Rozdział 8 - Podróż w jedną stronę

"- Lexa. - powiedział. - Nie możesz wrócić do twojego świata."

*Axel*

Spadła mi szczęka. Dosłownie - wzięła i potoczyła się po podłodze.

Król podniósł moją szczękę i mi ją podał.

- Coś ci wypadło.

*piiiiiiii*

//////TIME SKIP DO TYŁU/////

Spadła mi szczęka. Oczywiście nie dosłownie.

- Ale jak to? - zapytałem zdziwiony.

- No co, myślałeś, że tak po prostu wrócisz sobie do twojego świata?

"Tak?" - pomyślałem.

- Przecież mógłbyś o nas wygadać innym ludziom! - popatrzył na mnie spojrzeniem w stylu "spodziewałem się po tobie większej inteligencji" i "przecież to taaaaak oczywiste". (dop. aut. mówić kto się spodziewał?) Popatrzyłem tylko na niego z pobłażaniem i przewróciłem oczami jak Robert Downey Jr. w pewnym pamiętnym momencie podczas jednego z filmów MCU.

"Ja ci jeszcze udowodnię swoją inteligencję..."

- Czemu miałbym to zrobić? - zapytałem wyzywająco króla.

- Każdy człowiek by tak zrobił. - powiedział twardo.

- Al-

- TA DECYZJA JEST NIEODWOŁALNA I NIE BĘDĘ SIĘ Z TOBĄ O TO KŁÓCIĆ, ZROZUMIANO?! - powiedział ostro, wstając z miejsca.

- Dobra... - poddałem się.

Władca roześmiał się. Myślałem, że zaraz podejdę do niego i mu oderwę ten głupi łeb.

- Przepraszam cię - wybełkotał między falami śmiechu. - Uwielbiam aktorstwo i jestem niespełnionym aktorem, dlatego przy luźniejszych okazjach uwielbiam 'częstować' moich gości paroma osobowościami.

"Mi się jedna nadal wydaje, że po prostu powinieneś siedzieć w psychiatryku" - pomyślałem. Zawsze starałem się być miły, ale do tego faceta się nie da.

- Mam nadzieję, że nie pomyślałeś, że jestem jakiś nienormalny czy coś. - podrapał się po głowie. - Mimo, że grałem, wszystkie informacje jakie ci przekazałem są jak najbardziej prawdziwe. - spoważniał. - Będziesz swobodnie mógł się poruszać po naszej krainie, rozmawiać z kim ci się tylko zechce pogadać i ogólnie rzecz biorąc, będziesz mógł robić to samo co każdy inny elf w tym świecie. Będziesz mieszkał w pałacu i chętnie zapoznam cię ze śmietanką naszego królestwa, czy też z moją rodziną. - uśmiechnął się. - Niestety, dopóki nie przekonasz nas, że nie jesteś warty zaufania nie ma mowy o jakiejkolwiek wizycie w twoim świecie.

- Okej. - też postanowiłem się uśmiechnąć. "Może nie jest taki zły..."

Nagle do środka weszła jakaś osoba. Nie zwróciłem na niej większej uwagi i nawet na nią nie spojrzałem.

- No wreszcie cię znalazłam! - "Damski głos?" - Nikt nie wiedział gdzie jesteś! - zauważyła mnie. - Aaaa... To kto?

Podniosłem głowę i wytrzeszczyłem oczy ze zdziwienia. Dziewczyna była nieziemsko piękna - na oko miała z szesnaście ludzkich lat. Była szczupła, miała na sobie ładną, niebieską sukienkę do kolan i jeansową katanę. Po ramionach spływały jasne puszyste i spływające delikatnymi falami prawie białe włosy. Jej włosy z grzywki były spięte z tyłu - wśród nich zauważyłem niebieski warkoczyk. Miała duże czarne oczy i delikatne usta. Podłużna twarz idealnie zgrywała się z ostro zakończonymi, długimi elfimi uszami. Cała jej postać sprawiała wrażenie delikatnej jak porcelana, ale jej oczy porażały siłą i zdeterminowaniem.

- Córeczko - zaczął król, a ja myślałem, że zemdleję z wrażenia. - to ten człowiek, którego tak bardzo chciałaś zobaczyć.

- Tak? Myślałam, że chociaż on nie zmieni się w elfią wersję... - westchnęła. Szybko jednak rozpromieniła się. - No muszę ci przyznać, że przystojny ten człowiek.

- Ailime, nie wolno ci tak mówić! Przecież jesteś zaręczona! - oburzył się Darnoc i przełknął nerwowo ślinę.

- Ze starym, zgrzybiałym dziadem. BŁAGAM CIĘ. - prychnęła. - Poza tym - co? Nie mogę powiedzieć, że ktoś jest przystojny? To nie oznacza, że od razu chcę się z nim ożenić. - popatrzyła znacząco na ojca.

- No dobra, przepraszam.

Dziewczyna uśmiechnęła się usatysfakcjonowana.

