✖20✖
Trzy dni później.
Stałam z chusteczkami w rękach przy brązowo-czarnej trumnie. Aż trudno przechodziło mi przez myśl, że straciłam już wszystkich z mojej rodziny. No może, nie do końca wszystkich. Położyłam kwiaty obok innych wieńców i uklękłam. Siedziałam tam z jakieś piętnaście minut. Wkoło słyszałam tylko szepty i płacz osób, które pierwszy raz na oczy widzę, albo po prostu ich nie pamiętam. W końcu wstałam, wyjęłam z mojej czarnej jak smoła torebki fotografie. Byłam tam ja mająca około cztery latka i tata który mnie trzymał na rękach. Pojedyncza łza kapnęła na zdjęcie, odłożyłam je powoli i poszłam zająć miejsce w ławce. Wędrując przez rzędy ławek, wszystkie były zajęte a ludzie których nie znałam, jakiś dziwnie wydawali się znajomi. Niedługo po tym znalazłam miejsce obok wysokiego chłopaka. Przywitał mnie lekkim uśmiechem, a mi trudno było go odwzajemnić. Bardzo był podobny do mnie , może to moje kuzynostwo o którym nic nie wiem. -pomyślałam. Po skończonej mszy chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu, lecz trzeba jeszcze pojechać na cmentarz. Wyjmując telefon chciałam zadzwonić po zaufaną mi taksówkę.
-Katie, poczekaj!-krzyknął ktoś niespodziewanie. Odwróciłam się, dziwiąc się że ktokolwiek tutaj zna moje imię i ujrzałam twarz chłopaka który koło mnie siedział.
-Słucham?-zapytałam bardzo zdezorientowana.
-Ej, to ja Brad, nie pamiętasz mnie?-w głowie mi zaświeciła czerwona lampka.
-Brad, czy to ty?!-krzyknęłam rzucając mu się na ramiona. -Kupę lat!-dodałam.
-Dlaczego nie odwiedzałaś mnie?-odwzajemnił uścisk i zapytał się spokojnie.
-Nie miałam, adresu, numeru telefonu, jak miałam to zrobić?-stwierdziłam smutna.
-Jak to nie miałaś? Ciągle mówiłem naszej babci aby ci powiedziała gdzie mieszkam.-uśmiechnął się lekko.
-Nigdy nie miałam takiej informacji od nikogo, przepraszam. -westchnęłam.
-Nie, nie masz za co, miałem nadzieje że tobie mówiła. To może wpadniesz do mnie, powspominamy stare dobre lata?-oznajmił z radością.
-Myślę, że to by był dobry pomysł.- odwzajemniłam uśmiech. Staliśmy i gadaliśmy tak dobre dziesięć minut, aż w końcu podbiegła starsza kobieta i zaczęła krzyczeć na mojego brata.
-Co ty robisz?! Miałeś już dawno jechać na cmentarz! A nie stoisz z jakąś lafiryndą! -krzyczał jak nienormalna.
-Babciu spokojnie, to jest Katie, moja biologiczna siostra. -uspokajał ją chłopaka.
-Dzień dobry-burknęłam.
-Brad idziemy, nie będziemy na nią czasu tracić. -ciągnęła go za ramię czarnego garnituru.
-Ale...-nie dokończył tylko puścił do mnie oko i powoli wsiadał do samochodu.
Moja rodzinka taka piękna.
--------
Hejka! Dziękuje wam bardzo za 9k wyświetleń!! Niedawno było tysiąc a teraz już prawie dziesięć, dziękuje za wszystkie miłe komentarze, gwiazdki oraz dziękuję za wszystkie hejty :* Bo bez hejtów ten świat byłby nudny, nieprawdaż? Miłego wieczorka i dobranoc!
Ps Jeśli macie jakieś pytanie czy coś, to piszcie w prywatnych wiadomościach :))
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top