nocy, w której mu się oddała, cholernie ją przerażał. A jeszcze bardziej bolał.

   Bo zawsze uważała kontakt cielesny oraz chwile uniesienia za coś niemożliwie skomplikowanego, sklejonego otoczką emocji i odczuć. Milionem różnych kabelków, które symbolizowały więzi między danymi osobami czy ich relacje między nimi. Uważała, że takie rzeczy robi się z miłości.  

   Dlatego nie powinna się oddawać Taehyungowi.

  Ponieważ zniszczyła swoją świętą zasadę, którą pielęgnowała w sobie niczym mała dziewczynka, marząca o hucznym weselu i sukni, przypominającej księżniczkę. Chciała, by mężczyzna ją kochał i szanował, chciała by łączyło ich coś więcej niż zwykły flirt i wypite procenty.

  Jednak jej marzenia legły w gruzach, gdy potężna fala pożądania zalała ją całą i zawładnęła nią oraz jej psychiką. Tamtego wieczora to Taehyung był tym idealnym materiałem, pomimo licznych skaz na swym anielskim odbiciu, które mogło symbolizować upadłego anioła. To on był wczoraj idealnym mężczyzną, który traktował ją niezwykle delikatnie i cholernie zmysłowo. I pomimo tego, że MinKi miała swój wymarzony pierwszy raz, swój ideał faceta, a Taehyung był mężczyzną, przed którym matki chronią swoje córki, dziewczyna mogła powiedzieć jedno.

   Że nie żałowała.

  Jednak ten ideał się rozkruszył. Taehyung powrócił do swej starej postaci po otrzymaniu tego, czego chciał. Już nie miał czego żądać ani zaspokajać, MinKi jak głupia rzuciła się w jego ramiona, choć wcale go nie znała. A on zostawił ją samą i nagą, niewiedzącą, co ma począć dalej.

   Dziewczyna w powolnym tempie zwlekła się z łóżka, wciąż okrywając się krwistoczerwoną kołdrą. Uważała, by nigdzie nie wejść w kałużę spermy mężczyzny, którą ten zostawił po sobie wczorajszego wieczora. Następnie ruszyła w stronę małej łazienki i wzięła szybki prysznic na oczyszczenie się z potu oraz zapachu mężczyzny i seksu, które unosiły się wokół niej, jakby pokazując, jak wczoraj dobrze się bawiła, popełniając największą głupotę swojego życia.

   Dziewczyna oparła się o ściankę prysznica, pozwalając, by chłodne krople wody toczyły wędrówkę przez jej ciało. Zmywały one całe uniesienie oraz euforię razem z procentami, które zapoczątkowały coś zupełnie nowego w jej i Taehyunga relacji.

  Następnie dziewczyna otarła się ręcznikiem i założyła swoje ubranie z małej walizki. Właściwie odzież nie należała do niej, tylko została zakupiona przez Kima. Jednak dziewczyna musiała z niej korzystać, skoro nie chciała biegać naga po ulicy, robiąc prawdziwy striptiz przechodniom.

  Dlaczego Taehyung odszedł? Czy mogła się łudzić, że ten poszedł tylko po śniadanie dla dwojga i położy się obok niej na łóżku z tacą pełną świeżych bułek?

   Nie.

  Ponieważ widziała to w jego wczorajszym spojrzeniu. I to wcale nie seks go zmienił. Tylko ich rozmowa, która utworzyła się między nimi, otwierając im drzwi do poznania siebie.

  Coś było w jego westchnieniu, w sposobie jak jego klatka piersiowa zaczęła się inaczej unosić. Dziewczyna trzymała głowę na jego sercu, które przyspieszyło swe bicie. Jednak nie stało się to pod wpływem jej wdzięków, czy tego, że była blisko. Już wcześniej biło trochę szybciej przez te drobne szczegóły. Jednak podczas ich rozmowy dziewczyna słyszała głośne buczenie, jakby gangster naprawdę czymś mocno się przejął.

