Rozdział 1 - Podróż
Stare czerwone punto powoli toczyło się po drodze, trzepiąc się na wszystkie strony i co rusz wpadając w kolejną dziurę w starym asfalcie. Gorące czerwcowe słońce smażyło pasażerów auta - kobietę siedzącą za kierownicą, i siedzącego obok niej nastolatka. Oboje otworzyli szyby najszerzej, jak się dało i próbowali łyknąć choć trochę wiatru, który uczyniłby powietrze w samochodzie odrobinę chłodniejszym.
Chłopak zastanawiał się jak w ogóle jest możliwe, żeby na trasie Boston - Nowy Jork mogła się znaleźć droga, która z obu stron kończyła się przepaścią, w której na samym dole majaczyła mała z tej perspektywy, lecz w rzeczywistości potężna rzeka. W dodatku od przepaści dzieliły jezdnię tylko barierki, które i tak wyglądały, jakby zaraz miały runąć.
Axel próbował zaglądnąć w przepaść i wyobraził sobie, że w nią spada.
Potrząsnął głową. Ta wizja napawała go przerażeniem, porzucił ten pomysł.
Przyglądnął się drodze. Daleko przed nimi, na sąsiednim pasie jechał w ich stronę ciemny samochód, którego koloru nie umiał nazwać, gdyż światło odbijało się od lakieru samochodu. Ku zdziwieniu Axela, pędził szybko, nie zważając na niebezpieczne warunki trasy.
"Podejrzane... I dziwne zarazem..." - pomyślał.
- Mamo? Widzisz to auto? - zapytał nie zdejmując wzroku z pojazdu przed nimi.
Kobieta widocznie coś usłyszała, ale nie na tyle by zrozumieć słowa, więc przyciszyła wcześniej włączone radio i popatrzyła na syna.
- Coś mówiłeś?
- Tak, pytałem, czy widzisz to auto. - wskazał w kierunku pojazdu.
- Nie zauważyłam go. - po chwili przyglądania się, odparła. - Jakiś pirat chyba...
- No, raczej.
Chłopiec wzdrygnął się. Za każdym razem, kiedy jechali gdzieś samochodem, bardzo bał się jakichkolwiek przeszkód na drodze - piratów drogowych, dróg szybkiego ruchu, skrzyżowań, a tym bardziej - tego terenu po którym jechali.
Dlaczego?
Kiedyś jego mamie, razem z ojcem przydarzył się poważny wypadek, w którym ojciec zginął, a matka straciła lewą nogę i rękę. Teraz musiała nosić protezy. Często żartobliwie mówiła na siebie Pół-Człowiek z powodu jej metalicznych części ciała. Od czasu wypadku, Axel był zdecydowanie bardziej skupiony podczas jazdy autem - cały czas lustrował to, co widział przed oczami, w razie gdyby pojawiło się niebezpieczeństwo, a mama by go nie zauważyła. Tak jak teraz.
- Miejmy nadzieję, że facet nie wrypie się w nas tym samochodem... Ani sam nie wpadnie do tej przeklętej przepaści. - powiedziała kobieta.
- Tak... - zgodził się Ax.
∆ ∆ ∆
*Axel*
Dziwny samochód z naprzeciwka jest już tylko kilkanaście metrów od nas. Z bliska wygląda, jakby pędził jeszcze szybciej.
Sekunda, dwie, trzy... Już tylko kilkanaście metrów... Przełykam ślinę. Coś naprawdę jest nie tak. Kto normalny jechałby po TAKIEJ drodze z TAKĄ szybkością?
7 metrów.
Bez wcześniejszej sygnalizacji, auto lekko zbacza z kursu i zahacza o nasz pas. Wjeżdża na pas przednim, a potem tylnim kołem. Mój oddech zdecydowanie przyspiesza. Mama próbuje zatrzymać nasz samochód. Nie ma szans na zatrzymanie, więc zjeżdża w kierunku barierek - nie było możliwości, aby przejechać po drugim pasie obok pojazdu.
Zanim uderzymy w barierki, ciemny samochód uderza w nasz bok z całą prędkością, jeszcze bardziej popychając nasze auto w kierunku barierki. Czuję uderzenie, następnie nagły piekący i rozdzierający ból w nodze w klatce piersiowej i w nodze. Przymykam oczy i zaciskam zęby. Słyszę metaliczny jęk przeciążonej barierki.
Potem słyszę już tylko świst powietrza, zachaczającego o nasz spadający samochód.
~iamidiotguys
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top