✖17✖

W nocy dziecko nie dawało mi spać. Płakało wydzierało się, cały czas próbowałam je uciszyć. Nawet dałam nową zabawkę, którą dostałam w paczce. Po długich męczarniach udało mi się go uciszyć i poszliśmy spać. Cały czas myślałam, jak przeprosić Jackoba. Jest on dla mnie kimś więcej niż przyjacielem, pomimo że nie znamy się długo. Po prostu pójdę i go przeproszę i mam nadzieje że nie będzie już na mnie zły. Gdy rano wstałam zrobiłam jakieś kanapki i herbatę. Dziecku zmieniłam pieluszkę i zadzwoniłam do Maggie. Jako że był weekend nie musiała iść do pracy więc się ucieszyłam.
-Hejka!-krzyknęła wchodząc do mieszkania bez pukania.
-Hej-odpowiedziała.
-A co tu robi mój kochany, siostrzeniec.-odparła do Matta trzymając go za rączki. Rozpakowałam drewnianą kołyskę i zabierałyśmy się do składania. Po godzinie miałyśmy już złożone łóżeczko. Było koloru niebieskiego z jasno brązowymi wstawkami. Od razu włożyłam Matta na co zasnął w mgnieniu oka.
-Co ty taka zmęczona dzisiaj?-zachichotała Maggie.
-Spadaj, nie spałam, prawie w ogóle. -powiedziałam i wytknęłam jej język.
-Wiesz, muszę ci coś powiedzieć-zaczęła, drapiąc sie po karku.
-No, słucham.
-Bo, mam chłopaka!-krzyknęła uradowana. I razem zaczęłyśmy skakać ze szczęścia. Maggie bardzo się starała aby mieć chłopaka. Ale każdy patrzył na wygląd, a moja przyjaciółka nie należy do szczupłych osób.
-Gratulacje-uśmiechnęłam się. -Więc jak się nazywa?-dodałam.
-Michael-uśmiechnęła się promiennie, a ja się skrzywiłam, ale tego nie zauważyła. Michael...kojarzy mi się z tym co dawał mi tą kopertę, i rzekomo jest ojcem Matta. Ale coś tu nie gra. Ewidentne on coś kombinuje.
-Jest wspaniały, ma piękny uśmiech-komentuje go Maggie. -Zabiera mnie dzisiaj do restauracji-dodaje.
-Super!-odpowiadam ze sztucznym uśmiechem.
-Może chciałabyś z nami pójść?
-Z chęcią, ale musze jechać do Jackoba-skłamałam.
-Ale odprowadzę cie na randkę.
Dziewczyna uśmiechnęła się i poszła do toalety.
***
Zbieramy się bo nie zdążę na randkę!-krzyczy Maggie popijając herbatę.
-Już ubieram Matta i idziemy.-odpowiadam.
Wyszliśmy z domu i skierowałyśmy się do auta Maggie którym do mnie przyjechała. W domu moja przyjaciółka zrobiła sobie lekki makijaż w którym wyglądała bardzo dobrze.
Po piętnastu minutach byłyśmy już na miejscu. Wzięłam Matta na ręce o mało go nie upuszczając. W drzwiach stał Michael. Tak ten Michael. Maggie też zrobi dziecko i ją zostawi? Co on sobie wyobraża! Wkurzona podchodzę do niego bliżej.
-A ty co, myślisz że teraz możesz podrywać moją przyjaciółkę!?-krzyczę i staje obok niego.
-Katie co ty tu robisz?-wydusza z siebie i patrzy się na Matta.
-Nie dotykaj go.-warczę i wyrywam mu Matta.
-O ci tobie chodzi? Przecież to nasze dziecko.-stwierdził spokojnie.
-Nasze?! Nasze kurwa?! To ciekawe gdzie ty byłeś jak rodziłam w szpitalu?-krzyczę nadal wkurzona.
-Matt jest mój.-dodaję.
-Dobra, zobaczymy się w sądzie, przygotuj się.-zagroził a mi zaczęły spływać łzy.
-Katie, czemu się na niego rzuciłaś, odbiło ci?-przybiegła do nas Maggie.
-Maggie, on chce cię tylko wykorzystać.-mówię.
-Jak ty możesz tak mówić!-krzyczy łapiąc go za rękę i wchodząc do knajpy.
-Ale Maggie!-wypowiadam przez łzy stojąc jak głupia i patrząc jak znikają w restauracji. Matt zaczął płakać, a nie miałam gdzie iść, ponieważ do domu miałam za daleko. Przypomniało mi się że Jackob mieszka ulicę stąd więc postanowiłam iść. W głowie miałam różne scenariusze jak mam go przeprosić.Najlepiej jakbym powiedziała mu prawdę. Najgorsza prawda jest zawsze lepsza niż najlepsze kłamstwo. Stałam przed jego blokiem zastanawiając się pod którym numerem mieszka. Po chwili wyprałam numer i weszłam do środka. Drzwi otworzyła mi jakaś kobieta.
------------
Mam nadzieje ze rozdział wam się spodoba jak tak to dajcie gwiazdkę i skomentujcie! Chciałam się was zapytać czy ktoś z was jedzie na Young Stars on tour w marcu? Piszcie!
Do zobaczenia!❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top