  Dziewczyna westchnęła głośno, patrząc w swoje odbicie. Przeczesała palcami włosy, a następnie złapała za klamkę, by wyjść z pomieszczenia.

  A wtedy uderzyła drzwiami w czyjąś potężną sylwetkę, która uchyliła nieco zbyt późno.

  - Kurwa mać! - Usłyszała głośny krzyk i spojrzała w stronę Taehyunga, który trzymał się za swoje ramię.

  - Przepraszam. - Odpowiedziała szybko, jednak niezwykle cicho. Patrzyła na mężczyznę, który krzywił się, a następnie podniósł wzrok, by na nią spojrzeć.

  Wyglądał normalnie. Włosy miał dobrze zaczesane, ubiór dobrany i jak zawsze niesamowicie elegancki. Ostry zapach jego męskich perfum kłuł ją w nos, jakby próbując się przedostać do jej pamięci, by zawsze wiedziała, jak pachniał Kim TaeHyung.

   Jednak jego wzrok był inny. Mężczyzna taksował nią nim, jakby próbując odgadnąć jej największą tajemnicę, której sama nie znała. Jego spojrzenie było poważne i twarde, nie było w nim miejsca na czułości, których wczorajszego wieczoru, oddał w jej stronę zbyt wiele.

   Mimo tego jego twarz zachowała obojętność, która pojawiła się ledwo ze spojrzeniem na dziewczynę. Nawet ból nie był w stanie przebrnąć przez maskę, którą mężczyzna nałożył na swoją niezwykle atrakcyjną buźkę.

   - Jesteś naprawdę prawdziwą kulą u nogi. - Powiedział TaeHyung, wbijając w nią spojrzenie.

  A MinKi mogłaby się zapowietrzyć, bądź ukazać pierwsze łzy w swoich oczach. Jednak nie zrobiła tego. Stała prosto na twardych nogach, które nawet nie drgnęły. Tak samo jak jej spojrzenie, które nie złagodniało choćby na chwilę, gdy patrzyła ostro na mężczyznę, przetrawiając jego słowa.

  - To ciekawe, bo wczoraj mówiłeś co innego. - Odpowiedziała spokojnie, jej ton był wyważony. Jeśli coś w niej uległo destrukcji, to było na tyle głęboko, by w żaden sposób nie mogło wydostać się na zewnątrz.

    - Po prostu chciałem się ruchać, okay? Zawsze mówię takie rzeczy. - Powiedział TaeHyung z aroganckim uśmieszkiem. Swoje ręce trzymał w kieszeniach, jednak MinKi mogła przysiąc, że są zaciśnięte w pięści.

   - Czyli zachowujesz się jak większość facetów? Och, nie mogę uwierzyć, że jakakolwiek kobieta uważała cię za wyjątkowego. Jesteś raczej przeciętny. - Odpowiedziała MinKi, która cała się pieniła w środku. Miała wrażenie, że w uszach słyszy swój własny krzyk wraz z chórem umierających nadziei. -  Mam nadzieję, że wiesz, o czym mówię.

   - Odezwała się ta wyjątkowa. - Powiedział TaeHyung, podchodząc do niej znacznie za blisko. Jego zęby przypominały teraz dłonie, które były tak samo zaciśnięte. - Ruchałem wiele, ale ty byłaś najgorsza.

  I w tym momencie MinKi usłyszała swój głośny, wewnętrzny krzyk, który był przemieszany z płaczem. A do niego doszedł świst otwartej dłoni i głośny plask, gdy ta spotkała się z policzkiem gangstera.

        
                                    °

  Co się między nimi stało? Nie miała pojęcia. TaeHyung nie przypominał tego samego mężczyzny, którego była w stanie wcześniej poznać. Tamten nawet jeśli cholernie zły, był niesamowicie szarmancki względem niej. Nawet jeśli użerali się ze sobą jak pies z kotem, to ich relacje nigdy nie były na takiej stopie lodu, który mógłby zmrozić słońce.

