Rozdział 4

Dominik spoglądał na mnie zaskoczony, a jego oczy pełne troski przenikały moją duszę. Jego słowa brzmiały jak mgła, nie dochodziły do mnie, gdy wziął klucze z mojej dłoni i otworzył drzwi do mojego mieszkania. Z jego ramion emanowała siła, gdy wznosił mnie w pozycji siedzącej i delikatnie odkładał na kanapę. Napełnił szklankę wodą, a jego głos był jak ciepły dotyk, gdy podał mi ją:
- Napij się.
Przyjęłam szklankę, a każdy łyk był jak powrót do rzeczywistości. Powoli zaczęłam dochodzić do siebie, gdy Dominik zmartwionym wyrazem twarzy zapytał:
- Wszystko w porządku?
Odpowiedziałam mu spokojnym tonem, starając się ukryć burzę emocji w sobie:
- Tak, przepraszam cię, zatrzymałam cię.
Jego zaniepokojenie tylko wzrosło, gdy odparł:
- Nic nie szkodzi, zmartwiłem się. Na pewno dobrze już się czujesz?
- Tak, na pewno. Dziękuję za udzieloną pomoc.
Dominik, z jego nieskończoną troską, odpowiedział:
- Za to nie musisz dziękować. Zawsze ci pomogę. Ale co ci było? Może powinnaś to skonsultować z lekarzem?
Wiedziałam, co mi było, ale nie chciałam, aby Dominik nosił ciężar moich problemów. Nie chciałam sprawić mu cierpienia, dlatego odpowiedziałam:
- Nie mam pojęcia, dziękuję za radę. Jeśli kolejny raz tak się poczuję, na pewno zgłoszę się do lekarza - odparłam, czując, jak w moim sercu narasta niepewność. Dominik odpowiedział, a jego słowa brzmiały jak melodia, która rozgrzewała moją duszę: - No, ja myślę i bez wymówek, bo takiej drugiej jak ty nie ma. Zaśmiałam się, a w moim umyśle zaiskrzyła nadzieja, że nie poruszy tematu brata. Dlatego odparłam: - Wybieram się do dziewczyny, którą uratowałam przed próbą gwałtu. Chcesz też dołączyć? Dochodzi do zdrowia w szpitalu.
Dominik zawahał się przez chwilę, a potem kręcił głową, sprzeciwiając się: - Nie, dziękuję. Możesz dać znać, jak się czuje. Do takiej rozmowy ofiary swobodniej czują się z kobietami niż z mężczyznami, także lepiej będzie, jak wybierzesz się sama.
Zapytałam, niepewna: - Jesteś pewny?
Odparł: - A ty jesteś pewna, że dobrze się czujesz? Twój stan był niepokojący. Cicho westchnęłam, myśląc, jak ciężko mi przechodzi przez usta odpowiedź, której nie myślał Dominik, ale wydawało mi się, że lepiej, by cierpiał mniej. Przytuliłam go, odpowiadając: - Tak, na pewno dobrze się czuję. Dziękuję za troskę. Dominik spojrzał na mnie zmartwionym wyrazem twarzy, a jego słowa brzmiały jak echo w moim sercu. - Dominika, pamiętaj, że w razie czego to dzwoń - powiedział, a ja, mimo ciężaru emocji, odparłam spokojnym tonem, uśmiechając się delikatnie. - Będę pamiętać.
Gdy pożegnałam Dominika, wdzięczność wypełniła moje serce, ale zaraz po tym, gdy usłyszałam zamknięcie drzwi, łzy popłynęły z moich oczu. Czułam żal i ból, nie do opisania, że nie byłam szczera z Dominikiem. Nie powinien był czuć się odpowiedzialny za swojego brata. Powiedziałam do siebie: - Dominik, to dla twojego dobra.
Wzięłam głęboki wdech, a potem wydech, starając się wytrzeć łzy. Podchodząc do biurka, otworzyłam szufladkę, wyjmując z niej tabletki na uspokojenie. Po chwili wahania wzięłam jedną, napełniając szklankę wodą. Gdy zażyłam tabletkę, poczułam, jak powoli mój organizm zaczyna się uspokajać. Z uśmiechem sięgnęłam po długopis, pisząc notatkę: - Młoda dziewczyna, przebywająca w szpitalu, dochodzi do siebie po wpływie tabletek GHB, a w jej sercu tli się nadzieja. To ja, uratowałam przeze mnie przed próbą gwałtu na górnym piętrze w klubie, czuję, jak emocje przepełniają mnie z każdą chwilą. Gdy miałam kończyć notatkę, nagle w mojej pamięci pojawił się tajemniczy mężczyzna, który przyglądał się sytuacji. Zastanawiałam się, co by się stało, gdybym go  nie zaatakowała gazem pieprzowym. Uśmiech na myśl o tym wydał mi się dziwny, ale zaraz potem westchnęłam, mówiąc: - Pewnie zwykły ciekawski mężczyzna, chcąc wiedzieć, co się stało.
