✖7✖
W tym momencie nie wiedziałam co robić, iść czy może wyjść tak po prostu bez przywitania? Tak głupio w ogóle sie nie przywitać.
-Hej Jackob-powiedziałam podchodząc a Maggie dotrzymywała mi kroku.
-Hej-powiedział nieśmiele. -Co ty tu robisz?-zapytał po chwili.
-Byłam u mojego taty w szpitalu.
-I jak u niego?
-W porządku jak na razie. Nie przedstawisz mnie swojej koleżance?
-A no tak.. Katie, Angela. Angela, Katie-uśmiechając się serdecznie. A dziewczyna spojrzała na mnie dziwnym wzrokiem.
-Hej- wyciągnęłam rękę w jej stronę, na co ona się tylko do mnie krzywo uśmiechnęła i nie podała ręki.Coś mi mówiło że jednak się nie polubimy. I nastała niezręczna cisza.
-Wiesz co my już pójdziemy-przerwała Maggie i poszłyśmy w stronę wyjścia ze szpitala.Skierowaliśmy sie na parking aby wsiąść do samochodu.Po kilkunastu minutach byłyśmy już pod moim domem.
-Może cię odprowadzę do domu?-powiedziała zauważając jakiś 'dresów' pod moją klatką.
-No coś ty poradze sobie, chyba mnie nie zgwałcą-zaśmiałam się.
-Okey, do zobaczenia jutro w pracy, jakby coś się stało to dzwoń- powiedziała puszcając do mnie śmiesznie oczko.
-Paa!-krzyknęłam machając do niej na pożegnanie. Zbliżając się do klatki, czułam na sobie czyjeś spojrzenie i trochę się przestraszyłam, Maggie mnie ostrzegała, może jednak mogła mnie odprowadzić?Przede mną pojawił się chłopak. Nie wiedziałam co ode mnie chciał ale był przystojny. Włosy postawione do góry i kolczyk w wardze.
-Katie?-spytał nieśmiało.
-Przepraszam znamy się?
-Michael, nie pamiętasz mnie?-przedstawił się ale nie przypominało mi się nic pierwszy raz widzialam go na oczy.
-Przykro mi, ale nie.
-Ja wiem, że to nie jest rozmowa na teraz więc przygotowałem dla ciebie kopertę.-podrapał się po karku i wręczył kawałek papieru. Podchodząc do wejścia wyjęłam klucze i otworzyłam drzwi, wchodząc do środka zamykałam je aby nikt nie wszedł.Usiadłam na kanapie i otworzyłam kopertę.Moim oczom ukazał się list, w którym było napisane jasno na białym że jest ojcem mojego dziecka. Nie wierzyłam w to co się właśnie teraz stało i to co teraz przeczytałam. Michael, tak jak mi się przedstawiał, jest ojcem mojego dziecka. Na dole była doklejona karteczka 'Jak przeczytasz to napisz' i podany numer. Złapałam za telefon i szybko napisałam wiadomość.
Ja: Na prawde jesteś ojcem?
Napisałam jak najszybciej mogłam. Z jesnej strony fajnie jest wiedzieć kto jest ojcem i że Tosiek bedzie miał tatę.
Michael: Tak, pomyślałem że powinnaś o tym wiedzieć.
Ja: Skąd wiedziałeś gdzie mieszkam?
Michael:Odprowadzałem cię do domu po impreze, kilka dni temu dowiedziałem się dopiero od kolegi że jesteś w ciązy.
Ja:To wszystko jest jakieś dziwne.
Michael:Trochę, kiedy masz termin porodu?
Ja:Za niecały tydzień.
Michael:Kurwa.
Ja;Co jest?
Michael: W sobotę lecę do Hiszpanii, i raczej nie dam rady być przy porodzie.Ale kiedy przylecę to na pewno się z tobą spotkam a teraz muszę kończyć. Dobranoc;)
Ja:Dobranoc.Napisałam ostatnią wiadomość i poszłam się wykąpać. Zimny prysznic na pewno dobrze mi zrobi po tych dzisiejszych informacjach. Byłam straszne zmęczona i do tego bardzo mnie bolał brzuch.Poszłam do łóżka i po chwili odpłynełam do krainy Morfeusza.Zawsze miałam bardzo twardy sen.Ale wyrwał mnie dzwięk mojego telefonu. Na wyświetlaczu widniała godzina dokładnie druga w nocy. Nie patrzyłam kto dzwonił, gdyż za szybko odebrałam.
-Katie pomóż! -krzyczał Jackob z drugiej strony słuchawki.
-Jezu Jackob co jest ?!
-Mogę przyjść do ciebie?-Ledwo mówił, ledwo łapał oddech żeby coś powiedzieć.
-Jasne, szybo przychodz! Mam po ciebie wyjść?
-Nie zaraz będę- mówi zdyszany i się rozłącza.
==========================
Jeśli się rozdział podobał i chcesz więcej to daj gwiazdkę to bardzo motywuję do dalszego pisania! :))))Tak w ogóle to nie mogę się doczekać ferii, kiedy wy macie bo ja od 22 :( Piszcie!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top