13

  
  - Co HyungSik robi popołudniami?

   - Nie wiem.

    - Zależy mu na swoich wtykach?

    - Nie wiem.

    - Jak masz na imię?

   MinKi siedziała wraz z TaeHyungiem w jego samochodzie. Oboje od ponad paru godzin obserwowali wysoki biurowiec, w którym pracował wysoko ceniony gangster. TaeHyung wciąż zadawał jej najprzeróżniejsze pytania, starając się coś z niej wydusić. Jednak ona nie miała mu nic do powiedzenia, ponieważ nie znała na nic odpowiedzi.

   Mężczyzna wciąż myślał, że jest ona wtyką HyungSika i chciał od niej jak najwięcej informacji, których ona nie mogła mu przekazać. Z tego względu ona siedziała spokojnie na fotelu i wpatrywała się w budynek beznamiętnym wzrokiem, a mężczyzna coraz bardziej się irytował i gwałtownie postukiwał palcami o kierownicę.

   - Teraz przestaniesz mi w ogóle odpowiadać? - Zapytał mężczyzna po dłuższej chwili milczenia. MinKi skierowała na niego obojętne spojrzenie i przejechała nim po jego twarzy.

  - Właśnie taki miałam zamiar. - Powiedziała, wydymając wargi.

  TaeHyung lekko poczerwieniał, a następnie przygryzł wargi. Był to dosyć dziwny widok, zwłaszcza, że dziewczyna zawsze miała go za okaz spokoju. Najwidoczniej tylko ona potrafiła wyciągnąć z niego wszystkie negatywne emocje.

  - Mogłem zastosować na tobie metody tortur. - Warknął mężczyzna i trzepnął dłonią o kierownicę.

  - I tak by to nic nie dało. - Powiedziała dziewczyna zgodnie z prawdą. W końcu nie miała mu nic do powiedzenia.
   
  Ten roześmiał się tylko groźnie i powiedział:

  - Posłuchaj, żadna tam byle kobietka nie będzie mi psuła całej akcji, bo taki ma humorek, okej? Torturowałem lepszych od ciebie i wiem, że ty byś wymiękła od razu. Dlatego może lepiej zacznij gadać, dobra? - Zapytał głośno TaeHyung ogromnie wzburzony. Jego nozdrza nieco się powiększyły, a on sam wyglądał jak smok ziejący ogniem.

  Dziewczyna westchnęła głośno i przewróciła oczami, jakby miała do czynienia z niesfornym dzieckiem. Przewróciła w dłoni kubek z kawą, a następnie skierowała swój wzrok na mężczyznę.

  - Mam na imię MinKi. - Mruknęła ledwo słyszalnie. Jednak powolny ruch mężczyzny, powiedział jej, że ten usłyszał bardzo dokładnie.

  I naprawdę sama nie wiedziała, czemu to zrobiła. Jego groźby nie zrobiły na niej żadnego wrażenia, ona sama czuła się zbyt pusta, by móc się wystraszyć jego słów. Po prostu poczuła dziwną potrzebę by mu to powiedzieć, by przestał się denerwować. Chciała uwolnić się od jego wzburzonego głosu i zaznać ciszy. Chciała w końcu upragnionego spokoju.

  Może wyznanie mu swojego prawdziwego imienia było błędem. Może właśnie zyskała sobie jego uwagę, trybiki mężczyzny zaczynają poruszać się coraz szybciej, a następnie wariować, a jego czerwona lampka gwałtownie się zapala, dając mu znak, że ona jest tą dziewczyną od jubilera. Jednak to teraz nie ma większego znaczenia, bo MinKi już sama nie wie, co w tej sytuacji byłoby dla niej gorsze. Posądzanie jej o bycie wtyką potężnego gansgtera, czy to, że jak największa, bezbronna idiotka świata puściła się w pościg za gangiem, by odebrać im skradziony pierścionek.

   - Ładne. - Mruknął po chwili TaeHyung, a MinKi parsknęła śmiechem na to, jak bardzo komicznie to zabrzmiało.

  - Czy ty nie jesteś czasem jaki dwubiegunowy? - Zapytała, krztusząc się ze śmiechu.

