nothing can't stop us
Siedziałem razem z Niallem mieszkaniu jego i jego narzeczonej, Renee. W tle leciało jakieś reality show, a my byliśmy zajęci wybieraniem piosenek na ich wesele. Ja byłem jego druhem.
– Niall! – zawołał Louis, wpadając do mieszkania bez pukania, do czego byliśmy wszyscy przyzwyczajeni, wymachując kolorowa broszurką kursu tańca. – Patrz – rzucił papier na klawiaturę laptopa stojącego na stoliku przed nami – musimy się zapisać.
Niall zerknął na broszurę, a następnie z uniesionymi brwiami na Louisa.
– Sugerujesz, że chujowo tańczę?
– Sugeruję, że my – wskazał na siebie i na mnie, na co uniosłem brwi w zdziwieniu, bo nie uważałem się za aż tak złego tancerza. Darcy, moja była już dziewczyna, mówiła mi to samo. Ale widocznie przeliczyłem się co do swoich umiejętności – chujowo tańczymy, a ty jako pan młody musisz zabłysnąć, co nie?
Westchnął zrezygnowany.
– Chyba sobie jaja robisz. Za niecałe dwa tygodnie bierzemy ślub, a ty teraz wyskakujesz z jakimś kursem tańca?
– Można się dużo jeszcze nauczyć, zrzędo.
– To jest taniec – zauważył trochę zbyt ostro Niall. – Tu nie wystarczy tydzień.
– W tych wszystkich programach tanecznych jakoś potrafią nauczyć się w tydzień i to jak – próbował dalej.
– Udam, że tego nie powiedziałeś. – Już nie zwracał wielkiej uwagi na Louisa, wpatrując się w ekran laptopa i wystukując coś na klawiaturze.
– Cóż, chciałbym pomóc, ale Niall ma rację – dodałem swoje.
– Dzięki, faktycznie nie pomagasz – odparł z sarkazmem, na co wzruszyłem ramionami z uśmiechem. – No dawaj, stary.
– Dobra, kurwa, dobra. Porozmawiam z Renee. A teraz się odwal i daj nam pracować.
Niall na co dzień nie zachowywał się, jakby coś go ugryzło w tyłek. Jednak im bardziej zbliżał się ten dzień, tym bardziej stres gryzł go w tyłek i chodził zdenerwowany. Chciał, by wszystko było idealnie, mimo że wiedział, że wcale nie musiało tak być.
☘
Stało się. Renee zgodziła się z radością, a Louis z jeszcze większą radością nas zapisał na ten cholerny kurs. Teraz cała nasza piątka znajdowała się w sali z wielkim lustrem na ścianie, a ja z każdą chwilą coraz bardziej zaczynałem się zastanawiać, co tutaj robiłem. Do tego nie miałem pary, ale w takim razie zmieni się to w lekcję improwizacji.
Po kilku minutach dołączył do nas trener.
Wyobrażałem to sobie zupełnie inaczej, tymczasem stał przede mną dobrze zbudowany mężczyzna, mniej więcej w naszym wieku, jego sarnie oczy z iskierkami wpatrywały się w nas, włosy miał zaczesane do góry. Nie wiedziałem, że można wyglądać tak dobrze w zwykłych czarnych obcisłych spodniach, białej koszulce i na nią zarzuconej granatowej koszuli z podwiniętymi rękawami, dopóki nie zobaczyłem tego gościa.
– Witajcie na pierwszej lekcji mojego kursu – przywitał się z tak pięknym i delikatnym uśmiechem, który chyba zmienił moje kości w watę. – Mam na imię Liam i postaram się jak najlepiej wam pomóc – zamilkł na chwilę. – Okej, to zabrzmiało źle. – Zaśmiał się i klasnął w dłonie. – Zaczynajmy lepiej. Ach, i proszę – dodał po chwili – mówcie mi po imieniu.
