✖19✖

-Możemy skończyć o nim gadać?-poprosił.
-Jasne-westchnęłam i podziwiałam widoki za oknem, trzymając w reku Matta. W oknie zauważyłam parę starszych osób którzy ledwo szli ale trzymali się za rękę a pani miałam w dłoni różę. To była na pewno prawdziwa miłość.-myślałam.
-Ja.. Jestem twoją dziewczyną?-spytałam, aby przerwać cisze, której tak bardzo nienawidziłam.
-No.. Jak się ludzie kochają ze wzajemnością. To chyba tak, nieprawdaż? -uśmiechnął się nie patrząc na drogę. I to był zły pomysł. W pewnym momencie Jackob gwałtownie zahamował, a ja spotkałam się twarzą w twarz z szybą.
Syknęłam z bólu, ale najważniejsze było że Matt nie uderzył w nic ale za to zaczął głośno płakać.
-Jezu, Katie nic ci nie jest?!-wrzasnął i skręcił na pobocze.
-Nie... Jest w porządku-powiedziałam trzymając się za miejsce w które się uderzyłam. Przetarłam ręka czoło i ujrzałam czerwoną ciecz. Uchyliłam w samochodzie lusterko i popatrzyłam w nie.
-Kurwa-przeklinałam po cichu. Zobaczyłam siebie.. ale to nie było najgorsze, miałam wielką czerwoną plamę na lewej stronie czoła.
-Co się stało?-spojrzał na miejsce pasażera, gdzie siedziałam.
-Katie, jesteś ranna!-krzyknął.
-Nic mi nie jest, jedz dalej.-rozkazałam.
-Z tyłu jest woda, przemyj sobie chociaż.-stwierdził trochę ciszej. Tak też zrobiłam. Wylałam na chusteczkę trochę wody i przyłożyłam do rany.
Ałłł-bolało jak cholera, ale nie chciałam tego pokazywać.
-Spokojnie, już zaraz będziemy na miejscu.
***
W domu pierwsze co zrobiłam to, położyłam Matta spać. Obok na łóżku leżała jego ulubiona zabawka. Miś był prawie tak słodki jak moje dziecko. Tak dziwnie brzmi gdy wypowiadam 'moje dziecko'. Jeszcze się nie przyzwyczaiłam do tego, myśle że z czasem mi sie uda. Chłopiec zasnął tak szybko że, nawet nie widziałam kiedy. Weszłam do łazienki aby przemyć dokładnie moją świeżą ranę na czole. Wzięłam wacik na który nalałam wodę utlenioną i szybko przystawiłam do czoła aby, mniej bolało. W lustrze zauważyłam że zbliżał się do mnie Jackob. Obiął mnie w talii i pocałował w policzek. Nie spodziewałam się w tym momencie że to zrobi, ale zachowałam zdziwienie dla siebie.
-Masz jakiś plaster?-spytał otwierając pierwszą lepszą szufladę, wyjął z niej kawałek opatrunku który był z Kubusia Puchatka i przykleił mi go na czoło. Zaczęliśmy się razem śmiać lecz nic nie może trwać długo. Do mnie niespodziewanie zadzwonił telefon, szybko pobiegłam aby go odebrać.
-Dzień dobry-powiedziała pielęgniarka. Tak to był telefon ze szpitala. Miałam nadzieje że może tacie się polepszyło, czy nawet że wyjdzie szybciej ze szpitala, lecz to co usłyszałam było najgorsze w tym miesiącu. Już nic się dla mnie zaliczyło
-Ale jak to?!-krzyknęłam do słuchawki a łzy spływały mi jak w wodospadzie. Spadłam na kolana, zwinęłam się w kulkę. Nie słyszałam nawet co Jackob do mnie mówił, po prostu się wyłączyłam.
To był najgorszy dzień w moim życiu.
------------
Ta dam! Mam nadzieje zw rozdział sie spodobał :))
Wiem dawno nie było ale po prostu nie miałam weny :(( Także miałam dużo sprawdzianów i te sprawy:)
Bardzo dziekuje za prawie 6k wyświetleń !!
Jesteście kochani!!! Do zobaczenia ;)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top