V dance
Ognistoróżane promienie słońca przedzierały się przez korony drzew, gdy jeszcze przed nastaniem zmroku zdecydowałem się przekroczyć zardzewiałą furtkę placu zabaw. W świetle dnia wydawał się on śmiesznie wielki, z rozpadającą się ławką, pojedynczą huśtawką i piaskownicą położoną gdzieś daleko w rogu. Otoczony ciasno wysokimi wierzbami i topolami był jak sekretne miejsce w środku ciemnego lasu, pełne tajemnic i mistycznej energii, czekające na powrót swoich nocnych duchów.
Rozłożyłem kraciasty koc i wydobyłem ukryte w nim dwie butelki wina. Dzisiejsze spotkanie było szczególne dla Yoongiego. W końcu nadeszła owa najkrótsza noc w roku, której tak się obawiał i wyczekiwał. Uznałem za mój obowiązek jak najbardziej umilić mu ten czas, mimo że nie wiedziałem dokładnie, co tak naprawdę budziło w nim lęk. Wystarczył mi strach w jego oczach, którego widok rozdzierał mi serce.
W oczekiwaniu na towarzysza rozglądałem się po placu, odkrywając jego dzienne, nieznane mi, oblicze. Zadziwiała mnie szczegółowość wszystkich kształtów, które w ciemności zwykły zlewać się w jedno i poruszać w iluzorycznym tańcu. Pierwszy raz również w pełni ujrzałem oddaloną od serca placu piaskownicę. Cała była wypełniona liśćmi i płatkami kwiatów, opuszczona i pozostawiona sama sobie od wielu miesięcy.
Uderzyło mnie, jak mało rzeczy zauważyłem, mimo codziennego przychodzenia w to miejsce. Jak mało wiedziałem o chłopaku, z którym odbywałem długie rozmowy. Coraz bardziej uświadamiałem sobie, że nasz dialog przypominał bardziej dwa monologi, w których zamiast poznawać się nawzajem, próbowaliśmy poznać jedynie samych siebie.
Gdy godzinę później granatowowłosy otwierał skrzypiącą furtkę, a słońce wypowiadało ostatnie słowa pożegnania płomiennemu niebu, nie opuszczało mnie uczucie żalu, że zmarnowaliśmy tyle czasu na rozmowy o niczym. Że tego wieczoru dowiedziałem się więcej o placu zabaw niż o Yoongim przez całą wiosnę. Nigdy tak bardzo nie uderzyło mnie znaczenie słów przyjaciela, mówiącego o tym, że on i Hoseok się mijali. Być może Yoongi nigdy nie potrafił zjednoczyć siebie w świetle dnia i siebie w świetle nocy. Złączyć podświadomości ze świadomością. Po zachodzie słońca wydawał się być zupełnie inną osobą. W miarę znikania z nieba ostatnich ciepłych barw jego twarz wygładzała się, a do jego oczu wkradała się mądrość gwiazd. Współczułem mu, że był skazany na wieczne rozdwojenie.
— Hej — przywitał mnie zaskoczony. — Wcześnie jesteś.
— Wyspałem się w dzień. — Rozpromieniłem się na widok jego uśmiechu. — Mam wino — dodałem, unosząc w powietrze butelki.
— Dzięki Bogu — zaśmiał się.
Chciałem zapytać go, co u niego, jak się czuje, co robił w dzień, ale poczułem nagłą blokadę. Nigdy tego nie robiliśmy, a przerwanie naszej codzienności byłoby niemal złamaniem jakiegoś świętego prawa.
Ironią stało się to, że nasze codzienne rozmowy opierały się głównie na wspólnym milczeniu. Poznawanie się przebiegało na zasadzie odczytywania symboli i nieznacznych gestów. Znałem każdą jego minę, wiedziałem kiedy przeczesze włosy, a kiedy muśnie ręką po podbródku, ale nie miałem pojęcia, gdzie mieszka, gdzie pracuje, co je na obiad. I bałem się go o to zapytać, gdyż istniało prawdopodobieństwo, że on nie zainteresuje się mną w zamian. Wolałem trwać w niewiedzy i iluzji, niż być narażonym na ponowne odrzucenie.
