10
MinKi nachyliła się w stronę sejfu, który sprawił jej tyle problemów. Resztką sił starała się opanować krzyk, który powstawał gdzieś w dole jej gardła.
Bo przed jej oczami znajdował się jej cel.
Dziewczyna zakryła usta dłonią i wpatrywała się w przedmiot urzeczonym spojrzeniem. Był tak samo piękny i drogocenny, jakim go zapamiętała, jednak teraz obdarzała go jeszcze nuta niebezpieczeństwa i pożądania.
MinKi delikatnie objęła przedmiot palcami, chwilowo wahając się, czy to może wywołać jakikolwiek alarm. Jednak cisza nadal trwała, a ona odnalazła skarb warty miliony i głowy. Długo taksowała go spojrzeniem i mocno trzymała między palcami, bojąc się, że znów go straci. Tyle się go szukała i natraciła przez niego mnóstwa nerwów, a teraz czuła jego chłód w dłoni, a jej wzrok mógł rozkoszować się jego pięknem.
MinKi nigdy nie przepadała za biżuterią. Jednak patrząc na ten miniaturowy pierścionek, czuła motyle rozchodzące się po jej brzuchu. Ciepło okrywające ją całą. I nie miała pojęcia, co wywołuje ten stan silnego przywiązania i aury. Mogłaby rzec, że pierścionek był swego rodzaju narkotykiem, a wszystkie seoulskie gangi wraz z nią powinny skorzystać z natychmiastowego odwyku.
Jednak odnalezienie tego skarbu wcale nie równało się z tym, że przestała się bać. Wręcz przeciwnie jej lęk wzrósł o nowe stopnie, oplatając coraz to różniejsze zakamarki jej ciała. Był swego rodzaju paniką, jej atakiem, który gdy cię dopadnie, zabiera ci dech, a ty patrzysz na wszystko z mroczkami przed oczami, zasłaniającymi ci obraz i próbujesz to naprawić, by powróciło do swojego poprzedniego stanu. Ale co jeśli już nie można niczego naprawić?
Bo MinKi była już znana i rozpoznawalna wśród gangsterów. Nie mogłaby tak po prostu uciec z pierścionkiem, odstawić go na miejsce i wtopić się na nowo w to stare ciało, w inną osobowość, którą przyjmowała jeszcze dwa dni temu. Bo wszystko się zmieniło.
V na pewno by jej szukał. Zwłaszcza, gdyby zrozumiał, że pierścionka już nie ma, a on został wystrychnięty na dudka. Ten przystojny mężczyzna był mściwy i może nawet wrażliwy, szukający atencji. W końcu MinKi znajdowała się w pokoju, którym próbował wszystkim udowodnić, że dorósł do swojego fachu i jest kimś. Ten wewnętrzny mały chłopiec szukał pochwał i uwagi, chciał, by wszyscy wiedzieli, jak jest dobry. On sam chciał to wiedzieć, wciąż niepewny swego.
Może to brak matki, która zmarła, gdy był małym chłopcem, tak go odmienił. Może, gdyby kobieta wciąż żyła, to jej syn wyrósłby na porządnego lekarza. Jednak tak się nie stało, bo mamy mężczyzny już od dawna nie było na tym świecie, a jego małego i bezbronnego porwały łapy świata zewnętrznego. I nikt nie mógł go uratować.
MinKi, wcześniej szperając w papierach, wyhaczyła informację, że ojciec V również był gangsterem. Z pewnością po śmierci żony ten załamał się i wciągnął syna w swój świat, po to by obaj zapomnieli o szerokim uśmiechu kobiety i jej delikatnych dłoniach.
To były tylko jej spekulacje, jednak mogła sądzić, że V przez to wszystko zmienił się nie do poznania. Zmężniał i dojrzał w krótkim czasie. Zapomniał co to miłość, jednak poznał smak pożądania. Zapomniał o drobnych uściskach, wymienianiu gestów, jednak zapoznał się z tajnikiem odcinania wrogom części ich ciał bądź szarpania włosów kobiet. Był kimś innym, kimś kto chciałby być potężny, pomimo tego, że w środku jest słabszy od tego małego chłopca na zdjęciu. Jednak mimo tego musiał przeć do przodu i pokazać wszystkim swoją umiejętność do fachu. Po ojcu, który wiele od niego oczekiwał i żądał.
