✖11✖
Weszłam do szatni cała zagotowana. Ze złości aż trzęsły mi się ręce i nie tylko ręce. Jeszcze lody na mojej twarzy roztapiały sie że wszystko kapało na moją bluzkę.
-Katie wszystko w porzadku?-Maggie wparowała do szatni jakby sie paliło.
-A jak myślisz?-zapytałam smutna.
-Nie przejmuj się-obieła mnie i złapała za głowę.
-Co sie stanie jak mnie zwolnią?-powiedziałam ze łzami w oczach a Maggie wytarła mi twarz.
-Nie zwolnią-zapewniła mnie.
-Co to za dziewczyna, znasz ją?
-No właśnie, w tym problem ze nie. Ale ona już od paru miesięcy się tu kręci.
-Prześladuje cię?-spytała po chwili.
-Nie dawno też tu była i obserwowała mnie, pózniej do tego ten sms.
-Katie jaki sms?-wydarła się.-Czemu nic mi nie mówisz?-dodała nieco spokojniej.
-Nie chciałam cię martwić, a ten sms był jednorazowy. Nie ważne idę zmyć te lody bo jeszcze ktoś zaliczy glebę.-razem zaczęłyśmy się śmiać po czym wzięłam jakąś szmatkę do reki, aby zmyć plamę i wróciłyśmy znowu do pracy.
-Jak się coś będzie dziać to...
-.....tak, tak wiem że mogę zadzwonić do ciebie-przerwałam jej a ona się uśmiechnęła.
Wyszłam na sale aby wytrzeć plamę. Każdy się patrzył w moja stronę, było to bardzo krępujące i upokarzające. Słyszałam nawet jakieś szepty, które nie były zbytnio miłe.
-Zobacz na nią, taka młoda i już w ciąży, pewnie się puszcza na prawo i lewo.-usłyszałam po chwili. Już nie było mi wstyd, było mi tak smutno, po prostu nie dopisania. Pozwoliłam żeby łzy spokojnie leciały po mojej twarzy. Patrzyłam jak jedna za drugą kapią na podłogę. Chciałam żeby tem dzień jak najszybciej się skończył.Chciałam zamknąć się w pomieszczeniu i nie wychodzić z niego do końca życia. Jak w ogóle można tak powiedzieć o osobie której nie zna sie osobiście? O osobie której nie wiadomo co wydarzyło sie w życiu. Czasem mam ochotę przywalić takiej osobie w twarz. Z rozmyśleń wyrwał mnie głos szefa. Od razu się ocknęłam i wytarłam szybko łzy, aby nie było widać że płakałam.
-Smith, do gabinetu.-usłyszałam bardzo stanowczy głos szefa.
Kurwa-przeklinałam w myślach.
-Coś sie stało?-zapytałam wchodząc do środka pokoju.
-Ty już wiesz co sie stało. Możesz mi wytłumaczyć dlaczego taka sytuacja miała dzisiaj miejsce w naszej restauracji?-spytał z powagą.
-Ja...po prostu..nie wiem. -jąkałam się. Tak. Nie wiedziałam co powiedzieć. Miałam dość. Dość pracy, dość świata, dość po prostu wszystkiego.
-Jestem zwolniona prawda?-Nawet nie wiem dlaczego o to zapytałam, przecież wiedziałam jak będzie brzmieć odpowiedz.
-Nie-zaskoczyło mnie to bardzo. Patrzyłam na szefa z lekkim uśmiechem i w głębi duszy dziękowałam mu.
-Wiem że jest ci ciężko, ale pamiętaj, jeszcze raz coś takiego sie stanie to już nie masz po co tutaj wracać.-powiedział stanowczo i kazał mi wracać do pracy. Wychodząc widziałam jak Maggie czekała na mnie przed drzwiami obgryzając paznokcie. Na co uśmiechnęłam. Ona odwzajemniła uśmiech i już wiedziała że mnie nie zwolnili. Dochodził już wieczór, a ja właśnie w tym czasie kończę pracę. Marzyłam w tym momencie żeby położyć sie do swojego łóżka i zwyczajnie zasnąć. Przebierając się schowałam fartuch do reklamówki żeby w domu go porządnie wyprać. Kierując się w stronę wyjścia zauważyłam coś o czym kompletnie zapomniałam i coś ci mnie zaskoczyło.
------------------
Jeśli się rozdział podobał to daj gwiazdkę a kolejny bedzie szybciej:)) Jeśli ktoś chce dedyka to śmiało piszcie!!!! :))
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top