  - Mógłbym zapytać o to samo ciebie. - Odpowiedział poważnie mężczyzna, jednak podniesiony kącik ust go zdradził, a MinKi roześmiała się jeszcze głośniej.

   Śmianie się było naprawdę przyjemne. Dla niej wysoce niespotykane, różne od jej codziennego życia i myślenia, jednak potrzebne i zupełnie nieskomplikowane. To właśnie ono wydobywało z niej wszystkie negatywne emocje, które zaczęły wyparowywać.

    Może to stres tak bardzo nią zawładnął, że już nie miała na nic siły, tylko musiała wybuchnąć histerycznym śmiechem. Było to dziwne, zwłaszcza, że śmiała się w obecności gangstera, który najchętniej by ją zabił, który jeszcze przed chwilą jej groził. Teraz za to patrzył na nią otwarcie i kręcił głową z uśmiechem, którego już nie potrafił ukryć. I to było jeszcze bardziej przyjemne.

  Po dłuższej chwili, gdy dziewczyna uspokoiła się i otarła łzy, zdała sobie sprawę, że zrobiło się już nieco ciemniej. Głowa zaczynała ją powoli boleć od zbyt długiego śmiechu, a w uszach jej huczało. Spojrzała na mężczyznę, który wciąż na nią patrzył. Jak zwykle był elegancko ubrany, jednak dzisiejszego dnia włosy zaczesał tak, by mieć grzywkę na pół czoła. MinKi musiała przyznać, że bardzo mu to pasowało.

  - Każdy porządny pracownik jest tak naprawdę ukrytym gangsterem? - Zapytała dziewczyna, znowu wlepiając swój wzrok w budynek, którego wejście stało wprost na widoku, a oni mogli obserwować spieszących się ludzi.

  - Brzmisz tak, jakbyś o tym nie wiedziała. - Prychnął TaeHyung, a MinKi poczuła, jak przyjemna atmosfera zaczyna się powoli ulatniać. Zmierzyła mężczyznę chłodnym spojrzeniem, a on zaczął mówić dalej. - Najczęściej tak jest, jednak nie zawsze. Twój szef jest jednocześnie gangsterem i agentem sportowym. Na tym i na tym zbija kokosy.

  - A ty kim jesteś? - Zapytała MinKi i przejechała opuszkiem palca po swoim kubku, w którym kawa zdążyła już dawno wystygnąć.

  - Wydawało mi się, że to ja tu zadaję pytania. - Mruknął mężczyzna i spojrzał na dziewczynę z uniesioną brwią. Ta przewróciła oczami i powiedziała:

  - Ty jesteś bardziej skory do udzielania odpowiedzi. W dodatku dobrze ci idzie.

  - Jestem tak właściwie wszystkim po kolei. - Powiedział TaeHyung z westchnieniem. - Mam swój warsztat samochodowy, w którym jestem mechanikiem. Sprzedaję również auta, czasem jestem maklerem giełdowym, a jeszcze kiedy indziej sprzedawcą broni i narkotyków.

   MinKi spojrzała na niego zdziwiona. Ona od zawsze miała swoją jedną pracę, której musiała się w pewnym sensie nauczyć. Ten człowiek żył od zawsze z niebezpieczeństwem, robił wszystko, co było nielegalne. Mimo tak wielu podobieństw, stanowili też ogromne przeciwieństwa.

  - Człowiek wielu talentów. - Mruknęła, a mężczyzna z uznaniem pokiwał głową. Najwidoczniej bardzo odpowiadały mu komplementy. - Te auta, które sprzedajesz, są kradzione, prawda?

  - Oczywiście. - TaeHyung pociągnął łyk ze swojej kawy. Gdy zobaczył, jak ta na niego patrzy, odpowiedział twardo. - Mówię ci to tylko ze względu na to, że i tak wszyscy o tym wiedzą. Nie czuj się wyjątkowa.

  - Nawet nie próbowałam. - Odpowiedziała MinKi i ponownie przewróciła oczami. Kim TaeHyung jednak był idiotą.