A MinKi zerwałaby te łańcuchy, puściła tamę i zalała wszystko wokół, siejąc zniszczenie. V straciłby najdrogocenniejszy skarb ze swojej świątyni i byłby nawet zabity. Na nią większość urządziłaby polowanie. Dlatego dziewczyna musiała zachowywać stare zwyczaje, pozostać niezauważona. Nie mogła zmienić swojego zachowania, bo to wzbudziłoby podejrzenia.
MinKi otrząsnęła się z rozmyślań i zdała sobie sprawę, że pod wpływem emocji z początku zauważyła tylko cenną biżuterię w sejfie. Jednak gdy teraz postanowiła się przyjrzeć pozostałej zawartości, zobaczyła jeszcze malunek znanego malarza, pęk kluczy oraz kartkę papieru, którą od razu się zaopiekowała.
Przejrzała kartkę, odwróciła ją i znów zaczęła jeździć po niej wzrokiem. Coś w środku ją tknęło, jednak na zewnątrz wciąż nie miała pojęcia, czym to było. Gdy miała już odkładać papier, zobaczyła imię i nazwisko swojego gangstera, mężczyzny, który tyle w niej zmienił i o którym już sama nie wiedziała, co ma myśleć, bo natłok informacji w jej głowie, wciąż nie potrafił się ze sobą połączyć i w spokoju przeanalizować, zostawiając ją w chwilowej niewiedzy.
Kim Taehyung, jej mały diabełek na ramieniu, szepczący jej do ucha o złych rzeczach.
MinKi zerwała łańcuszek z szyi i szybkim ruchem zawiesiła na nim pierścionek. Następnie nałożyła go ponownie, a swój skarb schowała pod dekoltem sukienki. Był niezauważalny, a jej wygląd niezmieniony. Następnie dziewczyna schowała kartkę do sejfu i zamknęła go dokładnie. Później wzięła się za porządkowanie bałaganu, którego narobiła. Dłuższą chwilę wpatrywała się jeszcze w zdjęcie małego V z mamą, a później odłożyła delikatnie ramkę, uśmiechając się blado.
Gdy rozejrzała się wokół i zobaczyła, że nie zostawiła żadnych śladów po sobie, zabrała ze sobą marynarkę mechanika, a następnie wyszła z pomieszczenia, zamykając je na klucz. Ten odłożyła pod malutki, biały dywanik i lekko chwiejącym się krokiem poszła szukać czegokolwiek, co zmazałoby plamę na odzieży.
Nogi wciąż jej drżały, a ona zataczała się od ściany do ściany. Wyglądała jak ofiarą wypadku, choć tak naprawdę nic się nie stało. Tylko wewnętrznie rozgrywała się w niej wojna, jej myśli ścierały się ze sobą, walcząc do utraty tchu, by przejąć kontrolę nad rozumowaniem MinKi.
Pierścionek obijał się lekko o jej pierś, gdy ta stawiała każdy krok. Miała nadzieję, że jej wysoce galopujące serce nie przedrze się przez dźwięk muzyki do czyichś uszu. Gdy zaczęła nad tym rozmyślać, zdała sobie sprawę, że ktoś zmienił najwyraźniej stację i głośność, bo teraz słyszała muzykę klubową oraz śmiech ludzi. Czyli dopiero teraz zaczęła się prawdziwa zabawa.
°°°
Po pewnym czasie MinKi mogła odjąć sobie kolejny problem z ich niekończącej się listy. Marynarka w jej dłoni nie miała na sobie już żadnej plamy, bo dziewczyna bardzo porządnie wzięła się za szorowanie jej. Gdyby odzież była o wiele gorzej wykonana, to skończyłaby jako pojedyncze nitki przez siłę dziewczyny.
