11

Sen to jedyna rutyna życia, która się nie nudzi. Jest to darmowa podróż po wszystkich możliwych miejscach. Bywa ona realistyczna, jak i zupełnie fantastyczna ze swoim kolorytem oraz niektórymi zachowaniami. Bywa horrorem, po którym niemożliwością jest zamknięcie oczu i spokojny odpoczynek do wschodu słońca, które leniwie wyłania się zza chmur, jakby chcąc przeciągnąć męczarnie skazanego.

Jednak snu nigdy nie chce się kończyć. Na świecie panuje zło pod każdą możliwą postacią, chcąc dopaść niewinnych, a on jedyny pozwala o nim zapomnieć. Jest pewną formą odprężenia, która przechodzi do rozluźnienia i relaksu, dzięki swoim czułym objęciom.

Jednak MinKi nie mogła długo nacieszyć się swoim spokojnym snem, który zmył z niej każdą najmniejszą zmarszczkę od stresu i wątpliwości. Jej telefon rozdzwonił się jak szalony, a ona przez pewien czas nie wiedziała, co się wokół niej dzieje. Wiedziała tylko, że musi następnym razem wyciszyć urządzenie albo wyrzucić je przez okno, by ten irytujący odgłos nigdy więcej nie dotarł do jej czułych bębenków.

Dziewczyna uchyliła lewą powiekę, by zlokalizować natrętny telefon, który wciąż wygrywał tę samą melodyjkę. Po chwili otworzyła prawą i podniosła się szybko na łokciach, rozglądając się wokół. Jej dłonie otarły się o satynową pościel, którą nakryta była reszta ciała, ubrana w elegancką, czarną sukienkę.

MinKi przełknęła głośno ślinę, a wizje wczorajszego wieczoru, wybuchały jej w głowie znienacka jak odpalone granaty. Dziewczyna szybko przyjęła pozycję snajpera, by je wszystkie rozbroić i zacząć racjonalnie myśleć. Przyłożyła długie palce do skroni, a następnie zaczęła je delikatnie masować.

Po chwili jedną dłoń oderwała od swojej nabrzmiałej głowy i złapała za łańcuszek na szyi. Delikatnie pociągnęła go w górę, a jej oczom ukazał się najpiękniejszy pierścionek na świecie. Dziewczyna odetchnęła z ulgą, widząc go, a następnie ponownie schowała biżuterię w gorset sukienki, który idealnie pasował do roli schowka.

Następnie rozejrzała się po bogatym otoczeniu. Znajdowała się w sypialni, która mogłaby należeć do samego króla ze swoimi wielkimi żyrandolami i majętnymi obrazami. Delikatne diamenciki wyszyte na meblach odbijały promienie słoneczne i błyszczały w ich świetle.

Po chwili MinKi wstała powoli z posłania, by odnaleźć swój dzwoniący telefon. Podeszła do swojej torebki i wygrzebała go powoli, a drugą ręką wciąż kurczowo trzymała łańcuszek ze swoim małym skarbem.

Dziewczyna podniosła telefon do ucha i wyszeptała niemrawe "halo". Następnie podrapała się po głowie i próbowała uporządkować odstające po śnie włosy.

- Rhee, tu ja twój szef. - Usłyszała po drugiej stronie i zamarła. Jej ręka zatrzymała się w pół ruchu nad skołtunionym włosem. Głośno przełknęła ślinę i zaczęła nerwowo przechadzać się po sypialni.

Co prawda odzyskała pierścionek, ale wciąż nie znała dobrego sposobu na ucieczkę. Zwłaszcza teraz, gdy znajdowała się w domu gangstera, w którym go okradła i prawdopodobnie spędziła noc. Miała nadzieję, że samotnie.