  Po chwili zadzwonił telefon, a TaeHyung szybko za niego złapał, nim dziewczyna zdążyła zobaczyć, kto się tak do niego dobija. Mężczyzna odebrał i przyłożył urządzenie do ucha. Przez chwilę słuchał uważnie, następnie coś mruknął do rozmówcy i odłożył telefon, łapiąc za kierownicę.

  - Wyszedł tylnym wyjściem. - Powiedział tylko, a silnik samochodu rozgrzmiał na parkingu. Po chwili mężczyzna wykonał manerw i spróbował wycofać się samochodem.

  Jednak nie do końca mu wyszło, bo po chwili oboje usłyszeli głuchy dźwięk, a auto stanęło w miejscu. Samochód z jednej strony lekko się przechylił, a TaeHyung przełknął głośno.

  - Złapaliśmy gumę. - Powiedział w tym samym czasie, co MinKi o tym pomyślała. Po chwili oboje wyszli z samochodu i zobaczyli wbity kawałek szkła w lewą oponę.

   TaeHyung przez dłuższy czas wpatrywał się w widok przed sobą w ciszy. Następnie zaczął szybko zbliżać się w stronę MinKi, pomimo tego, że dzielił ich samochód.

  Dziewczyna, widząc jego ruch, szybko przeskoczyła ze swojego miejsca, a oni oboje zaczęli krążyć wokół auta, co pewien czas biegnąc. Jednak TaeHyung robił to, by ją dorwać, a ona by mu uciec.

  - Czy to ty rozrzuciłaś tutaj szkło?! - Wykrzynął wzburzony TaeHyung, który ponownie zrobił się cały czerwony. Ręce trzymał przed sobą, jakby w każdej chwili miał ją nimi chwycić.

  - Dobrze wiesz, że ani razu nie wyszłam z samochodu! - Odkrzyknęła mu dziewczyna, lekko dysząc. Wpatrywała się zza dachu samochodu na mężczyznę, który ponownie wyglądał jak smok.

  - Mogłaś kogoś uprzedzić! - Warknął mężczyzna i ponownie zaczął za nią biec, co pewien czas zmieniając kierunek, by ją zmylić. MinKi jednak dokładnie opracowała każdy jego ruch, dlatego za każdym razem udawało jej się uciec.

  - Jestem cały czas obserwowana, zabrałeś mi telefon i dokładnie sprawdziłeś, czy nie mam żadnych pluskiew czy innego gówna. Nie miałam szansy kogokolwiek ostrzec! - Odkrzyknęła dziewczyna. Każde jej słowo było prawdą. To nie ona podrzuciła szkło i zupełnie nie spodziewała się takiego wypadku.

   TaeHyung przystanął w miejscu, kładąc obie dłoni na dachu samochodu. Popatrywał na nią wściekłym wzrokiem i wydawało się, że zaczął jej wierzyć. A może doszło do niego, że minęło za dużo czasu, a HyungSik zdążył już dawno odjechać.

  Mężczyzna podszedł szybko do bagażnika, a MinKi odeszła parę kroków dalej. Nadal wolała pozostawić między nimi kilka metrów odległości.

  TaeHyung otworzył drzwi bagażnika, a następnie wyjął potrzebne mu rzeczy. Po chwili zaczął wymieniać koło w zaskakująco szybkim tempie. MinKi stała i patrzyła, jak mężczyzna dłubie w nim z zaciętą miną, a biała koszula opina idealnie jego mięśnie. Po chwili jego duża dłoń przejechała po włosach, lekko je roztrzepując, a czarny kurz osadził się na jego idealnej koszuli, u której rozpiął dwa guziki. Wyglądał jednocześnie seksownie i groźnie.

  Po chwili TaeHyung skończył swoją pracę nad kołem, a następnie podniósł się z klęczek. Ponownie spojrzał spod rzęs na MinKi, a następnie zaczął się rozglądać, czy na ziemi znajdują się kolejne kawałeczki szkła. Gdy je znalazł, z przekleństwem na ustach, podniósł je, a następnie wyrzucił jak najdalej.