Zaczęliśmy od nauki kroków walca angielskiego, co było proste. Na początku samemu, dopiero później mieliśmy ćwiczyć to w parach. Oczywiście zostałem zbesztany za brak partnera. Powiedziałem mu, że byłem dobrym improwizatorem, na co roześmiał się perliście i mój dobry Boże, pozwól mi słuchać tego dźwięku do końca życia.
Tańczyłem sam w rogu sali, nie za bardzo zwracając uwagi na resztę, skupiając się na sobie. Choć zdążyłem zauważyć, że najczęściej poprawiał Louisa i Harry'ego. Ale nie wiedziałem, że z Nialla był nawet całkiem dobry tancerz.
– Sam radzisz nieźle – usłyszałem nagle za swoimi plecami. Stanąłem do trenera przodem.
– Tak?
Przytaknął.
– Ale chciałbym zobaczyć, jak sobie radzisz w parze, improwizatorze. – Jego czarujący uśmiech nie schodził mu z twarzy.
Wyciągnął do mnie dłoń, którą przyjąłem z dumnie uniesioną głową i wyzywającym uśmiechem. Drugą rękę położył na moim ramieniu, a ja swoją umiejscowiłem na jego talii. Wstrzymałem oddech, gdy nasze ciała się zetknęły. Teraz z bliska mogłem podziwiać jego błyszczące oczy i z ręką na sercu mogłem, że nigdy w życiu nie widziałem piękniejszych i bardziej roześmianych oczu.
Kurwa, skup się, skarciłem się w myślach.
Wypuściłem oddech i wykonałem pierwszy krok, starając się utrzymać pozycję, jaką pokazywał. Prowadziłem go w tańcu i jednocześnie uniknąłem jego wzroku, którym właśnie wypalał mi dziurę w czaszce.
Od dawna nie spotkałem tak pięknego mężczyzny. Bo Liam Payne był po prostu piękny. Nie mogłem oderwać od niego wzroku, wystarczająco napatrzeć się na jego subtelne ruchy, kiedy prezentował nam nowe kroki i to, z jaką pasją to robił. Uśmiech mężczyzny i spojrzenie były takie łagodne. Wyglądał jak wielki pluszowy miś, którego można by było przytulać i przytulać.
W końcu odsunął się ode mnie.
– Całkiem dobrze – skomentował i wrócił na przód sali.
Naprawdę? Całkiem dobrze? Tylko tyle?
Jeszcze kilkukrotna powtórka tego, co powinniśmy wynieść z tej lekcji, następnie skomentował postępy każdego z nas, po czym się pożegnał, więc mogliśmy wrócić do domu.
Było już po dwudziestej, Harry chciał nas jeszcze wyciągnąć do jakiegoś baru, ale zgodnie odmówiliśmy, ponieważ wszyscy mieliśmy jutro pracę. Pożegnałem się z nimi i wróciłem do swojego mieszkania.
I wcale nie spędziłem całego wieczoru, tańcząc sam ze sobą (miotła ani mop nie byli najlepszymi partnerami do tańca), by pan trener Liam mógł powiedzieć coś więcej niż „całkiem dobrze".
☘
Teraz codziennie wieczorem czekały nas lekcje tańca. Mieliśmy tylko tydzień, a skoro Louis już nas zapisał, to trzeba było wykorzystać. Jeśli nie przyda się na weselu u Nialla i Renee, to spożytkuje się gdzieś indziej. Osobiście uważałem, że szło nam zadziwiająco dobrze. Oprócz mnie, bo trudno było ocenić samego siebie. Nawet trener to zauważył, więc chyba nie było tragedii, zwłaszcza po trzech dniach nauki.
W tym czasie także się dowiedziałem, że ta szkoła należy do niego, co było spełnieniem jego marzeń. W gimnazjum zaczął się interesować tańcem, a na każdych wakacjach jeździł na obozy taneczne. W końcu sam zaczął myśleć, że fajnie byłoby mieć swoją szkołę tańca lub coś w podobnym stylu, aby mógł dzielić się swoją pasją. W liceum te marzenia stały się realne, a kilka lat później dopiął swego. Prowadził już tę szkołę rok i nie radził sobie źle.