Potrzebowała jeszcze tylko paru dni. Paru dób, które pomogłyby jej w logicznym myśleniu, rozłożeniu sprawy na czynniki pierwsze i dokładne przeanalizowanie ich. Bo dziewczyna dokładnie to robiła. Analizowała, odmierzała, myślała. Wszystko musiało być idealne i dopięte na ostatni guzik. To samo zrobiła nad sprawą z pierścionkiem i tak o to tym sposobem ten wisiał na jej szyi.

- Dzień dobry. - Mruknęła, nie wiedząc, co powiedzieć. Od trzech dni nie było jej w pracy, a jubiler stał zamknięty. Ludzie z pewnością zastanawiali się, co było nie tak i może nawet dali znać mężczyźnie, który miał zamiar dać porządny wykład dziewczynie, a następnie zwolnić ją, tym samym pozostawiając bez szansy na jakiekolwiek środki czy lepsze życie.

MinKi zacisnęła mocno pięści i powieki. Błagam, tylko nie to, myślała, a jej serce szalało. Proszę, nie.

- Chciałbym ci przekazać, że moje wakacje nieco się przedłużyły. Zostanę na Hawajach jeszcze parę dni, a ty w tym czasie wszystkim się zajmij. Jest duży ruch? - Po tych słowach niewierząca MinKi wyobraziła sobie, jak lata nad nią stado malutkich aniołków, które chronią ją przed złem tego świata i nie pozwalają na to, by jej głupota mogła zapanować nad jej dalszym losem. Dziewczyna nawet niezauważalnie wykonała ruch wargami, jakby szeptała cichutkie "dziękuję".

- Taki jak zawsze. Najczęściej przychodzą niepewni narzeczeni, mało kiedy ktoś ważniejszy. - Powiedziała ze ściśniętym gardłem. Jej szef o niczym nie wiedział. Miała ochotę skakać z radości i upijać się winem, które na pewno znalazłaby w dołączonej do willi piwniczce.

- W porządku, jeszcze się odezwę. - Powiedział ten i rozłączył się, a MinKi telefon wypadł z ręki, gdy ta siadała na łóżku.

Miała szczęście. Cholerne szczęście. Tylko dlaczego mimo tego gnębiło ją złe przeczucie? I dlaczego jej szef postanowił przedłużyć sobie wakacje, skoro miał umówione spotkanie z tak groźnym człowiekiem, który wprost nie mógł się doczekać swojego drobiazgu, o który mógłby zabić? Według niej ta sprawa śmierdziała na kilometr, a na tą myśl całe szczęście po prostu z niej uleciało, jakby było duchem opuszczającym ciało, by wzbić się w wyżyny i zasmakować czegoś innego.

Bo przecież szczęście długo się jej nie trzymało. Zawsze ją opuszczało po paru wspólnych chwilach. A MinKi czuła się przez nie wykorzystana, jakby te obiecało jej, że zostanie już na zawsze i nigdy jej nie zostawi, tylko po to by się nią zabawić, a następnie porzucić ją złamaną i nieszczęśliwą.

MinKi przez dłuższy czas wpatrywała się przed siebie pustym wzrokiem, jakby była zaprogramowanym robotem, który chwilowo nie ma żadnych zadań do wykonania. Po chwili podniosła się powoli z posłania, a jej ruchy wydawały się mechaniczne. Dziewczyna ruszyła w stronę balkonu, od którego do pokoju wpadało tyle promieni słonecznych, oświetlających jego majestatyczne wnętrze.

Gdy MinKi znalazła się już na świeżym powietrzu, wciągnęła go w siebie jak najwięcej. Westchnęła głęboko i oparła się o barierkę. Po chwili zwiesiła powoli głowę i potarła kark.

- Hej, coś się stało? - Usłyszała po chwili i podniosła szybko głowę, a jej zamglone spojrzenie zarejestrowało, że po jej lewej stronie stał Taehyung na drugim balkonie.