MinKi wyszła z łazienki, w której trwała cała akcja odnowienia marynarki, ze sztucznym uśmiechem na twarzy. Jednak gdy rozejrzała się wokół i zobaczyła, że nikogo nie ma w pobliżu, ten od razu zszedł z jej twarzy, jakby nigdy go na niej nie było.
Dziewczyna ruszyła szybkim krokiem w stronę korytarza prowadzącego do miejsca imprezy Taehyunga. Nogi wciąż lekko jej drżały, a kolana uderzały o siebie. Całe szczęście dziewczyna miała na sobie długą suknię, więc nie było to bardzo zauważalne. A to, że trzęsła się jak osika mogła zwalić na winę klimatyzacji.
Nagle MinKi zatrzymała się, gdy zauważyła wyłaniającego się zza rogu Taehyunga. Chciała uciec, jednak mężczyzna już zdążył ją zauważyć. Do wykrywania jej musiał używać sokolego oka, bo ta nigdy nie mogła się przed nim schować. Nie licząc małego incydentu w skarbcu.
Bo przecież ona nie mogła mu tak po prostu uciec.
Mężczyzna krzyknął coś do niej, by na niego czekała, a następnie zaczął się zbliżać w jej kierunku. Im mniej metrów dzieliło ich od siebie, tym MinKi lepiej widziała, że ten był już trochę podpity.
- Jak się bawisz? - Zapytał mężczyzna, podchodząc coraz bliżej. Po chwili dziewczyna mogła spokojnie powiedzieć, że naruszał jej przestrzeń prywatną.
- Nie najgorzej. - Powiedziała ta, unikając jego wzroku. Bała się, że jeśli spojrzałaby w te ciemne tęczówki, to wszystko by się wydało. Nawet durny fakt, że znała jego imię.
Ten uśmiechnął się i przysunął jeszcze bardziej. Pochylił głowę nad twarzą MinKi, a jego przydługa grzywka muskała jej czoło. Mężczyzna złapał w dwa palce podbródek MinKi i odwrócił jej twarz w swoją stronę. Przez ten ruch dziewczyna musiała spojrzeć w jego oczy. Jednak najpierw otaksowała spojrzeniem jego przystojną twarz i pijany, kwadratowy uśmiech.
- Może chcesz zatańczyć? - Zapytał ten i złapał ją za rękę, jakby wiedząc, że będzie chciała się wyrwać, bądź go odepchnąć. Bo tak naprawdę to o niczym innym nie marzyła. Chciała zapobiec temu ciepłu, które stwarzały ich ciała. Chciała móc przestać patrzeć w jego oczy, które w tym świetle wydawały się całkiem ładne, bo wyrzuty sumienia huczały jej w głowie, a zdjęcie matki z synem nie potrafiło odejść z jej myśli.
- Wolałabym nie. - Powiedziała ostrożnie i zagryzła wargę. Jednak gdy zobaczyła, że wzrok mężczyzny podążył do jej ust, wiedziała, że to był błąd. - Jestem bardzo kiepska w tańcu.
- A ja jestem bardzo dobry. - Powiedział z pewnym uśmiechem i z lekkim ociąganiem wrócił spojrzeniem do jej oczu. - Nie daj się prosić. - Wymruczał nisko i wydął wargi.
A MinKi przeszedł dreszcz na brzmienie jego głosu, który wdarł się w jej uszy i huczał w głowie. Bo był on tak cholernie pociągający i męski, zwłaszcza, że te słowa, ten pomruk, były skierowane tylko do niej.
- Niech ci będzie. - Powiedziała cicho i przewróciła oczami. Ten uśmiechnął się chytrze i przyciągnął ją do siebie za rękę, którą już wcześniej trzymał. Przez to MinKi wpadła na jego tors i dotknęła go delikatnie opuszkami palców. Dziewczyna wstrzymała oddech. Mogłaby przysiąc, że od jej opuszków do dłoni, a następnie do jej ramienia wędrował ścieżką nieznany jej dotychczas prąd. Na tę myśl na twarzy MinKi wykwitł rumieniec, a ona zganiła się za swoje zachowanie.
