"Cholera, mogłam jednak zatrudnić tamtą stylistkę."
*13.04.2018*
Stanęłam w drzwiach królestwa mojej siostry i uśmiechnęłam się lekko. Dziewięcioletnia brunetka o piwnych oczach siedziała przy swoim białym biurku i zamiast odrabiać lekcje grała na tablecie. Nigdy nie mogłam się na nią napatrzeć. Miała takie śliczne lśniące włosy, twarzyczkę aniołka i iskierki szczęścia w oczach. Nigdy nie potrafiłam jej niczego odmówić gdy na mnie patrzyła.
Zapukałam w framugę drzwi.
- Hej, co tam robisz? - Zapytałam z uśmiechem. Naomi odwróciła się rozpromieniona.
- Melissa! - Krzyknęła uradowana i z prędkością światła znalazła się obok mnie przytulając się do mojej nogi.
- Hola, mi amor - zaśmiałam się, podnosząc małą dziewczynkę - co u ciebie słychać, hm? Dlaczego to nie odrabia się lekcji, tylko gra na tablecie, gdy siostry w domu nie ma, co? - Podniosłam jedną brew i połaskotałam Naomi po szyi.
- Nie chce mi się - westchnęła z oburzeniem.
- Widzę, że te cechę odziedziczyłaś po mamá. W ogóle nie masz łaskotek, niña. - Skrzywiłam się zabawnie, na co Naomi zaśmiała się. - Ale przynajmniej tak się da cię rozśmieszyć - uśmiechnęłam się i odstawiłam dziewczynkę na ziemie. - A teraz idź się ucz.
Naomi podbiegła do biurka, włożyła tablet do szuflady i otworzyła książkę od hiszpańskiego. Przewróciłam rozśmieszona oczami i wróciłam do salonu.
Usiadłam na kanapie i wzięłam ze stolika kawowego laptop. Zaczęłam przeglądać maile. Ilość nieodczytanych wiadomości była porażająca. Byłam całkowicie załamana tym, jak wielu producentów filmowych chciałoby, abym zagrała w ich filmach. Najgorzej gdy to miały być seriale albo ekranizacje serii książek. Wtedy musiałabym wytrzymać z nimi dłużej niż rok. Ale ja teraz chcę zająć się studiami i siostrą.
Mimo tego, że pisałam do nich maile z odmową, to dalej próbowali. Wkurzało mnie to jak nie wiem co.
Przeglądałam pocztę w nadziei, że znajdę maila od jakiejś opiekunki, która miałaby czas zająć się czasami Naomi. Narazie tylko reklamy i propozycje głównej roli w filmie albo serialu.
- Jest! - Krzyknęłam uradowana.
Dzień dobry,
Nazywam się Soleil Sanderson, mam 22 lata.
Proszę o zatrudnienie mojej skromnej osoby jako opiekunki dziecięcej u Pani, mam trzyletnie doświadczenie w tej pracy. Miałam przyjemność pracować już u
Bla, bla, bla. I tak pisała jeszcze kilkanaście zdań. Spojrzałam na datę wysłania wiadomości.
17.03.2018
Cholera, mail prawie sprzed miesiąca. Mam nadzieję, że jeszcze czeka na odpowiedź. Napisałam szybko do niej odpowiedź i dodałam abyśmy się spotkały w kawiarni At Cherry jutro o 14 i zamknęłam klapę komputera.
- Melissa! - Usłyszałam krzyk swojej siostry. - Pomóż mi z zadaniem z matematyki!
- Naomi, dobrze wiesz, że nie potrafię! W liceum na koniec roku ledwo co dostawałam dwóje!
- Melissa! - Cholera, muszę do niej iść. Dlaczego Catalina nie może jej pomóc? Studiowała matematykę na Harvardzie.
- Catalina, jesteś czy do domu poszłaś? - Zawołałam moją gosposię.
- Nie, chwilę temu sprzątałam w łazience, Melisso. - Powiedziała po hiszpańsku, stając z uśmiechem w drzwiach do salonu.
- Catalino, nawet nie wiesz jak ja się cieszę, że ty rozumiesz mnie, a ja ciebie. Inaczej byśmy się nie dogadały! A tak w ogóle, czy znalazłabyś czas, aby pomóc Naomi z matematyką? - Zapytałam z miną niewiniątka.
- Tak, oczywiście. - Hiszpanka zaśmiała się i odeszła w kierunku pokoju mojej siostry.