- Wszystko w porządku. - Odpowiedziała i spojrzała przed siebie. Naprawdę czuła się jak w zamku. Widok przed nią rozciągał się na wszystkie najbliższe polany i piękne okolice. Wokół znajdowało się mnóstwo kwiatów, najwięcej róż.

- Wyspałaś się? - Zapytał ten, wciąż ją obserwując. Dziewczyna wróciła spojrzeniem do mężczyzny i zobaczyła, jak kropelki wody z wilgotnych włosów wędrują po jego twarzy, a następnie znikają pod kołnierzem bluzki.

- Masz fajki? - Zapytała, nie racząc odpowiadać na pytanie. Nienawidziła fałszywych uprzejmości.

Ten spojrzał na nią z krzywym uśmiechem, a następnie pokręcił głową, jakby do siebie, na co ten lekko się powiększył. Po chwili wyjął z kieszeni spodni paczkę papierów i rzucił w nią. Ona oczywiście złapała ją brawurowo, dodatkowo jedną ręką, czym zyskała podniesienie brwi przez mężczyznę, który wydawał się być pod wrażeniem.

MinKi wyjęła papierosa i włożyła go sobie między wargi. Następnie spojrzała nalegająco na mężczyznę, a on udawał, że nie ma pojęcia, o co chodzi. Ta przewróciła zirytowana oczami i powiedziała:

- Mam sobie odpalić o barierkę czy jak? Daj mi zapalniczkę, muszę się na czymś skupić.

TaeHyung wciąż uśmiechnięty zrobił to, co mu kazała. MinKi odpaliła papierosa i zajęła się smakowaniem go, a następnie wypuszczanie kółek dymu, które odlatywały na niewielką odległość, po czym zostawały zdmuchnięte przez wiatr i ginęły w jego sile. Ja też tak skończę, pomyślała dziewczyna i ponownie zaciągnęła się głęboko.

Nawet nie zwracała uwagi na mężczyznę obok siebie, który uważnie ją obserwował, wręcz skanował wzrokiem jej twarz. Nie myślała o tych wszystkich emocjach i uczuciach, które wczoraj ją opanowały. Było, minęło. Przecież nie będzie miziać się z gangsterem. Jej wczorajsze zachowanie to tylko i wyłącznie sprawa szampana i adrenaliny, niczego więcej.

Jednak łatwiej było jej o tym myśleć, gdy patrzyła przed siebie. Za to gdy spojrzała na mężczyznę obok siebie i zobaczyła tą przystojną twarz, miała wrażenie, że wszystko wraca. Ich spojrzenie spotkały się na chwilę, jakby rozmawiając ze sobą na tematy, o których nie mieli pojęcia.

Jednak po chwili MinKi przypomniała sobie te wszystkie kasety mężczyzny z kobietami, jego świerszczyki i kontakty towarzyskie. Jego rękę przesuwającą się na jej tyłek i wzrok błądzący po jej ciele. Głośno prychnęła i oderwała wzrok od jego oczu, a następnie wyrzuciła papierosa przez barierkę i przez moment obserwowała jego lot.

Wycofała się powoli, a następnie zaczęła zmierzać w stronę drzwi prowadzących do pokoju. Już miała wejść do środka, gdy usłyszała głos mężczyzny, którego wzrok palił ją w osłonięte plecy:

- Będę czekać na ciebie na dole, chcę ci coś pokazać.

°°°

MinKi w ekspresowym tempie przebrała się w ciuchy, które miała na sobie poprzedniego dnia przez założeniem sukienki.

Przyjrzała się w lustrze swojej twarzy. Makijaż miała rozmazany, farbowane włosy roztrzepane. Całe szczęście nadal nie przypominała swojej wersji z jubilera i miała pewność, że TaeHyung jej nie rozpoznał.