   Jednak tym razem tak się stało. W końcu szczęście nigdy z nią nie zostawało na długo, zawsze musiało ją kantować i oszukiwać. Zawsze proponowało jej wiele, pokazywało najpiękniejsze z nadziei. A potem uciekało ze śmiechem, pozostawiając ją pechowi oraz nieszczęściu, które patrzyło na nią z rozpostartymi ramionami. W końcu znali się już na tyle długo, że mogli się nazywać starymi przyjaciółmi.

    MinKi siedziała w aucie z TaeHyungiem, który miał zaczerwieniony policzek. Nie odzywali się do siebie, a atmosfera między nimi mogła przypominać tykającą bombę. Dziewczyna naprawdę nie wiedziała, nie mogła dojść do tego, co takiego stało się z mężczyzną, który stał się zwykłym chamem.

   Chamem, który zranił ją do żywego. Na tyle mocno, że cała jej dusza przemieniła się w otwartą ranę, która krwawiła nieprzerwanie. Zabrudzała ona wszystkie piękne wspomnienia z wczorajszej nocy, która stała się jedną wielką pomyłką oraz nieporozumieniem.

  MinKi oraz Kim zmierzali w stronę domu Park HyungSika. Za nimi jechały auta ze świtą mężczyzny, która miała go w każdym możliwym momencie ratować, pozostawiając dziewczynę na pożarcie. W końcu ona nie była ważna.

   Dlaczego tam jechali? Ponieważ Kim miał swój własny, pokręcony plan, którego MinKi nie potrafiła za nic w świecie zrozumieć. W jego durnej głowie były obrazy, w których dziewczyna jest wtyką jego największego wroga. W rękach ściskała fałszywy pierścień, który miał zmylić Parka na pewien czas. A dziewczyna miała zostać mu oddana. Tak jakby kiedykolwiek do niego należała.

  I MinKi sama nie wiedziała, co ma powiedzieć. Była cholernie zraniona, a jej łzy, która pojawiały się nadzwyczaj rzadko, pchały się na światło dzienne. Jednak ona wzniosła między nimi mur ochronny, by mieć pewność, że nie okaże nigdy więcej przy gangsterze oznaki słabości.

  Dodatkowo jej żołądek był przewrócony do góry nogami i związany w ciasny supeł, który z każdym przejechanym kilometrem zaciskał się jeszcze bardziej. Tym supłem był stres, który dziewczyna odczuwała.

  Jej noga podskakiwała niebezpiecznie, wytrącając TaeHyunga z równowagi. Jednak mężczyzna nie odzywał się ani słowem, tylko co pewien czas patrzył w jej stronę, jakby chcąc położyć swoją dużą dłoń na jej udzie, by móc ją uspokoić. Jakby chciał, by cały stres z niej wyparował. Jednak tego również nie zrobił.

   Po głowie MinKi toczyło się miliard myśli. Czy za chwilę zostanie zabita? W końcu wkroczy na terytorium największego gangstera w Korei, podając się za jego wtykę i wciskając mu fałszywy pierścień, który był dla niego niezwykle znaczący. W każdej chwili mógł ją po prostu zastrzelić lub uciąć jej głowę, widząc jej blef przemieszany z kłamstwem.

  Jednak nie mogła uciec przed działaniem biegu czasu, który w najbardziej stresujących momentach pędził jak szalony, by jak najszybciej doprowadzić do jej spotkania z gangsterem.

   Po chwili TaeHyung zatrzymał się parę metrów od willi HyungSika, a następnie zgasił silnik w samochodzie. Przez chwilę bębnił palcami w kierownicę, aż w końcu wypalił:
 
  - Idź już.