Uwielbiał dzielić się swoimi przeżyciami i opowiadać historie z czasów swojej nauki. Do tego moje przypuszczenia co do jego wieku okazały się słuszne, gdyż okazało się, że był w tym samym wieku co ja. Różnica kilku miesięcy.
Te kilka dni wystarczyło, bym sam polubił taniec. Już rozumiałem, co Liam w nim tak uwielbiał i co w ogóle w nim widział. Po każdej lekcji czułem się... lekko. A gdy tańczyłem, miałem wrażenie, że byłem wolny i mógłbym wszystko.
☘
Pewnego ranka obudziłem się z dziwnym uczuciem. Nie miałem pojęcia, co mi się śniło, lecz w myślach wciąż pozostawały świeże wspomnienia tego uśmiechu pełnych malinowych ust i sarnich oczu. Nie byłem pewny, czy chciałem wiedzieć, co mi się śniło. Chyba raczej nie.
Dzień czwarty kursu tańca. Payne bardziej skupiał się na młodej parze, lecz nie zapominał o nas, dając nam równy wycisk. Dodatkowo Niall i Renee po długich dyskusjach doszli do wniosku, że chcieliby nauczyć się całego układu tanecznego, więc teraz byliśmy podzieleni na dwie grupy. Liam nie wydawał się, jakby mu to specjalnie przeszkadzało, lecz wręcz przeciwnie – cieszyło. Nowe wyzwanie do pokonania stało na jego drodze; nauczyć trzech żółtodziobów w miarę dobrze tańczyć, a pozostałą dwójkę trzyminutowego układu tanecznego i to tylko w trzy-cztery dni.
Ja wciąż nie miałem partnera i nie zamierzałem tego zmieniać. Znaczy szukałem osoby towarzyszącej na ślub, jednak nie zamierzałem przyprowadzać jej lub jego tutaj. Czasem to Liam się nim stawał i nie widziałem różnicy w tym, czy moim partnerem będzie człowiek czy powietrze.
Naprawdę go podziwiałem, że dawał radę instruować naszą trójkę, a przy tym opieprzyć Nialla za to, że znów pomylił kroki. Louis i Harry nie potrafili być przy tym poważni, jednak Liam pozostawał cierpliwy i wciąż od nowa pokazywał im kroki, czasem poprawił i mnie.
Lekcja dobiegła końca i już miałem zamiar wyjść z sali razem z resztą, gdy Liam zawołał moje imię.
– Hej, Zayn. Mógłbyś zostać jeszcze chwilę?
– Okej... - zawahałem się, oglądając się na kumpli i Renee. – Coś się stało?
– Właściwie chciałem z tobą jeszcze przećwiczyć niektóre kroki.
– Aż tak źle mi idzie?
Pokręcił delikatnie głową, przechylając ją, jakby chciał mi przekazać: „tańczysz do dupy, ale nie chcę cię zranić".
– Tańczysz sam, więc po prostu chciałem sprawdzić, jak radzisz sobie w parze.
Nagle z tyłu głowy jakiś cichutki głosik powiedział: „Spędzisz więcej czasu z Liamem" i zanim mogłem to przemyśleć, moje usta się zgodziły.
Szlag.
Ale racja, nie pogardzę kilkoma minutami więcej z trenerem.
Nie wiedziałem, że aż tak go ucieszy moja zgoda na zostanie dłużej. Nie mogłem powstrzymać śmiechu na jego reakcję.
Przyjęliśmy odpowiednią pozycję. Przynajmniej wydawało mi się, że odpowiednią, ale widocznie się myliłem, bo Liam poinstruował mnie, bym wyprostował plecy, dotykając ich przy tym. Uniósł delikatnie mój łokieć, by był na wysokości ramienia.