Przechylałem już niemal pustą pierwszą butelkę, kolejnym łykiem odsuwając od siebie złe myśli. Wszystko zaczynało być coraz lżejsze i weselsze, gdy alkohol powoli rozchodził się po moim ciele. Nie pamiętam większości naszych bełkotliwych rozmów, jedynie nieustanne wybuchy śmiechu, których echo odbijało się wśród koron drzew.
Około północy usłyszeliśmy fajerwerki wybuchające z okazji Nocy Świętojańskiej. Zamilkliśmy, z rozmarzeniem wsłuchując się w ich dźwięk.
Yoongi spojrzał na mnie jakimś dzikim wzrokiem, którego wcześniej nie miałem okazji ujrzeć. Roześmiał się jakby na myśl o słowach, które miał za chwilę wypowiedzieć.
— Chcesz wyjść i popatrzeć na fajerwerki nad wodą? — zapytał, chyba sam nie dowierzając temu, co właśnie zaproponował. — Coś nie tak? — dodał po chwili, a ja uświadomiłem sobie, że patrzę gdzieś w dal zamglonym wzrokiem.
— Wszystko okej — odpowiedziałem powoli. — Po prostu... To pierwszy raz, gdy spędzamy noc gdzieś indziej niż na placu.
Pokiwał głową i pomógł mi się podnieść.
— Gdy otworzymy furtkę, zdejmuj buty i spróbuj mnie dogonić — powiedział tylko i posłał mi swój najpiękniejszy uśmiech.
W mlecznej poświacie księżyca biegliśmy jak małe dzieci, z butami w rękach i winem szumiącym w naszych głowach. Żwir boleśnie ranił nasze stopy i jednocześnie oswajał nas z pięknem nadchodzącego lata. Gdy dotarliśmy do plaży, rzuciliśmy nasze rzeczy w piach i pognaliśmy ku pomostowi, nie zważając na otaczających nas ludzi. Stare deski huczały nad wodą pod naciskiem naszych niedbałych kroków, ogłuszając odgłos wybuchów i ciał zderzających się z taflą jeziora.
Nigdy jeszcze nie widziałem tak szczęśliwego Yoongiego. Jego głos roznosił się po całej plaży, oznajmiając światu początek równonocy.
— Tańcz ze mną, Jimin — zawołał, gdy wspięliśmy się na pomost. Nasze ubrania ociekały wodą, a ruchy spowalniało działanie wina. — Tańcz ze mną do końca świata i jeszcze dłużej.
To był pierwszy raz, gdy poczułem jego skórę pod palcami, gdy dotyk stał się czymś więcej niż jedynie uściśnięciem dłoni w rękawiczce czy przelotnym muśnięciem palców w trakcie odpalania papierosa. Nasze dłonie zetknęły się w niedbałym uścisku, a po chwili puściły by znów do siebie powrócić. Tańczyliśmy przy akompaniamencie ochrypłego głosu pijanego Yoongiego i ruchu gwiazd odbijających się w falującej przez nasze ruchy wodzie, a nasze półnagie ciała emanowały równie mlecznym światłem co sam księżyc.
Dzięki naszemu tańcu i opróżnionej butelce wina Yoongi przetrwał najkrótszą noc w roku z uśmiechem na ustach. Nad ranem zasnęliśmy z wykończenia, otuleni piaskiem, a gdy w ostatnich momentach świadomości spojrzałem na Yoongiego, po jego wilgotnym policzku spływała tylko jedna łza.
◐◐◐
Od tego momentu historia zaczyna się trochę zmieniać, tak samo jak sama narracja i bohaterowie, ale mam nadzieję, że to Was nie zniechęci. Also, mam dzisiaj urodzinki, więc jeśli chcecie dać mi gwiazdkę, złożyć życzonka i w jakiś inny sposób nabić statystyki, to daję Wam przyzwolenie na nazywanie się dobrymi ludźmi XD Kocham Was wszystkich!!!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top