Rozdział 4 - Audiencja u króla

Dwóch mężczyzn prowadziło chłopaka przez korytarz. Jeden szedł przed nim, drugi za nim, a nieszczęsny więzień - w środku. Jego ręce były związane grubym sznurem, którego koniec trzymał facet z przodu.

Więzień wyglądał jak siedem nieszczęść, ale usiłował to ukryć zakładając swój elegancki melonik.

Chłopak jednakże nie wiedział, że jego uszy się wydłużyły. Włosy pojaśniały. Rysy twarzy stały się bardziej surowe, a opalenizna zniknęła.

Axel nie wiedział, że podczas niezrozumiałego przejścia do świata elfów, sam fizycznie stał się jednym z nich... Nie wiedział, że to właśnie dlatego pytali się go o to kim jest...

"- Jesteś elfem gadającym po jakimś nieznanym języku? Wodnikiem? Krasnoludem? Męską driadą?"

Każda osoba, która trafiała do świata elfów automatycznie fizycznie zmieniała się w elfa. Doktor odkrył, że jest człowiekiem poprzez jego ubranie, mowę, a także jego zachowanie spowodowane sytuacją. Zbadał także jego DNA i wyszło to, co wyszło.

Może gdyby chłopak miał okazję przejrzeć się w lustrze, zauważyłby zmianę. Ale czy ktoś w więzieniu widział kiedyś lustra?

∆ ∆ ∆

*Axel*

Sznury okropnie mnie irytowały. Ścisnęli mi ręce najbardziej jak się dało, jakby spodziewali się, że spróbuję uciec. Ale gdzie miałbym uciekać? Nawet nie wiedziałem gdzie jestem. Ani jak się wydostać z tego...nie wiem czego... Czegoś.

Szedłem przez korytarz po czerwonym zamkowym dywanie. Ściany były całe białe, ozdobione sporadycznymi odcieniami szarości, srebra i złota. Ściany wyglądały trochę jak te w kościele Piotra i Pawła w Wilnie. Byłem tam kiedyś na wycieczce z klasą - wtedy bardzo mi się podobały i wręcz zapierały mi dech w piersiach.

Ale dziś te ściany tylko mnie przerażały. Biło od nich takim chłodem, takim nieprzyjacielskim nastawieniem, że chciałem się schować za filarem, albo uciec, ale wiedziałem, że to niewykonalne.

Zauważyłem lustro na ścianie i odruchowo w nie zajrzałem. Zdziwiłem się, gdy zamiast mojej normalnej twarzy, zobaczyłem siebie w jakiejś dziwnie odmienionej wersji. Chciałem się zatrzymać, przyjrzeć, ale strażnicy pociągnęli mnie dalej.

- Czekajcie, proszę. - powiedziałem błagalnym tonem.

- Po co, Inny?

- Dajcie mi się przejrzeć w tym lustrze. - wskazałem na zwierciadło.

Strażnicy popatrzyli na siebie ze zdziwieniem, wymienili porozumiewawcze spojrzenia, po czym zwrócili się spowrotem w moją stronę.

- Niech będzie. - rzekł jeden z nich.

Cofnęliśmy się do lustra, a ja popatrzyłem na moje oblicze. Wyglądałem zupełnie inaczej. Tak jakbym...

O nie.

NIEMOŻLIWE.

Zawsze uwielbiałem wyobrażać sobie siebie jako istotę z baśni... Niejednokrotnie byłem krasnoludem, czarodziejem, skrzatem, wielkim wojownikiem... Ale to już przesada! Czemu musiałem zmienić się w elfią wersję mnie?!

- Czemu ja tak wyglądam? - zapytałem z lękliwym spojrzeniem strażników.

- Taka natura naszej krainy. - zaczął strażnik, który oznajmił mi nowinę o mojej audiencji u króla. - Dostałeś się tu jakoś, więc automatycznie zmieniłeś się w elfią wersję siebie. Nie podoba ci się?

- Podoba... Ale... Wolałem wyglądać jak człowiek... - westchnąłem.

- Nic na to nie poradzisz, trudno. - odparł.

- Wiem, wiem.

- Przejrzałeś się w lustrze, to teraz idziemy! - znowu pogonili mnie do dalszej wędrówki.

W końcu dotarliśmy do drzwi sali tronowej. Strażnicy szepnęli coś ludziom pilnującym wejścia, a ci otwarli przed nami wrota i wpuścili nas do środka.

Moim oczom ukazała się potężna sala w kształcie prostokąta, zrobiona z błękitno-miętowej skały, z przebłyskami bieli. Po bokach wisiały pionowe flagi z różnymi godłami, a przez środek podłogi podążał biały dywan z granatowymi emblematami. Gdy popatrzyłem w górę, nie zdołałem ujrzeć sufitu. Na końcu pomieszczenia czekało na nas podwyższenie ze wspaniałym tronem, oraz dwoma mniejszymi po bokach. Za tronem wisiała największa flaga - granatowa z białym zarysem konika morskiego.

Doszliśmy do końca pomieszczenia i stanęliśmy przed obliczem króla.

Był elfem drobnej budowy jak każdy inny, jednakże z jego niebieskich oczu i postawy biła mądrość i siła. Facet wręcz raził swoją nieziemską urodą, lecz jednocześnie widać było, że ma już swoje lata. Ubrany był w garnitur koloru brązowego, buty błyszczały szarością, a na głowie miał srebrną koronę z połyskującym brylantem na środku. Mimo dość niespotykanej kolorystyki, jeżeli chodzi o króla, prezentował się naprawdę dobrze. Jedyna dość dziwna rzecz, jaka mi się rzuciła w oczy, to to, że miał ciemnoniebieskie pasmo we włosach, co porównując z innymi elfami, było dość dziwne.

- Drogi królu Darnoc. - zaczął jeden ze strażników i pokłonił się. - Przyprowadziliśmy człowieka, którego chciałeś zobaczyć.

Władca przyjrzał mi się po czym powiedział zaskakująco łobuzerskim głosem:

- Witaj człowieku. Jak się nazywasz?

- Jestem Axel. Axel Johnson. - trochę mnie zaskoczył tym pytaniem.

- W takim razie witaj w moim królestwie, Lexa. - powiedział przyjaznym tonem Darnoc. - A teraz powiedz mi, do cholery, jak się tu znalazłeś?!

Och, ja chyba naprawdę pasuję do tych elfów...

~iamidiotguys

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top