Rozdział 8

Pansy ciągnęła już Hermionę w stronę wyjścia, gdy nieoczekiwanie w drzwiach stanęła Aveline Lemaire była dziewczyna Ślizgonki, Francuzka z którą chodziła w czasie Turnieju Trójmagicznego i z którą tak naprawdę nigdy nie zerwała. Po zakończeniu szkoły spotkały się jeszcze kilka razy, ale Parkinson uznała, że między nimi koniec, poza tym była zakochana w Granger i czuła się źle będąc w związku z kimś innym, a teraz Ave stała tu przed nią na progu domu Blaise'a z walizkami.
- Pansy, tak się za tobą stęskniłam. - rzuciła się brunetce na szyję. - Twoja mama powiedziała mi, że tu mieszkasz, a ja mam teraz zlecenie w Londynie i uznałam, że wpadnę. Nie cieszysz się?
- Nie... ja po prostu, zaskoczyłaś mnie.
- Kto to? - zapytała zza jej pleców Hermiona.
- Aveline Lemaire, dziewczyna Pansy. - podała jej dłoń. - A ty to?
- Hermiona Granger, ja właśnie wychodziłam. - szybko wyszła na zewnątrz i aportowała się do swojego mieszkania.
- Na ile czasu tu zostajesz? - dziewczyna postanowiła nie wspominać Lemaire o tym, że przepędziła właśnie jej ukochaną.
- Mam zostać w Londynie na pół roku, ale możliwe, że się przedłuży. Fajnie prawda?
- Tak, super. - uśmiechnęła się do niej sztucznie.
- Dobra, starczy. Gdzie masz sypialnię? - zaczęła się rozglądać.
- Na górze, ale to chyba nie jest dobry... - blondynka przerwała jej pocałunkiem w usta.
- Czekałam na to ponad rok, więc nie wkurwiaj mnie teraz i prowadź.

Pansy chwyciła jej rękę i ruszyła w stronę schodów. Musiała przyznać, że Aveline wyglądała przepięknie, miała blond włosy sięgające do łopatek z grzywką, piękne błękitne oczy i nieziemską figurę. Jakaś jej część nadal pragnęła blondynki, ale z drugiej strony marzyła teraz o tym, żeby zostawić dziewczynę i biec za Granger. Cóż, chyba Hermiona będzie musiała jednak poczekać, bo Francuzka już rozpinała koszulę Parkinson jednocześnie całując jej szyję i obojczyki, a była Ślizgonka nie pozostawała jej dłużna.

- Kim była ta dziewczyna? - zapytała Aveline bawiąc się włosami dyszącej obok niej Pansy.
- Nikim. - odparła szybko.
- Łżesz jak pies, Parkinson. - wstała. - Łżesz, jak jebany pies. - spoliczkowała ją mocno. - Wiem, że zdradziłaś mnie z tą szmatą.
- Nie jesteśmy nawet razem Lemaire. Kurwa, nie widziałam cię od ponad roku, a ty nagle przychodzisz tu i mnie pieprzysz, więc to nie twój interes czy spałam z Granger! - stanęła naprzeciwko niej.
- Świetnie! - odrzuciła włosy do tyłu. - Skoro nie jesteśmy razem, a ta czarna jest dla ciebie nikim to proponuję zakład.
- O nie, nie zakładam się z tobą już nigdy o nic. - usiadła na łóżku twarzą do niej. - Pamiętasz, co było ostatnim razem.
- Tego się nie da zapomnieć. - usiadła na jej kolanach i splotła swoje dłonie z jej dłońmi. - Chciałabym cię zobaczyć jeszcze raz w tych sznurach. - szepnęła jej do ucha.
- Może teraz twoja kolej? - złapała ją za pośladki i rzuciła na łóżko.
- W twoich snach.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top