  - Najpierw powiedz mi, co mam zrobić. - Odpowiedziała MinKi, która odwróciła szybko głowę, by nie musieć patrzeć na mężczyznę, którego w tym momencie nienawidziła całym sercem.

  - Powiedz mu, że spełniłaś swój obowiązek i przechwyciłaś pierścionek. Opowiedz mu o swojej wielkiej ucieczce oraz mojej głupocie. Dodaj, że nie podejrzewam zaginięcia pierścionka, ponieważ jestem na to zbyt wielkim kretynem. On na pewno w to uwierzy, w końcu sam tak o mnie mówi. Ale dodaj trochę pikantnych szczegółów, że parę razy cię prawie przyłapałem albo że było to naprawdę ciężkie. Tu masz bilety autobusowe, którymi jeździł mój przyjaciel, by twoja scena ucieczki była bardziej rzeczywista. Oddaj mu ten pierścionek, a następnie sama poczekaj na to, co zrobi dalej.

  - A co ty w tym czasie zrobisz? - Zapytała MinKi, która bladła z każdym słowem TaeHyunga. Po jego przemowie wyglądała jak kartka papieru.

  - To już nie twoja sprawa. Bo tutaj nasze ścieżki się rozwidlają, a my kończymy swoją współpracę. - Ostatnie słowo wziął w cudzysłów, używając do tego swoich długich palców.

  - Jasne. - Powiedziała MinKi, a następnie przełknęła głośno ślinę. Po chwili wyszła z samochodu i zatrzasnęła za sobą drzwi.

      
                                 °

   Myślicie, że MinKi jest po prostu głupia i mogła uciec?

  Nie mogła. Ponieważ do jej bluzki była przyczepiona mała pluskwa wraz z kamerką, by Kim mógł monitorować, czy wykonała swoje polecenie. Jeśli po prostu by uciekła, złapałby ją wraz ze swoją świtą, która znajdowała się tuż nieopodal, tylko czekając na sygnał od swojego szefa.

  Z tego względu dziewczyna wyszła z samochodu, a jej nogi niebezpiecznie dygotały, tak, że jej kolana co chwilę obijały się o siebie. Dziewczyna ledwo parła do przodu, nawet nie starała się by jej chód był prosty.

  Po chwili dziewczyna stanęła przed wielkimi wrotami, które przypominały te od willi TaeHyunga. Jednak tym razem MinKi nie czuła na ich widok żadnego entuzjazmu ani dziwnego podekscytowania. Bo jej system emocjonalny był chwilowo zaprogramowany tylko na jedno odczucie.

  Na dojmujący strach.

   MinKi podniosła trzęsącą się rękę, by móc zadzwonić. Jej plan w tym momencie walił się na wszystkie strony, bo już samo to sprawiało jej kłopot. W końcu nie miała pojęcia, co odpowiedzieć na jakiekolwiek pytanie gospodarza, które z pewnością ten by zadał. Na każdą odpowiedź, która przychodziła jej do głowy, w jej myślach kończyła z kulką w mózgu.

  W końcu była na podsłuchu i musiała odgrywać  swoją rolę do samego końca, a jednocześnie stawała przed zupełnie jej obcym człowiekiem, którego znała tylko z opowieści. Z opowieści, które wzbudzały w niej gęsią skórkę.

   W końcu dziewczyna docisnęła swój trzęsący się palec do dzwonka. Serce podeszło jej do gardła, a ona przełknęła głośno ślinę. Była cholerną marionetką środowiska, od którego powinna trzymać się z daleka.

  Działała na zasadach innych, zmieniała tożsamość niczym kameleon. Czuła, jak ktoś pociąga za niewidzialne sznurki, przymocowane do niej. Za liny, które były na niej coraz mocniej zaciskane, aż w końcu odcinały cały jej dostęp do powietrza. A przez to ona dusiła się we własnej postaci, którą stworzyli inni.

