✖4✖

-Nie wierze.. Czemu akurat w tym momencie.
-Kto to?!-zapytał chłopak.
-Mój cudowny ojciec, przychodzi do mnie po pieniądze na alkohol. Po prostu nie zwracaj na niego uwagi.
-Przecież on może zaraz wyważyć te drzwi. 
Jackob miał racje, te drzwi ledwo były przyczepione do futryny.
-Co ja mam teraz zrobić?
-Zaproś go na kawe- powiedział na co ja go walnęłam lekko pięścią w ramię.
-To nie jest śmieszne- udałam obrażoną.
-Tak w ogóle to dasz się zarosić na kawe, dzisiaj po pracy prawda?
-Chciałabym, ale u mnie krucho z kasą.
-Przecież wiesz że ja stawiam-uśmiechnął się serdecznie po czym zarzucił ręką swoje włosy do tyłu. 
-Jeśli nalegasz-zaśmiałam się.  Kopanie i walenie przestało. A Jackob mógł spokojnie wyjść z klatki. Drzwi niestety były na skraju wytrzymania,ale jakoś jeszcze chodziły.
-To bede po ciebie o 20 przed restauracją-powiedział zamykając za sobą drzwi wejściowe. Jedno mnie dręczyło, nikt by nie postąpił jak on i nie uratował by mnie przed jakimś pedofilem. Dobrze ze wybiegł w odpowiednim czasie bo jak nie, to by się kiepsko skończyło. -pomyślałam grzebiąc w szafie. Szukałam jakiegoś sensownego sweterka, bo na dworze nie było zbyt ciepło. Gdy już znalazłam wyszłam z domu żeby nie spóźnić się do pracy. Kolejny dzień i kolejne spojrzenia zawistnych ludzi. Mój brzuch z dnia na dzień stawał się wielkim arbuzem, ale i tak nie moglam się doczekać dnia narodzin małego Matta, tak juz miałam wymyślone imię. Będąc juz w restauracji przywitałam się jak zwykle z Maggie i poszłam ubrać fartuch.
-Słuchaj Katie, może zrobimy dzisiaj babski wieczór?
-Z chęcią ale ja juz dzisiaj jestem umówiona- powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
-Łohoho czyżby to randka?-zapytała myjąc poszczególne naczynia.
-Może haha
-Cóż to jest za wybranek?
-E. I tak nie znasz-wytknęłam jej język.
Gdy stałam za lada dziwnie przypatrywała mi się jakaś dziewczyna. Kurde czego ona ode mnie chciała? Nie zastanawiając się nad tym dłużej zaparzyłam sobie herbatę. Dzień w pracy zleciał bardzo szybko, zanim się obejrzałam Jackob przyjechał przed restauracje jak obiecał.
-Cześć ślicznotko-powiedział wychodząc z czarnej Toyoty, a moje policzki stały się różowe.
-Hej-odpowiedziałam. Jackob otworzył drzwi, abym weszła do samochodu a moja torbę dał do bagażnika.
-Tak ogólnie to gdzie jedziemy-powiedziałam kiedy ruszaliśmy w drogę.
-Do kawiarni, w tym dużym centrum handlowym. Cała drogę do galerii rozmawialiśmy, kiedy konwersacje przerwał nam dzwonek sms'a. Tak dostałam wiadomość, to było bardzo dziwne..
'Znam twój sekret szmato' Tak brzmiała treść.
____________
Hejka! Myślę że rozdział sie podobał! Kolejny za 13 gwiazdek :)) Zapraszam także do innej mojej książki 'Fake Girlfrend' :'))

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top