   Choć MinKi mogła przysiąc, że największy kawałek szkła zostawił sobie, lekko unosząc przy tym brwi, jakby arogancko.

   Po całym zajściu znów znaleźli się w samochodzie, a następnie wyjechali na spokojnie z parkingu, jakby nigdzie im się nie spieszyło. Bo to wcale nie było tak, że gangster im uciekł, TaeHyung był na nią zły za nic, a ją obejmowało dziwne poczucie winy.

                                                  
                                  °°°
     
    Po drodze wstąpili do kwiaciarni. MinKi była w szoku, widząc szyld, ale nie odezwała się ani słowem. To TaeHyung był głową operacji, więc powinien wiedzieć, co robi.

   Albo po prostu jego zamiłowanie do kwiatów po raz kolejny się w nim obudziło, a on nie miał siły, by mu ulec.

   Wchodząc do pomieszczenia, ich nozdrza zaatakował zapach, otaczających ich kwiatów, a w zmysł wzroku wparowało za dużo kolorów. MinKi przymknęła lekko powieki i zobaczyła, jak na ustach TaeHyunga wykwita delikatny uśmiech, łagodzący jego groźne rysy. Dziewczyna pomyślała, że gdyby miała go poznać ponownie, to pomimo nienawiści, chciałaby to zrobić, jednak tylko i wyłącznie z tą wersją.

   - Dzień dobry, w czym mogę pomóc? - Zagadnęła ekspedientka, która jeszcze do niedawna żuła niemrawo gumę i zmierzyła ich nieprzyjemnym spojrzeniem, gdy znajdowali się przy drzwiach. Jednak wygląd TaeHyunga zadziałał na tyle, by ożywić ją zupełnie, a na jej ustach wykwitł ogromny uśmiech. Dla MinKi był on obleśny.

   - Poproszę dwa bukiety tulipanów. - Powiedział mężczyzna z uśmiechem, a MinKi spojrzała na niego zdziwiona. Widziała jego spojrzenie, na stojące nieopodal róże, jednak nic nie powiedziała.

  - Już się robi, panie... - Kobieta pochyliła się lekko do przodu, odsłaniając tym samym biust. MinKi momentalnie przypomniała się kelnerka z baru.

   -  Renoir. - Powiedział Kim i uśmiechnął się sympatycznie. MinKi udała, że kaszle, tylko po to, by zakryć usta.

   - Jak ten malarz? Właśnie skojarzył mi się pan ze sztuką. Czy mógłby mnie pan namalować? - Kobieta przejechała językiem po zębach, a kaszel MinKi zniknął w mgnieniu oka, przez zastępujące go zaskoczenie.

  Jednak TaeHyung nawet nie mrugnął, z pewnością słyszał już gorsze podrywy. Może nawet parę kobiet za nie zabił, bo tak bardzo go zażenowały. Jednak teraz jego ręce bezpiecznie trzymały się na piersi, a on nie wyglądał, jakby miał zaraz wyjąć pistolet z kieszeni. MinKi modliła się, żeby mu się tylko ta gadka nie spodobała i by ona nie musiała słuchać jej dłużej.

   - Przepraszam, ale już mam swoją muzę. - Powiedział, wskazując tym samym na MinKi, u której kaszel nawrócił się, a on musiał porządnie klepnąć ją w plecy.

  Ekspedientka tylko wydała z siebie głuchy jęk, a następnie zmierzyła MinKi tak groźnym spojrzeniem, że ta momentalnie zaczęła żałować, że TaeHyung jednak nie wyjął broni.

   Kobieta podeszła do wazonu z żółtymi tulipanami, a następnie gwałtownymi ruchami, zaczęła wycinać z nich liście i skręcać je ze sobą, by wyszedł bukiet. Jej lewa powieka drgała, a palce lekko się trzęsły. MinKi i TaeHyung stali niezręcznie i popatrywali na nią, pełną złości.

  Mężczyzna, widząc to, uśmiechnął się lekko, a następnie szybko zagryzł wargę. MinKi tylko pokręciła głową, widząc, jaką frajdę sprawiała mu zazdrość innych kobiet o niego.