Dziewczyna szybko zmyła makijaż i opłukała twarz zimną wodą, która od razu ją pobudziła, jakby rozmowa z szefem to było za mało. Następnie zobaczyła, że na półeczce obok lustra znajduje się zestaw kosmetyków. Z pewnością należał do którejś z dziewczyn mężczyzny, która bywała tak często w tym domu na noc, że postanowiła przetransportować do niego cały sprzęt do malowania. Dziwne, że szpachelki nie było.

MinKi wydęła wargę i postanowiła pożyczyć trochę kosmetyków. Zrobiła sobie delikatny makijaż i posłała swojemu odbiciu promienny uśmiech.

Pierścionek wciąż wisiał na jej szyi, a teraz zakrywała go koszula zapinana na guziki. MinKi podciągnęła kołnierzyk, by jeszcze bardziej zasłonić szyję, a następnie zeszła na dół, sprawdzić, co takiego chciał pokazać jej gangster.

°°°

TaeHyung i MinKi znajdowali się w wielkiej domowej siłowni. Ściany okrywały lustra, które ukazywały ich szczupłe sylwetki. Na środku sali znajdowały się worki bokserskie oraz manekiny. Ta siłowania różniła się znacznie od wszystkich, które MinKi wcześniej widziała.

Dziewczyna odwróciła się w stronę mężczyzny, który miał na sobie czarne dresy i podkoszulek, odsłaniający muskularne ramiona. Na jego głowie znajdowała się bandana, podtrzymująca niesforne, ciemne włosy. Wyglądał naprawdę dobrze, a MinKi lekko wcięło, gdy tak mu się przyglądała.

- Musisz się przebrać. - Powiedział mężczyzna, skanując wzrokiem jej ciało.

- Zostanę w tym, w czym jestem. - Powiedziała ta i po raz kolejny poprawiła kołnierzyk. Za nic nie chciała zmieniać ubrania, bądź zostawiać pierścionka samego. Nie tym razem.

- Będzie ci niewygodnie. - Powiedział ten, zbliżając się nieznacznie. Jego uśmiech można było nazwać niebezpiecznym, a język jeżdżący po zębach zmysłowym.

- Trudno. - Odpowiedziała MinKi twardo, patrzyła mu zdecydowanie w oczy, dając mu do zrozumienia, że jego pełne zmysłowości ruchy wcale na nią nie działają. Że ona nie jest taka, jak wszystkie jego dziewczynki.

- Niech ci będzie. - Opowiedział, gdy stał już nad dziewczyną i delikatnie się nad nią pochylił, otaczając ją oddechem pełnym mięty.

°°°

- Musisz walić mocno. - Mówił TaeHyung, obserwując jej ruchy, gdy ta uderzała w worek przed sobą. - Używaj łokci i kolan. Są najbardziej przydatne, zwłaszcza w walce z bliska.

- Przecież wiem. - Odpowiedziała MinKi, która naprawdę to wiedziała. W końcu trenowała boks i znała się na tym jak mało kto.

- Wiem, że wiesz. Widać to po twoich umiejętnościach. - Powiedział TaeHyung, trzymając worek. - Ale musisz je jeszcze podszkolić.

MinKi zmierzyła go wściekłym spojrzeniem i ponownie uderzyła mocno w worek. Używała jak najwięcej siły, bo chciała zobaczyć, jak mężczyzna zatacza się pod wpływem jej uderzenia. Jednak ten ani drgnął.

Dziewczyna odetchnęła głęboko i na chwilę oderwała ręce od worka. Wiedziała, że nie może się wściekać. Co prawda złość wprowadzała adrenalinę, a ta dodawała sił. Jednak jedynym co liczyło się w walce był spokój. Wtedy można było przemyśleć dokładnie każdy ruch, wszystko zarejestrować. Dzięki spokojowi miało się przewagę.

MinKi właśnie miała wypuścić jeden głęboki wydech, gdy nagle poczuła jak czyjeś silne ręce oplatają ją w talii. Dziewczyna zamarła i szybko otworzyła oczy. Zobaczyła, jak te ciemne tęczówki wpatrują się w nią, a czający się w nich mrok przemieniał się co pewien czas z rozbawieniem.

