✖6✖
Dzień jak co dzień. W pracy godziny mijały bardzo szybko. Było kilka zamówień kawy i kilka talerzy obiadów. No z reszta jak to w restauracji. Gdy przebierałam się pomyślałam ze musze odwiedzić w końcu mojego tate. Od kiedy wylądował w szpitalu nie widzieliśmy się i trochę się martwię. Nawet przeszło mi przez myśl że może juz go nie ma tutaj z nami. Co ja wygaduję to bardzo silny i wyrozumiały mężczyzna.
-Widziałaś sie z ojcem?-zapytała Maggie kiedy zmieniała buty.
-Nie ale bardzo bym chciała, a do szpitala mam długa drogę.
-To może pojedziemy teraz do niego.
-A mogłabyś?-powiedziałam z podekscytowaniem.
-Dla ciebie wszystko-uśmiechnęła sie po czym ją przytuliłam.
-Ała dobra puść-zaśmiała się potem ją puściłam i ruszyłyśmy w drogę do szpitala. Tak jak mówiłam droga była bardzo długa. A mój brzuch dawał o sobie znać. Strasznie mnie kuło i chciało mi się wymiotować. Wypiłam wodę i jakoś dalej wytrzymałam. Po piętnastu minutach byłyśmy na miejscu. Szybko podbiegłam wraz z Maggie do recepcji aby spytać się gdzie dokładnie leży mój tata. O mało nie dostałam zawału, kiedy pielęgniarka powiedziała ze nie leży tutaj żadna osoba o taki nazwisku. Jednak po chwili przypomniało jej się że przywieźli go wczoraj w nocy na sale. Powiedziała także ze jest juz po pierwszej operacji. Podziękowałam i skierowałam się w stronę sali z numerem 37 w której lezał mój tata.
-Cześć tato-powiedziałam wchodząc do sali
-Dzień dobry-przywitała sie Maggie.
-Witajcie-odpowiedział ojciec. Niestety nie był w najlepszym stanie. Miał złamaną rękę i pozawijaną bandażem cała głowę i brzuch. Jeszcze kilka zadrapań i skaleczeń. Wyglądał jak nie mój tata, było mi wtedy tak strasznie smutno.
-Jak się czujesz?-spytałam z troską w głosie siadając na łóżku szpitalnym.
-Bywało lepiej kochanie, jak tam twój dzidziuś?
-Chyba w porządku, bardzo kopie-uśmiechnęłam się.
-Może zostanie piłkarzem-stwierdził a ja razem z nim zaczęłam się śmiać, Maggie także się uśmiechała.
-Bardzo się ciesze ze mnie odwiedziłaś, nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy, myślałem że jak zacząłem pić i byłem wobec ciebie agresywny nie będziesz chciała mnie znać. -powiedział po czym w sali zapadła cisza i stało się smutno. Po tych słowach bardzo się wzruszyłam i z oczu zaczęły lecieć łzy.
-Bardzo cie kocham córeczko.
-Ja ciebie też. -powiedziałam po czym go przytuliłam.
-Musimy już iść.
-Dobranoc.
-Wpadnij jeszcze kiedyś-powiedział ze smutkiem w głosie.
-Jasne że wpadnę-Gdy to powiedziałam weszła do sali pielęgniarka i zmieniła mu kroplówkę.
-Dziękuje ci bardzo -powiedziałam do Maggie.
-Nie masz za co-odpowiedziała i bardzo się zdziwiła.
-Maggie co jest?-spojrzałam się tam gdzie ona i nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Tam był Jakob. Przytulał się z jakąś dziewczyną. Może nie jestem z nim, ale czułam się chyba zazdrosna. Znaliśmy się nie cały miesiąc a ja czułam ze znamy się całe życie. Zastanawiało mnie to co on tutaj robił. W końcu zauważył że z Maggie go obserwujemy i się trochę zdziwił.
-----------------
Jeśli ci się spodobało daj gwiazdkę i skomentuj! Jak tam 5 dzień w tym roku,przydarzyło się wam coś? Mi się wylała woda w plecaku, cała. 💪🏻
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top