✖15✖
2 dni później...
Poród odbył się w miarę spokojnie.Może bolało niemiłosiernie, ale gdy zobaczyłam moje dziecko od razu miałam banana na twarzy. Gdy usłyszałam jego płacz po prostu sie zakochałam. Był taki malutki że można było go trzymać na jednej ręce. Ostatni raz czułam się taka szczęśliwa jak mama dostała nową prace. Po kilkunastu minutach, gdy odwieźli mnie na salę, zaczęłam składać moje ubrania. Usłyszałam pukanie do drzwi na co się popatrzyłam w ich kierunku. Do środku weszła Maggie, a za nią Jackob.
-Jaki piękny!-pisnęła blondynka i mnie przytuliła. -Jak ma na imię?-dodała.
-Jeszcze nie wymyśliłam.-zaczęłam się śmiać a Jackob na przywitanie dał mi buziaka.
-No gadaj!-krzyknęła i walnęła mnie lekko w ramię.
-Matt-uśmiechnęłam sie najbardziej jak tylko potrafiłam.
-Jest taki malutki.-stwierdziła i wzięła Mata na ręce.
-No cześć słodzusi, pięknusi.-powiedziała Maggie ze słodkim głosem robiąc 'noski noski'.
-To co kiedy impreza?-spytała.
-Jaka impreza?-odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-A no tak ty nic nie wiesz, niedługo masz urodziny więc postanowiliśmy-wskazała palcem na siebie i Jackoba.-zrobić imprezę.
-Gdzie chcecie ją zrobić?
-No jak to, gdzie u Jackoba.-odparła na co się zaśmiałam.
-A Matt?
-Pójdzie do mojej mamy, z chęcią się zajmie tak słodkim dzieckiem. -uśmiechnęła się.
-Przyjdziesz?-odparł zagubiony Jackob siedzący na łożku szpitalnym.
-No jeśli tak prosicie.-wyszczerzyłam się i ruszyliśmy w stronę drzwi. Maggie trzymała Matta tak mocno i uważała żeby go nie upuścić.
-Słuchajcie ja musze jechać pomóc ojcu.-powiedziała podając mi delikatnie dziecko na parkingu. -Odwieziesz Katie, prawda Jackob?
Chłopak nic nie odpowiedział, tylko kiwnął głową na znak że się zgadza.
------------------------
Myśle że ten krótki rozdział się podoba :) jeśli rak to daj gwiazdkę a ja spadam ćwiczyć :D Pa! ;))
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top