Po chwili dłonie odłączyły się od jej talii, a następnie przeniosły się na ręce dziewczyny. Złączyły je w pięści, a usta mężczyzny zawisły nad uchem MinKi, jak delikatny podmuch wiatru, który dodatkowo owiewał jego płatek.

- Podczas walki nigdy nie wyskakuj z czymś takim, jak pozycja na żurawia bądź wyskoki i uderzenia stopą w klatkę piersiową w przeciwnika. Takie rzeczy są tylko na filmach. - Powiedział mężczyzna, łaskocząc swoim oddechem wrażliwe ucho dziewczyny. - Na ulicy jest znacznie prościej. - Dodał, a następnie przygryzł jego płatek, na co MinKi zadrżała.

Przez chwilę walczyła z olbrzymią pokusą, by odchylić się do tyłu i oprzeć o jego umięśnioną klatkę piersiową, poddając się jego dotykowi i niskiemu głosu, którego brzmienie za każdym razem powodowało ciarki na jej rękach. Ale musiała zachować zimną krew i stać pewnie na nogach. Nawet jeśli jedna z nich zaczęła niebezpiecznie podrygiwać, gdy mężczyzna tak bawił się czułym płatkiem jej ucha.

Po chwili duże dłonie mężczyzny wróciły na talię dziewczyny, a następnie mocno przycisnęły ją do jego torsu. MinKi starała się wyplątać z jego objęć, lecz on mocno ją trzymał.

- Podstawową obroną na ulicy jest pięć miejsc docelowych w ciele człowieka, w które musisz trafić. Kark. - W tym momencie MinKi poczuła jak jego usta lądują na jej karku i mocno się do niego przysysają. - Kolano. Nos. - Nos mężczyzny zaczął jeździć po jej wrażliwym uchu i przeszedł do szyi, następnie znów wrócił do tego pierwszego, by trochę się z nią podrażnić.

MinKi poczuła jak ciche westchnienie ulatuje z jej rozchylonych warg. Czuła się tak dobrze w silnych ramionach mężczyzny, gdy czuła jego męskość i perfumy. Zapach potu, który u niego tak dobrze pachniał. I te sprawne usta, które robiły z nią, co tylko chciały.

- Krocze. - Wycharczał ten w jej ucho i lekko przycisnął się swoim do jej tyłka, a ona jęknęła i znów zapragnęła mu się wyrwać. Ten, o dziwo, pozwolił jej na to, a towarzyszył temu gardłowy śmiech.

MinKi spłoszona spojrzała na niego spod rzęs, a krwisty rumieniec zakrył jej policzki. Poczuła, jak jej pewność siebie pęka w szwach i ulatuje, pozostawiając pustkę. Musiała zostać przynajmniej odwaga. Przecież nie mogła być zagubioną owieczką. Mimo tego zrobiła krok w tył dla bezpieczeństwa, by być dalej od mężczyzny.

Ale ten bawił się w jej grę. Szedł za nią, oblizując wargi. Po raz kolejny przypominał jej panterę, czającą się na ofiarę.

- Ostatnie są usta. - Powiedział nisko, głos miał zachrypnięty. Po chwili przycisnął swoje wargi do tych jej, rozchylonych w wyrazie szoku.

I pocałował ją. Bez żadnej delikatności, od razu rzucił się na nią. Pochłaniał ją całą, oblizywał jej wargę, podgryzał ją, prosząc o wejście. Nie przestawał w swojej grze, był dobrym graczem. MinKi była jego wygraną. Gdy ich języki się zetknęły, oboje jęknęli sobie w usta. Rozpętało się czyste szaleństwo, prawdziwa wojna o dominację.