Złapaliśmy kontakt wzrokowy, a dziwna iskra przemknęła przez nasze ciała. W miejscach, w których mnie dotykał, skóra paliła mnie. Nie mogłem znieść spojrzenia jego oczu, ale jednocześnie nie mogłem odwrócić wzroku.
Stawiane kroki wychodziły płynnie, miałem wrażenie, że zostaliśmy zamknięci w bańce, odcięci od otaczającego nas świata. Straciłem jakiekolwiek poczcie, skupiając się tylko na mnie, Liamie i tańcu.
Nagle wszystko prysło, gdy Liam odsunął się ode mnie gwałtownie. Zrobiłem coś źle? Nie podeptałem go, więc chyba było całkiem dobrze.
– I? – dociekałem.
– Nieźle sobie radzisz. Myślę, że na koniec będziesz mógł oczarować wszystkich na parkiecie. Oby tak dalej. – Uśmiechnął się.
Także odpowiedziałem krzywym uśmiechem i po pożegnaniu wyszedłem z sali, kierując się do szatni.
☘
Jakimś cudem dotrwaliśmy do ostatniego dnia kursu i jak na początku chyba wszyscy chcieliśmy ukatrupić Louisa za ten pomysł, teraz moglibyśmy mu nawet podziękować. A ja przez ten czas również zostawałem chwilę dłużej na prośbę Liama i nie przeszkadzało mi to szczególnie. Lubiłem go, a do tego miałem okazję się czegoś nauczyć. Nie raz przyłapywałem się na myśleniu, że nie mogłem się doczekać, aż zostanę z nim sam na sam.
Ślub miał odbyć się za cztery dni, a ja wciąż nie miałem osoby towarzyszącej. Nie chciałem iść sam, ale też nie wiedziałem, kogo mógłbym zaprosić. Miałem kilka znajomych, lecz nie sądziłem, żeby zasługiwały, by zabrać je na ślub mojego najbliższego kumpla.
– Zaproś Liama – palnął któregoś dnia Harry, gdy wszyscy siedzieliśmy u Nialla i Renee.
– Chyba oszalałeś. Nie zaproszę naszego trenera – prychnąłem.
– Daj spokój – wtrąciła Renne, siedząc przytulona do swojego narzeczonego. – Jeszcze jutro i już więcej nie będzie naszym trenerem. Poza tym chyba ci się podoba, prawda? – Spojrzała na mnie tym swoim ja-wiem-wszystko wzrokiem i uroczym uśmiechem.
Poczułem, że się rumienię.
Przewróciłem na to oczami, po czym upiłem łyk mojej herbaty. Niall zmienił temat daleki od ślubu i wesela. Byłem mu wdzięczny, bo sam powoli zaczynałem mieć tego dość.
Przyznam szczerze, że sam o tym pomyślałem wcześniej, ale wciąż nie byłem przekonany co do tego pomysłu. Poza tym niby co miałbym mu powiedzieć?
Nadeszła ostatnia lekcja, a wraz z jej końcem podsumowanie naszej nauki przez Liama. Każdemu z osobna powiedział o postępach i zaproponował to, nad czym można by było jeszcze popracować. Chociaż niekoniecznie był już na to czas. Byłem przygotowany, że dziś także poprosił, abym został, lecz ten moment nie nadszedł.
W takim razie musiałem wziąć sprawy w swoje ręce.
Przemyślałem kilka spraw, a to była ostatnia okazja, by zadać to pytanie.
– Hej, Liam – odezwałem się, gdy wszyscy opuścili pomieszczenie. Za każdym razem, gdy się do niego zwracałem, w głowie miałem to, jak na początku nas opieprzał za to, by nie mówić do niego per pan, bo nie był jeszcze tak stary. – Masz chwilę?
– Jasne, coś się stało? – Odwrócił się do mnie i utkwił we mnie swoje spojrzenie.