   - Proszę. 21196 wonów. - Powiedziała kobieta, podając TaeHyungowi bukiety. Nie patrzyła mu w oczy.

   - Dziękuję. - Powiedział mężczyzna i mrugnął, a następnie ruszył w stronę drzwi, a MinKi podreptała za nim, nie wiedząc, co ze sobą zrobić.

   Po chwili ponownie znaleźli się w samochodzie i zapięli pasy. Mężczyzna odłożył bukiety na tylne siedzenia i przekręcił kluczyk. Po chwili znów wdał się w ruch innych samochodów, wtapiając się w ich tłum. Pomimo elegancji auta nie rzucało się ono w oczy. Było idealne do ucieczki przed policją bądź wrogami.

    Jechali w ciszy, która drażniła uszy MinKi. Dziewczynie nigdy wcześniej ona nie przeszkadzała, jednak tym razem nie potrafiła zatonąć we własnych myślach, więc była pozostawiona sama sobie i tej niezręcznej ciszy, pełnej napięcia. Z racji tego nachyliła się do radia i włączyła je wskazującym palcem, po czym zaczęła szukać odpowiedniej stacji, która puszczałaby prawdziwą muzykę, a nie jakiś kit. To było naprawdę trudne zadanie, zwłaszcza, że na połowie stacji wciąż były reklamy.

   TaeHyung spojrzał w jej stronę, jednak nie odezwał się ani słowem. Wrócił wzrokiem do drogi przed sobą i przeczesał palcami, wpadające mu do oczu, włosy. Prychnął głośno, gdy usłyszał, jak spiker mówi o groźnych gangsterach szalejących na ulicach Seoulu. Tym razem te słowa nie sprawiły mu radości, bo miał na głowie ważniejsze sprawy. MinKi dobrze wiedziała, że do tych spraw również ona się zaliczała, jednak znała ich sens i nie chodziło tu o wydźwięk pozytywny. Dlatego nie odezwała się ani słowem, wciąż szukając odpowiedniej stacji.

  W końcu znalazła taką, na której była puszczana starsza muzyka. Żadna nowoczesna i mówiąca tylko o jednym. To była muzyka, której ona zawsze słuchała z tatą, i która pozostawiała po sobie najlepsze wspomnienia.

  Z racji tego dziewczyna podgłośniła i oparła się wygodnie o fotel, a lekki uśmiech rozlał się na jej pełnych ustach. Dziewczyna cicho zanuciła wers piosenki, jednak nie zamierzała go śpiewać, jak wszystkie bohaterki w filmach. Ona nie posiadała pięknego głosu i wolała, by szyby w aucie pozostały na swoim miejscu, a nie uległy stłuczce. Wtedy TaeHyung nie powstrzymywałby się i na pewno by ją zabił.
 
   Dziewczyna przymknęła lekko powieki, wciąż nucąc pod nosem. Jeśli jej głos nie podobał się mężczyźnie, to jego problem. Ona nie pamiętała, kiedy ostatnio miała taką chwilę ulgi, a to wszystko było jego zasługą. Poza tym nie miała zamiaru przejmować się jego krzywym spojrzeniem.

   Spojrzeniem, które nieco złagodniało, a TaeHyung poluźnił swoje dłonie na kierownicy. Mężczyzna sam rozluźnił się nieco i popatrywał na dziewczynę innym wzrokiem. Spojrzeniem, którego nie dało się do końca opisać. A przynajmniej ona nie umiała, zwłaszcza dlatego że po prostu go nie widziała.

   Po chwili usłyszała, jak mężczyzna sam zaczyna cicho nucić, a ona otworzyła gwałtownie powieki. Nie patrzył na nią, przed chwilą odwrócił szybko wzrok, by nie dać się złapać na chwili słabości. Nie patrząc na siebie, nucili cicho, a atmosfera w samochodzie na powrót się zmieniała. Znów zaczynało być okay, oni zdawali się na nowo lubić świat. Nawet jeśli było to tylko chwilowe.