Ich języki prowadziły nierozwiązany pomiędzy nimi spór. MinKi uciskała jego umięśnione ramiona, które paręnaście minut temu tak bardzo pochłaniała wzrokiem. Były twarde w dotyku, każdy mięsień był wyczuwalny. MinKi jeździła po nich dłońmi, sprawdzała je opuszkami palców. Potem wracała do niesfornych włosów mężczyzny i mocno je trzymała, co pewien czas roztrzepując je palcami. Jej ruchy zepsuły cały efekt bandany, ona sama była ledwie widoczna w tym buszu, który MinKi stworzyła z włosów TaeHyunga. Jednak oni się tym nie przejmowali.

Mężczyzna zassał się na języku MinKi, a ona jęknęła mu cicho w usta. Jego ręce jeździły po jej ciele, rozpinały guziki jej bluzki. Gdy jego dłoń dotarła do kołnierzyka, MinKi od razu się przebudziła.

Szybko odepchnęła mężczyznę od siebie i zaczęła w natychmiastowym tempie zapinać guziki swojej koszuli, trzęsącymi się dłońmi. Miała usta opuchnięte, włosy rozczochrane, a koszulę pomiętą. Czuła się dziwnie, nie wiedziała, co ze sobą zrobić. Gdy spojrzała na TaeHyunga zamarła.

Bo on nie wydawał się być zły jej zachowaniem, tym, że go odrzuciła. Mężczyzna stał przed nią z rękami założonymi na piersi. Jego bicepsy było widać z odległości kilometra. Jego oczy były całe ciemne z pożądania, a włosy wyglądały, jakby trafił w nie piorun. Jednak nie to wywołało reakcję dziewczyny.

Tylko to, że mężczyzna się śmiał. TaeHyung zaśmiewał się do łez, patrząc na nią. A ona spoglądała na niego zaskoczona, nie wiedząc, o co mogło mu chodzić. Czyżby tak bardzo rozbawił go fakt, że w końcu ją pocałował? Że w końcu opuściła swoją skorupę nieprzystępnej?

MinKi to zraniło. I to cholernie. Momentalnie poczuła, jak jej skorupa się odbudowuje. Robi się dwa razy większa i silniejsza. Jak otacza ją z każdej strony, jak tarcza, która nie pozwala nikomu do niej dotrzeć. Nigdy więcej, Kimie TaeHyung, pomyślała dziewczyna, patrząc, jak ten zgina się ze śmiechu.

Jednak dlaczego obraz nagle stracił ostrość, wydawać by się mogło, że stał się zamazany? Dlaczego MinKi poczuła, jak coś w rodzaju wilgoci trafiło do jej oczu i chciało je opuścić tylko pod postacią kaskady łez, spływającej po policzkach? Dlaczego miała wrażenie, że ktoś zaczął strzelać w jej klatkę piersiową miliardem kamyków, które wsiąkały w nią, zadając mnóstwo bólu, a następnie rozgaszczały się w jej sercu, rwąc je na kawałki?

Dlatego, że Kim TaeHyung był pierwszym mężczyzną, który ją tak całował i który wywierał na niej takie wrażenie. Dlatego, że MinKi postąpiła nieodpowiedzialnie, odpowiadając na pocałunek, a teraz najchętniej spaliłaby się ze wstydu, jak czarownica na stosie, tak by pozostał po niej sam proch. Dlatego, że Kim TaeHyung wywarł na niej od początku ich znajomości nieodparty wrażenie, na które postanowiła dzisiaj odpowiedzieć. Jednak nie było warto.

Nagle TaeHyung przestał się śmiać. Wyprostował plecy i na powrót przybrał pozycję ważniaka. Ślady łez na jego policzkach starł szybkim ruchem ręki, nie opuszczając wzroku ze wściekłego spojrzenia MinKi. Uśmiechnął się niebezpiecznie, a następnie zaczął mówić:

- Było miło, prawda? - Przechylił głowę na prawą, stronę, a MinKi prychnęła głośno.

