2
-RISK!! RISK!!!- zaczęłam wrzeszczeć w nadziei, że brat mnie usłyszy i uwolni.
Jednak pomoc nie nadeszła.
Waliłam w drzwi, ciągnęłam z całej siły za klamkę, próbowałam je nawet wywarzyć krzesłem, ale to wszystko na nic.
Osunęłam się po drzwiach na podłogę, ignorując fakt, że brudzę sukienkę.
Patrzyłam na białe zakolanówki, które miałam na nogach i różowe balerinki z kokardami, zastanawiaiąc się czy kiedykolwiek się stąd wydostanę.
Wstałam i podeszłam do lustra, zerknęłam na swoje odbicie i cicho westchnęłam. Żałowałam, że przyszłam z mamą do tego przeklętego pokoju, chociaż pewnie i tak bym tu wylądowała.
Stanęłam na palcach, żeby sięgnąć spinkę z półki i ponownie spojrzałam w lustro. Prawie się przewróciłam, więc, aby utrzymać równowagę wysunęłam nogę do tyłu.
Wyglądałam jak... Baletnica?
W tym momencie wiedziałam już co chcę robić w przyszłości.
Postanowiłam spróbować tańczyć, żeby jakkolwiek umilić sobie czas w moim "więzieniu".
Zapomniałam o tym, że zostałam zamknięta w pokoju na klucz.
Po prostu próbowałam naśladować wszystkie baletnice jakie widziałam w teatrach i w telewizji. Nieco niezdarnie, ale tańczyłam.
Euforia rozniosła się po całym moim ciele, uśmiechałam się szeroko.
Czułam bezgraniczne szczęście.
Nagle usłyszałam jak coś mocno uderzyło w drzwi, przez co przewróciłam się zaskoczona.
Spojrzałam na drzwi przestraszona, ponownie usłyszałam uderzenie.
Chyba ktoś próbował coś powiedzieć do mnie przez drzwi, ale nie rozumiałam słów.
Po kilku kolejnych próbach wszystko ucichło, a ja ostrożnie podeszłam do drzwi.
-K-ktoś tam jest...?-szepnęłam przestraszona, ale nie uzyskałam odpowiedzi.
Odsunęłam się od drzwi, na wypadek gdyby ktoś znowu spróbował w nie uderzać i poszłam w kąt pokoju, patrząc na ogromne meble przykryte prześcieradłami i foliami.
Usiadłam pod ścianą i ponownie zaczęłam obserwować drzwi.
Cisza.
Wciąż cisza.
Dalej cisza.
Westchnęłam zrezygnowana i położyłam głowę na swoich kolanach.
Cała nadzieja i radość wyparowały ze mnie zupełnie.
Przestałam mieć siłę na cokolwiek.
Przymknęłam oczy i po chwili zasnęłam.
* * *
-Mia! Mia! Siostruś, proszę wstań... -usłyszałam czyjś spanikowany głos. Powoli otworzyłam oczy i przeciągnęłam się, ziewając. Widziałam bardzo mgliście i coś raziło mnie w oczy.
-Jeszcze chwilę, mamoooo...- mruknęłam sennie i ponownie zamknęłam oczy.
-Bardzo śmieszne, Mia. Nie jestem aż tak zrzędliwy, jak ta stara wiedźma!- wykrzyknął zirytowany, męski głos. Otworzyłam gwałtownie oczy.
-Risk?!- pisnęłam i mocno przytuliłam chłopaka. On zaśmiał się i delikatnie mnie objął.
-No jak tak można własnego brata nie pamiętać?!- udał obrażonego. -Ja rozumiem, że wracam wieczorami, no ale no...!
Uśmiechnęłam się, wzrok już mi się wyostrzył i spojrzałam bratu w oczu.
Miał identyczny kolor tęczówek co ja, i tylko to wskazywało na to, że jesteśmy rodzeństwem.
Ja podobno upodobniłam się do taty, a Risk do mamy. Dlatego ja byłam blondynką, a on szatynem.
-Nie byłem pewny czy to ty, kiedy w końcu otworzyłem te cholerne drzwi...-ugryzł się we wnętrze policzka kiedy przeklął.- Ale tylko ty śpisz zwinięta w kłębek, niczym kociak.
Zaśmiałam się cicho na to porównanie.
-Powiedz, czemu masz teraz ciemne włosy? Co zmajstrowałaś?-zmierzył mnie wzrokiem od stóp do czubka głowy.- I czemu się tak wystroiłaś?
-Mama. Jej się pytaj, po co to wszystko.- odpowiedziałam i wstałam z jego kolan.- Dziękuję za ratunek z więzienia!
Ukłoniłam się, a Risk w odpowiedzi skinął głową.
-Nie masz za co, księżniczko Marie.- Spięłam się lekko na dźwięk mojego imienia i spuściłam głowę, wbijając wzrok w podłogę.- Ojej... Przepraszam, zapomniałem...
-Nic się nie stało.- mruknęłam i podniosłam lekko głowę.- Gdzie my... Jesteśmy?
-U mojego kolegi, Kuro. Wiedziałem, że stara się wścieknie, więc postanowiłem, że poczekamy aż jej złość przejdzie.
Kiwnęłam głową i usiadłam na podłodze.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top