Zaśmiałem się w myślach.

"Już ją lubię"

- Więc... Jak masz na imię? - zapytała dziewczyna.

- Axel. Ale twój ojciec mówi do mnie Lexa. Nie wiedzieć czemu.

Władca wyczuł chyba nasze porozumienie przeciw niemu i rzucił mi mordercze spojrzenie.

- Cóż, tak się składa, że u nas każdy ma imię, które jest takie same jak wasze amerykańskie imiona, tylko, że na odwrót. Trochę jak nasze światy. Odbicia lustrzane. Inne, a jednak takie same.

Dziewczyna podeszła do stojącej w rogu tablicy, przesunęła ją tak, żebyśmy mogli ją lepiej widzieć (dop. aut. tablicę, nie Ailime), 'odkorkowała' marker i powoli, literka po literce, napisała na tablicy "LEXA". Skąd znała nasze litery i sposób zapisu mojego pseudonimu, nie wiedziałem.

- Teraz odczytajmy to od tyłu. - narysowała strzałkę z "A" w dół i tam narysowała kolejne "A". Następnie to samo zrobiła z "X" - ustawiła tą literę po prawej stronie "A". Ustawiła po kolei litery i wyszło jedno wielkie "AXEL". - Rozumieta?

Poczułem, że moje przewody, które mi poprzypinali do łba się przegrzewają.

- Tak.

- Więc, idąc dalej tym tropem... - kontynuuowała.

Podniosłem się z miejsca i wyciągnąłem w jej stronę rękę.

- Pozwól. - powiedziałem spokojnie.

Księżniczka zaskoczona podała mi pisak.

Napisałem szybko "Ailime", a obok tego "Darnoc".

- W takim razie... - zacząłem podmieniać litery. - Ty - wskazałem markerem na księżniczkę. - w moim świecie zwałabyś się Emilia... - dziewczyna potaknęła. - A pan - podmieniłem kolejne litery i teraz wskazałem na króla. - Conrad.

- Jednak masz chociaż kawałek głowy na karku. - mruknął Darnoc.

Roześmiałem się.

- To tyle. Miło było cię poznać, Lexa. - pożegnał się król kładąc akcent na ostatnie słowo.

- Nawzajem, Conrad. - postanowiłem odpłacić się tym samym. Spotkało się to z wyraźną aprobatą księżniczki i mężczyzny. Chyba elfy lubią humor.

- Chodź, odprowadzę cię do twojego pokoju. - powiedziała Ailime.

- Okej. - powiedziałem tylko i poszedłem za elfką.

_____________________________

Ailime przekręciła klucz w zamku i otworzyła drzwi na oścież.

- Wybacz, że nie masz więcej przestrzeni... - zaczęła, gdy rozpocząłem rozglądanie się po pokoju.

- Jest w porządku. Tyle mi jak najbardziej wystarczy, dziękuję.

Miałem do dyspozycji sypialnię z dużą szafą, łóżkiem i dużym oknem na elfi Nowy Jork. Dodatkowo został mi przydzielony miniaturowy salonik z dwoma fotelami, mini stolikiem i telewizorem. Gdy poszedłem głebiej, znalazłem kuchnię połączoną z jadalnią. "Dobrze, że mam swoją - chyba nie zniósłbym królewskiej kuchni... W końcu nie ma to jak stara, dobra, zimna lazania, czyż nie?"(dop.aut. pozdro foka <3). Do dyspozycji miałem też łazienkę z prysznicem. A to wszystko w elfOWOwodnym stylu - z pięknymi ozdobnymi poręczami wyrzeźbionymi w zwierzęta morskie i małe, podobne do amorków elfy, z freskami i obrazami na ścianach - wszystko zachowane w kolorystyce a'la sala tronowa.

- Wiesz, mamy w pałacu dużo pozajmowanych pokojów przez biedne elfy, które po prostu nie mają się gdzie podziać. - próbowała się tłumaczyć.

- Już powiedziałem, że mi wystarczy. To i tak dla mnie za dużo.

- No skoro tak mówisz... - wzruszyła ramionami. - Jeśli będziesz czegoś potrzebować skontaktuj się ze mną, albo zadzwoń do recepcji z tamtego telefonu. - wskazała na leżący na szafce stacjonarny telefon jak z hotelów. - Jeśli chcesz, możesz połazić po pałacu, tu masz plan. - podała mi kartkę. - Możesz poznać kogoś albo nie wiem... Masz dużo możliwości. - odwróciła się i ruszyła do wyjścia. - To ja już się zmywam. Wyśpij się i do zobaczenia jutro rano na śniadaniu. - po tych słowach wyszła z mojego pokoju i zamknęła drzwi.

- Czyli jednak nie obejdzie się od królewskiego żarcia... - mruknąłem do siebie i padłem na łóżko.

__________________


Sporko tego wyszło... 1229 słów!

Mam nadzieję, że się podobało.

Miłego wieczoru!

~iamidiotguys




Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top