   TaeHyung miał ładny głos. Gdyby nie jego paskudny charakter, mógłby uchodzić za pieprzony ideał. Z jego wyglądem, kwadratowym uśmiechem i ciemnymi oczami w kolorze gorzkiej czekolady. Jednak jego styl bycia i  zachowanie cholernie irytowały MinKi. Miała wrażenie, że to działało w obie strony. Byli hipokrytami, ponieważ tak dużo ich łączyło, ich wspólne cechy splatały się ze sobą, a mimo tego nie odpowiadały im one w drugiej osobie. Musieli się jeszcze dużo nauczyć, by móc całkowicie poznać życie i jego smak.

    Po pewnym czasie TaeHyung zaparkował pod hotelem. Przez dłuższą chwilę siedzieli w ciszy, co pewien czas zerkając na siebie. Wraz z wyłączeniem silnika, radio również przestało grać, a w aucie na powrót zapanowała cisza. W końcu mężczyzna poruszył się na fotelu i odchylił do tyłu, łapiąc w ręce bukiet tulipanów. Następnie powrócił na swoje miejsce i posłał dziewczynie figlarny uśmiech, wychodząc z auta.

   A ona nie umiała się nie uśmiechnąć. Kąciki jej ust same poszły do góry, a ona nawet nie wiedziała dlaczego. Po chwili zobaczyła, jak TaeHyung otwiera jej drzwi i podaje jej swoją dużą dłoń. Jednak ona oczywiście jej nie chwyciła, a mężczyzna tylko się zaśmiał. Wiedział, że tak będzie.

   Ruszyli w stronę hotelu, a następnie do recepcji. Po raz kolejny spotkali się z kobietą, która tylko zobaczywszy wygląd mężczyzny, od razu oderwała się od swoich obowiązków i była gotowa mu ulec. Posłała mu pełen miłości uśmiech, a MinKi poczuła, że jej niedobrze. Za dużo tępych idiotek jak na jeden dzień. Gdy chodziła do szkoły, miała ich nadmiar.
 
    - W czym mogę pomóc? - Zapytała oczarowana kobieta.

  - Zamawiałem pokój dla dwóch osób. Na nazwisko Van Gogh. - Powiedział ten, a kobieta nawet nawet nie mrugnęła, słysząc ten stek bzdur. Po jej minie można było sądzić, że nic nie dosłyszała.

  - Oczywiście. - Powiedziała, a następnie zaczęła wklepywać coś w klawiaturę komputera, jednak wciąż odrywała od niej wzrok. - Pokój 220.

  Następnie podała mężczyźnie kluczyk, a ten wręczył jej bukiet tulipanów z szerokim uśmiechem. MinKi mogła przysiąc, że kobieta zapiszczała, jednak szybko zamaskowała pisk kaszlem.

   TaeHyung wraz z MinKi ruszył w stronę wind. Dziewczyna szła nieco z przodu, by nie musieć rozmawiać z mężczyzną. Jego gest w stronę kobiety nieco nią wstrząsnął. W końcu dał kwiaty jakiejś obcej babie, a z nią cały czas się droczył. Prawdziwy kretyn.

   Dziewczyna wsiadła do windy, a następnie wybrała właściwe piętro. Po chwili zobaczyła wielkie lustro naprzeciw niej i zaczęła poprawiać włosy, które nieco jej się roztrzepały. MinKi przeczesała je lekko palcami, a następnie zarejestrowała ruch ze strony TaeHyunga, który jej się bacznie przyglądał. Mężczyzna uważnie obserwował jej ruchy, a jego wzrok przenosił się z lustra na nią. Miał wzrok skupiony, nieco drapieżny. MinKi szybko oderwała od niego spojrzenie, by przenieść je na swoją zaróżowioną twarz. Widząc ją, od razu zganiła się w myślach.

   W milczeniu pokonywali kolejne piętra. MinKi oderwała swój wzrok od lustra i oparła się o ścianę naprzeciwko TaeHyunga. Dziewczyna unikała jego wzroku jak ognia, wlepiając swoje oczy w podłogę bądź sufit, a później jeszcze przejeżdżała nimi po lustrze. Byleby tylko nie spojrzeć na mężczyznę, który w przeciwieństwie do niej, pożerał ją wzrokiem.