- Dziękuję! - Krzyknęłam gdy wychodziła.
Ułożyłam się wygodnie na kanapie, włączyłam telewizor i zaczęłam oglądać jakiś film co leciał w telewizji. Szybko przełączyłam na coś innego zdając sobie sprawę, że to film, w którym grałam ja.
***
*14.04.2018*
Ziewnęłam i rozciągnęłam się pod kołdrą. Spojrzałam na zegar i ponownie zamknęłam oczy.
Czekaj...
- Cholera! - Krzyknęłam i podniosłam się szybko. Syknęłam, czując zawroty głowy, i widząc mroczki przed oczami.
Jest już 11:4l, za dwie godziny mam spotkanie z opiekunką dziecięcą!
Wybiegłam szybko z pokoju do łazienki i wykonałam poranne czynności. Już spokojniej wróciłam do sypialni i weszłam do garderoby. Po lewej była szafa z butami, po prawej z koszulkami i spodniami, a naprzeciwko wejścia było miejsce na suknie. Zgarnęłam czarne wiązane buty na grubych obcasach i zabrałam się za szukanie idealnej kreacji na spotkanie z opiekunką.
- Cholera, mogłam jednak zatrudnić tamtą stylistkę. - Warknęłam i zaczęłam przeglądać drugą część szafy.
Wyjęłam czerwoną suknię do połowy łydek z długimi rękawami i koronkowym pasem pod biustem. Wzięłam buty i czarną jeansową kurtkę, wróciłam do sypialni, wyjęłam z komody bieliznę i pobiegłam do łazienki się przebierać.
Po przebraniu się usiadłam przy toaletce naprzeciwko swojego łóżka i wykonałam delikatny makijaż. Czarny eyeliner, podkład i szminka w trochę ciemniejszym kolorze niż moje usta.
Stanęłam przed lustrem i uśmiechnęłam się. Patrzyłam na średniego wzrostu dwudziestodwuletnią blondynkę o zielonych oczach, z mnóstwem piegów na twarzy w pięknej czerwonej sukni i czarnej jeansowej kurtce oraz czarnego kota syjamskiego ocierającego się o moją nogę.
- Cześć, Jane - szepnęłam i kucnęłam, aby pogłaskać kotkę, ale ta już uciekła do salonu.
Spojrzałam na godzinę i pisnęłam.
Tylko dwadzieścia minut do spotkania! Spóźnię się!
Wybiegłam z domu, zamknęłam drzwi i podbiegłam do prywatnej windy. Weszłam do niej, wstukałam kod i już po około minucie byłam na parterze i biegłam w stronę swojego samochodu.
***
Szłam szybko w stronę kawiarni. Spojrzałam na zegarek i odetchnęłam z ulgą. Zostało jeszcze osiem minut do spotkania.
Usiadłam przy jednym z wolnych stolików na zewnątrz i wzięłam do ręki kartę z drinkami i kawami.
- O matko, przepraszam! - Usłyszałam po chwili. Spojrzałam kątem oka i zobaczyłam, że jakaś blondynka wpadła na jakiegoś biznesmena, a z jego torby się wysypały wszystkie dokumenty. Szybko zaczęła je zbierać.
- Nic się nie stało - powiedział miło i kucnął także zbierając swoje papiery.
Ach, takich miłych mężczyzn jest coraz mniej.
Westchnęłam i wróciłam wzrokiem na listę kaw i drinków.
- Przepraszam, czy to ty jesteś Melissa Fairy? - Usłyszałam podekscytowany kobiecy głos nad sobą. Uniosłam głowę i spojrzałam w niebieskie oczy blondynki, która przed chwilą wpadła na biznesmena.
- Tak, to ja - uśmiechnęłam się i wstałam. Wyciągnęłam rękę, ale spotkałam się z miłym zaskoczeniem, bo dziewczyna mnie przytuliła.
- O matko, przepraszam, poniosło mnie. - Dziewczyna zaśmiała się zakłopotana. - Po prostu jestem podekscytowana naszym spotkaniem, wiesz, po prostu ja cię uwielbiam. Oglądałam twój film milion razy i po prostu nie mogę uwierzyć, że ty tak naprawdę w prawdziwym życiu nie jesteś z Tomem. Wy - Mówiła, a ja w końcu nie wytrzymałam i położyłam jej dłoń na ramieniu.
- Proszę, możemy o tym nie mówić? Staram się skupić teraz na swojej siostrze, a nie karierze filmowej. - Uniosłam kąciki ust w nadziei na zakończenie tematu filmów.