Odłożyłam długopis, a w moim sercu narastała determinacja. Opuszczając zamykając mieszkanie. Zeszłam po schodach, nie czekając na windę, pragnąc jak najszybciej dotrzeć do szpitala. Gdy zauważyłam wolną taksówkę, wsiadłam do niej, czując, jak adrenalina pulsuje w moich żyłach. Gdy dotarłam do szpitala, zbliżyłam się do pielęgniarki, z nadzieją w oczach. - Przepraszam, czy mogłabym się zobaczyć z dziewczyną, która była po zażyciu GHB i próbą gwałtu? - zapytałam. dodając - Nie jestem z rodziny, ale ja ją uratowałam przed najgorszym bólem traumą. Proszę, chcę wiedzieć, jak się czuje. Spojrzałam na pielęgniarkę, a w moim sercu zagościła nadzieja. Po kilku minutach milczenia, mój przekonujący wyraz twarzy w końcu rozjaśnił atmosferę. - Rozumiem, dobrze. Dziewczyna jest w sali numer 3, proszę iść prosto, a sala będzie po prawej stronie, drzwi są otwarte - odparła z pewnością. Uśmiechnęłam się delikatnie, czując, jak ulga przepełnia moje ciało. - Dziękuję - odpowiedziałam, a w moim głosie brzmiała wdzięczność.
Podążyłam za wskazówkami pielęgniarki, a gdy dotarłam do sali, zobaczyłam dziewczynę leżącą na boku, wpatrującą się w okno. Zbliżyłam się, czując, jak serce bije mi szybciej, i dotknęłam jej ramienia. - Jak się czujesz? - zapytałam, w nadziei na odpowiedź, która przyniesie ulgę. Dziewczyna obróciła się w moją stronę, a na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. - To Pani - odpowiedziała, a w jej głosie brzmiała wdzięczność, która dotknęła mnie do głębi.. Odparłam z determinacją: - Tak, to ja wezwałam pomoc i zainternowałam, by nie doszło do najgorszego. W tej chwili dziewczyna przytuliła mnie, a w jej głosie brzmiała wdzięczność: - Dziękuję, gdyby nie Pani... Przyjęłam jej przytulenie, spoglądając w jej oczy, mówiąc: - Nie myśl o tym, co by było. Ważne, że skończyło się dobrze. Nie zrobiłam tego dla wdzięczności, tylko byś nie doznała smutku i bólu, który jest nie do opisania.
Dziewczyna uśmiechnęła się i odpowiedziała: - Doceniam to. Nie myślałam, że mój wieczór tak się zakończy. Poza Damianem nie widziałam świata, byłam w nim zauroczona. Zgodziłam się na randkę, nie podejrzewając, że ma takie zamiary. Nie było po nim widać, że ma złe zamiary, a ja... idiotka, nabrałam się na to jak pierwsza lepsza. Powinnam była coś zauważyć, nie tracić zmysłu... a dałam mu przewagę.
Uśmiechnęłam się do dziewczyny z wyrozumiałym wyrazem twarzy, przytulając ją do siebie z troską. "Nie myśl, że to twoja wina.  To naturalne, że straciłaś umysł, bo darzyłaś go zaufaniem. Nie jesteś Idiotką, a to, że zaufałaś, nie jest niczym złym."
Dziewczyna spojrzała na mnie z łzawiącym wzrokiem i odpowiedziała: "Tak ale, to obdarzenie zaufaniem najbardziej boli, bo się zawiodłam."
Gładząc ją po plecach, przytuliłam ją jeszcze mocniej. "Spokojnie, wyrzuć z siebie emocje. Nie trzymaj ich w sobie. Przejdźmy na 'ty', będzie łatwiej rozmawiać. Jestem Dominika, a ty?"
  "Kaja," odpowiedziała, a ja uśmiechnęłam się delikatnie, czując lekki niepokój.pamiętając o mojej siostrze Wzięłam głęboki wdech i wydech, mówiąc do siebie: "Nikt jej nie skrzywdzi, wszystko będzie dobrze."