   Po chwili MinKi kątem oka zarejestrowała ruch z jego strony, gdy ten zaczął się zbliżać w jej stronę. Ponownie zastosował do tego powolny chód, a jego kroki przypominały czającą się panterę. MinKi już tyle razy to widziała, że dobrze wiedziała, co będzie później, jednak wciąż było jej tego mało. Nie wiedziała, co się z nią działo.

  TaeHyung podszedł w końcu do niej, a następnie złapał za kosmyk jej włosów i lekko go przekręcił, wlepiając w niego wzrok. Następnie poczochrał jej włosy z chłopięcym uśmiechem, a jego wzrok zjechał na jej oczy, a następnie ruchem prostoliniowym na jej usta, które były lekko uchylone.

   Mężczyzna przejechał swoim długim palcem po jej brodzie, unosząc ją lekko do góry, ponieważ dziewczyna wciąż patrzyła w podłogę. Jego wzrok znów wrócił do jej oczu, a jego uśmiech powiększył się. Był tak szeroki, że ukazywał wszystkie jego zęby, a wargi były wygięte pod drapieżnym kątem. MinKi momentalnie pożałowała, że podniosła na nie wzrok, bo dobrze wiedziała, że już nie będzie w stanie go oderwać.

   Po chwili oboje usłyszeli pisk, jaki wydały z siebie drzwi windy, które powolnie rozwarły się, ukazując długi korytarz. MinKi szybko wyrwała się od bliskości mężczyzny, uciekła od jego dziwnego zachowania, w którym iskrzyła nuta pożądania, a następnie udała się do otwartych drzwi windy, by wyjść z małego wnętrza.

   Jednak po chwili poczuła pociągnięcie swojej koszuli, a ona poczuła, jak jej plecy uderzyły w potężny tors mężczyzny. Ten nachylił się i przejechał swoim nosem po jej uchu. Gdyby MinKi była kimś innym, w tym momencie jęczałaby głośno. Jednak ona była sobą, dlatego wyrwała się ponownie i zapytała:

  - Co ty wyrabiasz?

   - Czyżby moje czary przestały działać? - TaeHyung zaczął udawać skruszonego, jednak jego wzrok był pełen kpiny. Dobrze wiedział, że tak nie było.

  - Już dawno. W zasadzie to nigdy nie działały. - Warknęła ta i przewróciła oczami. Była z siebie dumna, że jej pewność siebie wróciła.

  - Zacząłem odkrywać twoją zabawna stronę. Nie wiedziałem, że taka z ciebie żartownisia. - Powiedział TaeHyung z szerokim uśmiechem. Ponownie wystawił te swoje zęby, a MinKi poczuła przemożną chęć, by mu je wybić.

  - To powaga, kretynie. Jesteś na to za głupi, by odróżnić żart od rzeczywistości. - Warknęła i wysiadła z windy na korytarz, a następnie zaczęła szukać pokoju 220.

  Gdy w końcu znalazła drzwi od swojego pokoju, zatrzymała się z ręką na klamce. Przecież nie miała klucza. To TaeHyung go miał. A pokój zamówił tylko jeden. Coś musiało być tu nie tak.

  Po chwili dziewczyna zobaczyła, jak mężczyzna zbliża się z jej prawej strony, a następnie nachyla nad zamkiem i otwiera go ostrożnie. Po wszystkim otworzył przed nią drzwi i spojrzał na nią z wyczekiwaniem.

  Jednak ona nie miała zamiaru ruszać się z miejsca. Podparła się o framugę drzwi i założyła ręce na piersi.

  - Dlaczego mamy jeden pokój? - Zapytała. - Chcesz mi wmówić, że był tylko ten? Takie rzeczy dzieją się tylko w filmach.

  - Oczywiście, że zostało wiele innych pokoi. Ale ja wziąłem nam jeden. Muszę mieć cię na oku. - Powiedział, a następnie mrugnął. - Poza tym, kto wie, co przyniesie noc. - Dodał, zbliżając się do niej.
  
 
  

   

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top