3
-oj jak mi przykro wygrałam-zaśmiała się piskliwym głosem, kładąc karty na stół-no i co nasz "król" będzie płakał!?-śmiała mi się prosto w twarz, inni gracze się nie odzywali albo byli wściekli.
-oj jak mi przykro-mruknąłem kładąc karty na stół-poker królewski bejbe!-krzyknąłem kładąc rękę na pokaźną sumkę pieniędzy
-a-ale jak kto...-patrzyła na moje karty coś jeszcze mówiąc, jednak jej już nie słuchałem. Nagle dostałem wiadomość.
Kiriś <3
Gdzie jesteś?
Kiriś <3
Nie mam kluczy od domu
Katsu♡
Już wracam będę za 15 minut
Kiriś <3
Kocham Cię ❤
Katsu♡
I ja ciebie
-dobra to następna rundka?-zapytał jeden-musze się odegrać
-nie dzięki-zabrałem kasę do kieszeni-ja się zbieram-wstałem od stołu i ruszyłem w stronę domu. Ile ja w ogóle wygrałem? Mimo iż to duża suma wyciągnąłem wszystko i zacząłem liczyć.-100, 200,400,500,550,600...800-uśmiechnąłem się pod nosem chowając wszystko do portfela. Po drodze zaszłem do sklepu gdzie kupiłem dobre wino. Po chwili byłem w domu, wszedłem do starej kamienicy. Zobaczyłem czy nie ma poczty i poszedłem na trzecie piętro. Przed drzwiami na schodach zobaczyłem swojego chłopaka, który spał opierając głowę o zimną ścianę. Jego oczy były lekko spuchnięte. Czyli znów mu się nie udało.... Odłożyłem alkohol na podłogę robiąc lekki hałas. Pogłaskałem go po jeszcze mokrych policzkach i otworzyłem drzwi. Szybko podniosłem chłopaka i poszedłem do domu zabierając po drodze wino. Zaniosłem go do sypialni nogą zamykając drzwi wejściowe. Zostawiłem go tam i poszedłem do kuchni, gdzie skończyłem wcześniej zaczęty obiad. Gdy pokrojone mięso zacząłem smażyć na patelni poczułem ręce na biodrach.
-mówiłem Ci kiedyś byś przestał mnie nosić, gdy gdzieś zasypiam-mruknął mi do ucha-to ja tu dominuje kochanie i to ja cię będę nosił-przygryzł moje ucho
-zaraz będzie obiad wyjmij kieliszki-mruknąłem cicho
-kupiłeś coś?-zapytał rozglądając się po kuchni-Blasty!? To jest drogie wino! Musiało majątek kosztować...nas ledwo stać na utrzymanie tego czegoś...-mruknął siadając i pokazując na przestrzeń
-chciałem ci zrobić prezent-mruknąłem
-nie trzeba mi tego do szczęścia...
-zebrałem trochę pieniędzy-Musnąłem go w usta nakładając jedzenie na talerze-jeśli nie chcesz to sam się na pije-mruknąłem wyciągając kieliszek. Uśmiechnął się do mnie, a ja wyciągnąłem drugi. Nalałem do obu tyle samo i mu podałem.-następnym razem ci się uda- powiedziałem podnosząc kieliszek. Przy dotknięciu się szkła powstał cichy dźwięk.
-mam taką nadzieję-wziął łyka
-to, co robimy dziś wieczorem panie dominujący-mruknąłem patrząc mu w oczy
-pokaże ci jak wygląda niebo -uśmiechnął się do mnie znacząco pijąc alkohol
///
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top