Taehyung, widząc jej reakcję, uśmiechnął się szeroko i wymruczał przeprosiny. Następnie zrobił krok w tył tak, że MinKi mogła już na spokojnie wziąć oddech i zacząć racjonalnie myśleć. Od razu gdy zaczęła to robić, to zaczęła na siebie przeklinać w myślach za to, że zachowuje się jak zakochana nastolatka.
Mężczyzna szedł trochę na przedzie, trzymając delikatnie rękę MinKi. Ta dreptała za nim, a drugą dłonią co pewien czas przejeżdżała po ukrytym pierścionku. To było w pewnym sensie podniecające, że Taehyung znajdował się tak blisko pierścionka, który mu ukradła i o niczym nie wiedział.
Albo cholernie przerażające.
Gdy dotarli w końcu do sali, MinKi zobaczyła, jak większość ludzi bawi się i skacze. Połowa z nich trzymała trunki w dłoni i co pewien czas popijała z nich potężnego łyka. Inni byli zbyt zajęci obłapianiem się ze swoimi partnerami, by zauważyć, co się wokół nich dzieje.
Dziewczyna patrzyła na wszystko ze zgrozą. Nie przepadała za taką ilością ludzi i nie chciała wtapiać się w ten tłum, po to by ją połknął i nie zwrócił. Od zawsze ograniczała się w kontaktach z ludźmi, po to by ci jej nie zmienili. Potrafiła być asertywna, jednak słyszała zbyt dużo historii o zmianach następujących w ludziach przez inne osoby. A ona od zawsze była samodzielna i nie mogła sobie pozwolić na coś takiego.
Jednak w tym samym momencie spojrzała na osobę, która już ją w pewnym sensie zmieniła. Ta osoba po prostu stała i patrzyła na nią wyczekująco, uśmiechając się do niej zadziornie z wyciągniętą dłonią. A MinKi podała jej swoją dłoń i pierwszy raz w życiu pozwoliła wciągnąć się w wir ludzi, zabawy i śmiechu.
°°°
MinKi tańczyła wraz z V od parudziestu minut. Nawet nie miała pewności, ile ich minęło, bo tak bardzo straciła poczucie czasu na wskutek dobrej zabawy. Pierwszy raz w życiu tyle się śmiała, gdy gangster okręcał ją wokół własnej osi w ekspresowym tempie, a następnie ją łapał w talii z uśmiechem.
Dziewczyna już nawet nie przejmowała się zbytnią bliskością mężczyzny. Za bardzo poddała się rytmowi i temu co straciła, będąc nastolatką. Dlatego teraz ze śmiechu łzy torowały sobie drogę po jej policzkach, niszcząc jej idealny makijaż. Ale ona się nie przejmowała. Nie wtedy, gdy widziała jak Taehyung na nią patrzy.
Gangster ponownie ją okręcił i zaczął z nią podskakiwać do szybkiej muzyki. Nawet jego nie opuszczał szeroki uśmiech. Ale to był ten prawdziwy, kwadratowy. Można rzec, że szczęśliwy i radosny. Na pewno nie należał do kategorii tych, które mężczyzna serwował wcześniej niechcianym gościom.
Nagle muzyka zmieniła się i przeszła do nieco wolniejszej. V z niebezpiecznym uśmiechem zbliżył się do MinKi i objął ją w talii. Jednak ona cała zziajana i szczęśliwa, ale pomimo tego nadal racjonalnie myśląca, zdjęła jego jedną dłoń ze swojego ciała i objęła ją swoją, podnosząc brew. Mężczyzna wykonał ten sam gest, najwidoczniej przyjmując wyzwanie.