Kaja zwróciła się do mnie smutnym tonem głosu, a jej pytanie wypełniło powietrze ciężkim brzmieniem: "Dominika, dlaczego ja?" To pytanie, tak często zadawane w różnych sytuacjach, brzmi jak echo w naszych myślach. Dlaczego spotkał mnie taki los? Ta myśl nie daje spokoju, krąży w głowie, aż w końcu szukamy odpowiedzi. Ale odpowiedź, której pragniemy, często nie przynosi ukojenia.
Wzięłam głęboki wdech, czując, jak emocje falują we mnie, i odpowiedziałam: "Spokojnie, nikt z nas nie wie, co wydarzy się następnego dnia, za kilka dni, miesięcy, a nawet za chwilę. Takie jest życie. Nie jesteś sama w tym bólu. Wiele osób przechodzi przez podobne sytuacje, nawet jeśli o tym nie wiemy. Nie pozwól, by myśli wskazywały na twoją winę, bo to nie jest twoja wina."
Kaja uśmiechnęła się, a w jej oczach pojawiła się iskierka nadziei. "Dziękuję, jesteś szlachetna i miła. Widać w tobie ciepłą osobę, choć zapewne nosisz rany z życia powiedz proszę dlaczego to robisz? ." Jej pytanie, dlaczego to robię, wypełniło mnie refleksją. Wzięłam głęboki wdech, czując, jak emocje targały mną, a słowa same układały się w myśli. "Robię to, by żadnej kobiecie ani dziewczynie nie odechciało się życia. Często, gdy jesteśmy nieświadome, stajemy się ofiarami. Zamykamy się w sobie, odcinając się od świata, a ja nie chcę, by tak się stało. Chcę chronić dziewczyny, które idą do klubu, by ochłonąć, dobrze się bawić, a nie być wykorzystywane."
Kaja spojrzała na mnie z uśmiechem, a w jej oczach pojawiła się iskierka nadziei. "Życzę ci, by życie ci to wynagrodziło tym, co sobie życzysz." Z uśmiechem odparłam: "Dziękuję." Jej słowa brzmiały jak obietnica, a w sercu poczułam, że walka o bezpieczeństwo i radość innych ma sens.
Spytałam z niepokojem: "Policja już cię przesłuchiwała?"
- Tak, mam przesłuchanie już za sobą. Mogę być spokojna i pewna, że Damian poniesie konsekwencje - odpowiedziała z delikatnym wyrazem twarzy.
- To dobra wiadomość! A jak z wypisem, coś wiadomo? - do pytałam.
Kaja skinęła głową: - Tak, jutro prawdopodobnie opuszczę szpital. Lekarz prowadzący chce, bym została jeszcze do jutra na obserwacji.
- Rozumiem, ale nie czujesz skutków ubocznych? Wszystko w porządku? - zapytałam z troską.
- Wszystko w porządku. Lekarz powiedział, że miałam szczęście, że udzielono mi pomocy i wezwano pogotowie, i  byłam pod opieką lekarza - odparła.
- Cieszy mnie to, że wszystko dobrze się skończyło - powiedziałam z ulgą.
- Ja również, a jeszcze bardziej, że Damian poniesie konsekwencje - dodała z determinacją.
- Nie ujdzie mu to na sucho - podkreśliłam pewnym tonem głosu.
Podeszłam do drzwi, mówiąc: - Kuruj się dalej, będę już szła. Życzę ci wszystkiego dobrego i by nie znikał ci uśmiech z twarzy.
- Dziękuję i również życzę ci wszystkiego dobrego - odpowiedziała.
Z ulgą opuściłam szpital, szłam przed siebie, uśmiechnięta, spacerując,  Zauważyłam, jak dziewczyna i mężczyzna rozmawiają , którego zaatakowałam gazem pieprzowym, zachowywali się w sposób pełen troski. Jednak w cieniu tej sceny czaił się chłopak z nożem, a moje serce biło jak szalone. Obawiając się, że mężczyzna może zostać zraniony, podeszłam bliżej, by go osłonić, mówiąc: "proszę uważać."
W jednej chwili, w emocjonalnym chaosie, zdenerwowany chłopak ugodził mnie nożem w podbrzusze. Czułam, jak powoli opadam na ziemię, zaciskając ranę, a świat wokół mnie stawał się coraz bardziej zamglony. Oczy zaczęły mi się zamykać, mimo że walczyłam, by nie dać się ciemności. W ostatnich chwilach zobaczyłam, jak dziewczyna zwraca się do mężczyzny z błaganiem o pomoc, do mnie a on, pełen troski, spojrzał na mnie i powiedział: "Kobietę, którą podziwiam, uratowała mi życie."
W tej chwili zamknęłam oczy, tracąc przytomność.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top