   - Czego chcesz? - Usłyszała dziewczyna po swojej prawej stronie.

  Ta podskoczyła gwałtownie i odwróciła się prędko. Jej ręce rwały się, by przybrać pozycję obronną, jednak wolała nie wywoływać wilka z lasu.

  MinKi ujrzała, jak przed nią stał wielki, postawny facet, który był cały ubrany na czarno. Mężczyzna patrzył na nią z nieprzyjemnym wyrazem twarzy, mierząc ją wzrokiem. Wyglądał jak wielki buldog, zamieniony w goryla.

   - Ja do HyungSika. - Odpowiedziała MinKi, a jej głos lekko zadrżał. Ci, co ją podsłuchiwali, na pewno to usłyszeli.

  - On nie przyjmuje osób z ulicy. - Odpowiedział ochroniarz, napinając swoje mięśnie. - Spierdalaj.

  - Nie jestem z ulicy. Jestem jego pracownicą. - Odpowiedziała dziewczyna, patrząc mu w oczy. Tylko tak mogła mu pokazać, że jej rzeczywiste kłamstwo jest domniemaną prawdą.

  - Znam każdą osobę, która pracuje u MOJEGO szefa. A ciebie, mała, nie kojarzę.

  - W takim razie przekonasz się, jeśli mnie do niego zaprowadzisz. - Odpowiedziała MinKi, unosząc wysoko głowę. Jej śmierć była coraz bliżej, a ona musiała stawić jej czoła z godnością.

   I naprawdę nie spodziewała się tego, że jej słowa podziałają. Bo po chwili brama ruszyła, a wrota rozwarły się. Dziewczyna miała dostęp do willi, już nie patrzyła na goryla przez kraty. Mimo tego stała i patrzyła oniemiała, że jej blef się udał.

  Jednak po chwili goryl zbliżył się do niej, a następnie położył swoje ręce na jej ciele. Dziewczyna chciała się odsunąć, jednak nie mogła. Musiała stać prosto, gdy ten dokonywał szybkiej rewizji, by sprawdzić, czy ta nie posiadała broni.

  Gdy niczego nie wyczuł, podniósł dziewczynę, a następnie zarzucił ją sobie na ramię jak worek po ziemniakach. Następnie zaczął z nią iść na rękach, a MinKi zakręciło się w głowie, gdy jej twarz była skierowana w stronę ziemi.

  Ona naprawdę nienawidziła wysokości, a goryl nie był ani trochę delikatny.

  Szli przez moment przez podwórze. Następnie weszli do środka pięknej i przestronnej willi. MinKi bardzo spodobały się jasnobrązowe panele, które jako jedyne były na poziomie jej wzroku.

   Goryl przeniósł ją przez długi korytarz, a następnie stanął pod mahoniowymi drzwiami. Po chwili zapukał delikatnie do drzwi, jakby nie chcąc zrobić im krzywdy.

  - Właź! - Usłyszeli po chwili, a MinKi zamarła.

  To była ta chwila, w której karta przetargowa, na którą MinKi postawiła całe życie, robiła ją w konia. To była ta chwila, w której MinKi najprawdopodobniej dowie się, jak wygląda śmierć z obcych rąk. Jak to jest zobaczyć przelatujące obrazy z całego życia przed swoimi oczami.

   To była ta chwila, w której MinKi chciała po prostu zamknąć oczy i poczekać na zakończenie. A następnie dotrwać do nicości, która była dla niej jedynym rozwiązaniem. Bo nie wierzyła w Boga, ani w niebo. Wierzyła w pustkę, która miała nadejść po wyroku sądu, jakim miał się okazać Park HyungSik.