Jednak po chwili jego oczy zaświeciły i V puścił dziewczynę, po czym zaczął odchodzić. Szedł tyłem, tak by nie stracić z MinKi kontaktu wzrokowego. Ta patrzyła za nim i nie miała pojęcia, co takiego wkradło się do tej złej głowy. Nagle zobaczyła, jak V z pewnym siebie uśmiechem wyjmuje z wazonu krwiście czerwoną różę i przygryza jej łodygę zębami. Następnie mężczyzna spojrzał na nią z wciąż uniesioną brwią i kwiatem w buzi. A MinKi poczuła, że robi jej się słabo.
Bo mężczyzna ubrany cały na czarno, w garniturze opinającym mięśnie i koszulą uciskającą klatkę piersiową, zaczął się zbliżać powoli w jej stronę. Jedyna krwiście czerwona róża stanowiła jakikolwiek koloryt w tej jego ciemności i mroku. Kontrastowała z ciemnymi włosami i płonącymi pożądaniem oczami. Była jedyną deską ratunku dla MinKi, której ta musiałaby się chwycić, by nie opaść na podłogę jak puch z wrażenia, jakie wywarła na nią scena przed jej oczami. Na ten chód mężczyzny, który przypominał kroki pantery, czającej się na swoją ofiarę. Stanowił jedno wielkie niebezpieczeństwo. Był jej panterą, a ona jego ofiarą.
Był złym chłopcem, a ona grzeczną dziewczynką.
MinKi stała i patrzyła jak urzeczona, jak ten znajduje się coraz bliżej jej położenia. W końcu poczuła jak jego duża dłoń pięści tą jej, o wiele mniejszą, a następnie ponownie ciągnie za sobą, by ta do niego dołączyła. A ona zgadza się bez zastanowienia, bo pierwszy raz w życiu czuje coś takiego. Wie, że następnego dnia będzie pluła sobie w brodę tak bardzo, że straci zapas śliny na najbliższe dni, może miesiące, ale to się teraz nie liczy. Liczy się ta róża między zębami gangstera.
Więc tańczą. Dają się porwać rytmowi i wirowi. Muzyka otacza ich ze wszystkich stron, wraz z ocierającymi się o siebie ciałami. Wraz z ustami, które łączą się wciąż w grzesznym tańcu. Wraz z językami, które prowadzą ze sobą wojnę o dominację, jakby to była sprawa życia i śmierci.
Jednak oni tego nie robią. Żadnej z tych rzeczy. Po prostu tańczą i patrzą na siebie. Jedną parę rąk mają splątaną ze sobą, jakby nierozłączną. Druga ręka Tae umocowana jest na plecach dziewczyny i gładzi je łagodnie kciukiem. Zwłaszcza, że są one nagie, bo sukienka ma spore wycięcie. Dlatego MinKi czuje to spotkanie skóry ze skórą i przechodzi przez nią przyjemny dreszcz.
Ciemność otacza ich ze wszystkich stron, światła zostały pogaszone. Taehyung wraz ze swoim ubiorem niesamowicie się w nią wtapia, jakby go nie było. Ale jest. MinKi widzi to w tych oczach, które tak na nią patrzą. W tej róży, która wyróżnia się na tle czerni.
Mijają kolejne minuty, muzyka nieco zmienia rytm. V przechyla dziewczynę w ten sposób, że wisi nad nią, a ona patrzy na niego od dołu. Widzi jak strużka krwi płynie z jego wargi po spotkaniu z kolcem róży.
Nagle atmosfera się zmienia, dziewczyna wyczuwa ruch na plechach, gdy dłoń mężczyzny wędruje w dół, lądując na jej czterech literach. Ona zastyga w bezruchu, a on patrzy na nią, jakby ją sprawdza. Dziewczyna uśmiecha się kokieteryjnie i podnosi głowę, by móc szepnąć mu do ucha. Gdy już jest blisko, do mężczyzny dochodzą jej słowa:
- Zabieraj łapy. - A następnie jego ręka jest szybko odepchnięta, przez inną, znacznie słabszą, jednak mimo wszystko silną.
Ten tylko uśmiecha się, a jego usta znaczy krew. Po chwili jej odpowiada:
- Ale ja przecież jestem grzecznym chłopcem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top