- Świnia. - Powiedziała.

- Nie większa niż z HyungSika, możesz mi wierzyć. - Powiedział powoli, akcentując dokładnie każde słowo. MinKi poczuła, jak zamiera.

Wzrok mężczyzny powędrował do górnych guzików jej koszuli, które były bardzo dokładnie zapięte, a kołnierzyk postawiony. Jednak ona i tak wiedziała, że to na nic. On wiedział.

A dziewczyna poczuła, jak oddech grzęźnie jej w gardle i nie może wrócić do nowego tempa. Ona sama już nie wiedziała, jak się oddycha. Niby taka prosta sprawa, a potrzeba było do tego tyle odwagi i nerwów, by wziąć kolejny oddech i poddać się sytuacji. Ona nie potrafiła. Jej noga zaczęła podskakiwać, jakby została naładowana i musiała gdzieś zapodziać siedzącą w niej energię. Kąty pokoju wydawały się zamazane, jakby to był sen. Koszmar, z którego pragnęła się wybudzić.

- Naprawdę myślałaś, że mógłbym być tak głupi i zamknąć tak ważny pokój na jeden mały kluczyk? - Zapytał mężczyzna, niedowierzając. - Dodatkowo trzymając go pod jakimś dywanikiem jak starsze panie pod wycieraczkami. Oj, mała, nie doceniasz mnie. - W tym miejscu zacmokał i pokręcił głową. Następnie wykonał krok w jej stronę. - Od początku wyczułem, kim jesteś. Niby taka głupiutka, a świeciłaś oczami na każdą stronę, tak bardzo chcąc, pozostać sama. Więc ci to ułatwiłem, pamiętasz? - Zbliżył się do niej ponownie.

Jego stopy praktycznie nie dotykały podłogi, gdy tak sunął w jej stronę. Wyglądał, jak przerażający dementor, który chce wyssać jej duszę. Jednak TaeHyung zadowoliłby się samym sercem. Najpewniej wtedy, gdyby własnoręcznie je wyrwał.

- Wyszedłem, dając ci wolną rękę. Pozostawiłem cukrowy pierścionek, byś miała, czym się zająć i by mieć cię z głowy. Ale wróciłaś. - Powiedział i zaczął głaskać jej grzywkę, zakrywającą jej oko. - Wtedy ja cię nie doceniłem. Ale potem postanowiłem już trzymać cię przy sobie. Dobrze wiedziałem, że szukasz pierścionka. Gdy odstawiłaś ten cyrk z RM, byłem pod prawdziwym wrażeniem. Od razu pobiegłem w stronę mojego pokoju informatycznego. I zobaczyłem cię na kamerach. Całkiem sprytnie rozwiązałaś zagadkę z szyfrem. Zwinęłaś pierścionek, poznałaś moje imię i nazwisko. Poznałaś moje dzieciństwo. A mimo tego, ja nic o tobie nie wiem, pomimo tego, że jesteś wtyką HyungSika, której kazał ukraść pierścionek. Ale popełnił błąd, bo ty masz tylko jakąś durną atrapę. - Powiedział i zaśmiał się gardłowo.

Stał tak blisko, że na pewno wyczuwał, jak serce MinKi głośno biło. Na pewno słyszał jej nieme wołanie o pomoc. I na pewno widział przerażenie w jej oczach. Ale mimo tego nie zwracał na to wszystko uwagi. Ponownie zajął się jej uchem. Nachylał się nad nim, co pewien czas je przygryzając, bądź liżąc. I opowiadał jej to wszystko ze szczegółami, a ona czuła, jak każda komórka jej ciała się spina.

- Wpadłaś w pułapkę, jak myszka, która pragnie sera. - Powiedział mężczyzna i ugryzł płatek jej ucha. - Wpadłaś w moją pułapkę, myszko.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top