Zaśmiałem się krótko, kręcąc głową i spuściłem wzrok na jasne panele.
– Mam pytanie – wyznałem w końcu cichym, niepewnym głosem i podniosłem na niego spojrzenie.
– Tak?
– Chciałbyś pójść ze mną na ten ślub?
– Och. Zayn. – Na jego twarzy malowało się czyste zaskoczenie.
Nagle zdałem sobie sprawę, jak bardzo się wygłupiłem, a moje policzki spłonęły czerwienią.
Mógł przecież mieć dziewczynę, chłopaka, kogokolwiek, a jeśli nie to, nie znaczyło, że byłem pierwszą osobą, z którą chciał spędzić nadchodzącą sobotnią noc.
– Dobra, nieważne, zapomnij. – Machnąłem ręką i odwróciłem się szybko, by wyjść, lecz powstrzymał mnie, łapiąc za nadgarstek. Wzdrygnąłem się na dotyk jego ciepłej dłoni.
– Z chęcią pójdę i dotrzymam ci towarzystwa. – Uśmiechnął się, a w kącikach oczu pojawiły się zmarszczki, które osobiście uważałem za urocze i tylko dodwały mu tego „misiowego" wyglądu. – Kiedy dokładnie się odbywa?
– W tę sobotę.
– Och. – Zaśmiał się i przeczesał włosy.
– Tak, wiem.
– Nie szkodzi. – Wzruszył ramionami. – I tak nie mam planów, a zabawa z tobą i twoimi kumplami nie może być gorsza od siedzenia i nudzenia się w domu?
Zgodziłem się z uśmiechem, nie będąc pewnym, co właściwie mógłbym powiedzieć.
– Dasz mi swój numer, dogadamy się co do szczegółów? – zapytałem.
– Jasne.
Wymieniliśmy się numerami, po czym pożegnaliśmy się i mogłem wrócić do domu.
☘
Nadszedł ten najważniejszy dzień dla Nialla i Renee oraz nas jako jego przyjaciół. Para młoda wyglądała niesamowicie. Nie tylko przez ubiory, lecz zwłaszcza przez to, jak szczęśliwi byli. Trudno było oderwać wzrok od tej dwójki i wraz z nimi nie cieszyć się ich szczęściem.
Wesele odbywało się w niewielkim pałacu z dużym ogrodem. Wzdłuż alejek wysypanych kamykami rosły niskie kwiaty – bratki, aksamitki i begonie o przeróżnych kolorach. Otoczone alejkami rosły czerwone róże posadzone w równych rzędach, co dawało niesamowity efekt. Dalsza część ogrodu obsadzona była krzewami ozdobnymi, nie zabrakło też bukszpanów przyciętych w taki sposób, że tworzyły figury. Wszystko razem wyglądało bajkowo.
Zabawa od dobrej godziny trwała w najlepsze. Pierwszy taniec wyszedł im naprawdę dobrze. I przysięgam, mogłem zobaczyć dumę na twarzy Liama. Nie dziwiłem się, bo odwalił kawał dobrej roboty. Renee dzień wcześniej zaczęła panikować, że ten układ im się nie uda i chciała już zrezygnować, lecz Niall sprowadził ją na ziemię, a teraz pokazali, że mogą zrobić to nawet jeszcze lepiej niż wcześniej.
A Liam był szalony.
Znałem go tylko z lekcji tańca jako spokojnego, cierpliwego i opanowanego faceta. Teraz chyba miałem do czynienia z przeciwieństwem tamtego faceta; nie mógł usiedzieć na miejscu. Właściwie pasował do tych ludzi, do tego miejsca, do rodzin Nialla i Renee. Naprawdę potrafili się bawić i sprawić, by inni także. Żadnej nudy, dużo tańczenia i równie dużo świetnych zabaw, a za to mało alkoholu.
Noc powoli płynęła, wyglądało na to, że wszyscy byli zadowoleni, a zwłaszcza Niall i Renee. Cóż, sam byłbym na ich miejscu.