  I pomimo tego, że nie była wierząca, to zacisnęła mocno pięści i ze łzami w oczach spojrzała w górę. Pomyślała o swoim tacie i wyobraziła sobie, że ten w tym momencie na nią patrzy. I być może kręci głową, widząc, w jak wielkie tarapaty się wpakowała. Z własnej głupoty, przed którą całe życie próbował ją uchronić. Jednak wraz z jego odejściem, odeszła też jego linia obrony. A jej jedynym zasięgiem teraz, było wyobrażanie sobie, że ojciec jest tuż obok.
 
   Goryl uśmiechnął się szeroko do spiętej dziewczyny i wystawił rękę, dając znać, by poszła pierwsza. Ona kiwnęła głową, jakby do siebie, a następnie ruszyła do przodu na miękkich nogach.

   Dziewczyna weszła do pomieszczenia, w którym znajdowało się ogromne biurko ze stosem dokumentów. Dym od cygara unosił się w powietrzu i wylatywał powoli przez uchylone okno o złotych zasłonach. Słyszalne buczenie drukarki rozbrzmiewało w całym pomieszczeniu, które objęte było mnóstwem półek z różnymi segregatorami bądź teczkami na dokumenty.

  A pośród tego wszystkiego siedział Park HyungSik.

  Niesamowicie przystojny mężczyzna o widocznym jabłku Adama. O ciemnych oczach, które okrywała kaskada gęstych rzęs. O ciemnobrązowych włosach, które były nieco zbyt długie i lekko zakręcające się przy końcach. O wyglądzie anioła, skrywającego w sobie diabła.

  Mężczyzna podniósł wzrok na dziewczynę stojącą przed nim, a w jego oczach coś błysnęło. Usta na milimetry rozchyliły się, jakby w wyrazie szoku. Jednak to było tylko złudzenie, ponieważ na jego twarzy po chwili wykwitł promienny uśmiech, który miał w sobie jakąś wrogość. Mężczyzna wstał powoli ze swojego miejsca, a następnie podszedł do MinKi.

  A ta miała ochotę schować się, bądź uciec jak najdalej. Jednak stała twardo na swoim miejscu i wpatrywała się w mężczyznę, który kogoś jej przypominał. W mężczyznę, który był coraz bliżej niej, jakby chcąc wykonać już swoją egzekucję.

  Jednak zamiast niej po prostu podniósł rękę dziewczyny, a następnie patrząc jej w oczy, ucałował ją. A ta rozchyliła lekko wargi, swoje oczy rozszerzając do granic możliwości.

  - W czym mogę pomóc? - Zapytał seksownym głosem, który był na tyle niski, że dziewczyna poczuła, jak rozbrzmiewa jej w głowie swoją męską nutą.

  - Ta dziewczyna podaje się za pańską pracownicę, proszę pana. - Odpowiedział ochroniarz, który popatrywał na nich z założonymi rękami na piersi.

  A MinKi poczuła, jak świat przed nią wiruje. To właśnie w tym momencie wszystko się miało wydać. To było już zaplanowane na początek jej znajomości z TaeHyungiem. Jednak działo się dopiero teraz, ponieważ wszystkie zrządzenia losu działały na jej stronę. I gdy ona myślała, że ma szczęście w życiu, to te po prostu szykowały na nią o wiele gorszą pułapkę. W którą wpadła dopiero teraz.  A TaeHyung dopiero teraz  przez zwykłą pluskwę miał usłyszeć, jak przez cały czas był oszukiwany.

  Jednak dziewczynie nie było przykro. To ona była o wiele bardziej oszukana. I cholernie zraniona.

    Park HyungSik podniósł wzrok na dziewczynę i patrzył jej w oczy. Jego mina była nieprzejednana, jakby już zastanawiał się nad sposobem kary dla niej. A MinKi zamknęła oczy, gdy nadeszła chwila wyroku jej sądu ostatecznego:

  - Tak, jest nią.

 
                                  °

  Cieszmy się z tego rozdziału, który przybył do nas. Bo nie wiadomo, kiedy nadejdzie kolejny. Amen.
 

 

 
  
 
 

 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top