- Oczywiście, przepraszam. - Zaczerwieniła się i zacisnęła bardziej palce na pasku od torebki.
- Usiądziemy? - Pokiwała głową i usiadła naprzeciw mnie. - Więc...
- Nazywam się Soleil Sanderson, mam dwadzieścia dwa lata i nie małe, ale także i nie duże doświadczenie w opiece nad dziećmi. Miał - chciała dalej mówić, ale przerwałam jej cichym chichotem.
- Soleil, co taka spięta? Przecież cię nie zamorduję. Moje pierwsze pytanie; czy poszukujesz teraz pracy jako opiekunki dziecięcej? - Przechyliłam lekko głowę, pytając.
- Tak. Bardzo chciałabym dostać pracę, bo pomagam przyjacielowi, który ma problem z alkoholem i się stacza, a nie chce zrobić studiów. Chciałam aby ze mną zamieszkał, ale nie chce od nikogo pomocy, więc jedyne co mogę zrobić to anonimowo wrzucać mu gotówkę pod drzwi. - Niebieskooka zasmuciła się. Pokiwałam głową ze zrozumieniem.
- Drugie pytanie; napisałaś, że już pracowałaś u kogoś. Jeśli można wiedzieć, u kogo, bo nie doczytałam, i w jakim wieku było wtedy dziecko i ty?
- Oh, to było u państwa Markusa i Nicole Williamsów. Miałam wtedy dwadzieścia lat i opiekowałam się ich młodszym synem, Dominikiem, który miał wtedy dziesięć lat. - Gdy usłyszałam nazwisko 'Williams' wyłączyłam się i patrzyłam się na nią w szoku. Gdy zauważyłam, że coś mówi otrząsnęłam się.
- Wybacz, zawiesiłam się. Mam pytanie, czy Markus i Nicole, mają dwóch synów? Dominica i... - przeklnęłam cicho ślinę - i Jareda? - Błagam, oby nie, oby nie, oby nie!
- Tak, dokładnie! Skąd wiedziałaś? Znasz ich?
Nienienienienienie...
Ona pracowała u nich?
O Boże...
- Melissa! - Blondynka pstryknęła mi palcami przed oczami. Wzdrygnęłam się.
- Wybacz, po prostu mam niezbyt ciekawe wspomnienia z Jaredem Williamsem. - Uśmiechnęłam się lekko, w duchu krzycząc z bezsilności. - A więc masz doświadczenie z dziećmi w wieku szkolnym? - Podparłam głowę ręką, opierając się na łokciu.
***
Śmiałyśmy się z Lydią w niebogłosy. Byłyśmy bardzo szczęśliwe, ale nawet nie wiem dlaczego...?
Stanęłyśmy przed siedemdziesięciopiętrowym Trump Building i odwróciłam Lydię, aby spojrzała na moją twarz.
- Dobra, musimy się teraz zachować poważnie. Przejdziemy przez ten hol, wejdziemy do mojej windy i się możemy wyluzować. - Podczas mówienia, ciągle się śmiałam. - Okej?
Czarnowłosa pokiwała głową udając powagę i weszłyśmy do budynku.
- Dzień dobry. - Powiedziałam spokojnie do recepcjonisty.
- Dzień dobry, panno Fairy. Ja się pani dzisiaj miewa? O, i widzę, że ma pani gościa. - Powiedział uśmiechnięty jak zawsze chłopak.
- Wręcz wspaniałe! Jestem wypełniona euforią! Bo tak się chyba mówi, no nie? - Zapytałam lekko się zataczając i chichotając pod nosem.
O nienienie! Przypomniałam sobie!
Po spotkaniu z Soleil, zadzwoniłam do przyjaciółki. Poszłyśmy do baru, bo tam było ciekawiej niż w parku. Wypiłyśmy kilka kolejek czystej, a potem...
O mój Boże! Wciągnęłyśmy po jednej kresce kokainy!
Lydia pociągnęła mnie za rękę, więc poszłam za nią. Stanęłyśmy przed prywatną windą na najwyższe piętro i wezwałyśmy windę, ciągle chichotając pod nosem.
Wsiadłyśmy do windy, a ja próbowałam wstukać prawidłowy kod.
- Cholera... - mruknęłam i zaśmiałam się, a wraz ze mną Lydia, która oparła się o ścianę, by się nie przewrócić.
W końcu winda ruszyła.
***
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top