Liam wymęczył mnie tańcem, ale nie żebym narzekał. Muzyka była świetna, idealna do tańca, więc trudno było usiedzieć na tyłku. Sami ją wybieraliśmy i wszyscy zgodnie postawiliśmy na starsze hity, ale znalazło się też kilka tych nowych.
Na początku trochę krępowałem się w towarzystwie Liama, lecz teraz po czasie spędzonym razem i kilku kieliszkach szampana nie miało to znaczenia. Wyglądał naprawdę dobrze w czarnym garniturze. A będąc dokładniejszym, cholernie gorąco. Prawie na samym początku zrezygnował z marynarki, pozbył się krawatu, podwinął rękawy koszuli, rozpiął kilka pierwszych guzików koszuli, a im dłużej na niego patrzyłem, tym bardziej chciałem rozpiąć je do końca i... nieważne.
Ale to, że zgodził się być moją osobą towarzyszącą nic nie znaczyło.
Siedziałem przy stole i kończyłem pić kolejny kieliszek szampana, gdy muzyka ucichła, a głos zabrał DJ.
– Doszły mnie słuchy, że do ta piosenka jest specjalną dedykacją dla młodej pary od ich najlepszych przyjaciół i okazją, by mogli zaprezentować swoje umiejętności taneczne. – Z drugiego końca sali dobiegł donośny śmiech Louisa.
Chyba jeszcze nigdy tak szybko nie wstałem od stołu. Podszedłem bliżej parkietu, by mieć idealny widok, bo tego nie można było przegapić, a chwilę później dołączył do mnie Liam. Z chłopakami wybraliśmy tę piosenkę na końcu bez wiedzy państwa młodych właśnie do tego.
– Zapraszamy parę młodą na środek i pora na improwizację!
W sali rozbrzmiały pierwsze dźwięki Chelsea Dagger, gdy tylko wspomniana dwójka stanęła na parkiecie otoczona przez gości.
Złapałem kontakt wzrokowy z Louisem, który stał po drugiej stronie razem z Harrym i za wszelką cenę próbował nie wybuchnąć śmiechem już teraz.
Widziałem, że Niall szukał nas wzrokiem, lecz nie zdążył znaleźć żadnego z nas, gdyż Renee porwała go do tańca. Wszyscy przyklaskiwali i dopingowali wygłupiającą się parę na parkiecie. Najgłośniejsi z towarzystwa byli Harry i Louis. Machnąłem do niego ręką, gdy spojrzał na nas, by zwrócić na siebie jego uwagę, po czym wyszedłem na parkiet, ciągnąc za sobą Payne'a i dając znak Louisowi, by dołączyli. Teraz całą szóstką robiliśmy z siebie błaznów, ale o to chodziło – o dobrą zabawę, a nikt nie wyglądał na cierpiącego.
Piosenka dobiegła końca, więc DJ puścił jeszcze raz, aby teraz reszta dołączyła do nas. Tym razem Liam i ja skupiliśmy się tylko na sobie, tańcząc jak szaleni.
– Chelsea, I belive when you're dancing slowly, suckin' your sleeve – obaj wyśpiewaliśmy głośno, wybuchając przy tym śmiechem.
Po tym zdecydowaliśmy się wyjść na zewnątrz, by się trochę przewietrzyć i przespacerować po ogrodzie. Było trochę po pierwszej, a noc w miarę ciepła. Wyjąłem paczkę fajek z kieszeni i odruchowo wyciągnąłem w kierunku Liama.
– Palisz?
Przytaknął nieznacznie i wziął papierosa, wkładając do ust. Również wziąłem jednego, po czym podpaliłem najpierw jego, potem swój. Szliśmy powoli alejkami w ciszy, delektując się smakiem dymu papierosowego. Zadziwiające było to, jak swobodnie czułem się teraz w jego towarzystwie.
Skończyliśmy palić i przy tym obeszliśmy chyba cały ogród i doszliśmy do bukszpanów. Światła znajdujące się wokół pałacu, tutaj dawały już tylko lekką poświatę, ale wystarczyła, bym mógł dostrzec twarz Liama, gdy stanął przodem do mnie.
I jego pełne, zapewne miękkie usta. Zazdrościłem każdej osobie, która mogła je całować. Niemal same się o to prosiły.
Wyobraziłem sobie, że to ja mógłbym być tym szczęśliwcem i ich posmakować, i nieprzerwanie całować, i całować...
Zaczerpnąłem głęboki oddech, zanim moje myśli posunęłyby się zbyt daleko.
– Dzięki, że mnie zaprosiłeś. Już dawno się tak dobrze nie bawiłem.
Skinąłem z uśmiechem.
– Cieszę się.
– Ci ludzie są niesamowici!
– Prawda? Wiedziałem, że ich polubisz.
Zbliżył się do mnie i złapał delikatnie moją dłoń. Zrobiło mi się gorąco.
– Jednak twoje towarzystwo chyba polubiłem najbardziej.
– Okej, nie musisz mi tak słodzić. – Zaśmiałem się.
– Wcale tego nie robię. Zayn... Mogę cię o coś zapytać?
– Właśnie to zrobiłeś – Zauważyłem z uśmiechem.
Teraz to on się zaśmiał i pokręcił głową.
– Po prostu... – Przysunął się jeszcze bliżej i zwilżył koniuszkiem języka swoje wargi. – Czy mogę cię pocałować?
W tej chwili moje ciało płonęło.
Nie mogąc wydusić z siebie słowa, przytaknąłem, zgadzając się. Może to alkohol, może otumanienie umysłu jego spojrzeniem, może to tylko noc, podczas której wszystko stawało się bardziej intymne.
Zamknąłem oczy i pozwoliłem zderzyć się naszym ustom. Uczucie jego warg na moich było nie do opisania. Były jeszcze bardziej miękkie, niż wyglądały, smakowały lepiej, niż mogłem sobie wyobrazić. Położyłem dłoń na jego karku, nie chcąc nigdy kończyć tego pocałunku. Cały świat przestał istnieć, byliśmy tylko my obaj, w tym momencie, składając pocałunki na naszych ustach. Mogło to trwać wieczność.
Westchnąłem cicho w jego usta, nie mogąc tego powstrzymać, gdy położył dłonie na moich biodrach i zbliżył do siebie nasze ciała.
Nasza mała bańka mydlana pękła, kiedy odsunął się powoli, a ja z samego nieba z impetem spadłem na ziemię.
– Mam nadzieję, że to nie jest nasza ostatnia wspólnie spędzona noc – wyszeptał, nadal utrzymując twarz blisko mojej.
– Ja też – odpowiedziałem z lekkim zająknięciem, powstrzymując obrazy tworzące się w moim umyśle.
Uśmiechnął się na moje słowa i odsunął się.
– Jesteś świetnym tancerzem. Z całej waszej grupy radziłeś sobie najlepiej.
– Więc dlaczego... – zacząłem, czując niewielkie zdenerwowanie, ale jednocześnie chciało mi się śmiać. Jako odpowiedź wystarczył jego uśmieszek pełen pewności siebie. Pokręciłem głową rozbawiony.
– Wracajmy – zaproponował, na co się zgodziłem i ruszyliśmy alejką w kierunku pałacu.
Kiedy byliśmy już na tyle blisko, że mogliśmy rozpoznać słowa w puszczanej piosence, Liam zaczął iść tanecznym krokiem, a ja roześmiałem się na ten widok.
– Let's have a great night on the dance floor – zaśpiewał najgłośniej, jak tylko mógł.
– I'll be the cowboy on the white horse – dołączyłem do niego, na co oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
Pora dokończyć naszą świetną noc wraz z najlepszymi kumplami.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top